Autor zdjęcia: Juliusz Kulesza
Piłka nożna śmierci się nie boi, czyli historia futbolu w okupowanej Warszawie
23 lipca 1940 roku generalny gubernator Hans Frank wydał rozporządzenia o likwidacji polskich stowarzyszeń, w tym również klubów sportowych i zakazie utrzymywania ich istnienia oraz kontynuowania działalności. Uważał, że związki gimnastyczne i sportowe, które służą do podniesienia tężyzny fizycznej ludności, nie leżą w niemieckim interesie. Polska była jedynym krajem okupowanym przez nazistowskie Niemcy, w którym taki zakaz wydano. Kiedy ludność powoli otrząsnęła się po klęsce wrześniowej rozpoczęto organizację struktur Polskiego Państwa Podziemnego. Nie zapomniano również o piłce nożnej, która stała się dla mieszkańców Warszawy miłą odskocznią od codziennego hitlerowskiego terroru.
Zanim przyszli Niemcy
W Warszawie jak i w całym kraju przez cały okres dwudziestolecia międzywojennego panował optymizm. Wynikało to z niekończącej się radości, którą dała odzyskana niepodległość. Trzeba też przyznać, że istniały realne powody do tak dobrego samopoczucia ludności. Przedwojenną Warszawę często nazywano „Paryżem Północy”. Jerzy S. Majewski tak komentuje reprint planu miasta z 1935 roku: „Jaka była Warszawa u schyłku lat trzydziestych? Po latach kryzysu stawała się metropolią. Tętniła życiem, kawiarnie i dancingi rozbrzmiewały dźwiękami muzyki do późnej nocy. Wieczorami zapalały się setki neonów, jeździło nie tylko mnóstwo tramwajów, ale przybywało też autobusów. Planowano budowę metra, pociągi elektryczne pędziły pod centrum tunelem linii średnicowej i zatrzymywały się na podziemnych peronach budowanego Dworca Głównego”.
Atmosferę w przedwojennej stolicy poprawiały też wyniki polskich sportowców. Złote medale zdobywali nasi olimpijczycy. Mocno rozwijała się również już wtedy najpopularniejsza z dyscyplin – piłka nożna. Popularność futbolu rosła jednak długo i powoli. Jeszcze w czasach zaborów w piłkę nożną grała jedynie garstka zapaleńców, na których wszyscy patrzyli z dezaprobatą. Na początku XX wieku pewien właściciel banku tak skomentował hobby swojego pracownika, piłkarza warszawskiej Polonii Korolkiewicza: „Widok prokurenta bankowego, biegającego w gaciach przed widownią, jest nie do zniesienia”. Jeszcze na początku okresu międzywojennego uczniowie liceów ukrywali swoją przynależność do klubów piłkarskich.
Z czasem jednak przekonano się, że grupa mężczyzn biegająca za piłką potrafi wzbudzać przyjemne emocje. W 1921 roku zadebiutowała reprezentacja Polski, która w dwudziestoleciu międzywojennym zdążyła rozegrać 95 oficjalnych meczów międzypaństwowych. Oficjalny bilans to 34 zwycięstwa, 18 remisów i 43 porażki. Zadziwiająco wyrównany jest bilans bramkowy 212:211. Grano na obecnym stadionie Legii przy ulicy Łazienkowskiej.
W piłce klubowej w latach dwudziestych przed powstaniem oficjalnej ligi prym wiodły drużyny małopolskie. Cracovia, Wisła i Garbarnia z Krakowa oraz Pogoń i Czarni ze Lwowa. W połowie lat trzydziestych mocno do gry weszły także kluby śląskie z Ruchem Hajduki Wielkie (obecnie Ruch Chorzów) na czele. Mając w napadzie takich asów jak Wilimowski, Wodarz czy Peterek Ruch pięć razy wygrywał mistrzostwo Polski. Oczywiście na uboczu nie mogła pozostać stolica. Polonia, Warszawianka i Legia godnie reprezentowały Warszawę na najwyższym szczeblu rozgrywek polskiej ligi aż do spadku Legii w 1936 roku.
W Warszawie w latach 1927 – 1939 bardzo długo prym wiodła Legia, która zawsze zajmowała miejsca w okolicach ligowego podium. Dopiero w 1936 roku po katastrofalnym sezonie Legioniści z ligi spadli bezpowrotnie. W 1939 piłkarska sekcja obecnego mistrza Polski praktycznie przestała istnieć. Polonia spadała dwukrotnie. Raz udało się wrócić od razu, a raz musiała spędzić na zapleczu dwa sezony. Ciekawym przypadkiem jest natomiast Warszawianka, która niemal w każdym sezonie musiała walczyć o utrzymanie, a mimo to… nigdy nie spadła. Żadnej z warszawskich drużyn nie udało się sięgnąć po przedwojenne mistrzostwo Polski. Najważniejsze trofeum w polskiej piłce nożnej jako pierwsza z warszawskich drużyn zdobyła Polonia tuż po wojnie w 1946 roku.
