Autor zdjęcia: Własne
Michniewicz: Holandia byłaby dobrą ligą dla Kownackiego. Stawowy wyleci już po tym sezonie? Zając nie chce podać się do dymisji
W piątkowej prasie jak zwykle znajdziemy obszerne opakowanie zbliżającej się kolejki. Najciekawsze materiały? Pełny anegdot wywiad z Tomasem Pekhartem, rozmówka z Tymoteuszem Puchaczem, a także rewelacje prosto z Łodzi. Czyżby stołek Wojciecha Stawowego był gorący, a trener jeszcze sam go podgrzewał? Oprócz tego zastanawiająca jest także przyszłość Dawida Kownackiego.
PRZEGLĄD SPORTOWY
„Kownacki na zakręcie”
„Może Bundesliga to za wysokie progi dla 6-krotnego reprezentanta Polski? – To nie jest łatwa liga. Nie tacy piłkarze nie dali w niej rady. Kiedyś Arkadiusz Milik też nie poradził sobie w Bayerze Leverkusen i Augsburgu. Wtedy jego agenci postanowili, że najlepszą drogą będzie przejście do ligi holenderskiej. Wybór padł na Ajax. Okazało się to strzałem w dziesiątkę. W Eredivisie taktyka czołowych drużyn jest bardzo ofensywna i to pasuje napastnikom. Kto wie, czy mocny klub z Belgii czy Holandii nie byłby dobrym wyjściem dla Dawida. Czasami trzeba zrobić krok do tyłu, żeby później zrobić dwa w przód. Może wypożyczenie do Holandii czy Belgii byłoby niezłym pomysłem. Dawid posiada umiejętności na ligi top 5, ale ostatnio ma pecha z kontuzjami – mówi Rumak. Pomysł z przejściem, do którejś z lig Beneluksu popiera Michniewicz. – Holandia byłaby fajną opcją, bo w tamtejszej lidze nie ma takiej dyscypliny taktycznej w obronie, jak chociażby w Serie A czy Bundeslidze. W Eredivisie łatwiej się gra napastnikom, co pewnie mógłby potwierdzić najlepiej Arek Milik.”
Więcej TUTAJ
***
„Tomas Pekhart: Wierzę w cuda. Dostałem na to dowód”
„Rok później trafił pan do Las Palmas, a tam kolejne sytuacje, które musiały pana zaskoczyć. Tyle że tym razem, to sportowo przestało się układać.
Byłem w szoku już na początku, kiedy okazało się, że trzeba tam lecieć trzy godziny. To niesamowite miejsce, niby Hiszpania, a jednak Wyspy Kanaryjskie są oddalone od całego kraju. Każdy wyjazd wiązał się z trzema, czterema dniami spędzonymi poza domem. Gdy tam przyszedłem, mieliśmy loty czarterowe, bo klubowi zależało, by wrócić do LaLiga. Wiedzieli, że to ważne, bo gdy występowaliśmy w najwyższej klasie rozgrywkowej, udało nam się wygrać tylko jeden mecz wyjazdowy. Właśnie dlatego, że wszyscy byli zmęczeni ciągłymi podróżami. Mieliśmy jak na Segunda Division wysoki budżet, stąd czartery. Kiedy jednak zwolnili trenera Manolo Jimeneza, skończyły się też loty.
I skończyła się też pana gra w tym klubie.
Do Las Palmas ściągał mnie właśnie Jimenez, z którym pracowałem wcześniej w AEK Ateny. Szybko go jednak zwolnili. Gdy w listopadzie zastąpił go Paco Herrera, to w jego debiucie wszedłem na boisko i strzeliłem gola. Na tym skończyłem, do końca sezonu wystąpiłem już tylko w kilku spotkaniach. Ale to przetrwałem, w końcu zacząłem grać i strzelać. Podobną sytuację miałem wcześniej w Grecji. Dzień przed półfinałem Pucharu Grecji z Atromitosem zmieniono nam trenera. Gustavo Poyet został zastąpiony przez Steliosa Manolasa, który przyjechał do naszego hotelu późnym wieczorem, rano poprowadził trening. Ja dopiero co strzeliłem w meczu dwa gole, byłem przekonany, że będę w składzie. A okazało się, że moje miejsce jest na ławce. Byłem jednym z najlepszych strzelców, a mimo to zostałem tak potraktowany. To nie dotyczyło jednak tylko mnie, ale też innych zawodników, których poprzedni trener ściągnął do klubu. A że miał konflikt z prezesem, to po jego zwolnieniu znaleźliśmy się w takiej sytuacji.”
