Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm

Byli najlepsi w Europie (13). Dariusz Zawadzki. To on załatwił nam finał. Najlepszy technik i... największy leń?

Autor: Mateusz Michałek
2012-02-01 18:19:11

Trudno jednoznacznie określić, który ze złotych juniorów dołożył największą cegiełkę do sukcesu sprzed 11 lat. Najskuteczniejszym strzelcem był Nawotczyński. Madej i Łobodziński zapewnili najcenniejszy krążek, strzelając dwa gole w końcówce finałowego spotkania z Czechami. Prawda jest jednak taka, że to dzięki Dariuszowi Zawadzkiemu mogliśmy grać o ten medal.

Na fińskich mistrzostwach nie rozgrywano półfinałów. Drużyny były podzielone na dwie grupy i tylko ich zwycięzcy mogli myśleć o końcowym triumfie. Po wygranej z Hiszpanią i remisie z Portugalią, Polacy musieli zdobyć trzy punkty w meczu z Duńczykami. Entuzjazm minął już po trzech minutach, kiedy Dania strzeliła na 1:0. Na szczęście na boisku był Zawadzki, który jeszcze w pierwszej połowie dwukrotnie trafił do bramki. Kolejnego gola dołożył Mateusz Żytko i skończyło się na 3:2. Zresztą Zawadzki miał też ogromny udział przy finałowej bramce Łobodzińskiego, który dobijał jego potężne uderzenie. - Dużo osobie po nim obiecywałem. Był zdecydowanie najlepszy technicznie. W rozwoju zabrakło mu jednego. Nie miał "odejścia", typowej piłkarskiej szybkości – przyznał niedawno w rozmowie z portalem sport.pl trener Michał Globisz.

Ma żal do Wisły


Środkowy pomocnik, prawdziwy mózg drużyny, zadebiutował w barwach „Białej Gwiazdy” jeszcze w XX wieku. Miał wtedy 17 lat i zagrał w dwóch spotkaniach pucharowych, w tym finale Superpucharu. Łącznie przebywał na boisku przez 30 minut. Choć był zawodnikiem Wisły jeszcze przez cztery kolejne lata, to nie udało mu się powiększyć tego dorobku. Na przestrzeni tych kilku lat, droga do pierwszej jedenastki była zatarasowana przez Ryszarda Czerwca, Mirosława Szymkowiaka czy Radosława Kałużnego. Zawadzki nawet nie miał możliwości z nimi walczyć, bo był głównie wypożyczany. Grał w Arce, ŁKS, Proszowiance Proszowice, a nawet w... Cracovii. - Do Gdyni ściągnął mnie trener Globisz, wiele obiecywałem sobie po tym transferze. Szybko  okazało się, że nie jestem tam tak potrzebny, jak mi wcześniej mówiono. Zagrałem cztery mecze i na tym się skończyło. Jeszcze większe nadzieje wiązałem z występami w ŁKS-ie, którego trenerem został wtedy Dariusz Wójtowicz. Było nieźle, ale kłopoty zaczęły się przed rundą rewanżową. Nabawiłem się urazu, czułem się nie najlepiej – mówił kiedyś dla nieistniejącego już „Tempa”.

Pomocnik nie potrafił wywalczyć też sobie miejsca w składzie drugoligowej [dziś byłaby to I liga, red.] Cracovii. Później doszło do tego, że trafił do rezerw Wisły. - Ciężko było na mnie postawić, nie miałem wsparcia. Troszkę mam o to żal, ale tak się to potoczyło Wiadomo, nie mogę mówić, że to tylko wina klubu. Na pewno była tam również i moja wina, ale wydaje mi się, że pozbyto się mnie stamtąd zbyt szybko – żalił się po latach na Wisłę w wywiadzie dla „Tylko Piłki”.

Z Krakowa Zawadzki odszedł do trzecioligowych Tłoków Gorzyce. Jednak nie zabawił tam zbyt długo - tylko kilka miesięcy. Los chciał, że w tym czasie udało mu się zagrać przeciwko „Białej Gwieździe” w Pucharze Polski. Był na boisku przez pełne 90 minut, a jego nowa drużyna uległa krakowianom 0:2.