Mroczne czasy okupacji
Jednym z najbardziej charakterystycznych elementów okupacyjnej codzienności warszawiaka były wszelkie zakazy narzucone przez okupacyjną administrację. Nie wolno było poruszać się po mieście w czasie godziny policyjnej, zakazano posiadania radioodbiorników, ukaranym można było być za odtwarzanie muzyki Chopina, a kara śmierci groziła za pomoc prześladowanym przez Niemców Żydom. Całkowicie zakazano także organizowania jakichkolwiek zawodów sportowych. Zlikwidowano wszystkie stowarzyszenia i kluby sportowe.
Cały rozwój polskiego sportu wraz z rozpoczęciem okupacji został gwałtownie przerwany. Boiska zostały zamknięte lub przejęte przez Niemców. Na bramie stadionu Polonii przy Konwiktorskiej 6 zawisła czarna flaga z symbolem SS. Pod koniec 1940 roku na tym stadionie swoje mecze rozgrywała drużyna SS und Polizei. Stadion Wojska Polskiego przy Łazienkowskiej 3 stał się teraz głównym obiektem niemieckiego garnizonu Warszawy.
Widok z ulicy Łazienkowskiej na strzeżoną przez niemieckiego wartownika bramę i budynek nad trybuną główną stadionu Wojska Polskiego zaanektowanego przez Niemców. Fot. niemiecka MPW
Niemcy na warszawskim stadionie Wojska Polskiego obserwujący zmagania cór III Rzeszy fot. niemiecka, MPW
Wraz z powstaniem i rozwojem Polskiego Państwa Podziemnego do życia zaczął powracać również warszawski sport. Mieczysław Szymkowiak wspomina to w następujący sposób: „Nie kameralne, łatwe do ukrycia dziedziny sportu, lecz właśnie piłka nożna, wymagająca większych przestrzeni, trudniejsza do ukrycia – okazała się najbardziej żywotna i prężna w mroczny czas okupacyjnej nocy”. Rozwój okupacyjnego futbolu poszedł tak daleko, że z czasem stworzono nawet Warszawski Okręgowy Związek Piłki Nożnej, który pod koniec okupacji zrzeszał ponad 50 drużyn!
Początki
Zacznijmy jednak od początku, bo pierwsze mecze i miniturnieje rozgrywano na zasadzie totalnej improwizacji. Grać zaczęto w 1940 roku na Polu Mokotowskim. Rozgrywki trwały dwa miesiące. Sprawę załatwiono w kwietniu i maju. Berberys, Błysk, Continental, Placówka, Szczerbiec, Varsovia i Żagiew to drużyny, które przystąpiły do pierwszych okupacyjnych rozgrywek. Grano systemem każdy z każdym, mecz i rewanż. Mistrzem została drużyna Błysku, która wyprzedziła Placówkę ogrywając ją dwukrotnie (2:1 i 3:0). Większość drużyn opierała swoje kadry na juniorach. Drużynę Błysku trenował wielokrotny przedwojenny reprezentant Polski Józef Ciszewski będąc jednocześnie jej zawodnikiem. Do występów w Błysku przyznaje się także późniejszy wybitny aktor Andrzej Łapicki, który miał pełnić tam rolę rezerwowego bramkarza. Ze znanych postaci barwy Błysku reprezentował także przyszły sekretarz generalny PZPN - Leszek Rylski, zdobywca Pucharu Polski z Polonią w 1952 roku – Leonard Szczawiński, a także dziennikarz sportowy Mieczysław Szymkowiak.
Pierwszy mistrz okupowanej Warszawy drużyna Błysku. Stoją od lewej: Leszek Rylski, Józef Ciszewski, Mieczysław Szymkowiak, Leonard Szczawiński.
Jak się okazało później, ten pierwszy turniej okazał się sukcesem, bo do rozgrywek zaczęły dołączać kolejne ekipy. Latem dopisano Polonię, Warszawiankę, Ursus, Okęcie i Grochów. W związku ze sporym zainteresowaniem futbolem na przełomie sierpnia i września 1940 roku na stadionie Polonii, kiedy Niemcy jeszcze aż tak bardzo go nie pilnowali, postanowiono zorganizować kolejny turniej. Do rozgrywek zgłosiło się aż 16 drużyn. W związku z tym stworzono 4 grupy po 4 drużyny. Zwycięzcy grup tworzyli półfinały, a następnie 13 września 1940 roku rozegrano finał, w którym zagrali Czarni przeciwko drużynie o pięknej nazwie… Bimber. Zarówno jedna jak i druga drużyna składała się w większości z byłych piłkarzy Polonii. Nazwa Czarnych nawiązywała do koloru koszulek, w których występowali piłkarze Polonii. Dlaczego zrezygnowano z nazwy Polonia? Uznano ją jako zbyt prowokacyjna w okupacyjnych warunkach.
Skąd nazwa Bimber? Otóż jesienią 1939 samogonem, pędzonym nielegalnie przy ulicy Miedzianej w Warszawie, ciężko zatruł się pan Antoni… Bimber. Pana Antoniego ledwo odratowano, a jego nazwisko do dziś jest synonimem alkoholu produkowanego w domowych warunkach. Prawdopodobnie na cześć wyżej wspomnianego były bramkarz Polonii Kazimierz Lech w 1940 roku założył drużynę o nazwie Bimber.