Więcej TUTAJ
***
„Tymoteusz Puchacz: Ten tytuł miał być nasz”
„Szczerze? Świętowanie przez Legię mistrzostwa zaboli mnie tak samo mocno, niezależnie od tego, czy będzie to przy Bułgarskiej, czy gdziekolwiek indziej, bo to my chcieliśmy ten tytuł zdobyć. W tym momencie mało istotne jest, gdzie oni będą celebrować zwycięstwo w lidze i w ogóle nie patrzę na nasz mecz pod tym kątem. Skupiam się wyłącznie na tym, żeby ich pokonać i zdobyć trzy punkty, bo tylko dzięki nim będziemy mogli wspiąć się w tabeli i skończyć sezon z wicemistrzostwem. No i przy okazji dobrze będzie wziąć na nich rewanż za dwie poprzednie porażki w tym sezonie, gdy wcale nie wyglądaliśmy na boisku gorzej. Kiedy przyjechali miesiąc temu do Poznania, na pewno nie byli lepsi, a przy Łazienkowskiej jesienią przecież prowadziliśmy 1:0 i przegraliśmy po dwóch prostych błędach. Wtedy brakowało nam jeszcze doświadczenia i zgrania. Myślę, że teraz już je mamy, bo to przychodzi z czasem i liczbą rozegranych meczów. Musimy to wykorzystać. No i tym razem na trybunach będą wreszcie kibice i liczę, że ich doping nam jeszcze dodatkowo pomoże.”
Więcej TUTAJ
***
„Do Gliwic jak do siebie”
„Jeśli pojawi się na stole oferta, ale zaznaczam – konkretna oferta, można ją rozważyć. Mam już 23 lata i wydaje mi się, że ograłem się na poziomie ekstraklasy, choć oczywiście około 50 gier to nie jest jakaś wstrząsająca liczba. Nie napalam się na nic przedwcześnie. Mam menedżera. Dajmy mu spokojnie wykonywać swoją pracę. Jeśli chodzi o temat Włoch… Coś jest na rzeczy, ale co, to okaże się dopiero po sezonie. Żadnej oficjalnej oferty nie ma, poza tym, to nie jest czas myślenia o transferach, bo rozgrywki wchodzą w decydującą fazę. Jeśli ktoś o mnie coś pisze, mogę się tylko cieszyć, bo to znaczy, że moja praca wkładana w treningi i mecze jest doceniana – mówi pomocnik.”
Więcej TUTAJ
***
„Życiowa forma Kuciaka”
„Pewnie przyjdzie kiedyś taki czas, że parametry będą spadały, bo wraz z wiekiem obniża się refleks, spada szybkość. Obserwując Dušana, widzę, że taka sytuacja nie ma jeszcze miejsca. Od dwóch i pół roku mogę tylko powiedzieć, że jest coraz skuteczniejszy. Kiedyś mówiło się o bramkarzach, że są jak wino, im starsi tym lepsi. Jego sportowy tryb życia i profesjonalne podejście do zawodu mogą sprawić, że przez co najmniej trzy następne lata będzie mógł grać na najwyższym poziomie – przekonuje Bako. I dodaje: – Przyznaję, że ostatnio jest bardzo skuteczny, ale – jak wiadomo – treningi i ciągłe doskonalenie umiejętności czynią z człowieka mistrza. Dlatego pracujemy jeszcze nad poprawą rozgrywania piłki nogą oraz koncentracją. Według mnie Dušan jest najlepszy w momencie, gdy jest w pełni skupiony na tym, co ma do zrobienia. Jeżeli jego uwaga w meczu ulega rozproszeniu na kibiców czy decyzję sędziego, wówczas zdarzają mu się błędy – wyjaśnia Bako.”
