Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Własne

TURBOKOPACZ: Canal Plus hajs za abonament pobiera chętnie, ale zadbać o widza to już się nie chce

Autor: Turbokopacz
2020-04-09 11:30:24

Przed epidemią znani i lubiani Wojciech Jagoda z Adamem Westfalem, a w trakcie epidemii głównie powtórki meczów sprzed 20 lat. Canal+ nie czuje, żeby musiał walczyć o widza, za to chyba czuje się lepszy od konkurencji.

- Zespół potrzebuje świeżej krwi, żeby się rozwijać. Ci bardziej doświadczeni muszą czuć, że młodzież ich naciska - takie hasła padają na antenie Canal+ po kilkadziesiąt razy w sezonie. Nikt w stacji nie wpadł jednak na to, że jej to też dotyczy.

Klimat nie wystarczy

No i bardzo źle, co jeszcze lepiej widać w ostatnich tygodniach. Ludzie siedzą w domach, wielu ma bardzo dużo wolnego czasu, więc chcieliby obejrzeć coś ciekawego. I co na to Canal+? Ujmiemy to delikatnie: ma lekko wywalone.

Nie żeby powtórki meczów sprzed 20 lat były złe. Fajnie przypomnieć sobie, jak Widzew Łódź grał o mistrza, a GKS Katowice nie planował co sezon walki o awans do Ekstraklasy, bo po prostu w niej był. Jest klimat. Tylko - umówmy się - ile można? Puszczanie powtórek to nawet nie jest pójście na łatwiznę. Przecież to wszystko za abonament.

OK, powie ktoś, że skoro ligi nie grają, to nie ma też czego pokazywać. Dobrze, w takim razie wypadałoby ludziom ten abonament przynajmniej obniżyć. C+ tego nie robi, więc ma obowiąze¬k zaoferować coś porządnego. Nie jeden czy drugi program z tymi samymi gadającymi głowami. Nawet jeśli w tle posadzi się publiczność i każe jej bić brawo. Nuda, monotonia i nic więcej. Żadnego wyjścia poza schemat.

Troszeczkę słaby ten poziom

Już od kilku lat największym problemem C+ jest to, co jest jego największym błogosławieństwem, czyli ten abonament. Ludzie chcą oglądać Ekstraklasę, wiec będą go płacić. To stacji daje stabilizację. Świetna sprawa, ale stabilizacja to też ryzyko. Jak sam od siebie nie wymagasz, to prędzej czy później będziesz miał wywalone. Czy się stoi, czy się leży… Tak oto C+ walkę o widza coraz bardziej sobie olewa. No, chyba że w jego mniemaniu walką o widza jest trzymanie takich gwiazd jak:

- Wojciech Jagoda, który nie ma pojęcia na czym polega komentowanie meczów piłki nożnej. Bo na pewno nie na 2-minutowych wywodach przypominających wykład na jakimś Cosinusie. Ludzie nie chcą go słuchać, przy każdym komentowanym przez Jagodę meczu piszą o tym na twitterze, oznaczają konto C+. I co? I nic. Oczywiście, że stacja nie może wyrzucić kogoś tylko dlatego, że w necie coś tam napisali, ale przypadek Jagody jest inny. Nie znamy dosłownie nikogo, kto powiedziałby, że chłop komentuje chociażby nie najgorzej. Zabija każde, nawet bardzo dobre spotkanie. Od jakiegoś czasu te z jego „komentarzem” oglądamy po prostu bez głosu. Naprawdę. 

- Adam Westfal, będący w redakcji od jakichś 83 lat. Sporo, ale chyba nadal nie przyszło mu do głowy, żeby zadawać rozmówcom ciekawe pytania. Schemat jest więc prosty: Westfal zadaje pytanie, które można streścić słowami „co tam?”, no i liczy, że rozmówca jakoś to sam pociągnie. Jak pociągnie, to fajnie. Jak nie pociągnie, to trudno. Może następny rozmówca pociągnie i znów będzie fajnie.

- Eksperci, którzy w większości nie mają niczego do powiedzenia. Na przykład taki Remigiusz Jezierski. Sympatyczny facet, ale znany wyłącznie z tego, że wymyślił „asystę drugiego stopnia” i że przyjęcie piłki na trzy metry jest tylko „troszeczkę niedokładne”, a strzał lądujący za linią autu jest tylko „troszeczkę niecelny”.

Super, że jest Ćwiąkała, ale…

Tak to leci, od lat praktycznie ci sami ludzie. Nudni, przewidywalni, przeciętni. Takie miłe towarzystwo, na które nikt specjalnie nie naciska. Super, że ostatnio do redakcji dołączył Tomasz Ćwiąkała, który już dziś jest jednym z najlepszych komentatorów w Polsce. Tylko że Ćwiąkała, Andrzej Twarowski, Przemysław Pełka i Rafał Wolski to jak na tak dużą redakcję niewiele. Gdy w niedzielę włączasz Raków - Arka, to i tak do poobiedniej drzemki ukołysze cię Jagoda. Nawet jeśli wcześniej spać ci się nie chciało.

A ostatnio wkurzyło nas coś jeszcze. Coś, co pokazuje, że mimo tego wszystkiego w C+ i tak czują się lepsi od innych.

 

 

Wolski napisał to w trakcie „Hejtparku”, czyli programu jutubowego Kanału Sportowego, w którym konfrontowali się Krzysztof Stanowski i Marcin Najman. Ustalmy więc fakty. 

Czy Najman jest poważnym sportowcem? Nie.
Czy konwencja tego odcinka była merytoryczna, czy pod lajki? Pod lajki.
Czy w tym dziwnym czasie ludzie mieli dzięki niemu dwie godziny rozrywki? Mieli.
Czy musieli za to zapłacić abonament? Nie musieli.
Czy Kanał Sportowy ma w ofercie inne, bardziej poważne formaty? Ma.

I kto tu się pogubił?

Zrozumielibyśmy krytykę Wolskiego, gdyby w tym samym czasie on i jego stacja dawali ludziom tzw. ciekawy kontent. Wtedy taki odcinek z Najmanem rzeczywiście mógłby wyglądać słabo. Ale nie, C+ leży i pachnie, a za hajs z abonamentu wciska ludziom głównie powtórki.

No i najlepsze - Kanał Sportowy ogarniał Najmana w czwartek, a już w niedzielę C+ pokazał TurboKozaka z Markiem Buzanowskim. Każdy jego historię raczej zna, ale na wszelki wypadek dojaśnijmy. Chodzi o gościa, który żonglował rolką papieru toaletowego, zrzucił telewizor i został solidnie zjechany przez żonę. Tak został „gwiazdą” twittera.

Czyli nie był to odcinek TurboKozaka z cyklu „high level”, ale z kategorii „na luzie”. Wiadomo, sport stoi, więc trzeba kreować. Normalna sprawa. Skoro jednak Wolski zarzucał konkurencji, że się pogubiła, to chyba powinien to samo napisać o własnej stacji, prawda?

Chociaż i tak najważniejsze w tym wszystkim jest to, żebyś siedział w domu. Jak nie masz co robić, to idź spać. A jak nie chce ci się spać, to puść sobie jakieś meczycho z komentarzem Jagody i już będzie Ci się chciało.


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się