Autor zdjęcia: Accredito - Legia Warszawa
Najlepsza taktyka? Podkupić i osłabić przeciwnika!
Kojarzycie tę serię promocji z Lidla? Tydzień hiszpański, tydzień meksykański, tydzień bałkański… Swego czasu w ten sposób była budowana Legia, ale ostatnio, na swoje szczęście, Dariusz Mioduski wreszcie poszedł po rozum do głowy. Okazuje się bowiem, że największy sens ma koncepcja polska!
No kto by pomyślał?!
A przecież moglibyśmy dalej oglądać tego typu eksperymenty. Jakkolwiek spojrzeć, Aleksandar Vuković to Serb i miałby pełne prawo stwierdzić, że skoro Legii brakuje jaj – mówił przecież rok temu, że w jego drużynie trzeba będzie przede wszystkim zapierdalać – kluczem do sukcesów będzie ściągnięcie do drużyny paru jego rodaków. To wszak naród waleczny, ambitny, pełny charyzmy…
A jednak nie, nie uświadczyliśmy kolejnej historii tego typu, której kibice pewnie już nie znieśliby nerwowo. Zwłaszcza po doświadczeniach z Ricardo Sa Pinto i artystach typu Salvador Agra czy, mimo wszystko, Luis Rocha. Przy Łazienkowskiej wreszcie nastąpił zwrot w kierunku polskim, a osoba Aleksandara Vukovicia tylko w tym wszystkim pomaga. Jakkolwiek spojrzeć, nie licząc małej przerwy, w Polsce pracuje od 15 lat, więc z drugiej strony nie dziwota, że nasz rodzimy futbol, ligi i cały rynek zdołał poznać od podszewki. I choć o transferach samodzielnie przecież nie decyduje, wszak dyrektorem sportowym jest Radosław Kucharski, to na pewno całe to rozeznanie pozytywnie wpływa na zwrot w polityce transferowej Legii.
Jeśli prześledzimy sobie ostatnie ruchy warszawian, dostrzeżemy, iż najbardziej udane zakupy dokonuje na naszym rodzimym rynku. Trend wyraźnie nasilił się dopiero ostatnio, choć został zapoczątkowany jeszcze w czasach, kiedy do stolicy przeprowadzał się Krzysztof Mączyński. Później jeszcze Legia wyciągnęła:
- Carlitosa z Wisły Kraków
- Stolarskiego z Lechii
- Wieteskę z Górnika
- Kante z Wisły Płock
- Gwilię z (pośrednio) Górnika
- Novikovasa z Jagiellonii
- Slisza z Zagłębia
- Cholewiaka za Śląska
- Pyrdoła z ŁKS-u
- Mladenovicia z Lechii
Oczywiście w tym gronie też znajdują się zawodnicy, przy których można postawić znak zapytania. Pierwszy w oczy rzuca się Pyrdoł, ponoć wyraźnie odstający od drużyny choćby pod kątem fizycznym. Z drugiej strony Legia wyciągnęła go za frytki, zatem warto było spróbować, a potencjał jednak chłopak ma i dopiero 21 lat, więc jeszcze go nie skreślajmy. Z kolei Stolarki może i ma podjazdu w rywalizacji z Vesoviciem, aczkolwiek kiedy już przychodzi mu występować, też nie ma wstydu. Ot, przyzwoity piłkarz, który stanowi dobre uzupełnienie składu. Novikovas z kolei zaliczył kiepski sezon, lecz tu weźmy poprawkę na fakt, iż w dużej mierze spowodowały to nieoczekiwane problemy zdrowotne.
No ale nawet w takich wypadkach, oceniając transfery z perspektywy momentu, gdy były przeprowadzane, wszystkie miały jakieś logiczne uzasadnienie i wydawały się sensowne.
Takie wzmacnianie się piłkarzami, którzy mają już jakieś, najczęściej spore doświadczenie w Ekstraklasie jest zresztą zaletą samą w sobie. Bo wiadomo jak to jest ze skautingiem w naszej lidze – więcej w tym wszystkim WyScouta, InStata i innego transfermarktu, niż rzeczywistych obserwacji. A już rozpoznanie charakterologiczne w ogóle leży. Natomiast gdy ściągasz gracza, który już wcześniej występował w tej samej lidze, cały ten problem właściwie znika. Bierzesz gościa i wiesz o nim tyle, że praktycznie z marszu jesteś w stanie stwierdzić, czy będzie pasował do twojej drużyny, czy też nie.
JAK LEGIA SPISZE SIĘ W STARCIU Z LECHEM? ZAREJESTRUJ SIĘ W BETCLIC Z KODEM 2X45INFO I SPRAWDŹ KURSY!
W końcu Legia ma teraz też ten atut, iż jest w stanie stwierdzić bez krztyny pychy: „patrzcie, naprawdę jesteśmy najmocniejsi w Ekstraklasie, to do nas przychodzą gwiazdy tej ligi”. To pozytywnie wpływa zarówno wizerunkowo, jak i pod kątem… Osłabiania konkurencji. Okej, co prawda taki Górnik, Jagiellonia czy Lechia zwłaszcza w tych rozgrywkach nie były bezpośrednimi rywalami warszawian w walce o tytuł mistrzowski, ale wcześniej zdarzały się sezonu, w których do samego końca biły się o najwyższe laury. W tym kontekście przechwytywanie gwiazd poszczególnych ekip również należy rozpatrywać jako element rywalizacji. Lepiej grać z przeciwnikiem mającym mniej atutów niż więcej, czyż nie? Banalne, aczkolwiek prawdziwe.
Najważniejszy w tym wszystkim jest fakt, iż nie mamy do czynienia z pojedynczymi wyskokami tego typu, lecz po prostu przestawieniem wajchy, czego Legia ewidentnie zamierza się trzymać. Plotki transferowe są co prawda zaledwie plotkami, ale w tej sprawie nie należy ich bagatelizować, bowiem dowodzą, że Wojskowi nie zamierzają zbaczać z obranej ścieżki. Dowody? Ostatnie plotki transferowe. Dużo mówi się chociażby o chęci ściągnięcia na Łazienkowską dwóch kolejnych gwiazd Ekstraklasy – Kuciaka z Lechii oraz Bohara z Zagłębia. Ba, zakusy czyniono nawet pod samego Gytkjaera z Lecha!
W morzu decyzji, za które władze klubu można było i wręcz należało krytykować, ta dotycząca przełożenia punktu ciężkości w transferach na Ekstraklasę jest wyjątkowo udana i korzystna z wielu względów. Jedyne co, to szkoda, że tak późno Legia weszła na obecną ścieżkę, jednakże niewątpliwie lepiej późno niż wcale.
Oby tylko znalazło to równie pozytywne przełożenie na dokonania warszawian w Europie, co w naszej lidze...