Autor zdjęcia: Rafał Rusek / PressFocus
Jak wracać do zmagań Ekstraklasy, to tylko w takim mistrzowskim stylu. Piast – Wisła Kraków 4:0
Choć ambicji przyjezdnym nie można było odmówić, to dzisiejszego popołudnia jak na dłoni widać było, kto walczy o mistrzostwo Polski. Piast Gliwice w pierwszym meczu po powrocie Ekstraklasy był o klasę lepszy od Wisły Kraków. Może podopieczni Waldemara Fornalika nie grali efektownie przez 90 minut, ale potrafili wykorzystać każdy błąd „Białej Gwiazdy” i w wymarzonym stylu rozpoczęli walkę o obronę trofeum.
Biorąc pod uwagę dyspozycję obu drużyn przed przerwą spowodowaną koronawirusem, mogliśmy oczekiwać naprawdę ciekawego widowiska. Wisła miała przed tym meczem najdłuższą serię bez porażki w całej stawce, do tego wygrała na wyjazdach trzy kolejne spotkania. Krakowianie prezentowali się na wiosnę bardzo dobrze i w krótkim czasie ich sytuacja w tabeli uległa znacznej poprawie. Piast nie był wcale gorszy – triumfował w czterech meczach z rzędu i w ostatniej marcowej kolejce udało im się awansować na pozycję wicelidera Ekstraklasy. Ponad dwa miesiące wolnego mogły zmienić wszystko, dlatego z przymrużeniem oka traktowaliśmy to, co działo się przed przerwą. Pewne jednak było, że w sobotnie popołudnie mierzyły się dwie ambitne drużyny, które chciały podtrzymać swoją passę.
Jeśli nie zdążyliście usiąść do tego spotkania równo z pierwszym gwizdkiem sędziego, to macie czego żałować. Już w czterdziestej sekundzie Piast wyszedł na prowadzenie, a do siatki Michała Buchalika trafił nie kto inny jak Jorge Felix. Hiszpan świetnie odnalazł się w polu karnym, czego nie można powiedzieć o obrońcach przyjezdnych. Ci kopali się po czole, nie potrafiąc wybić futbolówki z dala od swojej bramki. Gliwiczanie zaczęli agresywnie i nie poprzestali na jednym strzelonym golu, ale chcieli jak najprędzej wykorzystać słabość oraz zdezorientowanie przeciwnika.
Nie trzeba było długo czekać na efekty. Tym bardziej, że Wisła po prostu nie istniała na boisku, a do tego popełniała fatalne błędy. Zawodził przede wszystkim środek pola, stworzony przez Bashę i Żukowa, którzy narzekali ostatnio na problemy zdrowotne. Ten drugi w prosty sposób stracił piłkę w swojej strefie, a to wykorzystał Piotr Parzyszek, nie mający najmniejszych problemów z umieszczeniem piłki w siatce. W tamtej sytuacji odebrał ją Felix, który pracował dzisiaj na najwyższą możliwą notę i widać było, że nie stracił nic ze swojej poprzedniej dyspozycji.
Piast pokonał Wisłę w imponującym stylu.
— EkstraStats (@EkstraStats) May 30, 2020
Statystyki #PIAWIS pic.twitter.com/dp9neIzEO7
Co trzeba przyznać, Waldemar Fornalik umiejętnie potrafił zestawić swoją drużynę – po wypracowaniu dwubramkowej przewagi, drużyna pozwalała więcej rywalowi, pilnując ustawienia poszczególnych formacji, tak, aby ten nie potrafił się rozkręcić. Dzięki temu mecz nie stał się ciekawszy, ale nie mógł dziwić taki plan mistrza Polski. Wisła wraz z kolejnymi minutami częściej posiadała piłkę, ale nadal nie potrafiła stworzyć niczego konkretnego pod bramką Frantiska Placha. Jedyne na co było ich stać, to celny strzał Kuby Błaszczykowskiego, który nie mógł zakończył się kontaktowym trafieniem.
W wiślackiej ekipie potrzebne były zmiany, i to jak najszybciej. Dlatego wcale nie byliśmy zdziwieni tym, że już w przerwie oddelegowany na rozgrzewkę został Kamil Wojtkowski. I pierwsze minuty po wznowieniu gry mogły być obiecujące. W ciągu zaledwie kilkudziesięciu sekund krakowianie potrafili stworzyć okazję do strzału, a także wymienić kilka podań przed polem karnym Piasta. Goście wyglądali zdecydowanie lepiej, choć nie oznacza to, że potrafili oddać nawet celne uderzenie, bo każde z nich było blokowane przez defensorów gospodarzy.
To był jedyny moment w tym meczu, kiedy Wisła miała okazje do zdobycia bramki i powalczenia o jakiekolwiek punkty. Nie wykorzystała jednak tego, a genialnym w karaniu za błędy był Piast. Trzy strzały celne, trzy bramki. Piotr Parzyszek zanotował dublet po tym jak pomyłkę przed własnym polem karnym popełnił Wojtkowski. Na domiar złego, na kwadrans przed końcem czerwoną kartkę obejrzał Maciej Sadlok.
Gospodarze byli o klasę lepsi i wypracowali zwycięstwo swoją dyscypliną, konsekwencją taktyczną i wykorzystywaniem błędów przeciwnika. A tych było nawet więcej niż wskazywał na to rezultat. Biorąc jednak pod uwagę całe spotkanie, to wynik meczu odzwierciedlał to, co widzieliśmy na murawie. I nawet Tuszyński się przełamał.
Patryk Tuszyński przerwał serię 1231 minut (w 28 meczach) bez gola.
— EkstraStats (@EkstraStats) May 30, 2020
W tej chwili na gola wśród napastników najdłużej czekają:
866 minut - K. Drzazga
850 minut - U. Duranović
685 minut - O. Zawada#PIAWIS
Piast Gliwice – Wisła Kraków 4:0 (2:0)
1:0 Felix 1’
2:0 Parzyszek 11’ (asysta Felix)
3:0 Parzyszek 64’ (asysta Konczkowski)
4:0 Tuszyński 85’ (asysta Felix)
Piast: Plach (5) – Konczkowski (6), Korun (7), Czerwiński (6), Kirkeskov (6) – Vida (4)(86’ Alves – bez oceny), Hateley (6), Jodłowiec (6), Milewski (6)(85’ Klupś – bez oceny) – Felix (8), Parzyszek (7)(77’ Tuszyński – 6).
Wisła: Buchalik (4) – Sadlok (2) Janicki (2), Hebert (3), Burliga (3) – Basha (2)(46’ Wojtkowski – 2), Żukow (3) – Buksa (2)(61’ Brożek – 3), Savicević (3), Błaszczykowski (4) – Tupta (3)(77’ Hołownia – bez oceny).
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
NOTA od www.2x45.info: 6.
Żółte kartki: Felix, Czerwiński – Błaszczykowski, Sadlok (x2), Burliga, Savicević, Wojtkowski.
Czerwona kartka: Sadlok (75’).
Piłkarz meczu: Jorge Felix.