Tego dnia w Kijowie zanosiło się na prawdziwe święto futbolu. Dynamo, perfekcyjna maszyna Walerego Łobanowskiego, mierzyło się ze Spartakiem Moskwa, największym rywalem, z którym od lat walczyło o krajowy prym. Pogoda była idealna: nad miastem wisiało kwietniowe słońce, świeżym, wiosennym powietrzem aż chciało się oddychać. Na trybunach Stadionu Olimpijskiego zasiadły 82 tysiące kibiców. Był 27 kwietnia 1986 roku.
Wydaje się, że szczyt dokonań islandzkiej piłki już minął, bo nie zobaczymy reprezentacji tego kraju na zbliżających się mistrzostwach Europy i zapewne również na mundialu w 2022 roku, gdyż po trzech meczach ma tylko trzy punkty i zajmuje 5. miejsce w grupie. W nie najlepszej kondycji jest również Pepsi Max deild, czyli liga islandzka. Niemniej, zawsze warto tam zajrzeć w poszukiwaniu talentów, bo najciekawsi młodzieżowcy wyjeżdżają stamtąd do Skandynawii albo nawet do Anglii. Potencjał generalnie więc tam jest, a jak wygląda sytuacja obecnie?
Najważniejszy temat sportowy środy to rozpad Superligi. I trudno się dziwić, bo gdy ktoś robi raban na cały świat, a dwa dni później się z niego wycofuje, można paść ze śmiechu. Ale nie zapominajmy, że dzisiaj również gra Ekstraklasa, więc o polskim futbolu też jest, co czytać! Zapraszamy na prasówkę.
Ciekawy to był dzień z Ekstraklasą, a na jego koniec mamy jeszcze raport z polskiego futbolu. Mocne kluby obserwują Kacpra Kozłowskiego, Zbigniew Boniek został wybrany wiceprezydentem UEFA, pojawiają się nowe lokalizacje meczów Polaków na Euro 2020, a do tego spekulacje odnośnie do przyszłości Arkadiusza Milika oraz Jerzego Brzęczka. Zapraszamy!
W całym zamieszaniu dotyczącym powstania Super Ligi jest jedna rzecz, która sprawia, że na nawet na twarzach wątpiących kibiców pojawia się cień nadziei. Solidarność wielkich i małych, która w trudnej sytuacji wydaje się być najlepszym sprzymierzeńcem.
Przyznamy szczerze na wstępie, że cholernie trudno było wybrać raptem pięć nazwisk, które umieściliśmy w poniższym zestawieniu. Spokojnie dalibyśmy radę wytypować i dziesięciu bardzo ciekawych zawodników, którzy wyróżniają się w lidze słowackiej, ale zgodnie z konwencją naszego cyklu zdecydowaliśmy się wyłonić piątkę naszym zdaniem najbardziej interesujących. Było generalnie tak wiele kandydatur, że kilku piłkarzy czyimś zdaniem niezasłużenie mogło się tu nie znaleźć. I w zasadzie moglibyśmy przyznać mu rację.
Pierwsze skojarzenie, gdy zestawiamy ze sobą Bośnię i Hercegowinę oraz Ekstraklasę? Oczywiście Semir Stilić. Solidnych Bośniaków u nas ogółem nie brakowało, byli jeszcze m.in. Miroslav Covilo, Zvonimir Kożulj czy Adnan Kovacević, więc w tym trzymilionowym kraju można znaleźć zawodników, którzy są w stanie wyróżniać się w naszej lidze, i wcale nie trzeba płacić za nich kroci. Widzimy kolejnych, którzy mogliby podążyć śladem powyższej czwórki.
Peter Hyballa mówi otwarcie, że Wisła nie walczy o 6. miejsce, a o utrzymanie. Prawdopodobne jest przejęcie Lecha rzez Macieja Skorżę, tak samo jak rezygnacja Irlandii z organizacji Euro 2021. Gdzie zagrają Polacy? Zapraszamy na środową prasówkę!
