Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: archiwum prywatne Marka Chańskiego

Marek Chański dla 2x45: Jak powiedziałem Bułce, że został nam rok pracy, to nie wiedział o co chodzi. Myślał, że to ja odchodzę

Autor: rozmawiał Mateusz Sokołowski
2019-10-26 17:00:44

Z czym nie był w stanie poradzić sobie Hilario z Chelsea, a bez problemu robił to Marcin Bułka? Dlaczego z Polski wywodzi się tylu dobrych bramkarzy? Jaką rolę w treningu bramkarskim pełnią opony? Dlaczego zdarzyło mu się opieprzyć bramkarza po obronionym rzucie karnym? Między innymi o tym opowiedział Marek Chański - trener bramkarzy, którego wychowankowie zaczynają przebijać się do większej piłki nie tylko w Polsce, ale i zagranicą.

47-letni Chański był związany z Dolcanem Ząbki (jeszcze w czasach pierwszoligowych) i Polonią Warszawa, teraz pracuje w innym stołecznym klubie - Escoli Varsovia. Od wielu lat jest również związany z MOSSM (Mazowieckim Ośrodkiem Szkolenia Sportowego Młodzieży), w którym przebywają, uczą się i trenują nastoletni zawodnicy z wielu mazowieckich klubów.

Pracował m.in. z Marcinem Bułką (później Chelsea, teraz PSG), Żanem-Lukiem Lebanem (Everton), Tomaszem Kuczem (Bayer Leverkusen, obecnie Vitoria Guimaraes), Mateuszem Kryczką, Rafałem Leszczyńskim i jeszcze kilkoma zawodnikami, którzy po ukończeniu wieku juniora trafili na szczebel centralny w Polsce. Mowa tu choćby o Michale Brudnickim (ŁKS) czy Hubercie Gostomskim (Jagiellonia).

***

Przyjęło się, że w Polsce najlepszym trenerem bramkarzy jest Krzysztof Dowhań.
Miałem przyjemność pracy pod jego okiem grając w juniorach Polonii. Dzięki mojemu trenerowi raz w tygodniu miałem z nim godzinne zajęcia. Na dzisiejsze warunki to tyle co nic, ale w tamtych czasach sam fakt, że miałem do czynienia z trenerem bramkarzy był czymś ekstra. Później, siedem czy osiem lat temu, byłem u niego na stażu w Legii.

Dziś bramkarz-samorodek wychowany bez specjalistycznego treningu już chyba nie przejdzie.
Przy moim hoplu na punkcie techniki uważam, że nie ma szans. Bramkarz pewne elementy musi mieć opanowane.

Technika kibicowi może kojarzyć się z dryblingami skrzydłowego. A czym jest u bramkarza?
Prosta rzecz: którą nogą odbijamy się przy dośrodkowaniu z lewej strony, a którą z prawej? Jeżeli z dośrodkowanie jest z lewej strony, odbijamy się z lewej nogi. Prawa noga idzie do góry, ma chronić mnie od przeciwnika. Tak samo jak chwyt piłki i ściągnięcie jej do klatki piersiowej. Jeśli łapie w wyskoku to nie wznawia gry od razu, tylko ma ściągnąć piłkę do klatki. Trener może mówić: "po co ściągasz do klatki, tracimy czas, mogłeś szybciej wznowić akcję", ale potem przytrafi się błąd i będzie krzyczał, że źle zrobiłeś, piłka ci wypadła.

Wy, trenerzy bramkarzy, jesteście postaciami znajdującymi się permanentnie w cieniu.
Pełnimy rolę wasalczą w stosunku do pierwszego trenera. Możemy kogoś nobilitować do gry w pierwszym składzie, ale ostateczną decyzję podejmie ktoś inny. Do nas są tylko pretensje jak mecz jest przegrany.

