Autor zdjęcia: Monika Wantoła
Nie taki przepis o młodzieżowcu straszny jak go malowano! Chyba że w Arce czy Wiśle Płock...
Co parę dni w różnego rodzaju mediach czytamy opinie na temat przepisu o obowiązkowej grze młodzieżowca w Ekstraklasie. Temat wciąż jest żywy, a prezesi, działacze, trenerzy oraz kibice bardzo chętnie go podejmują i nie zawsze mówią ciepło. A jak jest w rzeczywistości? Kto najbardziej skorzystał na tej regulacji, kto wręcz przeciwnie, czyj talent eksplodował, a na kim się zawiedliśmy?
Po 10 kolejkach co prawda nie powinniśmy wydawać wyroków dotyczących czyjejś przyszłości, wszak o ile futbol jest grą błędów, o tyle młodość to często okres błędów. Z drugiej strony zaś na pewno też znaleźliby się zwolennicy tezy o trudniejszym utrzymaniu wysokiego poziomu, niż wejścia na niego. Pewne trendy dało się jednak na przestrzeni ostatnich 2-3 miesięcy zauważyć, a skoro tak, to i różne wnioski dotyczące zawodników oraz ich klubów możemy wysnuć.
NAJWIĘKSZE ODKRYCIE
Bartosz Bida – Po jednym z meczów bez ogródek przyznał reporterowi telewizyjnemu, że gdyby nie przepis o młodzieżowcu, zapewne nie dostałby szansy od Ireneusza Mamrota i musiał iść na wypożyczenie, zapewne do pierwszej ligi. I prawdopodobnie byłaby to spora pomyłka, ponieważ pochodzący z Rzeszowa skrzydłowy wszedł do Ekstraklasy bez większych kompleksów. W 8 spotkaniach strzelił dwa gole (nawet w debiucie) oraz dołożył jedną asystę, co może szału nie robi, aczkolwiek i tak prezentuje się ze dwa razy lepiej niż Prikryl czy inny Camara. Średnia ocen – 5,25. Z młodzieżowców, którzy regularnie występują w Esie i nie są to epizody (liczymy minimum 5 spotkań w większościowym wymiarze czasu), zaledwie jego kumpel z drużyny Klimala ma większą – 5,50. No ale Patryka już dobrze znamy, nie spadł nam niczym grom z jasnego nieba. Dodajmy jeszcze, że Bida dzięki niezłym meczom w Jadze dostał się nawet do młodzieżowej reprezentacji, gdzie również pozytywnie się wyróżnia.
Chociaż oddajmy, że również Michał Karbownik z Legii to dobry kandydat w tej kategorii. Na jego dorobek składają się 4 wystepy (5,75), przeważnie dużo lepsze niż Luisa Rochy. Co warto podkreślić – nie na swojej pozycji, wszak naturalnie nie jest to lewy obrońca, lecz środkowy pomocnik. Na boku bloku defensywnego spisuje się jednak na tyle dobrze, że pewnie Vuko nie będzie chciał go przywrócić do dawnej roli. Zwłaszcza, że Gwilię, czy Martinsa byłoby mu ekstremalnie trudno wygryźć, czego o Rochy powiedzieć się nie da.
NAJWIĘKSZE ROZCZAROWANIE
Jan Sobociński – Parę tygodni temu czytaliśmy, że już w I lidze obserwowały go zagraniczne kluby, a ŁKS odrzucił za niego dobre oferty. Gdyby ci sami skauci ocenili stopera po paru ostatnich spotkaniach, osiwieliby z (negatywnego) wrażenia. Jasne, za spotkanie z Lechią rodowity łodzianin trafił do najlepszej jedenastki kolejki, ale później… No dramat. Póki co jest naszym rekordzistą w klasyfikacji najbardziej zawodzących piłkarzy – trafić 5 razy do składu tandeciarzy w trakcie 10 kolejek to nie lada wyczyn. Średnia 4,00 co prawda wielkiego wstydu mu nie robi, ale właśnie wyciągając mu wspomniane starcie z Lechią spadłaby ona do 3,67. Ostatnie 5 meczów? Jeszcze gorzej, bo równe 3,00. Im dłużej trwa liga, tym z Sobocińskim jest gorzej.
Gdybyśmy tworzyli podium, znaleźliby się na nim jeszcze Antonik z Arki i Steczyk z Piasta, mocnym kandydatem byłby też Michalski z Wisły Płock. No ale to właśnie po Janku, młodzieżowym reprezentancie Polski, spodziewaliśmy się najwięcej, więc tym samym między oczekiwaniami wobec niego oraz rzeczywistą jakością jest największy rozdźwięk.