Więcej TUTAJ
***
„Bardziej Neymar niż Casemiro”
„Przyleciał do Polski i wystąpił w meczu zorganizowanym przez agenta z naszego kraju. Podczas spotkania wypatrzyli go działacze Sandecji. Choć Thiago jest u nas niecały rok, zadziwiająco dobrze mówi po polsku. Zawdzięcza to lekcjom, które trzy razy w tygodniu miał w Nowym Sączu. Początki były jednak trudne. – Wszędzie korzystałem z tłumacza internetowego w telefonie. Musiało to wyglądać dziwnie. Nie rozumiałem praktycznie nic. Pamiętam też, że ciągle przeklinałem. Używałem popularnego słowa na „k”, nie znając jego znaczenia. Koledzy często tak mówili, myślałem, że tak trzeba, ale szybko zrozumiałem, że jest bardzo brzydkie – wspomina ze śmiechem. W styczniu tego roku Thiago przeniósł się do Cracovii. Chciało go kilka klubów, miał konkretne oferty z Lechii Gdańsk i Jagiellonii Białystok, ale agent przekonał go, że to właśnie w Krakowie ma największe szanse na szybkie wywalczenie miejsca w pierwszym składzie. – Dokonałem właściwego wyboru – mówi nam zawodnik.”
Więcej TUTAJ
***
„Dawid Plizga: Płaci się za punkty, a nie za styl”
„Wyczytałem opinię, że zatrudnienie trenera z zagranicy, a w tym wypadku chodziło o Iwajło Petewa, powinno dać pewien bonus, wyraźny plus. A tego jakoś nie widać. Równie dobrze Jagę mógłby poprowadzić na przykład asystent Bułgara – Rafał Grzyb.
Grzyb nie ma jeszcze UEFA Pro, lecz oczywiście wiem, że to przykład. Również jestem zdania, że zatrudniony trener czy piłkarz obcokrajowiec, musi dać coś ekstra. Tym bardziej że często zarabia sumy większe od miejscowych i to w euro. U nas ludzie natrząsają się z polskiej myśli szkoleniowej, to co mamy powiedzieć o bułgarskiej? Wyłączając jeden klub – Łudogorec Razgrad – bułgarska piłka klubowa, a już na pewno reprezentacyjna, leży. Pamiętajmy, że Petew jednak punktuje.
A przecież był moment, kiedy w Białymstoku nie mogli mieć pewności, że zagrają w czołowej ósemce. Nie sądzę, by sympatyk Jagi chciał zmienić styl swojej drużyny na ten prezentowany przez spadkowicza – ŁKS. No niby fajnie. Granie od linii do linii, szeroko, posiadanie piłki, kilka niezłych sytuacji, a kto chciał, to łodzian ogrywał.
Przed sezonem, w kontekście jubileuszowego sezonu Jagiellonii, bardziej optymistyczni kibice głośno marzyli o mistrzostwie. W Szczecinie też był moment, że wymawiano słowo „mistrz”, widząc liderującą Pogoń. Okazało się, że jednym i drugim do tytułu wiele brakuje. Ustalmy – Legia nie ma konkurencji, a gdy ruszy jej ośrodek, w perspektywie kilku lat nikt jej nie podskoczy. Jest poza zasięgiem. Nawet teraz, gdy z jej składu wypadła bodajże trójka bardzo ważnych piłkarzy, nie przeszkadza jej to w wygrywaniu. Jest Legia, za nią z dużą stratą Lech Poznań, od niedawna grający efektownie.”