Przygoda z piłką trwała u pana krótko.
Grałem w grupach młodzieżowych Legii, a na ostatni rok wieku juniora poszedłem do Polonii, zdobyliśmy wicemistrza Polski juniorów. Wróciłem do drugiej drużyny Legii zdając sobie sprawę, że mając 177 centymetrów wzrostu nie mam szans bronić w piłce profesjonalnej. Udało mi się zagrać w meczu oficjalnej reprezentacji Polski w futsalu. Później grałem już tylko amatorsko. Kontuzja, operacja kolana, studia. Podjąłem decyzję, że chcę być trenerem. Studia, praca w szkole, później propozycja od trenera Rudolfa Kapery, który zaprosił mnie do pracy w SEMP-ie Ursynów (dzielnica Warszawy - przyp. aut.). Był tam Marek Śledź, który dziś jest w Rakowie, był Jacek Mazurek, który zakładał akademię Legii, a dziś pracuje w Piaście Gliwice. Graliśmy przeciwko Robertowi Lewandowskiemu. Posiadał duży talent, ale przede wszystkim miał poukładane w głowie. W Warszawie było wtedy trzech, czterech lepszych chłopców od niego, ale zabrakło im tej jednej rzeczy. Najlepszy był zdecydowanie Daniel Mąka.

Dobry trener musi być dobrym piłkarzem?
Nie, chociaż w wielu sytuacjach to ułatwienie. Weźmy na przykład trenera Dowhania.

Zazdrości mu pan wychowanków?
Nie.

Bo zaraz będzie miał swoich, może lepszych?
Zazdroszczę mu tego, że pracuje przez tyle lat na tak wysokim poziomie.

Jest pan zadowolony z efektów swojej pracy?
Powiem nieskromnie: tak. Przede wszystkim jestem zadowolony, że ci chłopcy nadal są dobrymi ludźmi. Z Marcinem Bułką cały czas mam kontakt. W czerwcu był po operacji ręki, mieliśmy razem zajęcia na Escoli. Prasa jeszcze o niczym nie wiedziała, ale między Chelsea a PSG wszystko było już dogadane. Śmiałem się jak ktoś pisał w Internecie, że Bułki nie chcą w Paryżu, że przyjdzie kajzerka.

Szybko zadebiutował w nowym klubie.
I mu tego zazdroszczę. Parę godzin przed meczem napisał do mnie, że będzie debiutował. Usiadłem i pomyślałem: ile bym dał, żeby być na jego miejscu. W tak wielkim klubie, w tak wielkiej lidze, w tym wieku. Nie czytam komentarzy pod różnymi wiadomościami, tu przeczytałem jeden. Ktoś napisał: wymieńcie mi jednego zawodnika, który w tym wieku, będąc Polakiem, zagrał w tak wielkim klubie, w tak wielkiej lidze. No kto? Siedziałem cały czas przed telefonem i patrzyłem na relację tekstową. A teraz, że nie gra? Czas pracuje na niego.

W Escoli pracował pan z Marcinem przez dwa lata.
Po roku powiedziałem do niego: słuchaj, zostało nam pół roku, góra rok wspólnej pracy. Zapytał: trener odchodzi? Ja mówię: nie, ty odchodzisz. To było jeszcze zanim pojawiły się dla niego jakiekolwiek propozycje.

Istnieje coś takiego jak talent?
Na pewno. Zdolności ruchowe i niektóre cechy motoryczne są wrodzone. I wzrost. Jak nie ma 186 centymetrów, ciężko jest dostać szansę. Od razu mówią: gdzie mi tutaj takiego skróta wzrostu siedzącego psa?

To niesprawiedliwe?
A czy ktoś będzie szukał koszykarzy po metr sześćdziesiąt? Pozycję bramkarza determinują warunki fizyczne. Teraz i tak jest inaczej, bo kiedyś nie zwracało się uwagi na sprawność ruchową bramkarza. Jak w kontekście Marcina pojawił się temat Barcelony i Chelsea, w klubie poprosili mnie o skonstruowanie materiału wideo. Moim celem było pokazanie, że chłop przy dwóch metrach wzrostu jest kapitalny pod kątem cech motorycznych. Ładnie biega, nie jak pokraka.

