Autor zdjęcia: Lukasz Sobala / Press Focus
Rafa Lopes w Legii, czyli transfer, który zdaje się nie mieć wad
Palców u obu kończyn by zabrakło, gdybyśmy wzięli się za wymienianie napastników, których w ostatnich miesiącach przymierzano do Legii. Zresztą, nie bierzemy się za to, bo było ich tyle, że pewnie o kimś byśmy zapomnieli. Dziś prawdopodobnie kończy się ta telenowela. Warszawianie wzięli Rafaela Lopesa!
Czy Portugalczyk jest najlepszą ze wszystkich wspominanych przez media opcji? Poczekajcie, sięgniemy po naszą kryształową kulę i wyłowimy trochę fusów z herbaty, aby wam odpowiedzieć… No dobrze, już tak całkowicie na serio – na pewno jest wyborem obarczonym minimalnym ryzykiem. Po pierwsze dlatego, że to już piłkarz pozytywnie zweryfikowany w Ekstraklasie. Po drugie, co nasuwa się samo, doskonale działaczom, zawodnikom i sztabowi znanym. Po trzecie, nie otrzymał umowy na bimbalion lat, lecz na 2,5 roku z opcją przedłużenia o kolejny. Gdyby nie odpalił, przynajmniej nie będzie zalegał zbyt długo na liście płac.
Przede wszystkim jednak uwagę zwracają proporcję ceny względem jakości piłkarza. Co prawda dokładnie nie wiadomo ile wyłożyła stołeczna ekipa, aczkolwiek kwoty, które przewijały się informacjach prasowych były wręcz zabawne. Dosłownie wczoraj rozwalił nas news, który podał Bartek Fatyga, doskonale zorientowany w legijnych kuluarach:
Kwota, za jaką Rafa Lopes trafi do Legii to 70 tysięcy euro.
— Bartkovy (@bartkovy_01) July 31, 2020
Nie zdziwilibyśmy się, gdyby niektóre gwiazdy Legii jeździły droższymi autami… Inny fun fact – za tyle samo, przynajmniej według transfermarkt, do warszawskiego zespołu dołączył Piotr Pyrdoł. Zresztą, nawet gdyby to info było nieprawdziwe, a rację mieliby ci, co wspominali o 200 tysiącach międzynarodowej waluty, wciąż mówimy o cholernej przecenie.
Przecież tym razem mówimy o już w pełni ukształtowanym zawodniku, który de facto od zaraz mógłby wejść do wyjściowej jedenastki i nie narobiłby wstydu swej nowej drużynie. W niedawno zakończonym sezonie może i nie był w czubie klasyfikacji strzeleckiej. W 35 meczach zdobył bowiem „zaledwie” 11 bramek, do których dołożył 4 asysty. I był to jego najlepszy wynik w całej karierze. Ostatni i jedyny raz barierę 10 trafień przebił za czasów gry w w Varzim SC, w drugiej lidze portugalskiej. I to cholernie dawno temu, bo w sezonie 2010/11.
– Rafael Lopes to kolejny ważny transfer z naszej ligi. W swoim poprzednim klubie pełnił istotną rolę, nie tylko czysto sportową, ale i mentalną jako kapitan zespołu. Przychodzi do nas napastnik, który doskonale odnajduje się w ekstraklasie, a zarazem może się pochwalić międzynarodowym doświadczeniem. Ten ruch pozwoli nam wzmocnić kluczową pozycję, która sprawiła nam w końcówce sezonu wiele problemów. Wierzę, że Rafael po zdobyciu Pucharu Polski ma wielki głód kolejnych sukcesów i kolejnych trofeów, a nie istnieje lepsze miejsce na realizację tych wyzwań, niż Legia Warszawa –mówi dyrektor sportowy Legii Warszawa Radosław Kucharski.
Trochę to mowa-trawa, dużo konkretniejszy byłby rzut oka na styl gry Portugalczyka. A ten, przynajmniej w pewnym stopniu zbliżony jest do prezentowanego przez Kante. I głównie z tej perspektywy pozyskanie Rafy zaczyna nabierać sensu. Aleksandar Vuković chętnie stawiał na Gwinejczyka nawet wtedy, gdy ten nie strzelał całymi seriami. Głównie dlatego, że angażował się mocno w inne fazy rozgrywania akcji. Wielofunkcyjnością Jose rekompensował drużynie czasem nieskuteczność, a czasem po prostu inne zadania.
Z Lopesem jest podobnie. Oczywiście, w polu karnym też się potrafi ustawić i kiedy trzeba dostawić nogę czy głowę jak bozia przykazała. Ale pomyślcie teraz, jeśli regularnie oglądaliście Ekstraklasę lub samą Cracovię – ile razy w trakcie meczu widzieliście sytuację, gdy nasz bohater wykonywał czarną robotę gdzieś indziej? Trzeba wspomóc skrzydłowego, bo nie daje rady z bocznym obrońcą? Rafa idzie pomóc. Trzeba zostać pośrednikiem-adresatem długich piłek i zgrywać je do kolegów? Rafa chętnie to robi. Trzeba cofnąć się głębiej po piłkę, bo przeciwnik przejmuje kontrolę nad meczem? Zgłasza się Rafa. Przypadkowa sytuacja wymusiła zamianę pozycji i Rafa musi popracować przy flance? Luzik, żaden problem. Z kolei szukając pozycji do strzału, Portugalczyk trochę przypomina Cabrerę, ponieważ jest bardzo ruchliwy, dzięki czemu łatwo znajduje wolną przestrzeń między obrońcami.
W końcu też, o czym już wielokrotnie wspominaliśmy, Legia jeszcze raz poszła ligowym tropem na rynku transferowym. O tyle mądrze, ponieważ skraca w ten sposób czas, jaki potrzebny będzie zawodnikowi na mityczną aklimatyzację oraz przygotowanie do następnego sezonu, widoczny już przecież na horyzoncie. Przy okazji osłabiła kolejnego rywala (po wyciągnięciu Mladenovicia z Lechii), który przynajmniej teoretycznie mógłby jej napsuć krwi w rozgrywkach 2020/21.
A zatem, reasumując, właśnie jesteśmy świadkami transferu, do którego w tym momencie w zasadzie nie da się przyczepić. Panie Kucharski – dobra robota!