Więcej TUTAJ
***
„Zrobi kolejny krok”
„Pewnie, że trudno tak zupełnie się wyłączyć, ale nawet gdy coś słyszę, to nie drążę. W każdym razie, co zajrzę do internetu, to czytam, że Hładun blisko Legii. A nawet jeśli nie wchodzę na żadną stronę, znajomi pytają, czy to prawda, że przenoszę się do Warszawy. I proszą, żebym nie odchodził, bo oni akurat są z Lubina. Jeśli nawet o jakimś zainteresowaniu słyszałem, to na razie nic z tą wiedzą nie robię – podkreśla Hładun. – Legia to najlepszy, najbogatszy polski klub. W niej zawsze stawiają na awans do fazy grupowej Ligi Europy czy Ligi Mistrzów. Świetnie szkolą bramkarzy. Przygotowali na dobre europejskie transfery Artura Boruca, Łukasza Fabiańskiego czy ostatnio Radosława Majeckiego. Pewnie, że czasami o tej Legii rozmawiam z trenerem bramkarzy Grzegorzem Szamotulskim. W prywatnych rozmowach poleca mi ten ruch i nie ma co się dziwić, w końcu sam kiedyś bronił przy Łazienkowskiej. Wcale jednak nie naciska – zapewnia bramkarz.”
Więcej TUTAJ
***
„W co grają Niemcy?”
„Przy Ściegiennego tak naprawdę nikt nie wie, jakie są zamiary Niemców. Co prawda Zając zapewnia, że większościowi udziałowcy nie mają zamiaru wycofywać się z klubu i dalej chcą być jego właścicielem, ale taka deklaracja nikogo w stolicy województwa świętokrzyskiego raczej nie uspokaja. Wręcz przeciwnie. Fani są wściekli i rozochoceni sukcesem pierwszej akcji rozpoczęli drugą, tym razem domagając się dymisji prezesa Zająca. Ten ustępować nie zamierza i wydaje się, że dopóki decyzja będzie należała do Hundsdörferów, będzie rządził klubem. Dlaczego Niemcy, chociaż nie interesują się losami klubu, nadal chcą utrzymać większościowy pakiet akcji? Kiedy nie wiadomo, o co chodzi, chodzi o pieniądze. I tak jest też w tym przypadku. Jak wynika z danych finansowych klubu, które można znaleźć w KRS, inwestor zza naszej zachodniej granicy, owszem, przekazywał na działanie Korony pieniądze, ale robił to w formie pożyczek. Teraz chciałby je po prostu odzyskać, a wycofanie się z Kielc byłoby równoznaczne z ich utratą.”
Więcej TUTAJ
***
„W Japonii był bóstwem”
„Kiedy z bramkarzem Wisły umawiasz się na konkretną godzinę, powinieneś dzwonić punktualnie. – Już czekałem – powiedział z uśmiechem, kiedy odebrał telefon. Poszanowania dla czasu nauczył się właśnie w Azji. Czego jeszcze? Choćby porządku. Swój kącik w szatni zawsze musiał mieć wysprzątany i w przebieralni Wisły zachowuje się podobnie. To jeszcze nic. Żona Kamińskiego, Natalia, pewnego dnia postanowiła w Płocku… posprzątać fragment lasu, bo nie mogła wytrzymać widoku, którego w Japonii nigdy nie doświadczyła. – Rzeczywiście, ten kraj nauczył nas czystości. Tam nie ma możliwości, by ktoś zjadł batonik i wyrzucił na ziemię papierek. Nie znaleźliśmy ani jednej ścieżki, która byłaby zasypana śmieciami. Niedawno podczas przerwy w rozgrywkach spowodowanej przez koronawirusa wybraliśmy się do lasu koło Płocka: ja na trening, Natalia na spacer. Kiedy zobaczyła stertę śmieci, postanowiła, że następnym razem weźmie worek i posprząta. I tak zrobiła, zapełniła go po brzegi – wspomina golkiper Nafciarzy.”
Więcej TUTAJ
***
„Krótka przygoda trenera?”