U schyłku 1941 roku, podczas Wigilii w mieszkaniu Stanisława Masznera, Kazimierz Lech zorganizował spotkanie wszystkich polonistów rozproszonych po innych klubach. Uznano tam, że nadszedł czas na konsolidację drużyny i powrót do właściwej nazwy. Co ciekawe Polonia miała nawet sponsora. Był nim jeden z najwybitniejszych aktorów międzywojennego kina Adolf Dymsza, który przed wojną grywał w rezerwach Polonii jako pomocnik. W czasie wojny finansował zakupy sprzętu piłkarskiego dla Czarnych Koszul.
Adolf Dymsza i Helena Grossówna w towarzystwie piłkarzy Polonii.
W 1940 i 1941 rozgrywano coraz więcej meczów, ale nie było to jeszcze tak dobrze zorganizowane jak za czasów podziemnego WOZPN przez co wzrastało zagrożenie ze strony Niemców. Historyk sportu Robert Gawkowski pisze: „[…] nie były o tym poinformowane wyższe instancje administracyjne i policyjne. Zdarzało się, że meczowi przyglądał się z zainteresowaniem jakiś żołnierz Wehrmachtu, który nie wiedział, albo udawał, że nie wie o istniejącym zakazie. Potem, w miarę wzrostu liczby widzów, sytuacja stawała się groźna”.
Rosnące niebezpieczeństwo
W maju 1941 roku na Polu Mokotowskim spory oddział niemieckich lotników otoczył trenujących pod okiem Józefa Ciszewskiego grupę piłkarzy. Wszyscy zostali dotkliwie pobici i tylko interwencja Ciszewskiego u niemieckiego dowódcy uratowała młodych piłkarzy przed „wycieczką” na Pawiak. Skończyło się tylko na zabraniu piłek. Największym niebezpieczeństwem dla konspiracyjnych rozgrywek był trener przedwojennej drużyny AZS-u Josef Ferenz. Niemiec czeskiego pochodzenia doskonale znał sportowe środowisko stolicy. Od 1940 roku wielokrotnie nękał Józefa Ciszewskiego doprowadzając nawet do jego pobicia. Ferenz zniknął po jakimś czasie. Prawdopodobnie został na nim wykonany wyrok śmierci zasądzony przez podziemny sąd. Pewności jednak nie mamy, bo nie znaleziono dokumentów potwierdzających tę informację.
Wraz ze wzrostem niemieckich patroli zmniejszała się liczba bezpiecznych boisk. Odpadły te na Polu Mokotowskim, jak również przy ulicy Rakowieckiej, które przed wojną należały do 1. Pułku Lotniczego, a po kapitulacji Warszawy zostały zaanektowane przez Niemców i przerobione na koszary wojsk obrony przeciwlotniczej. W związku z tym rozgrywki w 1940 roku nie zostały dokończone, a w chwili ich przerwania liderem była drużyna Grochowa. Oprócz anektowania boisk przez Niemców dokończenie rozgrywek uniemożliwiało też duże nasilenie obław na ulicach i dworcach kolejowych, co bardzo utrudniało drużynom przejazdy na mecze.
Pierwszy sezon podziemnego futbolu ze względu na brak nadzoru WOZPN przebiegał bardzo chaotycznie. Nikt nie rejestrował drużyn. Wszystko działo się na zasadzie improwizacji. Wiosną 1941 roku Niemcy szykowali się do ataku na Związek Sowiecki. Przez cały teren Generalnego Gubernatorstwa ciągnęły kolumny niemieckich wojsk. Na stacjach kolejowych roiło się od niemieckich mundurów. Wszystko to spowodowało, że 1940 i 1941 organizacja meczów bardzo kulała. Konspiracyjny futbol rozwinął się na dobre dopiero w roku 1942.
Przełom
„Drukowane są regulaminy rozgrywek, wydawane są komunikaty i zawiadomienia. Odbywają się zebrania kierującego rozgrywkami komitetu. Wszystko tuż obok Niemców, wbrew ich zakazom”. Tak Mieczysław Szymkowiak wspomina początku organizacji warszawskiego futbolu okupacyjnego na większą skalę. Oto tekst jednego z zachowanych zawiadomień jeszcze z 1940 roku:
„Otrzymują Okęcie i Varsovia. Zawiadamia się, że w dniu 11-8-40 o godz. 16 odbędzie się mecz piłki nożnej o mistrzostwo drugiej grupy między drużynami wyżej wymienionymi na boisku dawnej Okęcianki(Okęcie). O następnych rozgrywkach drużyny zostaną oddzielnym pismem powiadomione. Ze sportowym pozdrowieniem – Komisja Rozgrywkowa”.
