Tomasz Zahorski marzy o Euro 2012. Arkadiusz Mysona pewnie też marzy...
Tomasz Zahorski naprawdę nic nam nie zrobił. Ciągle jednak piłkarz ten daje powody, żeby pisać o nim w mało przychylny sposób.
Chyba nikomu Leo Beenhakker w tak przekonujący sposób nie wmówił, że potrafi grać na "international level" jak byłemu już napastnikowi Górnika. Wychowanek Pisy Barczewo zaliczył jeden dobry sezon w życiu, a mimo to jesienią był najlepiej zarabiającym zawodnikiem zabrzańskiego klubu. To oczywiście wina przede wszystkim tych, którzy podpisywali z nim kontrakt, żebyśmy się dobrze zrozumieli.
Teraz Zahorski, jak na swoje możliwości, wygrał los na loterii i trafił do MSV Duisburg, drużyny z 2. Bundesligi. Fakt ten chyba lekko zamącił mu w głowie, bo na łamach niemieckich mediów deklaruje, że rozdział reprezentacyjny jeszcze nie jest dla niego zamknięty i jeśli będzie dobrze grał w nowym zespole, wierzy, że być może drzwi do kadry znów się otworzą. Naprawdę trudno pojąć, na co on jeszcze liczy! Musiałby chyba strzelić 15 goli dla Duisburga w rundzie wiosennej, żeby temat zaczął istnieć, co oczywiście się nie zdarzy. Jeśli "Zahor" trafi do siatki przynajmniej 5 razy, już będzie to wydarzenie. W Ekstraklasie tę barierę przekroczył tylko w sezonie 2007-08 (10 bramek), co mówi wszystko.
Równie dobrze o Euro 2012 mógłby pomarzyć 30-letni Arkadiusz Mysona, który w czwartek przeszedł z pierwszoligowej Termaliki do niemieckiego... piątoligowca Torgelower SV! Jakby nie było, mówimy o zawodniku, który rozegrał 82 mecze w Ekstraklasie. To tylko pokazuje, jak przypadkowi piłkarze potrafią się w niej znaleźć.
Zahorskiemu tak czy siak życzymy powodzenia, bo na obczyźnie kibicujemy wszystkim rodakom. Tylko niech wreszcie zrozumie, jakie jest jego miejsce w szeregu. To napastnik z umiejętnościami (w nazewnictwie wielu przedstawicieli polskiej "myśli" szkoleniowej: napastnik defensywny) na pograniczu Ekstraklasy i I ligi. Dziś chyba żaden dziennikarz, mimo że przy zagranicznych transferach praktyka to powszechna, nie spytałby go poważnie o reprezentację, a on jeszcze mówi o niej sam...