Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Arkadiusz Mogliński/gksbelchatow.com

Marcin Żewłakow. Rzecz o cypryjskim futbolu

Autor: Marcin Żewłakow
2010-11-12 02:44:53

Wszyscy kiedyś śmialiśmy się z ligi cypryjskiej, taka prawda. Traktowaliśmy ją z góry, a wyjazd polskich piłkarzy do tamtejszej ekstraklasy był uznawany za miłe zwieńczenie ich karier. Od kilku lat role się odwracają. Marcin Żewłakow, obecnie napastnik GKS Bełchatów, odkrywa sekrety cypryjskiego futbolu na podstawie swoich dwuletnich doświadczeń. Czy grając tam można liczyć na taryfę ulgową? Komu z polskiej ligi były reprezentant biało-czerwonych poleca występy na Wyspie Afrodyty? Przeczytajcie sami!

Cypr i piłka po cypryjsku – piłkarskie wakacje czy raczej bolesne zderzenie z mitem o słonecznej futbolowej emeryturze na pięknej wyspie Afrodyty?... Na to pytanie nie sposób jednoznacznie odpowiedzieć. Zarówno pierwsze jak i drugie wyobrażenie może się sprawdzić. Wszystko zależy od klubu, do którego trafisz.

Cypr to specyficzna arena piłkarska. Z jednej strony fanatyzm i mówiąc telewizyjnym żargonem "bezpardonowe parcie na sukces", z drugiej raczej sielankowe postrzeganie ligowego bytu i gra przy garstce kibiców o upragnione utrzymanie. Pierwszy przypadek stanowią trzy kluby – APOEL Nikozja, Anorthosis Famagusta Larnaka i Omonia Nikozja. To trio dzieli od lat między sobą tytuły mistrzowskie. Tu można się spodziewać dobrej meczowej atmosfery, zarobić największe pieniądze, poznając przy tym smak prawdziwej presji ze strony włodarzy klubu i kibiców. W tych klubach remisy to porażki, z których nie wytłumaczy cię nawet dobra gra.
 
Celem pozostałych jest jak najszybsze utrzymanie w lidze. Wyjątek stanowią Apollon i AEL -  kluby z miasta Limassol - wieczna grupa pościgowa wielkiej trójki.
 
Jeśli grasz w Omonii, Anorthosis czy APOEL-u to marzenia o codziennym plażowaniu i korzystaniu z dobrodziejstw wyspy możesz odłożyć na bok. Jedynie Wojtek Kowalczyk w pierwszym sezonie mógł sobie na to pozwolić, bo w 25 meczach strzelił 24 gole zdobywając mistrzostwo, koronę króla strzelców i status gwiazdy ligi. Było to jednak 8 lat temu, kiedy liga wyglądała inaczej. Już nasz kolejny cypryjski megasnajper Łukasz Sosin (ponad 120 goli w Laiki Marfin Lig) sam przestrzegał mnie przed nadmiernym opalaniem i pokazywaniem się "na mieście". Gdy przylgnie do Ciebie etykietka "turysty", a nie idzie ci za bardzo na boisku, działacze lub kibice sami cię spakują i wyprawią do domu.
 
Jeśli chodzi o treningi panuje pełen profesjonalizm. W APOEL-u byłem tym zaskoczony. Przyjeżdżając nie spodziewałem się takiej treści i zaangażowania na treningu. Z racji temperatur, a co za tym idzie twardych boisk, dużo większą wagę przywiązuje się tam do odnowy biologicznej. Do dziś pozostał mi nawyk wchodzenia do lodowatej wody po ciężkich zajęciach.
 
W moim byłym klubie zwracano bardzo dużą uwagę na sposób prowadzenia się zawodnika. Do dyspozycji mieliśmy dietetyka, a pomiar wagi i tkanki tłuszczowej odbywał się co dwa tygodnie. Jeśli w tygodniu na trening przyszedłeś zaczerwieniony od słońca, mogłeś być pewien, że spotka się to z szorstkim komentarzem trenera. Na odrobinę laby można było sobie pozwolić w dniu wolnym i to też przy korzystnym wyniku ostatniego meczu. W przeciwnym razie wszędobylscy kibice wielkiej trójki mogli ci ten czas uprzykrzyć.
 
Inaczej się rzecz ma się w pozostałych klubach (poza Apollonem i AEL-em), w których profesjonalizm stoi na niższym poziomie. Drużyny te to chluby mniejszych miejscowości, gdzie "zwycięstwo nie jest normą, choć jest mile widziane". Zwłaszcza Paphos i kluby tego miasta świetnie pasują do tezy o futbolowej emeryturce.
 
