Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: TOMASZ BLASZCZYK / PRESSFOCUS

Kto przed Borucem? Siedem najgłośniejszych powrotów do ekstraklasy w XXI wieku

Autor: Andrzej Cała
2020-08-03 21:00:10

Powrót Artura Boruca do warszawskiej Legii zdominował nagłówki wszystkich sportowych mediów w Polsce. Nic w tym dziwnego - mówimy o wielkiej postaci rodzimego futbolu, jednej z jego polskich ikon w XXI w. Transfer bramkarza nie jest jednak pierwszym tak głośnym comebackiem w tej dekadzie. Kilka z nich postanowiliśmy wam właśnie teraz przypomnieć.

7. Michał Żewłakow do Legii - 2011 

Po bardzo udanej grubo ponad dekadzie w klubach zagranicznych, Żewłakow wrócił do Polski, by wzmocnić Legię. Miał uporządkować obronę drużyny, która dość swobodnie poczynała sobie w pierwszym sezonie pracy Macieja Skorży na Łazienkowskiej. Nie wszyscy przyjęli transfer 104-krotnego reprezentanta kraju z entuzjazmem, bo jak powszechnie wiadomo Żewłakow karierę na polskich arenach zrobił w Polonii. 

Na boisku stoper obronił się jednak okazale - z Legią zdobył jedno mistrzostwo, dwa puchary kraju, pomógł też wydatnie w bardzo przyzwoitym występie na arenie europejskiej w 2011 roku, którego wizytówką było wyeliminowanie Spartaka Moskwa. Karierę piłkarską Michał Żewłakow zakończył w 2013 roku, ale z Legii nie odszedł - przez cztery lata pracował tam jako dyrektor sportowy. 

6. Tomasz Hajto do ŁKS - 2006 

Na osobę Tomasza Hajty można patrzeć… różnie, ale nie ulega wątpliwości, że przez długie lata za granicą radził sobie wybornie. Dość powiedzieć, że z Polski wyjeżdżał w 1997 roku i do 2006 rozegrał ponad dwieście meczów w Bundeslidze, kilkadziesiąt w Championship, będąc przez ten czas reprezentantem Polski.

Do kraju wrócił w roli piłkarza i… menadżera, łącząc te funkcje przez rok w ŁKS-ie. Z wielkich planów niewiele wyszło, bo klub z Łodzi zmagał się z niemałymi problemami finansowymi. W 2007 roku, czyli równo po dekadzie od odejścia z Górnika, Hajto powrócił do Zabrza. Epizod ten zapamiętamy na zawsze za sprawą pewnej, naprawdę fantastycznej bramki.

5. Tomasz Frankowski do Jagiellonii - 2008

Powrót Frankowskiego do klubu, w którym zaczynał swoją karierę, był dla fanów Jagiellonii świątecznym prezentem gwiazdkowym w 2008 roku Mający już 34 wiosny na karku piłkarz podpisał umowę 23 grudnia, kończąc niezbyt udany okres zagranicznych wojaży. 

Chyba nikt nie mógł się wtedy spodziewać, że Frankowski będzie biegał na ligowych boiskach do czerwca 2013 i strzeli dla Jagi w tym czasie ponad 50 bramek, w 2011 roku zostając królem strzelców ekstraklasy. Napastnik poprowadził białostocki klub do pucharu i superpucharu Polski w 2010 roku

Nie brakowało żartów, że mógłby grać jeszcze znacznie dłużej, bo na boisku wielce się nie przemęczał, za dużo nie biegał, za to zawsze potrafił znaleźć się we właściwym miejscu w odpowiedniej chwili i dołożyć nogę. No cóż, niestety niedługo przed czterdziestką zawiesił buty na kołku i poświęcił karierze naukowej oraz politycznej. 

4. Marcin Wasilewski do Wisły Kraków - 2017

Rodowity Krakus kilka razy sondowany był przez Bogusława Leśnodorskiego, który widział w obrońcy kandydata do idealnego obrońcy Legii. Ostatecznie były mistrz Belgii i Anglii wrócił do ekstraklasy w 2017 roku, wybierając Wisłę. Wychowanka Hutnika powitano na Reymonta niezwykle entuzjastycznie, a dobrze życzyli mu kibice futbolu z całego kraju - mówimy w końcu o 60-krotnym reprezentancie Polski, gościu z niesamowitym sercem do gry i o niezwykłej, dramatycznej historii.