„Tak słabe wyniki sprawiły, że chyba zaczął wątpić w powodzenie swojej misji. Kiedy spadek z ekstraklasy po spotkaniu z Górnikiem Zabrze stał się pewny, Stawowy powiedział piłkarzom, że kolejne mecze mogą potraktować jak sparingi i gry treningowe, mające ich przygotować do następnego sezonu. Wtedy wszyscy w szatni pokiwali głowami ze zrozumieniem. Liga i tak była już przegrana, a zdobyte w ten sposób doświadczenie mogło zaprocentować w walce o jak najszybszy powrót do elity. Kilka dni później zawodnicy mieli znacznie bardziej zaskoczone miny. Po porażce 0:2 z Wisłą Płock, Stawowy zebrał piłkarzy i powiedział coś, czego nie mieli się prawa spodziewać. – Panowie, nie wiem jak długo będę tu jeszcze pracował, ale możliwe że nie potrwa to długo – wypalił 54-latek. Część piłkarzy odebrała to jako pożegnanie szkoleniowca z zespołem i zapowiedź rychłych zmian.”
Więcej TUTAJ
SPORT
„Zabójczy duet może być lepszy”
„Choć obaj pobili już swoje gliwickie rekordy, to jednak chcą więcej. Oba cele, które mogą im przyświecać, będą jednak trudne do zrealizowania. Parzyszek nie ukrywał na naszych łamach, że chciałby zakończyć rozgrywki jako najlepszy polski strzelec. Przypomnijmy, że wciąż jest nim Jarosław Niezgoda, który zimą opuścił Legię, wyjeżdżając do amerykańskiej ligi MLS. Napastnik Legii jesienią strzelił 14 goli, więc Parzyszek traci 4. Gol w każdym z czterech ostatnich meczów? Będzie to możliwe, ale raczej bardzo trudne do zrealizowania, bo przecież Piast walczy o medale z najlepszymi drużynami. Jeszcze trudniejsze zadanie czeka Feliksa. By zapisać się w historii klubu, musiałby zdobyć co najmniej 5 bramek. 20 ma bowiem na koncie Kamil Wilcek.”
***
„Górale rozbiorą Górnika?”
„Obecnie wszyscy żyją końcówką rozgrywek, co nie znaczy, że poza boiskiem nic się nie dzieje. Z tego co się słyszy, w bielskim klubie spoglądają na Górnika. Z końcem czerwca umowy skończyły się kilku zawodnikom. Wśród nich jest kapitan zespołu Szymon Matuszek, a także Kamil Zapolnik. Obaj znaleźli się w grupie siedmiu piłkarzy, z którymi Górnik podpisał aneksy do umów, więc do końca sezonu pozostaną w Zabrzu. Co dalej? (…) Bielszczanie są ponoć zainteresowani także innymi zawodnikami zabrzańskiego klubu. W tym gronie są Michał Koj i Adrian Gryszkiewicz. To piłkarze, którzy wprawdzie mało grają (Koj ma w tym sezonie 8 występów, a Gryszkiewicz 1), ale kiedy wchodzą na boisko, są mocnymi punktami swojego zespołu.”
***
„Kadrowe przemeblowania”
„Kasperkiewicz i Babenko miną się z nowym nabytkiem Rakowa. Jest nim Vladislavs Gutkovskis, z którym kontrakt podpisano już zimą. Ma on wzmocnić konkurencję w ataku. Pozyskany z Bruk-Betu Termaliki Nieciecza Łotysz będzie mógł jednak występować w Rakowie dopiero od nowego sezonu. Na razie musi się przestawić na większą intensywność treningową. - Muszę nauczyć się wielu nowych elementów taktycznych. Każdy z zawodników ma swoje określone zadanie do wykonania. Trzeba przykładać dużą uwagę do wskazówek trenera i wprowadzać je w życie. Chcę pomału włączać się do całego systemu gry, podglądać pracę napastników, czerpać z ich wiedzy i postawić krok do przodu - powiedział Gutkovskis dla oficjalnej strony internetowej klubu.”
