Autor zdjęcia: RAFAL RUSEK / PRESSFOCUS
Solidny ligowiec – jak elektryk został gwiazdą Ekstraklasy?
W wieku 30 lat zadebiutował w Ekstraklasie. Rok później, zaliczył swój premierowy występ w europejskich pucharach. Mimo że w najwyższej klasie rozrywkowej w Polsce spędził tylko cztery sezony, to jednak Sylwester Patejuk ma za sobą naprawdę ciekawą przygodę z piłką.
W najlepszym dla piłkarza wieku, występował kolejno w: Hutniku Warszawa (III liga), Perle Złotokłos (A klasa), Koronie Góra Kalwaria (IV liga) i Nidzie Pińczów (II liga). Transfer do Podbeskidzia Bielsko-Biała w 2009 roku, który występował wówczas na zapleczu Ekstraklasy, Patejuk mógł potraktować jako dar od losu. Jak czas pokazał, nie było to jednak jego piłkarskie maksimum.
Pod Klimczokiem odnalazł się błyskawicznie, z miejsca stając się największą gwiazdą „Górali”. W ogóle nie było po nim widać, że wcześniej zawodowo w zasadzie nie parał się futbolem. Przez dłuższy czas, grę w piłkę łączył z pracą elektryka. Dopiero przenosząc się do Nidy Pińczów, mógł sobie pozwolić na to, aby w 100% skupić się na futbolu. W Podbeskidziu wszystko mu wychodziło. Sezon 2009/2010 – 10 goli i tytuł najlepszego strzelca zespołu. Czerwono-biało-niebieskim bliżej wtedy jednak było do II ligi (ledwie 4 „oczka” przewagi nad strefą spadkową), aniżeli do Ekstraklasy (aż 33 punkty straty do triumfatora Widzewa Łódź). Rozgrywki 2010/2011 to już jednak zupełnie inna historia.
Awans wywalczony po dramatycznej i zaciętej walce z Flotą Świnoujście. O tym, że podopieczni Roberta Kasperczyka wcale nie muszą w Ekstraklasie przebywać krótko, świadczyły występy w Pucharze Polski, gdzie Podbeskidzie w 1/4 finału wyeliminowało samą Wisłę Kraków (1:0 i 2:2), zaś w 1/2 finału nieznacznie uległo Lechowi Poznań (0:0 i 2:3). Debiutancki sezon bielszczan w najwyższej klasie rozgrywkowej tylko to potwierdził. Absolutny beniaminek zajął na koniec rozgrywek 12. miejsce, ale ani przez moment nie był zagrożony degradacją. Duża w tym zasługa Patejuka, który także i w Ekstraklasie bardzo szybko się odnalazł. Jego bilans w tamtej kampanii wynosił 5 goli i 8 asyst w 28 meczach. „Sylwester Patejuk chwytał się dorywczych prac. Przerzucał cegły, a nawet pieniądze. Historia dla napastnika skończyła się happy endem: z A-klasy przebił się do ekstraklasy” - tak w grudniu pisał o nim „Przegląd Sportowy”.
Cierpliwość SP została zatem nagrodzona, bo latem zgłosił się po niego sam mistrz Polski, a więc Śląsk Wrocław, który właśnie szykował się do bojów w eliminacjach Ligi Mistrzów. - Bardzo cieszę się z podpisania kontraktu ze Śląskiem. Trafiłem do drużyny, która ma duże umiejętności i takie same aspiracje. Walczyłem o to, a teraz chciałbym udowodnić, że będę wzmocnieniem, a moja gra będzie przynajmniej na tym samym poziomie, co w Bielsku – nie posiadał się z radości po podpisaniu kontraktu w rozmowie z „PS”. Początki na Dolnym Śląsku miał jednak bardzo trudne. Co prawda Patejuk wystąpił we wszystkich spotkaniach w kwalifikacjach Champions League z Buducnost Podgorica i Helsinborgs IF (a także w bojach w eliminacjach Ligi Europy z Hannoverem), to jednak w Ekstraklasie grywał wówczas nieregularnie. Łącznie wystąpił 19 razy i tylko raz wpisał się na listę strzelców. Medal za trzeci miejsce w Ekstraklasie jednak zdobył.
Drugi sezon już był całkiem przyzwoity. Wrocławianie co prawda mocno spuścili z tonu, znaleźli się także w grupie spadkowej. Do Patejuka nie można było jednak kierować większych pretensji. 4 gole i 5 asyst był bardzo dobrym rezultatem indywidualnym. Mimo to włodarze Śląska latem 2014 roku, nie zdecydowali się przedłużyć z nim kontraktu. „Śląsk poinformował, że powodem podjęcia takiej decyzji jest rozpoczęty zimą proces przebudowy i odmłodzenia drużyny oraz restrukturyzacja wydatków przeznaczonych na pensje zawodników” - tak tłumaczono tą decyzję. Obok Patejuka, Dolny Śląsk opuścili wówczas także Przemysław Kaźmierczak, Marian Kelemen i Adam Kokoszka.
Po dwóch latach przerwy zatem Patejuk wrócił pod Klimczok, ale to już nie było to samo co wcześniej. W sezonie 2014/2015 rozegrał 18 gier i raz pokonał bramkarza rywali. Po zakończeniu rozgrywek opuścił Bielsko-Białą i próbował pomóc Zawiszy Bydgoszcz w powrocie do Ekstraklasy, jednak bezskutecznie.