Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Lukasz Sobala / Press Focus

W ten weekend warszawianie jeszcze nie mieli ochoty na huczną imprezę… Legia 1:1 Piast

Autor: Mariusz Bielski
2020-06-27 20:30:32

Nie podejrzewamy legionistów o to, że ze względu na sporą przewagę punktową już im się nie chce. Trudno jednak dyskutować z faktem, że coś się w tej ekipie ostatnio zacięło. Porażka z Górnikiem, bezbarwny remis z Jagą i dzisiejszy z Piastem… Martwiące o tyle, że ekipa Vukovicia zaczęła grać dopiero, kiedy trzeba było gonić wynik.

To był jeden z niewielu zrywów gliwiczan, kiedy z lewej strony w polu karnym pojawił się Sebastian Milewski. Wpadł i… Padł. No właśnie, czy tam rzeczywiście był faul? Nawet powtórki nas nie przekonały, więc do teraz mamy wątpliwości. Nie żeby w ogóle nie wystąpił kontakt między nim a Wszołkiem, wszak skrzydłowy faktycznie zahaczył pomocnika, lecz czy na tyle mocno, by nie móc kontynuować akcji? Cóż, taki to był miękki karny, aczkolwiek gol z niego liczy się jak każdy inny i tym razem z trafienia cieszył się Felix.

Nie było jednak mowy o pójściu za ciosem, ponieważ chwilę wcześniej z boiska wyleciał Rymaniak. I znów – czy słusznie? Dziwna to była sytuacja… Z jednej strony bowiem obrońca ewidentnie pociągnął Luquinhasa za koszulkę. Z drugiej, Brazylijczyk zdążył się mu urwać i spokojnie mógł kontynuować kontrę. Z trzeciej i tak przewrócił się na murawę, lecz ze znacznym opóźnieniem. Rozumiecie nasze wątpliwości?

 

 

Ocenicie to już według własnego sumienia, lecz fakty są takie, że wyrzucenie Rymaniaka z boiska „ustawiło mecz”. W tym sensie, iż gliwiczanie po prostu skupili się na możliwie najdokładniejszym zaparkowaniu autobusu w polu karnym i przetrwaniu do końca meczu. Jeśli już ktoś pojawiał się pod polem karnym Legii, to zazwyczaj Felix w jakim desperackim rajdzie, albo Tuszyński, kiedy akurat posłano na niego lagę.

Warszawianie natomiast dopiero w ostatnich 30 minutach wzięli się do roboty. Zupełnie jakby dopiero w przewadze jednego zawodnika ogarnęli, że mogą wygrać, a wcześniej w siebie nie wierzyli. Ile konkretnych akcji do tego momentu zrobili Wojskowi? Kojarzymy dwie – rajd Luquinhasa i jego strzał prosto w bramkarza, oraz tę sytuację, po której Gwilia posłał futbolówkę na orbitę.

Vuković jednak zareagował prawidłowo w całym tym chaosie. Już kilka minut po golu na boisko wszedł Cholewiak za Lewczuka, niedługo później zaś na boisku pojawił się Rosołek za Andre Martinsa. Czyli: skrzydłowy za stopera i napastnik za rozgrywającego bez szczególnego ciągu na bramkę. Do tego jeszcze wpuścił Rochę – pamiętacie go jeszcze?! –  za beznadziejnego dziś Wszołka jednocześnie przesuwając Karbownika na prawe skrzydło.

Niemniej oddajmy Serbowi – miał świetnego nosa do zmian, ponieważ gol padł po dośrodkowaniu bocznego obrońcy z prawej flanki, które wykorzystał Rosołek. Przypadek czy nie – plusik przy decyzjach Vukovicia trzeba postawić.

 

 

Mimo długiej indolencji warszawian Piast jednak powinien cieszyć się z dowiezienia tego jednego punktu. Jakkolwiek spojrzeć, zwłaszcza w końcowym kwadransie Legia go ostro docisnęła i gdyby nie tragiczna dyspozycja Pekharta, pewnie nawet udałoby się jej zwyciężyć. Przed oczami mamy choćby okazję, kiedy dogrywał mu Rocha, Czech miał przed sobą pustą bramkę, lecz w ogóle nie trafił w piłkę. Innym razem, też po centrze Portugalczyka, próbował strzelać piętą i po wyskoku, ale skończyło się tak samo. Mało? No to jeszcze dodajmy dwie fatalne główki i w zasadzie dostaniemy obraz fatalnego występu Tomasa, który najpierw przechodził obok meczu, a kiedy się obudził, zmarnował 4 dobre okazje w 10 minut. Szacun! 

Chociaż jak już się czepiamy, to wspomnimy także, iż Jędrzejczyk powinien był przynajmniej spróbować uderzać po dośrodkowaniu Antolicia, zamiast cofać piłkę w stylu Jordiego Alby, akurat do nikogo.

Pół żartem, pół serio można stwierdzić, że Legia po prostu nie chciała przyklepywać majstra nawet nie będąc na boisku. Zakładając bowiem scenariusz z dzisiejszym zwycięstwem warszawian i jutrzejszą stratą punktów przez Lecha, tytuł już powędrowałby na Łazienkowską. A tak trzeba się jeszcze chwilę wstrzymać. Przynajmniej do następnej serii gier, kiedy zespól Vukovicia zmierzy się – a jakże – z Kolejorzem!

Legia Warszawa 1:1 Piast Gliwice (0:0)
0:1 Felix 59’ (kar.) (asysta Milewski)
1:1 Rosołek 84’ (asysta Karbownik)

Legia: Majecki (5) – Jędrzejczyk (5), Wieteska (5), Lewczuk (5) (63’ Cholewiak 4), Karbownik (6) – Antolić (6), Martins (6) (73’ Rosołek 6) – Wszołek (2) (76’ Rocha 6), Gwilia (4), Luquinhas (5) – Pekhart (3)

Piast: Plach (5)  – Rymaniak (3), Korun (5), Czerwiński (6), Kirkeskov (7) – Sokołowski (5) (90’ Huk), Milewski (6) – Konczkowski (3), Hateley (4), Felix (6) – Parzyszek (2) (58’ Tuszyński 2)

Sędzia: Szymon Marciniak
Nota: 2

Żółte kartki: Gwilia, Wieteska – Rymaniak x2
Czerwone kartki: Rymaniak
Piłkarz meczu: Mikkel Kirkeskov
Widzów: 6000


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się