***
„Zagłębie zbyt gościnne”
„W siedmiu spotkaniach rozegranych po powrocie do rywalizacji aż pięciokrotnie obejmowali prowadzenie, jednak tylko dwa razy zdołali je utrzymać. Tak było w starciach ze Stomilem i Jastrzębiem. Zespół trenera Dębka wychodził także na prowadzenie w meczach z Tychami, Bełchatowem i Sandecją, ale skończyło się na dwóch remisach i porażce. Z Sandecją prowadzili do przerwy 1:0, ale po zmianie stron dali się zdominować, zbyt głęboko się cofnęli i rywale doprowadzili do wyrównania. - Szkoda że nie każdy mecz układa nam się tak jak ten w Jastrzębiu, gdy w 3 minucie wyszliśmy na prowadzenie, przed przerwą podwyższyliśmy wynik, a na początku drugiej połowy, gdy rywal zdobył kontaktową bramkę, znów odpowiedzieliśmy golem. Dziś musimy szybko przejąć kontrolę nad wydarzeniami na boisku, strzelić gola i nie dać sobie wyrwać zwycięstwa. Każdy inny wynik będzie naszą porażką - dodaje Ryndak.”
***
„Coś ucieka im przez palce”
„Przyda nam się trochę lodu na głowy - mówi Adrian Błąd, kapitan drużyny z Bukowej. - Po pandemii myśleliśmy, że jesteśmy w nie wiadomo jakiej grze, a ostatnie dwa mecze pokazały nam miejsce w szeregu. Powiem brzydko - musimy się złapać za ryje, bo coś nam zaczyna uciekać przez palce, a nie chcemy do tego doprowadzić. Ja jako pierwszy muszę wziąć to na klatę i zrobić wszystko, by przez kilka dni dźwignąć zespół mentalnie. Nie będzie łatwo. Nie chodzi już o to, że ciśnienie rośnie, ale po prostu nikt z nas nie chce prezentować się tak, jak z Polkowicami. Chcemy postawić krok do przodu, a takimi meczami go nie zrobimy. W sobotę czeka nas kolejne trudne spotkanie i musimy się podnieść, trzymać głowy w górze.”
SUPER EXPRESS
„150 tysięcy miesięcy dla Mladenovicia”
„A że odejście Michała Karbownika jest bardzo prawdopodobne, to pozyskanie dobrego lewego obrońcy było dla warszawian priorytetem. Serb miał też oferty z Kataru, Grecji i jeszcze kilku innych kierunków, ale ostatecznie wylądował w Warszawie. Z naszych informacji wynika, że Mladenović będzie jednym z najlepiej opłacanych piłkarzy Legii. Warszawski klub, z tego co usłyszeliśmy, zaoferował mu ponad 150 tys. zł miesięcznie, czyli niemal trzy razy tyle, ile Serb zarabiał w Gdańsku. Do tego Filip otrzymał kilkaset tysięcy złotych za złożenie podpisu pod umową. Nie jest to inwestycja tania, ale za to pewna, bo Mladenović w polskiej lidze pokazał się z doskonałej strony.”
Więcej TUTAJ
***
„Rafał Gikiewicz: Chcę pojednać się z bratem”
„Wasze kontakty się ocieplają?
To jest jeden z moich dwóch braci. Kiedyś zabraknie naszych rodziców i będziemy tylko we trójkę na tym świecie. Wszyscy mamy synów i chciałbym, żeby oni mieli ze sobą kontakt. Rodzina to jest rodzina. Ale moim zdaniem popełnił błąd, bo takich historii się nie sprzedaje do mediów. Prędzej czy później trzeba się pojednać. Ludzie wybaczają sobie znacznie gorsze rzeczy, a w naszym przypadku ten „zapalnik” czy powód konfliktu był tak śmieszny, że nie wypada tracić tylu miesięcy. Te sprawy powinny zostać między nami. Bardzo się cieszę, że jutro zobaczę pierwszy raz syna Łukasza, który ma 1,5 roku. A co do Łukasza, to chodziliśmy ze sobą do podstawówki, do liceum i nikt nie zna nas lepiej niż my sami, nawet nasze żony. Bliźniak to jest bliźniak. Były między nami gorsze momenty, ale trzeba umieć się godzić i znaleźć złoty środek. Mamy takie charaktery, że żaden z nas nie lubi ustąpić i zawsze idziemy do celu, ale przyjdzie ten moment, że trzeba się pogodzić, i sprzedawanie pewnych rzeczy do mediów jest niepotrzebne.”