Zorganizowanie prężnie działającej machiny, która będzie zajmować się rejestracją drużyn, ustalaniem terminów meczów i kompletowaniem obsady sędziowskiej nie było wielkim problemem. Najtrudniejszym zadaniem było powiadomienie tych, którzy są w tym wszystkim najważniejsi. Przecież wszelkie zawody sportowe organizuje się dla kibiców. Standardowe źródła informacji nie wchodziły w grę. W związku z tym organizatorzy byli zdani tylko i wyłącznie na tzw. pocztę pantoflową. Zawodnicy przekazywali wiadomości o meczu swoim bliskim, a ci podawali je dalej. Oczywiście wszystko musiało odbywać się zgodnie z zasadami konspiracji. Mieczysław Szymkowiak wspomina: „Byliśmy zaczepiani na ulicach przez setki nieznajomych osób, pytających, gdzie, kiedy i z kim gramy mecz”. Odpowiedź wiązała się ze sporym ryzykiem. Zainteresowany nieznajomy mógł przecież okazać się policyjnym konfidentem. Ostatecznie wychodziło jednak na to, że poczta pantoflowa działała bez zarzutu, skoro na meczach przy ulicy Podskarbińskiej często pojawiało się powyżej tysiąca osób.
Mistrzostwa Warszawy 1942
Do tego turnieju zakwalifikowano zespoły, które znano już ze wzorowej organizacji i wyróżniające się sportowo. O okupacyjne mistrzostwo Warszawy 1942 walczyły więc Błysk, Fala, Okęcie, Olimpia (wcześniej Grochów), Piaseczno, Polonia, Wir, który połączył się z młodą, ale bardzo zdolną drużyną Wawelu. Przebieg rozgrywek od samego początku wskazywał między kim rozstrzygnie się sprawa mistrzostwa. Polonia, Okęcie i Olimpia nie miały sobie równych. O kolejności miejsc zadecydowały bezpośrednie mecze. W tych Polonia pokonała 5:1 Okęcie i 1:0 Olimpię. Okęcie natomiast ograło Olimpię 3:1. Niemałą sensacją był natomiast jedyny remis Polonii z zespołem Fali 2:2. Zaskakująca była również słabość mocnej na początku okupacji drużyny Błysku, która przegrała wszystkie swoje mecze strzelając 5, a tracąc aż 27 goli.
Problem Błysku nie tkwił jednak w formie sportowej, a w czasach, w których przyszło im grać. Niemcy aresztowali lub wymordowali znaczną część kadry Błysku z której wielu młodych piłkarzy było zaangażowanych w konspirację.
Końcowa tabela sezonu 1942:
1. Polonia 27 pkt 25:6
2. Okęcie 26 18:8
3. Olimpia 24 21:6
4. Fala 21 19:15
5. Wir 20 12:13
6. Wawel 20 15:17
7. Piaseczno 4 6:29
8. Błysk 0 5:27
Należy pamiętać, że wtedy za zwycięstwo otrzymywało się dwa punkty, a za remis jeden. W przypadku równej liczby punktów o kolejności decydowała różnica bramek.
Okupacyjne stadiony
Głównym miejscem rozgrywania meczów było boisko przy ulicy Podskarbińskiej 10 na Grochowie. To boisko miało wiele plusów. Po pierwsze Niemcy rzadko się tam zapuszczali. Po drugie było otoczone blokami, które tworzyły pewnego rodzaju zasłonę przed niepożądanymi oczami. Po trzecie bloki wyciszały nieco gwar widowni. W oknach najwyższych pięter wystawiane były czujki, które natychmiast informowały o zbliżającym się zagrożeniu dający tym samym czas piłkarzom i kibicom na ukrycie się w okolicznych mieszkaniach. Boisko przy Podskarbińskiej pełniło funkcję głównego stadionu do samego końca okupacji.
Boisko przy ulicy Podskarbińskiej 10 podczas meczu.
Wiele meczów odbywało się też na Ochocie przy ulicy Opaczewskiej. Tam również boisko było „zakryte” przez bloki mieszkalne. Grywano na dawnym boisku AZS-u w parku Skaryszewskim ze względu na jego usytuowanie z dala od ruchu ulicznego. Konspiracyjne boiska można było znaleźć również na Okęciu, na stadionie Skry przy Okopowej, a także na małym boisku w parku Dreszera.
Spotkania na tych obiektach jednak zawsze wiązały się ze sporym ryzykiem w związku z tym coraz większą rolę odgrywać zaczęły boiska w podwarszawskich miejscowościach. Grano w Piasecznie, Żabieńcu, Mirkowie, Górze Kalwarii, Milanówku, Włochach, Pruszkowie, Ursusie i wielu innych małych miejscowościach.
Warszawa vs Kraków
W tajemnicy przed Niemcami grano także w Krakowie. W konspiracyjnych rozgrywkach sezonu 1940 mistrzem została Wisła wyprzedzając Zwierzyniecki i Garbarnię. Rok później Wisła obroniła tytuł tym razem wygrywając z Cracovią i AKS, drużyną, która powstała już w czasie wojny, a dostępu do jej bramki bronił przedwojenny Wiślak i reprezentant Polski, Edward Madejski.
W 1942 roku nie było już tak łatwo. Stanisław Chemicz tak wspomina sezon 1942:
„[…] niezwykle ubogi w imprezy piłkarskie. Przyczyniły się do tego coraz liczniejsze aresztowania i łapanki, coraz krwawsze represje. W tej sytuacji rozgrywanie spotkań na Błoniach niosło ze sobą zbyt wielkie ryzyko dla graczy, jak i dla kibiców. Trzeba było wyjść na peryferie. Wydawało się, że takim dogodnym miejscem będą Bronowice, położone kilka kilometrów od centrum Krakowa, gdzie 14 czerwca Wisła pokonała Garbarnię 2:0. Niemcy jednak szybko dowiedzieli się o tej imprezie i następny mecz nie doszedł do skutku. Organizatorzy zostali uprzedzeni o przygotowywanej łapance i zawody odwołano. Od tego momentu wszelkie zorganizowane życie sportowe zamarło w Krakowie do końca roku.
