Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Rafal Rusek / PressFocus

Miało być wzmocnienie, wyszła wielka klapa. Mihajlović opuścił Arkę

Autor: Marcin Łopienski
2020-06-17 15:40:00

Kiedy w styczniu Nemanja Mihajlović przychodził do Arki przecieraliśmy oczy ze zdumienia, że akurat gdyński zespół, trawiony wówczas problemami finansowymi, zdecydował się na sprowadzenie takiego zawodnika. Mowa tu przecież o piłkarzu, który w Serbii miał wysoką pozycję, a w Holandii zarabiał spore pieniądze. Były skrzydłowy Partizana Belgrad swój pobyt w Trójmieście zakończył tak jak w Heerenveen. Katastrofą.

Kiedy w styczniu 2020 roku pojawiły się pierwsze doniesienia o możliwym transferze Nemanji Mihajlovicia to łapaliśmy się w redakcji za głowy. Serb naturalnie nie miał najlepszego okresu w Heerenveen, przez 2,5 roku w Eredivisie rozegrał raptem 29 meczów, czyli w sumie tyle ile Cristiano Ronaldo w tym sezonie w Serie A i Lidze Mistrzów w barwach Juventusu. Drugim, chyba najważniejszym, aspektem wywołującym u nas zdziwienie były zarobki Mihajlovicia, który w Holandii pobierał sowitą pensję. Za niemałe pieniądze również trafił on do byłego klubu Radosława Matusiaka, bo kwota 1,7 mln euro jest nieosiągalna nawet dla polskich klubów. 

Dlatego w styczniu przy okazji przyjścia Serba do Gdyni szeroko pisaliśmy o naszych wątpliwościach: „Teraz jednak ważniejszym pytaniem jest, skąd gdyński klub wziął na niego pieniążki. Wedle ostatnich doniesień przecież płynność finansowa klubu ma zostać zachwiana już w lutym, po tym, jak ze sponsorowania klubu wycofało się miasto”.

I dalej jeszcze na temat formy i potencjału Mihajlovicia:

„Nie zmienia to jednak faktu, że do Gdyni zawitał naprawdę ciekawy zawodnik, w dodatku dalej stosunkowo młody. Na pewno do odbudowy, przez ostatnie pół roku praktycznie nie pojawiał się na boisku i trenował w większości indywidualnie, ale potencjał ma bardzo duży, co pokazywał w serbskiej lidze. Podpisał kontrakt na półtora roku, zna go doskonale jego rodak, trener Aleksandar Rogić, więc teoretycznie może to wypalić. Kto wie, może Arka w przyszłości nawet coś na nim zarobi”.

 

 

Pierwsze sygnały o tym, że ten transfer nieźle wyglądał jedynie na papierze, a gorzej jest w rzeczywistości, jeszcze zimą wysyłał Kuba Mazan. Mihajlović przed przyjściem do Arki nie miał nic wspólnego z regularną grą w Heerenveen, pisało się o jego treningach indywidualnych, ale sam piłkarz chyba nie przykładał się do nich tak jak trzeba, bo przyjechał do Polski totalnie zapuszczony i pozbawiony ambicji. Bo jak inaczej wyjaśnić to, że w opisywanej powyżej sytuacji ze sparingu zespołu nie chciało mu się nawet wracać pod własną bramkę? 

Na pewno dodatkowe kilogramy nie pomagały w odpowiednim prezentowaniu się na boisku, ale klasowy piłkarz w takim momencie uruchamia cechy wolicjonalne i daje z wątroby aż do upadłego. Mihajlović za Arkę umierać najwidoczniej nie miał zamiaru i dlatego zaledwie po ośmiu występach grzecznie podziękowano mu za jego oddanie. 

A przecież Serb, jak na formę w jakiej przyszedł do Gdyni, ten początek miał całkiem niezły. Wszyscy pamiętamy jego występ z Rakowem Częstochowa, kiedy to jego bramka zadecydowała o wygrane z beniaminkem. Już po tym trafieniu widać, że Mihajlović miał smykałkę do większej piłki niż ta ekstraklasowa, bo wielu naszych ligowców w podobnym przypadku nawet nie oddałoby celnego strzału. 

 

 

Co z tego jednak, skoro Serbowi zabrakło chęci do gry również w defensywie. Dobitnie pokazał to mecz z Legią, kiedy Mihajlović wszedł na boisko za Kamila Antonika, a to właśnie skrzydłami nacierali wicemistrzowie Polski. Autostrada utworzyła się zwłaszcza po lewej stronie gdynian, gdzie Adama Marciniaka miał asekurować właśnie bohater tego tekstu. Obejrzeliśmy skrót tego meczu i w każdej groźnej sytuacji lub bramce dla warszawian Mihajlović odegrał rolę pachołka. Serb tylko pozorował krycie, pozorował powroty do obrony i jedynie przyglądał się jak koledzy desperacko próbują bronić. 

Podobnie jego przydatność dla zespołu ocenił Ireneusz Mamrot, bo z Wisłą Kraków skrzydłowy na boisku już się nie pojawił, a dzisiaj rozwiązano z nim kontrakt za porozumieniem stron. Jeśli Arka ma grać piach i dostawać oklep od każdego z rywali, to lepiej z młodzieżowcami lub Polakami w składzie. 

Klub z Gdyni nie zarobi zatem na Mihajloviciu, większego pożytku z gry na boisku również nie będzie miała, a jedynym sukcesem Serba mogą być te dwa punkty, które skrzydłowy dał drużynie w meczu z Rakowem. Nam 24-latek będzie się jedynie kojarzył z kolejnym przypadkiem piłkarza, którego polski klub przygarnął niczym kota w worku. Bez dłuższej obserwacji, bez wywiadu środowiskowego, a jedynie na papier i ładne oczy. I nie mogło z tego wyjść nic innego jak katastrofa, bo piłkarz cały czas wozi się na łatce wielkiego talentu, a wszyscy nabierają się na jego świetne liczby z sezonu 2015/16 (pięc bramek i 13 asyst w Partizanie). 

Nie wróżymy zatem Mihajloviciowi wielkiej kariery, skoro odbił się już nie tylko do Eredivisie, ale nawet od Ekstraklasy.


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się