Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Adam Starszynski / PressFocus

Legenda Rangersów, gwiazda Arsenalu i wielki polski „talent”. Najgorsza XI Legii minionej dekady

Autor: Andrzej Cała i Marcin Łopienski
2020-05-11 17:10:04

W ostatniej dekadzie Legia sprowadziła wielu dobrych piłkarzy, ale przydarzyły się jej również spektakularne wpadki. Przy największych możliwościach finansowych, nie dziwią nazwiska sprowadzone na Łazienkowską. Gorzej, że często ci, którzy mieli być liderami okazali się totalnymi niewypałami.

BRAMKARZ

Marijan Antolović  (9 meczów, 14 straconych bramek)

- Jestem szczęśliwy, że trafiłem do najlepszego klubu w Polsce. Mam nadzieję, że zaliczę dobry sezon i wywalczę tytuł mistrza kraju. Liczę, że podążę krokami Jána Muchy. Wiem, że w Warszawie jest znakomity trener i chciałbym się rozwinąć jak reprezentant Słowacji. Słyszałem, że przede mną kontrakt z tym klubem podpisał Ivica Vrdoljak. Nie kontaktowałem się z nim, jednak znam go z występów w Dinamie Zagrzeb. Mam nadzieję, że będzie on jednym z najlepszych zawodników w Ekstraklasie – to pierwsza słowa chorwackiego bramkarza po przyjściu do Legii. 

Ostatecznie na nadziejach się skończyło. Antolović ani stołecznej drużyny nie zbawił, ani nie wywalczył mistrzostwa kraju (jego wkład w dwa zdobyte Puchary Polski również jest symboliczny). Śladami Jana Muchy również nie podążył, bo okazał się wielkim niewypałem, który kosztował pół miliona euro, nic tej drużynie nie dał, a do końca robił problemy z rozwiązaniem kontraktu. Co ciekawe reprezentował go Marek Jóźwiak, aktualnie dyrektor sportowy Wisły Płock

OBROŃCY

Srdja Knezević (6 meczów, 0 bramek, 0 asyst)

Kolejny zawodnik ze słynnego letniego zaciągu 2010 roku. Podobnie jak Antolović wyłożono za niego niezłą sumę pieniędzy (400 tys. euro), ale szybko okazało się, że Serb na boisku nie przypomina profesjonalnego piłkarza. Za głowę można było się łapać podczas jego występów przeciwko GKS-owi Bełchatów i Lechii Gdańsk, w których ogrywany był przez Marcina Żewłakowa czy Ivansa Lukjanovsa. Zresztą dowodem przeciętnej jakości Knezevicia jest liczba meczów, jaką uzbierał w Legii (raptem 6 występów) i do dzisiaj w Warszawie zachodzą w głowie jak ten gość radził sobie w Partizanie Belgrad? 

Stoper zdecydowanie lepiej radził sobie z matematyką, bo znakomicie wyliczył sobie ile zarabia w Legii i mimo usilnych starań klubu długo nie godził się na rozwiązanie kontraktu. W związku z tym stołeczna drużyna postanowiła zorganizować mu indywidualne treningi, czyli coś na kształt „Klubu Kokosa”. Serb i tak wytrzymał blisko rok, bo dopiero w styczniu 2013 roku rozstał się z Legią. 

Dejan Kelhar (3 mecze, 0 bramek, 0 asyst)

Wydawać by się mogło, że skoro piłkarz ma w swoim CV sezon w Cercle Brügge (a belgijska liga naturalnie prezentuje wyższy poziom od polskiej), dodatkowo coś grał na zapleczu Bundesligi i został dostrzeżony w reprezentacji, to nie powinien być piątym kołem u wozu. 