Dopiero w 1943 kontynuowano mistrzostwa Krakowa, a w finałowym turnieju sześciu drużyn zwyciężyła Cracovia przed Wisłą i Garbarnią.
W sierpniu 1942 roku przedwojenny reprezentant Polski i piłkarz Wisły Kraków Artur Woźniak otrzymał z Warszawy zaproszenie do rozegrania dwóch meczów reprezentacji Krakowa w podwarszawskich Piasecznie i Gołkowie. Krakowianie pierwszy mecz z Piasecznem wygrali 3:2, a drugi z Gołkowem zremisowali 2:2. To był dopiero początek krakowsko-warszawskich potyczek. Atrakcją rozpoczynającego się sezonu 1943 był mecz, który rozegrano 26 kwietnia. Pierwsza oficjalna potyczka Warszawa vs Kraków odbyła się w Piasecznie. Początkowo planowano grać przy Podskarbińskiej jednak w związku z wybuchem powstania w getcie warszawskim uznano, że bezpieczniej będzie grać poza miastem.
Płonące Getto widok od strony wiaduktu przy Dworcu Gdańskim – po lewej budynek przy Inflanckiej 1 i zajezdnia autobusowa (okolice dawnego Placu Broni). Źródło: MPW
Skład reprezentacji Warszawy:
Kazimierz Burkacki, Władysław Szczepaniak, Zdzisław Gierwatowski, Edward Brzozowski, Tadeusz Zieliński, Zenon Odrowąż, Tadeusz Świcarz (Polonia), Stanisław Czapski II (Okęcie), Mieczysław Czapski I (Okęcie), Tadeusz Borowiecki (Marymont) i Zygmunt Ochmański (Wawel).
Skład reprezentacji Krakowa:
Mieczysław Gołębiowski (Groble), Henryk Serafin, Tadeusz Waśko, Władysław Giergiel, Mieczysław Gracz, Artur Woźniak, Kazimierz Cisowski (Wisła), Wiktor Cholewa (AKS), Wojciech Sochacki (Kazimierz), Zdzisław Mordarski (Juvenia), Andrzej Konopek (Zwierzyniecki).
W obu drużynach wystąpiło łącznie aż 10 reprezentantów powojennych lub przedwojennych reprezentantów Polski. Mimo przewagi gości z Krakowa mecz zakończył się remisem 1:1. Bramkę dla Krakowian zdobył Giergiel, a wyrównał tuż po przerwie Mieczysław Czapski uderzeniem z rzutu wolnego.
Sezon 1943
Rundę wiosenną rozpoczęto 2 maja. Trwała zaledwie do końca czerwca. Tempo rozgrywek było niesamowite. Zaszło też sporo zmian w stosunku do poprzedniego sezonu. Zespół Błysku został rozwiązany, a resztki jego zawodników przejęła drużyna Marymontu. Praską Falę zastąpiła Jutrzenka. Po mocnym okresie przygotowawczym i sparingach z silnymi przeciwnikami z Krakowa w siłę urosła drużyna Piaseczna. Drużna z podwarszawskiej miejscowości dokonała też wielu wartościowych „transferów”. Jakich? Piłkarzom z Krakowa tak spodobało się w Piasecznie, że około dziesięciu z nich (głównie Wiślaków) w każdą niedzielę przyjeżdżało z Małopolski, żeby zagrać mecz w barwach Piaseczna. Władysław Giergiel okupił swoją sympatię do Piaseczna postrzałem w nogę. Jechał z Krakowa nocnym pociągiem pełnym żołnierzy Wehrmachtu, który został ostrzelany przez polskich partyzantów w okolicy Zalesia.
Runda jesienna wystartowała w sierpniu. Niestety przerwano ją po piątej kolejce ze względu na rosnący, brutalny terror Niemców, którzy rozpoczęli masowe rozstrzeliwania uliczne. W Konstancinie podczas meczu Wiru z Mirkowem Niemcy zorganizowali łapankę. Uciekający zostali ostrzelani. Kilkanaście osób zginęło. Personalne straty poniosła też Polonia. Jej zawodnicy jadąc na mecz do Milanówka trafili na uliczną obławę. Zatrzymano połowę drużyny. Na następny dzień większość zwolniono. Dzierzbicki i Matusik nie mieli szczęścia i zostali wywiezieni do Auschwitz. Dzierzbickiemu nie udało się stamtąd wrócić.
Ostateczna tabela sezonu 1943 prezentowała się następująco:
1. Polonia 17 39:10
2. Piaseczno 14 42:20
3. Marymont 12 26:20
4. Wawel 12 27:23
5. Olimpia 11 29:22
6. Okęcie 10 22:17
7. Gołków 7 18:23
8. Wir 6 18:42
9. Jutrzenka 2 12:36
10. Mirków 1 10:34
Polonia nie przegrała ani jednego meczu. Jeden zremisowała i tu pojawia się kwestia sporna, ponieważ według Mieczysława Szymkowiaka ten remis padł w meczu z Marymontem (3:3) natomiast według Józefa Hałysa ten remis to było 1:1 z Wawelem.
