Autor zdjęcia: Krzysztof Porebski / PressFocus
Nie róbmy z siebie świętych krów! Nie dziwię, że ktoś uważa nas za niedorozwiniętych... - głos rozsądku Adama Marciniaka
Dyskusja o tym, czy piłkarze powinni grać czy nie, wróciła do opinii publicznej po ogłoszeniu „odmrażania” piłki nożnej przez premiera i minister sportu. Wcześniej było wiele sprzecznych stanowisk, także wśród samych zawodników, ale bardzo nam się podoba to, co w ostatnim czasie powiedział na łamach „Wirtualnej Polski” Adam Marciniak z Arki Gdynia.
Przez ostatnie tygodnie każdy już zdążył zauważyć, że piłkarze i generalnie ludzie związani z futbolem są traktowani jak osoby wymagające specjalnej troski i najwyższych standardów zachowania bezpieczeństwa. Izolacja, indywidualne treningi, specjalnie wykupione badania na koronawirusa, cykliczne sprawdzanie stanu zdrowia i tak dalej. Co jest – rzecz jasna – godne pochwały, przecież nie możemy mieć za złe, że czuwa się nad przygotowaniem wszystkiego profesjonalnie, zwłaszcza, że za pieniądze bądź co bądź prywatne. Jest jednak inny aspekt, który działa na korzyść piłkarzy, czyli pieniądze.
– Albo chcemy zarabiać pieniądze, albo nie chcemy zarabiać pieniędzy. Piłka nożna to nasz zawód i za siedzenie w domach nikt nam płacił nie będzie. Jeśli ktoś się boi, to proszę bardzo: zawsze może skończyć i szukać sobie roboty w innym zawodzie. Może tam mu ktoś zapewni stuprocentowe bezpieczeństwo, chociaż wątpię, bo w żadnej branży na nikogo się tak nie dmucha i chucha jak w naszej – powiedział na łamach Sportowych Faktów Adam Marciniak, kapitan Arki Gdynia.
Bardzo szanujemy szczerość, bo niewielu ludzi z tego środowiska odważyło się na podobne postawienie sprawy. A przecież faktem jest, że pracownicy sklepów, różnych korporacji, czy – o zgrozo – ochrony zdrowia nie są traktowani w tak zachowawczy sposób. Ci ostatni, mimo że przebywają na pierwszej linii frontu, często nie są prewencyjnie badani na obecność koronawirusa, futboliści zaś tak.
„Jak słyszę wypowiedzi niektórych zawodników, że ktoś z rodziny im zakupy robi, to ja się nie dziwię, że mają nas potem jako grupę zawodową za niedorozwiniętych” @kmita_maciej https://t.co/EV0NOHNKXc
— Paweł Kapusta (@pawel_kapusta) May 4, 2020
Dobiega końca drugi miesiąc bez grania w piłkę, a pensje w najgorszym wypadku są obniżane o 50%. U piłkarzy rzecz jasna, bo w strukturach administracyjnych, czy na innych posadach wokół klubu tak kolorowo nie jest. Około 40 pracowników Legii, zajmujących się między innymi marketingiem czy mediami klubowymi na początku kwietnia straciło pracę – informował portal legia.net. Właśnie z tej pozycji warto spojrzeć na problem pandemii. Z pozycji człowieka, który nie dostąpił takich luksusów, by jako pracownik mógł stawiać pracodawcę w niewygodnej sytuacji i negocjować swoje warunki zatrudnienia.
Niektórzy piłkarze najwidoczniej ubzdurali sobie, że ich zawód jest znacznie ważniejszy niż wszystkie inne. Że powinni na siebie chuchać i dmuchać, najlepiej to z kanapy nie wstawać i tylko upominać się oraz oburzać, gdy wypłata w tym trudnym okresie nie przyjdzie na czas. Co zresztą pokazuje kolejna wypowiedź Marciniaka.
– Nie róbmy z siebie świętych krów! Jak słyszę wypowiedzi niektórych zawodników, że ktoś z rodziny im zakupy robi, to ja się nie dziwię, że mają nas potem jako grupę zawodową za niedorozwiniętych. Żenująco to czytać i słuchać. Oszczędzę ich i nie będę wymieniał nazwisk. Spotkałem się z tym, że 25-letni facet siedzi spanikowany w domu, a zakupy robi mu ojciec, który jest w grupie ryzyka. Aż mi wstyd za niego.
W tym gąszczu absurdów głos rozsądku piłkarza Arki jest wyjątkowo ważny. To w końcu klub, w którym też się nie przelewa, w którym są problemy z regularnie wypłacanymi pensjami. Może właśnie dzięki temu były kapitan gdynian nie oderwał się od rzeczywistości?
Jeżeli ktoś narzeka, że trzeba wracać na boisko i wykonywać swoją pracę – taką samą, jak każdy normalny człowiek, tyle że przy dodatkowych środkach zapobiegawczych dających chociaż w pewnym stopniu spokój psychiczny – to jednocześnie powinien zastanowić się nad tym, czy chce nadal ten zawód uprawiać. Piłkarze nie są, a przynajmniej nie powinni być, grupą społeczną schowaną pod parasolem. Ten czas jest idealny na to, by niektórzy stanęli przed lustrem i odpowiedzieli sobie na pytanie, ile tak naprawdę znaczy ich profesja i na jakiej podstawie ma znaczyć więcej niż wszystkie inne.