Autor zdjęcia: własne
Do skłócenia wszystkich jeden krok
Chciałbym napisać coś optymistycznego, ale nie za bardzo jest co. Im dłużej trwamy w społecznym zawieszeniu, tym mocniejsze będą do nas docierały sygnały niesnasek związanych z wątkami finansowymi w świecie piłki.
Że wszyscy ucierpimy na kryzysie związanym z pandemią, było pewne praktycznie od razu. Cudów nie ma, sytuacja jak z najgorszego filmu katastroficznego musiała dotknąć każdą branżę, gałąź przemysłu, a przede wszystkim rozrywki dla mas. Piłka nożna okazała się jednym z pierwszych poszkodowanych, a każdy tydzień tylko ten dramat pogłębia.
Informacje o masowych zwolenników pracowników klubów (w Legii na przykład to blisko pięćdziesiąt osób), zamrażaniu im pensji, wysyłaniu na bezpłatny urlop, to w zasadzie teraz codzienność. Nie dziwią, bo dziwić nie mogą, po prostu.
W tym samym czasie przedostają się do mediów też często informacje o tym, że niekoniecznie chętni do obniżek pensji są piłkarze. Opłacani często wręcz absurdalnie hojnie, zgoda. Rodzi to przyczynek do myśli, że może gdyby jeden z drugim zgodził się na zejście z uposażenia na czas kryzysu, pozwoliłoby to zachować kilka miejsc pracy w klubach, dodatkowo skonsolidowało drużynę jako zbiorowość - system naczyń połączonych.
Nie będę hipokrytą, sam też często myślę dokładnie w ten sposób: - ej piłkarzu, ale Ty nawet po obniżce będziesz kasował kilkadziesiąt tysięcy, mniej stracisz na tym wszystkim, bo przecież do grania kiedyś wrócisz, tylko czy zastaniesz w klubie te same, życzliwe Ci osoby?
Opierając się jednak o szczątkowe informacje, czasem za szybko dodajemy jeden do jednego i myślimy, że wyjdzie dwa. Jak donoszą osoby całkiem dobrze zorientowane w temacie, na Łazienkowskiej 3 nawet szybka zgoda piłkarzy na zamrożenie pensji, nie wpłynęłaby na zwolnienia. Zawodnicy zaś nie są przeciwnikami nawet dość radykalnych ruchów, tylko szukają z klubem rozwiązania, które można będzie uznać jakimś kompromisem, zadowalającym w mniejszy lub większy sposób obie strony.
No ale tak, patrzymy na wszystko emocjonalnie, często w taki trochę odruchowy sposób, niekoniecznie analizując temat dogłębniej. Kluby są postawione obecnie w sytuacji bardzo trudnej - nie wiadomo ciągle co z pieniędzmi od telewizji, umowami reklamowymi, nikt tak naprawdę nie ma zielonego pojęcia, kiedy pojawi się szansa na dochody z dnia meczowego. Smutne to wszystko ogromnie, zgadzam się z tym, natomiast wezwałbym w tym momencie (siebie samego również) do tego, żeby jednak czasem chociaż przez chwilę wstrzymać się z oceną sytuacji, gdy nie mamy pełnej wiedzy w temacie. Jakkolwiek by nie korciło.
Jesteśmy obecnie jako społeczeństwo w fatalnym położeniu społeczno-finansowym, nie da się ukryć. Nerwy też zaczynają puszczać, bo absolutnie nikt na to wszystko przygotowany nie był. Do skłócenia wszystkich jeden krok. A może tak naprawdę jeden lont? Pal sześć nazewnictwo. Grunt, żebyśmy się wszyscy nawzajem nie pozabijali i nie powyklinali na amen. Jeszcze będzie czas.