Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Łukasz Sobala | PressFocus

Porzućcie wszelką nadzieję, którzy tu wchodzicie – jak spadkowicze starali się wrócić do Ekstraklasy?

Autor: Maciej Kanczak
2020-07-04 12:30:19

„Porzućcie wszelką nadzieję, którzy tu wchodzicie” - taki napis, zaczerpnięty z „Boskiej komedii” Dantego, powinien być umieszczony przed wszystkimi stadionami Fortuna I ligi, jako memento dla spadkowiczów z Ekstraklasy. W kończącej się dekadzie bowiem, tylko czterem ekipom, które opuściły najwyższą klasę rozgrywkową w Polsce, już po roku udało się do niej wrócić.

Cracovia, GKS Bełchatów, Zagłębie Lubin i Górnik Zabrze – ten kwartet, w kolejności chronologicznej, oszczędził swoim kibicom nerwów i rozczarowań, w miarę szybko wracając na należne im miejsce w hierarchii polskiego futbolu. Wicemistrzowie Polski z 2007 r. w elicie nie przetrwali jednak długo, bo po sezonie znów spadli, więc im, już więcej miejsca w tym tekście nie poświęcimy.

Reszta, aby wrócić do awangardy polskiego futbolu musiała się już srodze namęczyć. Piastowi Gliwice powrót zajął dwa lata, Arce Gdynia pięć, a ŁKS Łódź aż osiem. Reszta spadkowiczów w tej dekadzie, albo na stałe ugrzęzła w I-ligowej przeciętności (Podbeskidzie Bielsko-Biała, Bruk-Bet Termalika Nieciecza, Sandecja Nowy Sącz) albo w ogóle na piłkarskiej mapie Polski przestała cokolwiek znaczyć, z trudem i mozołem odbudowując dawną potęgę (Polonia Bytom, Górnik Łęczna, Ruch Chorzów, Widzew Łódź). Osobny przykład to spadkowicze z poprzedniej kampanii, a więc Miedź Legnica i Zagłębie Sosnowiec, które jeszcze nie straciły w tym sezonie szans, na awans do Ekstraklasy.

Mecze 34. kolejki Ekstraklasy obstawisz w Betclic z kodem www.2x45.info.

Cracovia – wiara i selekcja naturalna

Cracovia z Ekstraklasą pożegnała się w sezonie 2011/2012, po sześciu latach nieprzerwanych występów. Na ten spadek zanosiło się jednak już od dłuższego czasu. Od rozgrywek 2008/2009 „Pasy” zawsze ratowały się przed degradacją niemal w ostatniej chwili. W 2009 r. w sukurs przyszedł jej PZPN, nie przyznając licencji ŁKS-owi Łódź, dzięki czemu 5-krotni mistrzowie Polski z 15. miejsca, przesunęli się na 14. W sezonie 2009/2010 Cracovia zajęła 12. pozycję, ale cały czas niebezpiecznie dryfowała przy spadkowych brzegach. Prawdziwym mistrzostwem była jednak kampania 2010/2011, gdy krakowianie z kłopotów wykaraskali się na finiszu rozgrywek. W strefie spadkowej byli od 2. do 28. kolejki, by na ligową powierzchnię wydostać się przed 29 serią spotkań. W kolejnym roku limit szczęścia w końcu się wyczerpał.

Rozbrat z Ekstraklasą, ku uciesze kibiców „Pasów” trwał tylko rok. Nie był to jednak łatwy okres dla Cracovii. Choć od początku rozgrywek znajdowała się w czołówce I-ligowej tabeli, na miejscach premiowanych awansem była tylko cztery razy. O awansie zadecydował też łut szczęścia. W ostatniej serii spotkań, Termalika Bruk-Bet Nieciecza poległa z Flotą Świnoujście 1:4, podczas gdy krakowianie wygrali z Miedzią Legnica 3:1 i rzutem na taśmę zapewnili sobie promocje. - Wiara czyni cuda – tak tajemnicę sukcesu swojego zespołu wyjaśnił Wojciech Stawowy. Błędem byłoby jednak przypisywanie zasług jedynie siłom wyższym. Latem 2012, zaraz po spadku, przy ulicy Kałuży miała miejsce wielka akcja oddzielania ziaren od plew. Klub opuściło wielu bezwartościowych obcokrajowców (Koen van der Biezen, Hesdey Suart i Aleksejs Visnakovs), a ci stranieri, którzy pozostali, zdecydowanie podnosili poziom zespołu (Edgar Bernhardt, Vladimir Boljević, Milos Kosanović). Pozbyto się także wielu doświadczonych Polaków (Mateusz Bartczak, Bartłomiej Grzelak, Łukasz Nawotczyński, Arkadiusz Radomski). Na ich miejscu coraz pewniej poczynała sobie młodzież (Marcin Budziński, Damian Dąbrowski, Sebastian Steblecki).