 

 

Wasilewski w barwach Wisły grał przez trzy sezony i przeżył… Oj, wiele przeżył w tym czasie, książkę by mógł napisać. Napisalibyśmy, że całe szczęście wszystko dobrze się skończyło, ale biorąc pod uwagę, że w ostatnim meczu obrońca spartolił karnego, to jedynie serdecznie pogratulujemy mu pięknej kariery!

3. Wojciech Kowalczyk do Legii - 2001

Tym kim dzisiaj jest dla kibiców Artur Boruc, był przed laty Wojciech Kowalczyk. Enfant terrible polskiej piłki lat 90. wracał do Legii po kilku latach pobytu w Hiszpanii, ale przede wszystkim kilkumiesięcznej przerwie, gdy głównie pił piwo, palił papierosy i chodził na grzyby. Pod nosem Smudy, trenującego wówczas Wojskowych, Kowal miał wejść na wysokie obroty i znowu sławić klub na krajowych (i nie tylko) arenach.

Wyszło tak sobie - Kowalczyk w Legii po powrocie zagrał tylko 16 meczów i strzelił 3 gole. Brał udział w rundzie wiosennej niezbyt udanego sezonu 2000/01 i dosłownie liznął kolejnych rozgrywek. Gdy stołeczni odzyskiwali mistrzowski tytuł pod wodzą Okuki, Kowalczyk grał, strzelał i raczył się słońcem na Cyprze. 

2. Euzebiusz Smolarek do Polonii Warszawa - 2010 

Tutaj trochę naciągamy, bo Smolarek wcześniej w polskiej lidze nie grał, ale uznaliśmy, że można przymknąć na to oko. Dziwny to był czas w polskiej piłce, Smuda testował w kadrze kogo popadnie, w pucharach już notowaliśmy spektakularne wtopy, stadiony dopiero się budowały, to i niech Ebi u nas będzie, a co!

Duże pieniądze, jeszcze większe oczekiwania, nadzieje, a w tle Józef Wojciechowski. Jasnym było, że podpisanie przez Smolarka, wówczas wciąż piłkarza z krajowego topu, z którym wielu kibiców utożsamiało reprezentację, nie przejdzie bez echa. Skończyło się… wybuchowo, na wielu poziomach.

"Jestem rozczarowany i to bardzo. Jeżeli Smolarek nie będzie grał na takim poziomie, na jaki się wycenił, to jest bardzo bliski Klubu Kokosa. Już w drugim meczu dość, że nie zdobył bramki, to nie stworzył żadnego zagrożenia” - powiedział w lutym 2011 roku, pół roku od podpisania umowy z piłkarzem Wojciechowski. 

Smolarek w Polonii faktycznie nie zachwycał, ale między Bogiem a prawdą, mało kto w tamtych czasach w klubie z Konwiktorskiej spełniał pokładane w nim nadzieje. To jednak temat na zupełnie inny tekst. 

1. Jakub Błaszczykowki do Wisły Kraków - 2019

Czy mógł być inny numer jeden? No nie, nie mógł. Czy powrót Błaszczykowskiego przebija ten Boruca sprzed kilku dni? Przekonamy się za jakiś czas, ale faktem jest, że piłkarze wracają do swoich klubów w zupełnie innych okolicznościach.

Cofnijmy się do przełomu 2018 i 2019 roku... Wisła jest na skraju bankructwa, targana ogromnymi wewnętrznymi problemami. W klubie nie płacą, regularnie goszczą w nim przeróżne służby państwowe, a wypatrywany dobrodziej - Vanna Ly - okazuje się być… Tego nikt nie wie.

Błaszczykowski był jednym z ratowników Wisły Kraków jako klubu zarówno poza boiskiem, jak i na nim. Przez półtora roku utrzymuje dobrą dyspozycję, w trzydziestu meczach ligowych zdobył 12 goli, a niektórzy - trochę jednak na wyrost i za nazwisko - widzą w nim wręcz najlepszego prawoskrzydłowego ligi. U nas uplasował się na drugiej pozycji za ostatni sezon. 

Kuba pokazuje, że wciąż należy się z nim liczyć w kontekście kadry, a dla kibiców Wisły jest już teraz postacią pomnikową. Nie tylko za dawne i pozaboiskowe zasługi, co istotne. 


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się