Bułka na początku swojej gry w Escoli dojeżdżał codziennie do Warszawy z Wyszogrodu, ponad 60 kilometrów. Stawiam w ciemno, że wielu młodym by się nie chciało. “Po co mam gdzieś jeździć, skoro tu też mam boisko i treningi?”.
Jeżeli ktoś chce być piłkarzem, ma się poświęcić. Czy fajnie jest, jak inni są na wakacjach, a chłopaki jadą na obóz? W pewnym wieku zaczynają się dziewczyny. Ja powtarzam: masz mieć taką dziewczynę, która zaakceptuje twoją pasję. Jeśli traktuje ją jako konkurencję, to nie jest ciebie warta. Na takie tematy bardzo często rozmawiam z chłopakami. Ja też jestem nauczycielem, a urlopu mam dwa tygodnie. Moja żona, też nauczycielka, ma dwa miesiące wakacji. I mogłaby mi gdyrać. Ale poznała mnie kiedy byłem już trenerem. Nie jest tak, że piłka jest konkurencją dla rodziny. To moja pasja. A kocham najbardziej moją żonę i synów.

Talent z małej miejscowości musi jak najszybciej trafić do większego klubu?
Zdecydowanie. Musi trenować z coraz lepszymi. Jak mówiłem Marcinowi, że został mu rok, on nie wiedział o co chodzi. A ja wiedziałem, że musi dostać kolejne wyzwanie, kolejne bodźce. Jakby rok wcześniej ktoś powiedział Marcinowi, że będzie się przebierał w szatni z takimi gwiazdami, pomyślałby: no głupi.

Albo że odrzuci ofertę Barcelony.
Barcelona chciała Marcina, ale Chelsea bardzo go chciała.

Kolejny z pana wychowanków, Tomasz Kucz, był w Bayerze Leverkusen i otarł się o Bundesligę, w jednym meczu był na ławce rezerwowych. Teraz gra w Vitorii Guimaraes. To chyba ten przypadek, kiedy brakuje wzrostu?
Na pewno. Mam nadzieję, że jeszcze swoją szansę dostanie. Był na Słowacji, w Niemczech, ale nie da się ukryć, że zabrakło mu warunków. Swego czasu był to najlepszy chłopiec w Polsce w roczniku 1999. Skończyło się po meczu z Anglią, gdzie przegrali 0:7. Bramkarza najłatwiej jest zmienić. Prosta rzecz: jak często jest tak, że przychodzi nowy trener i pierwsze co robi, to zmiana bramkarza?

Skąd w Polsce tylu dobrych bramkarzy?
Na pewno nie dlatego, że mamy szkoły bramkarzy.

Przypadek?
Ciężko powiedzieć. Bramkarz to po części dyscyplina indywidualna. Często trener ma możliwość indywidualnej pracy. Zawodnicy z pola często pracują z całą drużyną, trener nie ma czasu dla tego najlepszego. Uważa się, że w Polsce za mało trenujemy. Ja też jestem tego zdania. Chłopak idzie na Zachód i różnica jest nie do nadrobienia.

Kolejny wychowanek - Rafał Leszczyński. Swego czasu bohater dość niespodziewanego powołania do reprezentacji. Pierwszy pana wychowanek, który zaszedł wyżej.
Kiedy pracowałem w Dolcanie Ząbki, szukaliśmy młodego chłopaka do rywalizacji. Chcieliśmy wypromować kogoś z Warszawy. Najśmieszniejsze jest to, że w ośrodku był w swoim roczniku trzecim bramkarzem jeżeli chodzi o umiejętności. Przed nim był Robert Baczewski, na którego dzisiaj przez moje spaczenie profesjonalną piłką pewnie bym nie zwrócił uwagi. Chłopiec miał 172 centymetry wzrostu. Technicznie - wzór. Ale wiadomo, że nie miałby szansy i nie miał szansy zaistnieć w profesjonalnej piłce. Rafał to pracuś pierwszej kategorii. Mając siedemnaście lat potrafił być wściekły, że nie gra w pierwszej lidze. Graliśmy kiedyś ostatni mecz rundy jesiennej. Jeżeli byśmy wygrali na ŁKS-ie, dostalibyśmy wyższe premie meczowe, bo mieliśmy płacone za rundę. Rafał Misztal, nasz pierwszy bramkarz się rozchorował. Ode mnie zależało, czy zagra Rafał. Podjąłem decyzję - mimo że lepiej wyglądał w treningu Leszczyński - żeby wystawić Maćka Humerskiego. Miałem duży dylemat, Rafał był zły. Wiadomo, że w piłce seniorskiej gra się dla wyniku, ale też dla pieniędzy. Nie chciałem, żeby Rafał dostał po głowie za to, że jest “synem” Chańskiego.