- To miło, że władze warszawskiego klubu i sztab szkoleniowy zaufali mi. Teraz muszę zrobić wszystko, aby spełnić oczekiwania tysięcy kibiców oraz trenerów. Chcę na boisku pokazać wszystkie swoje atuty. Mam nadzieję, że w rundzie wiosennej damy naszym fanom wiele powodów do satysfakcji – tak mówił Słoweniec po podpisaniu kontraktu. 

Sielanka skończyła się jednak bardzo szybko. Kelhar trafił do Warszawy w styczniu 2011 roku, w dodatku po miesięcznych testach, jako alternatywa dla kontuzjowanego Dicksona Choto i będącego w kryzysie Inakiego Astiza, ale zagrał jedynie w trzech meczach i latem pozostał już po nim tylko ślad u księgowej.  

Marko Suler (14 meczów, 0 bramek, 0 asyst)

Trzeba przyznać, że Słoweniec jest jednym z ciekawszych zawodników w tym zestawieniu. Reprezentant swojego kraju, z występami w pucharach z Mariborem, Gentem i ND Gorica. Sześciokrotny mistrz rodzimej ligi, zdobywca pucharów w Izraelu i Belgii. Na dodatek dwukrotny triumfator Ekstraklasy z Legią. 

Suler do Warszawy przychodził latem 2012 roku w roli członka swojej reprezentacji, ale skoro wspominamy o nim w tym zestawieniu, zawodnik nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Stoper bowiem często popełniał błędy, które kosztowały Legię punkty i stosunkowo szybko trafił na ławkę rezerwowych. Co zatem zawiodło? Chyba psychika, a na dowód tej tezy przytaczamy wywiad Słoweńca z gazetą „Vecer”: 

- Gdy zdobyliśmy mistrzostwo, na ulicach Warszawy świętowało ten sukces 200 tysięcy osób. Byli niezwykle emocjonalni, dla mnie być może aż za bardzo. Nawet gry prowadziliśmy 2:0, potrafili przerwać mecz, niszczyć krzesełka. Gdy tego doświadczasz, rozumiesz, z jaką presją masz do czynienia. 

Nawet nie próbujemy domyślać się z jakim nastawieniem Suler przychodził do Legii, ale od reprezentanta kraju i piłkarza utytułowanego należy chyba więcej wymagać niż od typowego ligowca. A w Warszawie Słoweniec do pięt nie dorastał takim tuzom jak Adam Danch czy Hernani.

POMOCNICY

Nacho Novo (15 meczów, 1 bramek, 1 asysta)

Jedno z głośniejszych nazwisk w tym zestawieniu, ale nie mogło być inaczej, skoro mamy do czynienia ze skrzydłowym, który dla Rangersów rozegrał 209 meczów, zdobył 55 bramek i zanotował 21 asyst. Nic dziwnego zatem, że Legia to wzmocnienie zapowiadała jako wielki hit transferowy, Hiszpanowi wynajęła nawet luksusowy apartament w Sheratonie, złudnie czekając aż Novo zadomowi się w Polsce i odpali na boisku. Ani jedno, ani drugie nie miało miejsca, a wszystko przez słynną presję stołecznego klubu i legendarny już czas na wkomponowanie zawodnika do drużyny. 

- Novo i Blanco potrzebują czasu, żeby wkomponować się w drużynę i grać tak, jak tego od nich oczekujemy. Wchodzą do zespołu pod dużą presją, ale nie mogę dać im trzech meczów i patrzeć, jak wprowadzają się do drużyny, bo te trzy spotkania mogą zadecydować o naszym mistrzostwie – tak pod koniec marca 2012 roku mówił mediom Maciej Skorża, wówczas trener Legii. 

Wniosek z tego taki, że gdyby Novo trafił do Jagiellonii bądź Widzewa Łódź, to pewnie brylowałby na polskich boiskach. A tak? Już latem Hiszpan wrócił do Hiszpanii. 