Organizacyjną nowością w tym sezonie było poszerzenie ligi do 10 drużyn, a także stworzenie niższej klasy rozgrywkowej. To właśnie w 1943 roku liczba zarejestrowanych w WOZPN drużyn sięgnęła 50. Niższa liga miała składać się z dwóch grup dziesięciodrużynowych. Szóstka najlepszych – po trzy z każdej grupy – miała stworzyć grono finalistów. Z tego grona trzy najlepsze ekipy wygrywały awans do najwyższej klasy rozgrywkowej.
Rozgrywki podokręgu w obu grupach zakończono na początku lata. Pierwszą grupę wygrał Huragan Wołomin wyprzedzając rezerwy Olimpii i Okęcie, drugą wygrała Korona okazując się lepsza od Ursusa i Otwocka. W fazie finałowej Korona wygrała wszystkie mecze i wyprzedziła w tabeli Olimpię II i Ursus.
Sezon 1944
Wiosną 1944 wznowiono rozgrywki. Liczba zgłoszonych drużyn przekroczyła już 50. Co ciekawe w mistrzostwach udziału nie wzięła Polonia, która zdominowała te rozgrywki w ostatnich sezonach. Dlaczego tak się stało? Otóż wśród piłkarskich działaczy pojawił się Ludwik Marmor. Kuśnierz z Krakowa. Kierownik zakładów futrzarskich. Marmor był człowiekiem zamożnym, więc postanowił zorganizować własną drużynę nazywając ją WTC (Nie, nie chodzi o World Trade Center, a o Warszawskie Towarzystwo Czarnych). Nazwa miała nawiązywać do barw Polonii, której Marmor był wielkim fanem. Ściągnął do swojej drużyny wielu znakomitych piłkarzy. Do kadry WTC trafili m.in. niektórzy poloniści, a także fantastyczny Artur Woźniak zawodnik Wisły Kraków, który grywał również w Piasecznie.
Drużyna rozpoczęła okres przygotowawczy od meczów towarzyskich. W czerwcu 1944 roku na boisku Garbarni WTC zmierzyło się z Wisłą Kraków, a mecz ten przyciągnął aż 15 tysięcy widzów. Był to zdecydowany rekord frekwencji podczas okupacyjnych meczów.
Stanisław Chemicz wspomina ten mecz tak: „Owacje zgotowane piłkarzom obu miast były wyraźną manifestacją wspólnoty i patriotyzmu”. Swoje wspomnienia dodaje też Edward Brzozowski zawodnik warszawskiej drużyny: „Nigdy nie zapomnę tej ogromnej radości, entuzjazmu, z jakim powitali nas krakowianie. Nie mogliśmy się przedostać z ciężarówki na boisko. Wszyscy chcieli nas ściskać – to przecież nasi chłopcy z Warszawy przyjechali – mówili. To było coś wspaniałego, wielka manifestacja jedności narodu”.
Podczas meczu jednak przyjaźni nie było i krakowianie rozgromili gości z Warszawy 4:0. Do siatki trafiali Gracz dwa razy, Giergiel i Mordarski. Następnego dnia piłkarze ze stolicy pojechali do Nowego Targu, gdzie wygrali 4:1 z tamtejszym Podhalem.
Drużyna WTC zapowiadała się naprawdę dobrze, ale miała jeden bardzo poważny problem. Swojego właściciela, a właściwie jego pracę. Marmor był powiązany z prywatną futrzarską firmą niemiecką WC Toebens. Firma ta produkowała odzież zimową na potrzeby Wehrmachtu. W związku z tym Marmor był postrzegany jako kolaborant. Nikt wtedy nie zwracał uwagi na to, że wiele takich firm wciągnięto do współpracy z III Rzeszą na siłę, a taka współpraca w pewnym stopniu chroniła Polaków przed wywózkami do obozów koncentracyjnych. Nie ma żadnych dowodów na kolaborację Ludwika Marmora. Nie ma też dowodów na to, żeby interesował się jego działalnością podziemny wywiad. W związku z tym, gdy Marmor próbował zgłosić WTC do rozgrywek mistrzowskich organizowanych przez WOZPN, odmówiono mu. Przez to drużyna WTC musiała ograniczyć się jedynie do meczów towarzyskich.
Cała ta sytuacja spowodowała wielki kryzys organizacyjny w Polonii. Część piłkarzy została z Marmorem, część rozeszła się po innych klubach, a część całkowicie zaprzestała gry w piłkę. Rozłam trwał do początku lata 1944. Wtedy to działacze i większość zawodników Polonii znów się porozumiała i zgłoszono drużynę do rozgrywek tak jak dawniej.
Kiedy Polonia się rozpadała, runda wiosenna trwała w najlepsze. Prym wiedli piłkarze dawnej Olimpii, która wróciła do swojej starej nazwy Grochów. Co ciekawe zespół rezerw Grochowa został ze starą nazwą Olimpia II. Grochów rundę wiosenną przeszedł bez porażki z jednym remisem. Tuż za nim uplasowała się Korona, a ostatnie miejsce na podium zajął Wawel.