Jak się może uczyć trener bramkarzy?
Staże, wyjazdy zagraniczne. Jeżeli ktoś ma pretensje, że bramkarz bronił słabo to ja muszę znaleźć odpowiedź, dlaczego bronił słabo. Sprawdzić, czego nie zrobiłem na treningu. Trener Kapera nauczył mnie, żeby opisywać każde zajęcia. Później jak coś nie wypali mogę cofnąć się, popatrzeć: a, nie robiłem ostatnio dośrodkowań, sytuacji jeden na jednego. Spod mojej ręki ma wyjść gość, którego nikt nie będzie mógł się czepiać jeżeli chodzi o technikę.

Uśredniając, w polskich realiach warunki do treningu bramkarskiego nie są chyba najlepsze.
Pamiętam jak dziś sytuację z Polonii, kiedy na jednym treningu miałem prostokąt 5 na 10 metrów, siedmiu bramkarzy i bramkę 2 na 5. Mogłem powiedzieć, że nic się nie da zrobić. Ale polski trener jest trenerem permanentnie zaskakiwanym, więc trzeba było coś zrobić. Teraz dużo ćwiczeń koordynacyjnych robię na oponach samochodowych. Dostałem je swego czasu od kolegi z warsztatu. Wpadłem do niego: masz jakieś stare opony? Mieliśmy montować materiał o Marcinie przed jego transferem. Prosili mnie w klubie, żebym tylko opon nie wyciągał. A ja wyciągnąłem, niech zobaczą! Jakbym miał możliwość przywiezienia opony od traktora, to bym na oponie od traktora też ćwiczył.

Marcin miał przyjemność?
Oczywiście. Później w Chelsea sam pokazał jakieś ćwiczenie i chciał, żeby zrobił je Hilario. On miał już kłopot.

***

To, że Marcin Bułka wyszedł z Escoli, to zasługa pozostałych chłopaków. To oni zmusili go do cięższej pracy. Jakby Marcin wpadł w samozadowolenie, to za chwilę by nie bronił, bo by bronił ktoś inny. To Żan Luk Leban go mobilizował, a potem jego mobilizowali. Kiedyś Marcin wrócił z Barcelony i wyszedł na trening, dostał od nas brawa. Żan się patrzył na niego jakby jakieś cielę zobaczył. Wpatrzony jak w obrazek. Bał się podać piłkę Marcinowi, gdzie było już widać, że ten chłopiec też będzie miał szansę zagranicą.

I latem tego roku poszedł do Evertonu. To najmłodszy z pana wychowanków, który “wystrzelił”.
Teraz jest po operacji, niedawno zaczął treningi. Na szczęście nie ja go zepsułem. Pojechał do Anglii, miał nawet trenować z pierwszym zespołem w trakcie wakacji, ale złapał kontuzję.

W ostatnim sezonie przed transferem grał w Centralnej Lidze Juniorów z zawodnikami dwa lata starszymi od siebie.
To dla bramkarza handicap. Patrzyłem na to też pod kątem psychiki: czy jest w stanie wyjść ze starszymi i kierować zespołem? Kiedyś Bułka dostał ode mnie straszny ochrzan. Obronił karnego i... nic. Cisza. Po meczu mówię do niego: czemu nie dałeś bodźca zespołowi? Ty powinieneś wtedy ryczeć! Jedziemy, walczymy! Bramkarz musi być silną osobowością na boisku. A poza boiskiem może go nie być w ogóle. Żan nie miał krępacji, żeby dwa lata starszych ustawiać. Marcin jak debiutował w Chelsea w sparingach mówił: trenerze, ja nie miałem oporu, żeby krzyczeć na tych obrońców.