NAJLEPSZY „PLAC ZABAW”
Lech Poznań – Cóż, żadne to zaskoczenie, że wskażemy Kolejorza, który pod względem personalnym był chyba najlepiej przygotowanym zespołem do przepisu o konieczności gry młodzieżowca w Ekstraklasie. Zastanawialiśmy się co prawda jeszcze nad Zagłębiem Lubin, gdzie regularnie grywają Slisz, Poręba czy Szysz, lecz ostatecznie dla Miedziowych w tej kategorii poleci nagroda pocieszenia.
W Poznaniu natomiast, zgodnie z przewidywaniami, oczekiwaniami kibiców oraz w związku z letnią przebudową zespołu odważnie stawia się na młodzież. Regularnie grywa czterech – Gumny (4,40); Puchacz (5,00); Jóźwiak (4,80) oraz (wliczając sporo ogonów) Tomczyk. Trochę ubolewamy, że jeszcze Mleczko nie otrzymał szansy w Ekstraklasie, skoro van der Hart spisuje się raczej przeciętnie, ale wszystkiego mieć nie można. Budujące są też historie jak ta Modera z ostatniej kolejki – 20-latek został wrzucony na głęboką wodę celem zastąpienia Pedro Tiby i rozegrał kapitalne spotkanie, za które przyznaliśmy mu ocenę 7 oraz miejsce w jedenastce kolejki.
Jakub Moder:
— Michał Zachodny (@mzachodny) September 28, 2019
12 z 17 pojedynków wygranych (1.),
4 z 5 udanych odbiorów (1.),
4 z 5 udanych dryblingów,
5 strzałów (1.),
asysta,
5 razy faulowany (1.),
83% dokładnych podań,
12 podań w tercję ataku (3.),
15. podań z pierwszej (1.),
4 z 6 akcji w '16' rywala udanych (1.),
8 strat.
Czekamy na więcej okazji do gry dla niego, Kamińskiego (4,50 z 2 meczów), Marchwińskiego czy Klupsia. Dariusz Żuraw nie cyka się jednak korzystać z wychowanków, kiedy wypadnie mu jakiś kluczowy zawodnik, więc z ciekawością będziemy się przyglądać ekipie z Bułgarskiej.
NAJGORSI W PROMOWANIU MŁODZIEŻY
Arka Gdynia – Momentami wygląda to jak skup złomu. Jacek Zieliński kilku chłopaków próbował wykorzystywać z korzyścią dla gry drużyny, lecz dopiero Wawszczyk na lewej obronie prezentuje się sensownie. Osobliwa była jednak koncepcja gdynian na poradzenie sobie z przepisem o młodzieżowcu – przygotowali sobie kilku graczy spełniających peselowy wymóg, jednak większość na jedną pozycję – skrzydełko. Co ananas, to lepszy:
Antonik – 6 meczów – 3,33
Młyński – 7 meczów – 3,83
Łoś – 2 mecze – 2,50
Stępień – 1 mecz – 4,00
Pułapka polegała na tym, że gdy młodzian zawodził, przeprowadzając zmianę trzeba było wprowadzać kolejnego niezbyt dobrze radzącego sobie piłkarza na identyczną pozycje. To jednocześnie mocno ograniczało zakres manewrów taktycznych, jakie mógł wykonać szkoleniowiec, by odwrócić losy spotkania. Absurdalny pomysł i jeszcze gorsze wykonanie. Do tego jeszcze ostatnio na dłużej wypadł Młyński, a zatem żółtodziób z największym – wydawałoby się – potencjałem. Niech się trener Zieliński modli o dalszą dobrą dyspozycję i zdrowie Wawszczyka…
Na burę zasługuje też Wisła Płock. Początkowo wykombinowano, iż Nafciarze pójdą po linii najmniejszego oporu, w bramce wystawiając Żynela, jednak ten dwa razy zagrał słabo i szybko się z tej koncepcji wycofano. Za etatowego młodzieżowca robi więc Michalski upychany na lewej obronie, choć to stoper, niezbyt zwrotny i niezbyt dynamiczny. Pasuje tam więc jak wół do karety o czym świadczy jego średnia not (3,78). Od czasu do czasu na boisku pojawiał się też Olaf Nowak (3,25) jednak Radosław Sobolewski nie za bardzo ceni sobie jego usługi i w sumie jakoś się nie dziwimy.
***
Generalnie więc tragedii nie ma. Ba, wydawało się, że więcej ekip będzie zmagało się z różnymi kłopotami, a tu jest wręcz przeciwnie – prawdziwe problemy mają ze 3, maksymalnie 4 ekipy. W tych wyjątkowych przypadkach à la Michalski w Wiśle Płock może i dałoby przytoczyć argument o obniżaniu poziomu ligi, ale nie przesadzajmy, z wysokiego konia nie spadamy. Dużo więcej jest natomiast takich przypadków, w których kariery poszczególnych chłopaków mogą znacząco przyspieszyć, a o to przecież chodziło.