Autor zdjęcia: własne
Gdyby to Michniewicz prowadził seniorską reprezentację Polski, spałbym znacznie spokojniej
Nie wiem czy w którymkolwiek sensownym piłkarsko kraju coś takiego jest w ogóle możliwe. No ale że mówimy o Polsce, w sumie nawet nie jestem w szoku. Pozwolę sobie bowiem postawić (śmiałą?) tezę, iż lepszego selekcjonera mamy w młodzieżówce niż w drużynie seniorskiej.
Bynajmniej nie mam teraz na myśli argumentu dotyczącego CV Jerzego Brzęczka oraz Czesława Michniewicza, chociaż i na tym polu wygrywa drugi z wymienionych. Ale tu nawet nie o to chodzi. Po prostu wydaje mi się, że trener zespołu U-21 potrafi wycisnąć ze swoich podopiecznych znacznie więcej od szkoleniowca prowadzącego seniorów. Oczywiście trudno jest to zmierzyć, no bo w jaki sposób? Bazuję więc głównie na wrażeniu wizualnym (nie tylko estetycznym) oraz ocenie potencjału poszczególnych zawodników występujących w obu zespołach.
Ba, myśląc nieco bardziej abstrakcyjnie, zastanawiam się nawet jak wypadłaby jedna reprezentacja na tle drugiej. Oczywiście sama kwestia doświadczenia zrobiłaby różnicę, ale już w aspektach takich jak przygotowanie do meczu czy szeroko rozumiana organizacja gry – nie zdziwiłbym się, gdyby w tym aspekcie lepiej wypadła Michniewiczówka.
Piszę tak, ponieważ zauważyłem u siebie pewną prawidłowość – że do kolejnych meczów seniorów podchodzę sceptycznie. Zupełnie odwrotnie względem zespołu U-21, w kontekście wyników którego odczuwam znacznie większą pewność, że mnie nie zawiedzie. A także znacznie mniej obawiam się o potencjalny ból oczu.
Gdybyście chcieli się zagłębić w kwestię dlaczego tak jest – odsyłam do niedawnego tekstu Oli Sieczki o starciu z Serbią.
Biało-Czerwoni zwyciężyli w nim 1:0 po golu autorstwa Bogusza (strzelił) oraz Klimali (asystował), dzięki czemu utrzymaliśmy pierwsze miejsce w grupie z Rosją, Bułgarią, Estonią, Łotwą no i wspomnianą Serbią. „To jeszcze nie półmetek i wciąż wiele może się zmienić, nałóż sobie lodu na czoło!” Okej, macie rację, aczkolwiek uważam, że wobec tego powinniśmy pochylić się też nad pewną okolicznością, w jakiej kadrze U-21 udało się wykręcić te 10 na 12 możliwych punktów.
To jest bowiem praktycznie nowy zespół względem tego, który oglądaliśmy na ostatnim młodzieżowym Euro. Lista zawodników, jacy ze względu na PESEL musieli opuścić zespół jest zatrważająca. Odpadli bowiem Drągowski, Loska, Bochniewicz, Jończy, Wieteska, Jagiełło, Michalak, Wdowiak, Żurkowski, Buksa, Kownacki, Świderski, zaś do seniorskiej reprezentacji awansowali niejako Bielik, Majecki oraz Szymański. Łącznie – 15 piłkarzy. Jasne, za takim Jończym być może nikt nie zatęskni, ale poza tym nazwiska są konkretne. Wielu z tych zawodników to etatowi Ekstraklasowicze ze sporym doświadczeniem, a niektórzy i w mocniejszych zagranicznych ligach radzą sobie przyzwoicie. W tym Kownaś, który dodatkowo był kapitanem.
Ten zespół praktycznie się rozpadł, więc Michniewicz musiał budować… Może nie od zera, ale nawet fundamenty nadawały się do całkowitej renowacji.
Za nich weszli natomiast zawodnicy, którzy w Ekstraklasie albo radzą sobie słabo (Sobociński), albo zaginęli na emigracji (Walukiewicz), albo dopiero zapoznają się z seniorskim futbolem (Moder). Nie jest to materiał, o jakim marzy każdy budowniczy. Z drugiej strony jednak nie przeszkodziło to Michniewiczowi uczynić z U-21 pierwszej siły w grupie 5.
Jasne, wciąż nie mamy do czynienia z drużyną w pełni ukształtowaną oraz wysoce dojrzałą. To pokazało spotkanie z Rosją, zremisowane w doliczonym czasie drugiej połowy, z pierwszą bramką straconą również w cholernie głupi sposób – po kretyńskim wyjściu Grabary. No ale to nawet najlepszym się zdarza, więc bez przesady z biczowaniem. Liczy się reakcja, a ta przeciwko Serbii była doskonała. Co tylko potwierdza, że nowa grupa tworząca biało-czerwoną młodzieżówkę już złapała pryncypia futbolu według Michniewicza i potrafi je realizować. Co oznacza też tyle, ze sam szkoleniowiec musi bardzo precyzyjnie przekazywać swoje uwagi i – jak widać po wynikach – jego pomysł jest skuteczny.
Jesteśmy zresztą w stanie precyzyjnie określić na czym ten pomysł polega – zawodnicy na optymalnych dla siebie pozycjach, a więc i w optymalnych rolach; ścisłe ustawienie w momencie bronienia się przed atakiem pozycyjnym; dużo wzajemnej asekuracji i podwajania krycia; pressing zmuszający przeciwnika do dalekich podań; dużo bezpośrednich zagrań, kiedy z przodu pojawi się więcej wolnej przestrzeni; nastawienie na kontry…
To wszystko w czasie, gdy równolegle seniorska reprezentacja, której kręgosłup gra ze sobą gdzieś od 6-7 lat, po kilkunastu spotkaniach za Brzęczka wciąż nie ma określonego stylu i bazuje na zrywach poszczególnych graczy. Okej, spotkanie z Macedonią mogło nakreślić mniej więcej w jaką stronę ta kadra chciałaby iść, lecz dojście do tego momentu zajęło selekcjonerowi 14 meczów, a nie 4. I w sumie po tych 14 nadal nie mamy pewności co do ciągłości tego projektu, podczas gdy w U-21 da się to dostrzec już po 4 spotkaniach.
Inna sprawa, że nie dziwię się w ogóle, że młodzieżówka funkcjonuje tak dobrze. Dlaczego, o tym opowiadał sam Michniewicz. Raz – wykorzystanie technologii przez pana Kondaka. Dwa – zgrupowania na Kaszubach. Dawniej tego typu wiece kojarzone byłyby raczej z niezbyt konstruktywnymi libacjami, lecz tu nie można mieć wątpliwości, że sztab U-21 naprawdę wówczas tyra analitycznie. Dowodzi tego trzecia kwestia – informacje przekazywane członkom drużyny. Każdy z nich dostaje na swój tablet materiały szkoleniowo-taktyczne, które ma obowiązek przygotować. Cztery – niektórzy zawodnicy sami przychodzą do Michniewicza po więcej tego typu analiz.
Nie wiem jeszcze co prawda jak się zakończy przygoda z tą odświeżoną młodzieżówką, no bo skąd? Gdybym jednak miał w tej chwili coś wyrokować, to życzyłbym sobie, aby przy okazji kolejnych awansów – poszczególnych chłopaków do seniorów i całej U-21 na najbliższy wielki turniej – jeden z nich dotyczył również samego Czesława Michniewicza.