Idąc dalej, kolejne nazwisko: Jan Jurczak. Też z Escoli. Poszedł do Włoch, do Pordenone. Ostatnio zadebiutował w Primaverze.
Katorżnicza praca. Zdał sobie sprawę, że chce grać w piłkę i wszystko temu poświęcił. Jak ktoś by mi powiedział pięć lat temu, że do tego dojdzie, to bym odpowiedział: może. Pamiętam mój pierwszy trening na Escoli, do dziś mu to wspominam. Powiedziałem: jak masz tak trenować, to w ogóle do mnie nie przychodź. Nie przykładał się. My, bramkarze musimy robić wszystko jak najlepiej. Ile razy jest tak, że mecz już dawno skończony, zawodnicy wychodzą wykąpani, czekają na nich dziewczyny. A kto się schylał pięć razy do siatki? Bramkarz. Kto ma zawalony weekend? Bramkarz. Jeżeli nie chcesz tego mieć, to musisz zrobić wszystko, co najlepiej potrafisz. Zminimalizować późniejsze ryzyko. Jeżeli przyjeżdża na obserwację jakiś trener, skaut i widzi bramkarza, którego zespół przegrywa, a on jedyne czym się wyróżnił, to że szybko się schyla po piłkę, to po co mu taki bramkarz? Ale jeżeli cały czas żyje, walczy z niemocą zespołu czy swoją - to jest na jego korzyść. Rudolf Kapera pytał mnie: co zmieni bramkarz po puszczonej bramce? Nic. On ma dalej bronić. Bramkarz na dziesięć sytuacji zawali jedną i wszyscy powiedzą: przegraliśmy przez niego. Zawodnik z pola nie wykorzysta dziesięciu, strzeli jedenastą i jest bohaterem.

Polscy bramkarze regularnie wybijają się do piłki zagranicznej, trenerzy - bramkarzy również - już nie.
Czy my jesteśmy gorszymi trenerami od innych? Śmiem wątpić. Szczególnie pracując z młodzieżą musimy zrobić trening na jednej trzeciej boiska, na ćwiartce. A w Anglii mają po dziesięć boisk. Pracujemy w szkole, innych zawodach. W Escoli nie możemy narzekać, bo dzięki Wiesławowi Wilczyńskiemu i Witoldowi Millerowi mamy jedne z lepszych warunków do pracy. W Polsce praca jako trener jest pracą dodatkową. Taki los polskiego trenera. W szkołach pracujemy, bo mamy ZUS opłacony. Taka jest prawda. Kiedy pracowałem w SEMP-ie rodzic jednego z piłkarzy zaproponował mi pracę u niego w firmie. Jak powiedziałem, że potrzebuję dziesięć tygodni urlopu - bo zgrupowania, wyjazdy, coś z rodziną - to powiedział: wiesz co, ty lepiej pracuj w szkole. A praca w szkole nie jest prosta. My, wuefiści mamy łatwiej. Można zaimponować, że ktoś gdzieś był, coś osiągnął. A to, że ktoś dobrze zna historię, raczej na młodzież nie działa.

Do czego dąży pan jako trener?
Mam jedno marzenie. Chciałbym być na meczu Polska - Słowenia. Żeby w jednej reprezentacji bronił Marcin Bułka albo Janek Jurczak, w drugiej Żan Luk. Zresztą był temat Żana w kontekście kadry Polski. Wahał się. Pytał się, co ja bym zrobił. Powiedziałem: zawsze ci powtarzałem, że jesteś Słoweńcem. Chciałbym, żebyś zagrał w reprezentacji Polski, ale jesteś Słoweńcem! Jak Polska przegrała niedawno ze Słowenią, przepraszał mnie. Ja mam nadzieję, że nie będę musiał go przepraszać jak Słowenia nie awansuje na Euro.

***

Ciągle pytają mnie, kto dalej, kto następny. To mówię, że ja teraz będę bronił!


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się