Autor zdjęcia: Patryk Zajega Images
W czwartek Smółka został trenerem Widzewa, ale czy... nim pozostanie? Spore zamieszanie przy Piłsudskiego
Zamieszania w Widzewie Łódź ciąg dalszy. W czwartek klub oficjalnie ogłosił, że nowym szkoleniowcem będzie Zbigniew Smółka. Niewykluczone jednak, że pracujący ostatnio w Arce Gdynia trener może nie doczekać nawet pierwszego treningu, ponieważ los jego – jak i zarządu – wisi na włosku przez nieporozumienia z właścicielem klubu, czyli Stowarzyszeniem RTS.
W ostatnich dniach dużo mówiło się o kandydatach, którzy w nowym sezonie II ligi mieliby poprowadzić Widzewa Łódź do awansu. W gronie osób, którzy mieli usiąść na ławce trenerskiej (według medialnych doniesień) byli m.in. Marcin Kaczmarek czy Tomasz Kafarski. Ostatecznie jednak zarząd – wraz z dyrektorem Łukaszem Masłowskim – postanowił zatrudnić Zbigniewa Smółkę, który podpisał z klubem roczną umowę z opcją przedłużenia w przypadku awansu.
Na papierze kandydatura Smółki, jak na II ligę, wygląda bardzo dobrze. Co prawda jego odejście i generalnie praca w Arce Gdynia wywołała wiele komentarzy i to nieszczególnie pozytywnych. Mimo wszystko na drugim i trzecim szczeblu rozgrywkowym sobie radził. Ekipy Smółki mają grać szybką, ofensywą piłkę. Taki styl kochają kibice i takiej gry od swoich zawodników oczekują fanatycy Widzewa.
Problem jednak w tym, że w klubie – mówiąc delikatnie – nie jest zbyt wesoło, zwłaszcza na szczycie władzy. Dużo zamieszania wywołały nocne tweety dziennikarza Przeglądu Sportowego, Łukasza Grabowskiego:
Tak coś czułem z tym Smolka, tak coś czułem...
— Łukasz Grabowski (@elgrabowski) May 30, 2019
Będzie. Wielki
— Łukasz Grabowski (@elgrabowski) May 30, 2019
Wszystko ma prawdopodobnie związek z nieporozumieniami na linii Stowarzyszenie Kibiców – zarząd klubu. Według informacji Gazety Wyborczej zarząd zatrudnił Smółkę wbrew dyrektywie ze strony właściciela, czyli Stowarzyszenia Reaktywacja Tradycji Sportowych, która miała powstrzymać szefów spółki przed wykonywaniem kluczowych ruchów przed piątkowym Walnym Zgromadzeniem Członków SRTS. Umowę podpisał prezes Jakub Kaczorowski, ale brakowało na niej sygnatury drugiego członka zarządu, więc de facto umowa nie mogła wejść w życie, mimo że została oficjalnie ogłoszona. Dopiero w piątek kontrakt parafował również wiceprezes Tomasz Jędraszczyk, który chwilę później... został odwołany ze swojego stanowiska z dniem 31 maja.
Krótko mówiąc, były już zarząd miał powołać trenera wbrew swoim przełożonym. Przed Walnym Zgromadzeniem miało nie być bowiem żadnych ruchów w klubie, wszelkie decyzje zapaść miały w piątek po godzinie 16. Tymczasem teraz zagrożona ma być nawet posada dyrektora sportowego Łukasza Masłowskiego, który objął ją miesiąc temu.
Nie wiadomo zatem, jaki będzie los nowego trenera i wielu osób w klubie. Brzmi to wszystko po prostu jak science fiction. Zamieszanie w Widzewie jest ogromne, a to jeszcze zapewne nie koniec. Na pewno taki chaos – w kontekście rozpoczynającego się już niedługo okresu przygotowawczego – nie wpływa pozytywnie na cały klub. Zamiast spokojnie budować kadrę, więcej w Widzewie dzieje się na dyrektorskich stołkach. Czy w końcowym rozrachunku przyniesie to byłemu mistrzowi Polski korzyści? Na pewno w najbliższych dniach o Widzewie będzie dużo się mówiło, choć niekoniecznie w tym kontekście, w którym chcieliby kibice oraz osoby związane z klubem.