Autor zdjęcia: Piotr Matusewicz / PressFocus
Najemnictwo w najgorszym wydaniu. Temu panu już dziękujemy…
Powiedzmy sobie otwarcie – w skali Ekstraklasy Nabil Aankour raczej gwiazdą nie był, ani nie miał takiego potencjału, by się nią stać. Jednakowoż facet potrafi na tyle ciekawie kopać piłkę, że – biorąc pod uwagę same umiejętności – mógłby być wartościową częścią niemal każdej ekipy, poza tymi ligowym. Gdyby tylko chciał, ale właśnie pokazał, że nie tyle futbol mu w głowie, co sama forsa z niego płynąca.
Kalendarium najświeższej historii Marokańczyka wygląda następująco:
2 sierpnia 2019 – ostatni mecz w Ekstraklasie
10 sierpnia 2019 – ostatni raz w kadrze na mecz Ekstraklasy
22 sierpnia 2019 – został przesunięty do rezerw
10 maja 2020 – Ireneusz Mamrot trenerem Arki
14 maja 2020 – Aankour przywrócony do pierwszej drużyny
18 maja 2020 – Nabil nie znalazł się w kadrze na obóz przygotowawczy w Gniewinie
Po pierwszym rzucie oka ktoś mógłby pomyśleć – no tak, w Gdyni jak zwykle cyrki. Za Midaków pewnie byśmy temu przyklasnęli i nie byłoby czego drążyć. Obecni właściciele oraz trener nie wyglądają nam jednak na takich, którzy po wejściu do Stajni Augiasza rozpływaliby się nad pięknym krajobrazem. No nie, Kołakowscy wraz z nowym trenerem wzięli się za porządkowanie spraw, a jedną z nich miało być danie czystej karty każdemu zawodnikowi u Ireneusza Mamrota.
Nie wiemy jak wy, lecz tak na chłopską logikę – Aankour powinien pomyśleć sobie coś w stylu: „Nooo, wreszcie trafił się szkoleniowiec, który nie ma do mnie uprzedzeń. Wracam do pierwszej drużyny, pokażę więc na co mnie stać. Ten gość mi zaufał, a zatem odwdzięczę się mu dobrą w końcowej fazie sezonu!”
A co zrobił Nabil?
Gdy nie wiadomo o co chodzi, to zazwyczaj chodzi o pieniądze i tak właśnie jest w tym wypadku. Portal arkowcy.pl donosi, że sprawa dotyczy obniżki zarobków. Przy ulicy Olimpijskiej w ogóle mają spore problemy z dogadaniem się z piłkarzami, ponoć aż sześciu nie chciało zgodzić się na cięcia. W tym gronie był właśnie Aankour, który postawił dość absurdalny warunek – podpisze aneks, jeżeli jednocześnie Arka przedłuży jego kontrakt o kolejny rok.
Tylko idiota mógłby się zgodzić na coś takiego i stąd właśnie ponowne przesunięcie Marokańczyka do rezerw. Zgadujemy, iż sam zawodnik jest świadom, że raczej nie byłby w stanie wywalczyć sobie miejsca w wyjściowym składzie Arki, więc jej sternicy nie dostaliby żadnego konkretnego argumentu na prolongatę umowy z ofensywnym pomocnikiem. A skoro tak, to musiał sobie wykombinować jakiś fortel, aby osiągnąć cel. Rozumiemy jego podejście w ten sposób, że chłop po prostu chciał zarobić, a się nie narobić. Żałosne.
Nie wiemy co Aankour musiałby odstawić, aby jeszcze wrócić do łask i sztabu szkoleniowego, i kibiców. Dostał wspaniałą okazję, aby się odbudować i przypomnieć o sobie Ekstraklasie lub po prostu wypromować w kilku pozostałych meczach, by od nowego sezonu związać się z jakąś fajną drużyną w innym kraju. Skoro jednak wolał kombinować, cóż, jakoś nie będzie nam go żal, jeśli nie będzie mógł znaleźć roboty w żadnej sensownej lidze.
Z jednej strony szkoda, bo Nabil coś tam potrafił, w sezonie 2016/17 w barwach Korony uzbierał 3 trafienia oraz 7 asyst. Całkiem przyzwoity wynik, który dowodzi tej prawdziwości tej tezy. No ale jeżeli teraz w głowie mu tylko kasa, a nie futbol, to szerokiej drogi. Nie będziemy tęsknić za tak bezczelnym najemnikiem.
***
EDIT (20:26): Jak podano na oficjalnej stronie Arki, ostatecznie Aankour zgodził się na obniżenie zarobków niczym większość jego kolegów z drużyny. W komunikacie czytamy, że będzie reprezentował barwy gdynian do końca sezonu, a zatem nie udało mu się przekonać zarządców klubu do swojego pomysłu.