Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Michał Puszczewicz

Lewe skrzydło Arki było jej wielką piętą achillesową. Czy Santi Samanes okaże się ich lekiem na zło?

Autor: Mariusz Bielski
2019-06-13 19:01:46

Jakoś to już tak się dziwnie w tym świecie ułożyło, że kiedy do Ekstraklasy przychodzi Hiszpan, który dopiero co występował na przyzwoitym poziomie, u nas nie daje sobie rady. Bez sensu, ale cóż... Victor Perez nie sprawdził się w Wiśle Kraków, Sisi w Lechu wyglądał na chodzącą parodię piłkarza, podobnie jak Isidoro w Polonii. Nacho Novo, Inaki Descarga i Mikel Arruabarrena to zaś historyczne wtopy Legii. Można by tak długo wymieniać.

A z drugiej strony odpalali goście znikąd, ewentualnie z totalnych peryferii poważnej piłki. Pol Llonch, Carlitos, Dani Quintana, Airam Cabrera, Jesus Jimenez, Ivan Gonzalez…

Pytanie na dziś brzmi – do której grupy zaliczymy niejakiego Santiego Samanesa, który właśnie podpisał kontrakt z Arką? Skrzydłowy dostał umowę do czerwca 2021 roku z opcją przedłużenia o kolejny sezon, a do ekipy Jacka Zielińskiego dołączy za darmo, ponieważ pod koniec czerwca zakończy współpracę z obecnym klubem, Coruxo FC.

Gdybyśmy zatem mieli bazować na tym wyżej wspomnianym i dość mocno absurdalnym kryterium otrzymalibyśmy pewniaczka na gwiazdę Ekstraklasy. No, w sumie tego życzymy i jemu, i Arce, bo czemu nie, lecz wypadałoby też zejść na ziemię, tudzież chociaż do rozpiski z transfermarktu. A tam dokonania z 24-latka prezentują się następująco:

Powiedzmy sobie otwarcie, dupy to te liczby nie urywają, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że całą swoją przygodę z futbolem Samanes spędził na hiszpańskim trzecim poziomie rozgrywkowym. A przecież w rezerwach Realu Valladolid – niech was sam herb nie zmyli – był raczej starterem niż zmiennikiem. Względnie tylko rozgrywki 16/17 zaliczył udane, pakując 7 sztuk, ale poza tym po prostu nie ma się czym zachwycać. Jedyna styczność z wielkim futbolem? Nazwisko podobne do "San Mames", stadionu Athleticu z Bilbao. Co ciekawe Lwy faktycznie interesowały się nim, kiedy jeszcze był juniorem, podobnie Osasuna, jednak ostatecznie do takiego transferu nigdy nie doszło.

Po drugie w oczy rzuca się też fakt, iż przez całe cztery sezony facet nie zaliczył ani jednej asysty. Ale nie martwcie się, to akurat sprawka portalowych statystyków, którzy po prostu nie zliczają ich na tym poziomie rozgrywkowym. Trzeba więć zaufać samemu piłkarzowi: – Nigdy nie postrzegałem siebie jako goleadora, uważam się raczej za lepszego asystenta. Nie da się jednak zaprzeczyć, że ostatnio częściej trafiam do siatki, umiem przymierzyć z dystansu. To też prawda, że ćwiczyłem rzuty wolne. Zawsze lubiłem je wykonywać – charakteryzował siebie Santi na łamach „Noticias de Navarra” w połowie najlepszego dla niego sezonu 16/17. Dodawał też, że czuje się dobrze w kontrach, bo „wertykalnemu stylowi sprzyjają jego umiejętności”.

Na łamach tej samej gazety chwalono go z kolei przede wszystkim za dynamikę, wyszkolenie techniczne i bezczelną odwagę w dryblingu oraz bramkowy głód. Podobno wystarczył mu zaledwie jeden mecz, aby przekonać ówczesnego szkoleniowca Realu Valladolid B do transferu. Brawo dla niego, aczkolwiek jednocześnie mamy nadzieję, że skauci Arki przed klepnięciem go dokonali nieco lepszego riserczu.

Kibice Arki muszą mieć zatem nadzieję, iż Hiszpan faktycznie posiada coś, co pozwoli gdynianom zapomnieć o problemach, jakie męczyły ich przez cały poprzedni rok w związku z lewoskrzydłową impotencją. Praktycznie żaden z regularnie występujących tam piłkarzy nie przyczyniał się do strzelania goli przez Żółto-Niebieskich. Zupełnie jakby nad tą pozycją ciążyło jakieś fatum. 

  • Aankour zaliczył 2 asysty w przeciągu całego sezonu, lecz ani jednej po akcji lewym skrzydłem

  • Banaszewski nie miał udziału przy żadnej bramce Arki

  • Młyński tylko raz asystował przy golu, ale było to podanie ze środka pola

  • Zarandia 6 razy dogrywał kolegom, lecz za każdym razem występował po przeciwnej stronie boiska

  • Jankowski zanotował 1 asystę z lewego skrzydła, kiedy akurat okazyjnie grał tam przeciwko Miedzi

Gdyby ktoś się zgubił – łącznie mamy 5 piłkarzy, którzy przeważnie lub chociaż okazyjnie hasali po lewym skrzydle i wszyscy razem wzięci, w trakcie 37 kolejek, zaliczyli tylko 1 asystę z tejże strefy. Toż to nawet nie jest absurd. Po prostu brakuje słowa, by odpowiednio oddać skalę problemu.

A to z kolei sprawia, iż oczekiwania wobec Samanesa automatycznie windują się dość wysoko. Drugi raz na aż tak wielką posuchę gdynianie nie będą mogli sobie pozwolić, jeśli myślą o czymś więcej niż desperacka walka o utrzymanie, która przydarzyła im się pod koniec sezonu 2018/19. Wiadomo, nie tylko od hiszpańskiego skrzydłowego będzie zależał ostateczny sukces ekipy Jacka Zielińskiego, jednak po roku wielkiej posuchy na pewno wszyscy w Gdyni – z trenerem na czele – liczą na znaczną poprawę za sprawą Santiego właśnie. 


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się