Helio Pinto (60 meczów, 8 bramek, 5 asyst)

- Trafiłem do Polski mając 29 lat. Na Cyprze wygrałem już wszystko, mogłem zostać na kolejne trzy sezony w APOEL-u, ale chciałem spróbować czegoś innego. Miałem do wyboru koniec kariery na Cyprze, dla którego kadry mogłem występować, gdyby nie moja juniorska przyszłość w portugalskich kadrach lub wybrać inny kierunek. Rozmawiałem z żoną, która lubi poznawać nowe miejsce. Miałem oferty z Izraela i Polski - zdecydowałem się na propozycję z Legii, która była korzystniejsza – to słowa Portugalczyka z rozmowy dla „Tribuna Expresso”. 

Oferta Legii była najbardziej korzystna, ale nosiła za sobą również wielkie oczekiwania. Pinto na Cyprze osiągnął wszystko, przychodził do Polski w kwiecie piłkarskiego wieku, do najlepszej drużyny w kraju. Miał być mózgiem zespołu, jeśli mielibyśmy go do kogoś porównać to byłby to Xavi z FC Barcelony lub Luka Modrić z Realu Madryt. To Portugalczyk miał nadawać ton grze Legii, ale oczekiwania totalnie rozminęły się z rzeczywistością. Ostatecznie jego okres w Warszawie trzeba uznać za nieudany, dlatego pomocnik znalazł się w tym zestawieniu. 

Michał Masłowski (34 meczów, 1 bramka, 0 asyst)

Przychodził do Warszawy za 800 tys. euro, w dodatku jako ligowa gwiazdka, która miała za sobą naprawdę udany grudzień 2013 roku. To wtedy Michał Masłowski zdobył cztery bramki z Piastem Gliwice, do tego gol z Lechem Poznań i asysta Cracovią. Łącznie w barwach Zawiszy Bydgoszcz strzelił 20 goli i zanotował 13 ostatnich podań. 

W Warszawie natomiast regularnie zawodził, kompletnie nie odnajdywał się w taktyce innej niż w poprzednim miejscu pracy, a jedyną bramkę zdobył po katastrofalnej interwencji Richarda Zajaca. Do tego doszły jeszcze ogromne problemy zdrowotne, po których piłkarz nosił się z zamiarem rzucenia piłki. Ostatecznie do tego nie doszło, ale do dzisiaj transfer Masłowskiego do Legii nazywany jest największym niewypałem w historii polskiej ligi. 

Albert Bruce (0 meczów, 0 bramek, 0 asyst)

Miał być nadzieją Legii, ale wyszło na to, że był beznadziejnym ruchem transferowym. – Bardzo nas cieszy, że Albert Bruce, dołączył do zespołu i zasilił szeregi Legii. To utalentowany piłkarz, który znajduje się na początku kariery i posiada duży potencjał, dlatego związaliśmy się z nim kontraktem. Liczę, że rozwój Alberta będzie przebiegał bardzo dynamicznie i w niedługim czasie zawodnik stanie się wartościową postacią w naszym zespole – tak w styczniu 2012 roku zapowiadał Bruce’a Paweł Kosmala, prezes Legii. 

Głównymi atutami Ghańczyka miały być podobno: mocne trzymanie się na nogach oraz dobre prostopadłe podanie. Środkowy pomocnik musiał być mocno oszczędny w prezentowaniu swoich walorów, bo w seniorach Legii nigdy nie zagrał. Przegrywał bowiem rywalizację z Danielem Łukasikiem, Dominikiem Furmanem i Michałem Kopczyńskim. W grudniu 2012 w wieku 19-lat odszedł z klubu.