Zagłębie Lubin – zmiana filozofii

W sezonie 2013/2014 Zagłębie Lubin po raz trzeci w XXI wieku spadło z Ekstraklasy. W tej niechlubnej klasyfikacji, tylko Widzew Łódź może się równać z „Miedziowymi”. Dla władz KGHM był to punkt przełomowy w zmianie klubowej filozofii. Dość przeciętnych obcokrajowców, dość przereklamowanych Polaków, którzy lubiński klub traktują wyłącznie jak bankomat. Piotr Stokowiec, który klub z Dolnego Śląska przejął w trakcie rozgrywek od Oresta Lenczyka, dostał duży kredyt zaufania i spokój, w budowie zespołu już na Ekstraklasę.

W kampanii 2014/2015 Zagłębie niepodzielnie rządziło na zapleczu. 23 zwycięstwa i tylko 3 porażki, to wynik więcej niż imponujący. Lubinianie zdobyli wówczas aż 77 punktów. Tylko Widzew Łódź w sezonie 2009/2010 mógł pochwalić się równie fantastycznym dorobkiem (88 punktów w sezonie 2001/2002 wywalczył co prawda Lech Poznań, ale w ówczesnej II-lidze występowało wtedy 20 zespołów).

„Stoki” na Dialog-Arenie stworzył piekielnie niebezpieczną mieszankę rutyny z młodością. Pod okiem takich weteranów jak Lubomir Guldan, Aleksander Kwiek, Łukasz Piątek czy Michal Papadopulos, pierwsze kroki w dorosłej piłce stawiali tacy gracze jak Konrad Forenc, Jarosław Jach, Jarosław Kubicki czy Krzysztof Piątek. O tym, że awans nie był przypadkiem, świadczył kolejny sezon, kiedy to Zagłębie sensacyjnie zajęło 3. miejsce na mecie rozgrywek 2015/2016.

Górnik Zabrze – magiczna młodzież

Awans Górnika do Ekstraklasy w sezonie 2016/2017 to z kolei zagadnienie z pogranicza magii i czarodziejstwa. Zabrzanie bowiem długo nie mogli się odnaleźć na zapleczu i wydawało się, że ich pobyt w I lidze potrwa znacznie dłużej niż rok. Po 30. kolejce podopieczni Marcina Brosza znajdowali się bowiem dopiero na 9. miejscu w tabeli, więc przy Roosevelta zastanawiano nad tym, czy MB to właściwa osoba na właściwym miejscu. Seria sześciu zwycięstw na finiszu rozgrywek sprawiła jednak, że zamiast szukać nowego trenera, klubowi notable głowić zaczęli się nad wzmocnieniami przed grą w najwyższej klasie rozgrywkowej.

Brosz wyciągnął słuszne wnioski z przypadków Cracovii i Zagłębia i także szerzej otworzył się na młodzież. W decydującym o awansie spotkaniu z Wisłą Puławy, szansę gry w pierwszym składzie dostało aż pięciu „młodzieżowców”. „Zabrzańska młodzież hartowała się w wyjątkowo trudnych okolicznościach po pożegnaniu weteranów, z Adamem Danchem na czele. Z meczu na mecz wyglądało to lepiej, jednak w Puławach zawodników czekała prawdziwa próba ognia” - tak tamto spotkanie relacjonował „Dziennik Zachodni”.

Wkład w awans takich żółtodziobów jak Maciej Ambrosiewicz, Tomasz Loska, Adam Wolniewicz czy Łukasz Wolsztyński był nie do przecenienia. Dużo dobrego do gry zabrzan wnieśli również, tylko nieco starsi Bartosz Kopacz i Rafał Kurzawa. W Zabrzu wszystko jednak kręciło się wokół Igora Angulo, który wówczas zaliczał swój premierowy sezon na polskich boiskach. Już w debiutanckich rozgrywkach strzelił 17 goli, zdobywając tytuł króla strzelców I ligi. No i nie wolno zapomnieć o trenerze Broszu, który mimo licznych przeciwności losu, potrafił spadkowicza szybko przestawić na zwycięskie tory. „Brosz wykonał ze swoimi piłkarzami niezwykłą pracę. Wykorzystał wszystkie potknięcia rywali, odrabiając pokaźną stratę w tabeli i wytrzymując presję ostatniego spotkania” - taką laurkę (ale całkowicie zasłużoną!) napisał szkoleniowcowi po potyczce z Wisłą, „Dziennik Zachodni”.

Jak więc widzimy, klucz do sukcesu to przede wszystkim przewietrzenie i odmłodzenie kadry. Czy ŁKS Łódź, Korona Kielce i prawdopodobnie Arka Gdynia podążą w przyszłym sezonie tym tropem?


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się