Przebudzenie w Nowym Sączu


Podróż po jakże zasłużonych klubach trwała w najlepsze. Jeszcze tego samego sezonu Zawadzki był zawodnikiem Kmity. Trafił do Zabierzowa, gdy zespół grał w trzeciej lidze. Został kapitanem i największą gwiazdą drużyny. Po roku udało mu się wprowadzić Kmitę do drugiej ligi. W niej nie spuszczał z tonu. Strzelił siedem bramek (cztery z rzutów karnych) i wyróżniał się na tyle, że latem 2007 ponownie trafił do Wisły. Tyle że nie tej z Krakowa, a z Płocka. „Nafciarze” właśnie spadli z Ekstraklasy, więc mimo transferu do zdecydowanie lepszego i renomowanego zespołu, Zawadzki wciąż był skazany na drugą ligę. W barwach Wisły nie błyszczał tak, jak w Zabierzowie. Zanotował jeden pełny sezon i powrócił do poprzedniej drużyny, z której już po sześciu miesiącach odszedł do Nowego Sącza.



Z Sandecją udało mu się ponownie awansować do drugiej ligi. Klimat Nowego Sącza wpłynął na niego kapitalnie, bo Zawadzki ewidentnie odżył. Głównie dzięki niemu Sandecja utrzymywała się w górnej połówce tabeli. Bez niego na murawie drużyna traciła sporo na wartości. Kibice wybrali go do najlepszej jedenastki całych rozgrywek, a wyróżnienie zaowocowało transferem do Pogoni Szczecin. Pomocnik miał być wzmocnieniem „Portowców”, a wyszło trochę inaczej. Nie grał zbyt dużo i po półtora roku klub postanowił nie przedłużać z nim umowy. - Po dobrej grze w Sandecji przychodziłem do Szczecina bardzo pewny siebie, wydawało mi się, że wszystko będzie dobrze. Niestety, po tygodniu treningów przytrafiła mi się kontuzja przywodziciela. Ci co grają w piłkę wiedzą, że dla zawodnika kontuzja to najgorsze co może być, szczególnie w zimie – mówił dla „TP”.  Teraz występuje w Kolejarzu Stróże, ale nie jest to ten sam zawodnik, co choćby za czasów gry w Zabierzowie. Obecnie musi godzić się z rolą rezerwowego, ale jak sam mówi, nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

Trzeba było grać "prostą piłkę?"


Zawadzki jest jedynym złotym medalistą z Helsinek, któremu nie udało się zagrać choćby jednego spotkania w Ekstraklasie. Jak to możliwe, że tak wybitny technicznie, dysponujący bardzo dobrym podaniem i egzekwujący świetnie stałe fragmenty gry zawodnik nie osiągnął nawet tego? Być może odpowiedzią są na to słowa Andrzeja Bahra. - Ci, którzy lekko traktowali treningi, nigdy się nie przebili. Ważne, co młody chłopak ma w głowie. Gdzie dziś gra Darek Zawadzki, mistrz Europy? Właśnie gdzie? Nieco inne zdanie ma sam zainteresowany: - Może to i głupie stwierdzenie, ale uważam, że zabrakło mi szczęścia. Dokonywałem decyzji, które później okazywały się błędne. Przed podjęciem decyzji analizowałem wszystko w każdy możliwy sposób, ale i to nie pomogło. Może zaszkodziła mi też etykieta zawodnika, który nastawia się na ładną grę, a nie na proste granie. W Polsce liczy się piłkarz waleczny, a nie ten, co będzie ryzykował – stwierdził  na łamach „TP”.

Panie Darku, mimo wszystko, dla szerszego grona jest Pan anonimowy. Swego czasu nawet "Piłka Nożna" pomyliła pana z Pawłem. Choć w sumie grunt, że nie z komentatorem TVP...

Ile osiągnął Dariusz Zawadzki po zdobyciu ME juniorów:

Występy/bramki w pierwszej reprezentacji: 0/0
Występy/bramki w najwyższej klasie rozgrywkowej: 0/0
Występy/bramki w drugiej lidze:138/13
Występy/bramki w europejskich pucharach: 0/0
Obecna wartość wg transfermarkt.de: 150 tysięcy euro
Inne sukcesy:


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się