Do jesiennych rewanżów już niestety nie doszło. Pierwszego sierpnia wybuchło Powstanie Warszawskie i wielu zawodników zamiast strzelać do bramki chwyciło za broń i zaczęło strzelać do niemieckich okupantów.
Jeden z meczów ostatniego sezonu w 1944 roku. Spotkanie Piaseczna z Koroną zakończone remisem 3:3. Akcje pod bramką Korony. Źródło: Juliusz Kulesza
„Transfery”
Wtedy futbol był zupełnie inny niż ten dzisiejszy. Sport nie zależał w aż tak dużej mierze od pieniądza. Nie było wielkich kontraktów i okienek transferowych. Dla większości piłkarzy więź z klubem miała przede wszystkim podłoże emocjonalne, a nie finansowe. Dziś pojęcie przywiązania do barw brzmi jak abstrakcja. Wtedy to było coś zupełnie normalnego i powszechnego.
Nie przechodzono z klubu do klubu na z góry ustalanych zasadach transferowych, tak jak dzisiaj. Mimo to składy okupacyjnych drużyn były dość płynne. Miało na to wpływ wiele czynników. Wystarczy przypomnieć przeobrażenia Polonii, która najpierw rozbiła się na trzy człony, później skonsolidowali się na dwa sezony w czasie których dwa razy zdobyli okupacyjne mistrzostwo Warszawy, a potem znów ulegli podziałowi w związku z powstaniem WTC.
Kolejnym czynnikiem był niemiecki terror. Wystarczy przypomnieć rewelacyjną drużynę Błysku, której jednak Niemcy wymordowali znaczną część składu, a ci którym udało się przeżyć odeszli do Marymontu. Podobny los spotkał piłkarzy Warszawianki. Ci którzy przeżyli grali później dla Okęcia.
Jest jeszcze jeden już całkiem naturalny powód zmiany barw klubowych. To chęć występowania w coraz lepszych zespołach po to żeby doskonalić swoje umiejętności. Przykładem niech będzie bramkarz Henryk Borucz, wychowanek przedwojennej A-klasowej Olszynki Grochowskiej, przeszedł w czasie wojny do Grochowa dzięki czemu po wojnie trafił do Polonii i w 1946 roku został mistrzem Polski.
Żoliborska Liga Siódemek
Pierwsze drużyny na Żoliborzu powstawały na zasadzie sąsiedzkiej, z młodzieży, która mieszkała w obrębie kilku ulic. Na początku najpopularniejsze były drużyny Concodrii, Granatu, Miejskich Domów, Osiedla i Promyka. Te ekipy stworzyły coś na wzór nieformalnej ligi żoliborskiej. Nie była to jednak liga, w której grało się 11 na 11. Problem tkwił w boiskach. Na Żoliborzu nie było bezpiecznych miejsc, gdzie można zagrać na pełnowymiarowym boisku. Za najstosowniejsze miejsce do grania uznano park im. Stanisława Moniuszki potocznie zwanego Parkiem Dolnym. Ta lokalizacja była oddalona od głównych żoliborskich arterii, którymi jeździli Niemcy, a piesze patrole nie zapuszczały się w te okolice. To był plus. Był też jeden poważny problem. Boisko trzeba było dostosować do gry, bo plac, który wybrano był owalny. Piłkarze od razu wzięli się do ciężkiej pracy i przerobiono koło na prostokąt. To boisko jednak też nie było na tyle duże, żeby grać w pełnych składach. Uznano, więc, że będzie się grało składami siedmioosobowymi w następującym ustawieniu: bramkarz – dwaj obrońcy – pomocnik – trzej napastnicy.
Ciekawie rozwiązano też problem bramek. Wymiary były normalne, ale ich części składowe pozostawiały wiele do życzenia. Nie było siatek, słupki były drewniane, a za poprzeczkę robił sznur przeciągnięty od jednego słupka do drugiego. Jedynym pozytywem takich bramek była łatwość ich rozmontowania co też robiono po każdym meczu. Cały ten „sprzęt” przechowywano u młodziutkiego Wiktora Natansona, który był kimś w rodzaju asystenta kapitana drużyny Promyka Olgierda Budrewicza.
Głównym warunkiem rozgrywania meczów było położenie boiska, które zabezpieczało przed niepożądanymi wizytami funkcjonariuszy nieprzyjaciela. Na Żoliborzu był jednak jeden żołnierz w niemieckim mundurze lotniczym, który mecze obserwował z pasją i sympatią do piłkarzy. Tym żołnierzem był Edward Nyc. Przed wojną znakomity piłkarz, reprezentant Polski i środkowy pomocnik Polonii. Grał m.in. w pamiętnym meczu z Brazylią w 1938 na Mundialu we Francji. Jako Ślązak został przymusowo wcielony do Luftwaffe. Nyc jednak przy każdej nadarzającej się okazji odwiedzał kolegów i pomagał jak tylko mógł. Dostarczał m.in. żywność i sprzęt sportowy.