Steeven Langil (12 meczów, 1 bramka, 0 asyst)

Kolejny piłkarz z ciekawym CV, który powinien poradzić sobie w Ekstraklasie, ale uciekał z niej z hukiem. W przypadku reprezentanta Martyniki w znaczeniu dosłownym, bo skrzydłowy został z Legii wywalony za wyczyny poza boiskiem. - Jestem rozczarowany, że tak źle mi poszło w Legii. Mam potencjał do gry w tym klubie. Jest tu fantastyczna publiczność, choć w trudnych momentach część kibiców odwróciła się ode mnie, słyszałem nieprzyjemne hasła pod moim adresem. Jeszcze udowodnię, że jestem bardzo dobrym piłkarzem – mówił swego czasu dla „Super Expressu”.

 

 

Langil był mocno zdziwiony reakcją kibiców, którzy odwrócili się od niego. Trenera Jacka Magierę skrzydłowy również doprowadzał do szewskiej pasji, bo zamiast na boisku piłkarz popisywał się w mediach społecznościowych. Tak, chodzi nam oczywiście o słynne zdjęcia na których wspólnie z kolegami palił sziszę, były również ujęcia z imprezy alkoholowej. Najgorsze w tym wszystkim było to, że sam Langil nie widział w swoim zachowaniu niczego złego, a jego postawa w meczach pokazywała, iż jego nocne życie miało wpływ na grę.

NAPASTNICY

Eduardo (14 meczów, 0 bramek, 2 asysty)

Chorwacki napastnik do warszawskiego zespołu przybył w styczniu 2018 roku i w związku z jego bogatą przeszłością klubową, oczekiwano po nim wiele. Występował przecież w barwach Szachtara Donieck, Dynama Zagrzeb i przede wszystkim Arsenalu. Jego pobyt w stolicy Polski okazał się jednym wielkim nieporozumieniem. Przez niecały rok w barwach Legii rozegrał zaledwie 14 spotkań, w których ani razu nie udało mu się trafić do bramki. Dla pocieszenia, swój pobyt w kraju nad Wisłą zakończył z trzema asystami. Po czasie Eduardo wspominał, że ze względu na kontuzję ścięgna, która wówczas mu dolegała, nie mógł pokazać na naszych boiskach wszystkich umiejętności. Miał być drugi Danijel Ljuboja, ale od Serba dzieliły go w Warszawie lata świetlne.

Daniel Chima Chukwu (9 występów, 0 bramek, 2 asysty)

 Daniel Chima Chukwu był zawodnikiem Legii od stycznia 2017 roku, ale w tym czasie rozegrał dla stołecznego klubu tylko dziewięć spotkań i nie strzelił ani jednego gola. Jak na zawodnika, który miał zarabiać 700 tys. euro rocznie, to tragiczny bilans. Dlatego nie jest kontrowersją uznanie pozyskania Nigeryjczyka jedną z największych transferowych wpadek w historii „Legionistów”. 

- Nie mam pojęcia czemu aż tak źle to wyszło. Nie wiem. Pewnie potrzebowałem więcej czasu na adaptację, może trochę więcej zaufania. Przychodziłem z zupełnie innej ligi, z Chin. Adaptacja w zupełnie innym kraju zawsze zabiera trochę czasu. Przytrafiła mi się też kontuzja, nie szło to od samego początku. A potem jedna sprawa nakładała się na drugą. Nie grasz, tracisz zaufanie trenerów, które potem ciężko odzyskać – mówił na początku 2018 roku na łamach „Super Expressu” obecny piłkarz chińskiego Taizhou Yuanda FC.

Często mówiło się o nim niekoniecznie ze sportowych powodów. Kibice Legii wyczekiwali następcy Nemanji Nikolicia i Aleksandara Prijovicia, ale jego znakiem rozpoznawczym stało się źle dobrane obuwie. Nigeryjski portal swego czasu informował, że Chukwu jest w naszym kraju nieszczęśliwy i rozważa transfer do MLS, a przyczyną tego, że nie gra, jest jego kolor skóry. Choć otoczenie zawodnika zdementowało te słowa, niesmak pozostał. Nie wspominając o rozczarowaniu tym, co Nigeryjczyk pokazywał na murawie.

 

 


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się