Autor zdjęcia: Patryk Zajega Images
Mało goli i Robertodependencja z Macedonią? Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. A nawet nie ma za co go kupić!
Nie będzie przesadą napisanie, że w spotkaniu z Łotwą wykręcony przez nas wynik był lepszy niż gra. W pełni zadowoleni mogliśmy być zaledwie z pierwszej 15, może 20 minut, kiedy wyprowadziliśmy dwa szybkie ciosy. Niestety, aktualnie nasi czwartkowi przeciwnicy są w jednym z większych dołków w swojej futbolowej historii, więc starcie z nimi nie jest z byt miarodajne. Dużo lepszym sprawdzianem ma być spotkanie z Macedonią, nad którego przebiegiem głowimy się już od jakiegoś czasu.
Dwa gole Lewego za 4.35 w STS? Czemu nie?
Coraz częściej odnosimy wrażenie, że jak Argentyna zbytnio polega na Messim, tak w polskiej drużynie mamy do czynienia ze zjawiskiem Robertodependencji. Aktualnie trudno polegać choćby na Grosickim marnującym kolejne szanse w stylu Giorgiego Merebaszwilego, albo na Piotrku Zielińskim, który może i kręci ładne kółka z piłką w środku pola, lecz nic z tego nie wynika. O dyspozycji Piątka czy Milika z grzeczności lepiej w ogóle nie wspominać. A skoro tak, to doszliśmy poniekąd do sytuacji, w której jeśli to Lewy nie strzeli, prawdopodobnie nie zrobi tego nikt. Szczęście w nieszczęściu polega na tym, iż chłop jest w takim gazie, że rywalom robi się ciepło na sam widok Roberta biegnącego na nich z piłką – w ostatnich 7 meczach zdobył aż 11 bramek. W całym sezonie – w 15 spotkaniach trafiał 19 razy. Pytanie brzmi, z jakiej planety przyleciał ten kosmita? Co prawda Macedonia straciła zaledwie 2 gole w 3 wyjazdowych meczach eliminacji, ale i tak liczymy, że Lewemu się nie oprze. Dlatego pytanie nie „czy” lecz „ile” razy do siatki trafi dziś nasz kapitan?
Gole nie są przereklamowane, ale będzie o nie trudno – 2.45 od STS za mniej niż 2,5 bramki i że postrzela tylko jeden zespół
Czasy, kiedy musieliśmy polegać na matematycznych mitycznych szansach (na awans) są na szczęście dawno za nami. Pewnie jeszcze kiedyś wrócą, ale póki co cieszmy się chwilą. A jeżeli już mamy je stosować, to w kontekście takim jak ten, czyli zastanawiając się ile skutecznych strzałów zobaczymy dziś wieczorem?
Rzućmy zatem okiem w najprostsze statystyki. My gramy u siebie, a nasz bilans domowy wynosi 6:0 w bramkach. Było 2:0 z Łotwą, 4:0 z Izraelem i 0:0 z Austrią. Wyjazdy Macedonii? Wyjątkowo skuteczna falanga jak za czasów Aleksandra Wielkiego to to nie jest, aczkolwiek ogólny wynik 4:2 daje do myślenia. 1:1 ze Słowenią, 1:1 z Izraelem i 0:2 z Łotwą. Łącznie 5 na 6 przypadków, w których oglądaliśmy maksymalnie 2 bramki. Jednocześnie dużą nadziei w nasze serca wlewa fakt, iż dotychczas w meczach domowych zanotowaliśmy 3/3 czyste konta. Nie zdziwilibyśmy się, gdyby wieczorem wydarzyła się kumulacja tych faktów, skoro gramy na Narodowym, a jednocześnie z przodu możemy liczyć głównie na Lewego.
Rzuty rożne nie będą naszym wielkim straszakiem? STS płaci 2.95 za 5-6 takich stałych fragmentów dla Polski
Jak by to eufemistycznie ująć… No nie jesteśmy zespołem potrafiącym tłamsić naszych przeciwników. Bo nawet kiedy udaje nam się ich wyraźnie przycisnąć – vide Łotwę w pierwszym kwadransie – to potem nie idziemy za ciosem. Ba, są nawet tacy goście w naszej kadrze, którym dwie szybkie sztuki zapakowane outsiderom wyznaczają zadowolenie z dobrze wykonanego zadania. Godny pożałowania minimalizm, ale co zrobisz, jak nic nie zrobisz?
Jako że dziś wieczorem zmierzymy się z zespołem znacznie lepiej zorganizowanym niż Gutkovskis i spółka, przewidujemy typowe męczenie buły przez Biało-Czerwonych. Oczywiście, chcielibyśmy się pozytywnie zaskoczyć, jednak nie wydaje nam się, byśmy mieli totalnie zdominować Macedończyków i spychać ich do rozpaczliwej obrony. Dlatego nie sądzimy też, abyśmy otrzymali mnóstwo okazji do zdobycia bramki po rzucie rożnym. Zobaczmy jak sprawy się miały w poprzednich spotkaniach:
vs Austria 1 – 7
vs Łotwa 1 – 14
vs Macedonia – 5
vs Izrael – 5
vs Słowenia – 2
vs Austria 2 – 5
vs Łotwa 2 – 4
Łącznie 42 kornery, średnio 6 na spotkanie. Spodziewamy się, że raczej będziemy trzymać się średniej niż ją znacząco zawyżymy. Tym bardziej skoro w tabeli mamy jeszcze spory margines błędu względem awansu na Euro 2020.
Więcej bramek w drugiej połowie? STS płaci 2.05 za taki scenariusz
Nie ukrywamy, że tu głównie opieramy się na naszych doświadczeniach ze wcześniejszych spotkań eliminacyjnych. Przeważnie potrzebujemy mnóstwo czasu, aby skruszyć defensywne mury rywali. Ba, właściwie tylko raz zdarzyło się, byśmy zdobyli więcej bramek w pierwszej części spotkania niż w drugiej. Kiedy traciliśmy (ze Słowenią) proporcje ułożyły się 1:1. Łącznie zaś doliczyliśmy się, iż aż 9 z 13 goli w meczach Polaków padało po przerwie. U naszych rywali bilans rozłożył się bardziej równo – 12 z 19. No ale przecież chodzi też o to, aby nie było za łatwo, prawda? Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. A właściwie nie ma za co go kupić.