Gorsze strony cypryjskiego futbolu to infrastruktura i medycyna - dwie kwestie, które pozostawiają wiele do życzenia. Stadiony (poza dwoma, trzema) pamiętają jeszcze takich piłkarzy jak Eugeniusz Ptak czy Stefan Majewski - z powodzeniem grających na Cyprze w latach 90-tych. Co do medycyny sportowej, lepiej poważniejszej kontuzji tutaj nie złapać. Dobitnie przekonał się o tym Adrian Sikora, bo jedynym stosowanym zabiegiem może okazać się tabletka przeciwbólowa.
 
Oprawa i organizacja ligi nie powala na kolana, chociaż meczów derbowych APOEL - Omonia nie powstydziłaby się niejedna liga. Finansami Cypryjczycy, a zwłaszcza wielka trójka, są w stanie zwerbować niejednego gwiazdora, aczkolwiek przyjeżdżają tu głównie te znane nazwiska, które w wielkich ligach z racji wieku odgrywają coraz mniejsza role. Za moich czasów na Cyprze pojawili się m.in. Savio (kiedyś Real Madryt), Bruno Cheyrou (dawniej Liverpool) czy Lomana LuaLua (ex-Newcastle). Właśnie piłkarzom na końcowym etapie kariery poleciłbym ten kraj. Gdybym miał wybrać kogoś z ligi polskiej, wskazałbym Radosława Sobolewskiego z Wisły Kraków. Myślę, że miałby jeszcze frajdę z grania i posmakował życia pod cypryjskim niebem, odkładając godziwy pieniądz.
 
Tamtejsza liga preferuje bardziej techniczny futbol, chociaż w każdej drużynie jest 2-3 piłkarzy, którym fizyczna strona futbolu również nie jest obca. Zdecydowanie ton cypryjskiej ekstraklasie nadają obcokrajowcy (Grecy, Portugalczycy, Brazylijczycy) ściągani przez majętnych prezesów (głównie prywatne pieniądze), by przyciągać na stadiony znanymi nazwiskami. Myśl trenerska to również domena ludzi z zagranicy, takich jak Serbowie, Grecy czy Niemcy. Myślę, że to wpływy futbolu z Europy na przestrzeni kilku lat pozwoliły Cyprowi dwukrotnie gościć w Lidze Mistrzów i mimo że nie ma to jeszcze dużego przełożenia na ichnią reprezentację, to kto wie, czy przy konsekwencji w działaniu w niedalekiej przyszłości nie zacznie.
 
Medialność futbolu na Wyspie Afrodyty jest duża. Prasa i telewizja poświęcają jej wiele miejsca, a piłkarze wielkiej trójki na ulicach rozpoznawani są w mgnieniu oka. Status piłkarza na Cyprze jest wysoki, czemu wielokrotnie wyraz dają właściciele restauracji i kawiarni, goszcząc i rozpieszczając swoich ulubieńców. Sam doświadczyłem tego kilkakrotnie, kiedy w zapełnionej tawernie nagle pojawiał się wolny stolik, czy przy płaceniu oznajmiano mi, że rachunek został już uregulowany.
 
Cypr jest fajnym miejscem dla doświadczonego piłkarza. Daje możliwość połączenia naszej pasji z dobrym standardem życia. Kuchnia, morze, słońce sprawiają, że nie można się tam źle czuć. Muszę się przyznać, że wyjeżdżając na Cypr nie nastawiałem się na jakieś wielkie sukcesy. Chciałem jeszcze pograć w piłkę za granicą, dając rodzinie na koniec trochę uciechy z życia. Trafiło mi się idealnie – przez dwa lata mieszkałem w cudownym klimacie, poznając przy tym smak mistrzostwa kraju i Ligi Mistrzów. Zarówno rodzinie jak i mnie bilans wyszedł zdecydowanie na plus.
 
Jak widać czasem warto zaryzykować i odkrywać nowe dla siebie lądy, nawet te zaszufladkowane jako peryferyjne. Nigdy nie wiadomo, co nam futbol przyniesie.
 
Niedługo koniec rundy i nowe okienko transferowe. Kto wie - może znowu jakiegoś Polaka Cypr nam zwerbuje?...

***

Od redakcji: Przypominamy najważniejszego gola Marcina Żewłakowa dla APOEL-u. Mecz z Chelsea w Lidze Mistrzów (2:2).
 


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się