W ostatnim czasie, głównie za sprawą Roka Sirka, nie mamy najlepszych doświadczeń z zawodnikami z ligi słoweńskiej, ale choćby Dino Stiglec, który przychodził do Śląska Wrocław z Olimpiji Ljubljana, czy dużo wcześniej Damjan Bohar, udowadniają, że w Prvej Lidze można znaleźć zawodników, którzy wybiją się u nas ponad przeciętność. To dla nas stosunkowo tani rynek i bardzo ciekawy obszar poszukiwań. Przyglądamy się więc, kogo teraz można stamtąd wyciągnąć.
Jeśli mecz z Anglią, to wiadomo - stare filmy z golem Domarskiego, Wembley wplecione w co drugie zdanie i wywiad z Janem Tomaszewskim w "Super Expressie". Tym razem powiedział, że Krzysztof Piątek jest beznadziejny i w ogóle to czemu my się boimy jakichś Anglików? Piątkowa prasa już jest.
Rzadko trafiają do Ekstraklasy gracze prosto z Albanii, ale skoro już Legia Warszawa pozyskała zimą stamtąd Ernesta Muciego, którego szybko przy Łazienkowskiej okrzyknięto „albańskim Messim”, to postanowiliśmy się przyjrzeć, czy są tam kolejne talenty. I niestety, raczej nie ma. Musieliśmy się trochę natrudzić, by wyszukać graczy choćby z potencjałem na naszą ligę.
Gdy zaczynał w 2015 roku pracę jako agent, był najprawdopodobniej najmłodszy w Polsce w tym zawodzie, miał wówczas 21 lat. Pierwszy przeprowadzony przez niego transfer był jednak nie w ojczyźnie, a w Finlandii, gdzie przenosił... Libańczyka z Litwy. W tej chwili jego agencja jest rozpoznawalna na polskim rynku, a sam przedstawia się jako agent pierwszoligowy.
Z Romanem Skorupą, właścicielem RSport Agency, rozmawiamy o transferach podczas pandemii, o kulturze współpracy w Kazachstanie i na Węgrzech, o spaniu w Pizza Apartmanach, o dogadywaniu się ze swoim zawodnikiem za pomocą tłumacza, o Diego Żivuliciu i o Petterim Forsellu. To przekrojowa rozmowa o pracy międzynarodowego menedżera.
Zawodnicy z Bałkanów często w naszej lidze się sprawdzali, ale akurat Macedończyków wielu nie mieliśmy. Przewinęło się ich przez Ekstraklasę raptem kilkunastu, a najbardziej pamiętne nazwiska to Vlade Lazarevski, Pance Kumbev czy Filip Ivanovski. W kolejnym naszym raporcie sprawdziliśmy, czy teraz jest na kogo zawiesić oko w lidze macedońskiej.
Liga białoruska w teorii jest ciekawym rynkiem dla klubów Ekstraklasy. Nie brakuje tam piłkarzy, którzy dysponują umiejętnościami przydającymi się w naszej lidze: są waleczni, silni, a gdy trzeba, to potrafią podostrzyć. W dodatku płaci się tam mniej. Problemem jest jednak jakość piłkarska, którą często błędnie mierzymy, posiłkując się sukcesami BATE Borysów w Europie. Innymi słowy - wystarczy nieco uważniej przyjrzeć się rym rozgrywkom, by zobaczyć, że poziom nie jest za wysoki, a BATE po prostu ewenement na skalę europejską.
W sobotniej prasie na pierwszych stronach przeczytamy pozytywne informacje o tym, że Polacy zagrają na Wembley w komplecie. Ale nie to jest najciekawsze - polecamy choćby wywiady z Jackiem Magierą i Lukasem Klemenzem, czy tekst Rafała Steca o Diego Maradonie.