Futbol na Żoliborzu przeszedł dwa etapy. Pierwszy to lata 1940-1941, kiedy grano w Dolnym Parku przy ulicy Promyka. Ten okres trwałby pewnie o wiele dłużej, gdyby nie likwidacja placu gry w celu przeznaczenia go na ogródki warzywne. Młodzi mieszkańcy Żoliborza mieli teraz już tylko dwie opcje do wyboru. Zaprzestanie gry albo ryzykowne mecze w parku Żeromskiego. Uczestnicy tych wydarzeń do dziś zastanawiają się jakim cudem udało im się zagrać bez obławy i łapanki tyle meczów przy ruchliwej przecież ulicy Mickiewicza, którą wielokrotnie w ciągu dnia przejeżdżały niemieckie samochody wojskowe.
Poza miejscem rozgrywek zmienił się też układ sił w tej „małej” lidze Żoliborza. Z futbolowej mapy zniknęły drużyny Osiedla, Granatu, Concordiii i Miejskich Domów. Wiodącą drużyną został Promyk oraz Amatorski Klub Sportowy (AKS). Niestety tabele przepadły w trakcie Powstania Warszawskiego. Jedynym źródłem informacji na temat wyników jest pamiętnik mieszkanki Żoliborza, która czynnie brała udział w chyba każdym możliwym meczu Promyka. Oto kilka jej wpisów z okresu od 24 sierpnia do 27 września 1942 roku.
24 sierpnia, poniedziałek. Był mecz rewanżowy Promyk – Legionowo. Promyk wygrał 3:2. Witek dostał duże brawa, Jerzyk nie był w formie.
27 sierpnia 42, czwartek. Dzisiejszej nocy o 11 zaczęły wyć syreny na alarm. Dowiedziałam się, że dziś będzie mecz między Promykiem, a Marymontem.
30 sierpnia, niedziela. AKS – Marymont 4:2 i Promyk – Legionowo 11:3.
14 września, poniedziałek. Dziś w nocy już o 10:30 alarm. Samoloty leciały bardzo nisko. Zrzuciły dwie czy trzy bomby, lecz celnie.
15 września 42, wtorek. Piszę w tej chwili w schronie, bo alarm. Obeszło się bez bomb. Zrobiło się piekielnie zimno. Mimo tej pogody był mecz między Promykiem II a Tęczą. Promyk przegrał 6:9, mimo że grał Witek [Różycki przyp.red.] jako lewoskrzydłowy i Kazik [Łabęda przyp.red.] z I-szej drużyny.
16 września, środa. Okropną łapankę urządzili na Żoliborzu. Jechałam tramwajem. Już na placu Krasińskich ludzie ostrzegali o łapance. Wysiadłam przy gen. Zajączka.
17 września, czwartek. Dziś są łapanki na mieście. Łapią młodzież szkolną.
20 września 42. Grał Promyk ze Spartą. Sparta dostała 5:0. Wszyscy obawiali się łapanki. Była chyba ¼ normalnej widowni, najodważniejszych.
22 września 42, wtorek. Wszędzie są straszliwe łapanki. W śródmieściu ani się pokazać, bo łapią ludzi jak psów po prostu. Teraz przysłali do każdego domu listę z zawiadomieniem, że wszyscy od 14 do 60 lat musza wykazać się zaświadczeniem z firmy, że są zatrudnieni. Już dziś wieczorem jest na Żoliborzu masa policji z XXIV komisariatu, to znak, że w nocy będzie gorąco. O meczach naturalnie nikt już nie myśli. Wczoraj minął miesiąc od pierwszego bombardowania.
23 września, środa. Mecze mimo wszystko są nadal. Dziś grały AKS i Marymont (ale ten przedwojenny), wygrał AKS 5:3.
24 września, czwartek. Pół godziny temu zabrali Jurka Węgrzyńskiego. Przyjechało sześciu gestapowców samochodem do budki i zabrali go. Chodzą też pogłoski, że Jurka Cukanowa [znakomity zawodnik Promyka przyp. red.] rozstrzelali.
25 września, piątek. Zwolnili Jurka [Węgrzyńskiego, który prawdopodobnie był sprzedawcą w budce z papierosami lub słodyczami przyp.red].
26 września, sobota. Zrobili dziś obławę w barakach na Żoliborzu. Wybrali masę ludzi.
27 września, niedziela. O 12 w południe zagrał II AKS z II Promykiem. Miał grać Marymont ze Spartą, ale Sparta nie przyjechała, grał więc Promyk z Polonią. Polonia jest mistrzowską drużyną z Warszawy i dotychczas nie przegrała żadnego meczu. Grają tam jeszcze przedwojenni gracze. Wynik był więc przesądzony. Do przerwy Promyk prowadził 3:2. Wszyscy grali doskonale. Z naszych grał świetnie Kazik Łabęda. Ostateczny wynik 7:4 dla Polonii. Nikt nie liczył się z łapankami i było tak, jak w sierpniu.
Ostatni wpis ma datę 26 października 1942 i informuje o tym, że od tego dnia wolno chodzić tylko do godziny 8-ej wieczór.
Źródło: Juliusz Kulesza – Zakazane gole. Futbol w okupowanej Warszawie