Autor zdjęcia: Adam Starszynski / PressFocus
Tato, mamo, koniec AMO! Wreszcie będzie za to wsparcie finansowe dla akademii!
Nie istnieje taka sfera w polskim futbolu, która w związku z szalejącą pandemią nie ucierpiała. Nie ma co krzyczeć jedni na drugich, że każdy broni swoich interesów i stara się coś ugrać, aby łatwiej mu było przetrwać. Mocno roszczeniową postawę wyrażali chociażby przedstawiciele akademii i im nie dziwimy się w ogóle.
Oczywiście chwała PZPN-owi za opracowany plan pomocy polskiej piłce, w ramach którego do klubów ma trafić aż 116 milionów złotych. Nie mamy wątpliwości, ze wielu dzięki tym pieniądzom uniknie bankructwa, postawienia w stan likwidacji czy zaległości problematycznych w kontekście licencyjnym. Oczywiście o ile ta forsa nie zostanie przeznaczona na zakup siedmiu starych Słowaków będzie przez działaczy mądrze zagospodarowana.
Tylko jedną dużą lukę dało się dostrzec w całym tym projekcie, a mianowicie wsparcie dla futbolu juniorskiego. Akademie miały pełne prawo poczuć się zapomniane i pominięte, skoro w pakiecie pomocowym uwzględniono je zaledwie w jednym punkcie. Cytujemy z oficjalnego komunikatu: „PZPN utrzyma wprowadzone w 2018 roku całkowite zwolnienie klubów z obowiązku ponoszenia opłat związanych z uczestnictwem w rozgrywkach juniorskich.”
Ale sprecyzujmy też – w tej chwili chodzi nam o te szkółki, które nie są integralnymi częściami klubów reprezentowanych także przez seniorskie zespoły. Wszystkie akademie typu ta Lecha, Zagłębia Lubin, Pogoni czy innego ŁKS-u skorzystają – o ile ich sternicy tak zdecydują – już z dotacji, które zostaną przyznane klubom w innych kategoriach.
No ale co miały powiedzieć na przykład Escola Varsovia, Rozwój Katowice, Gwarek Zabrze, SMS Łódź i tym podobne? Początkowo dla tego typu szkółek nie było przydziału. Nie dziwota, że niektórzy szybko poszli do mediów. Na antenie „Kanału Sportowego” ostro o planie PZPN-u wypowiadał się Wiesław Wilczyński, prezes Escoli:
– Prezes Boniek krytykował kluby ekstraklasy, po czym dał im 30 milionów na szkolenie juniorów i młodzieży. Pytam zatem, dlaczego moja akademia, która jest w dziesiątce najlepszych w Polsce, ma teraz rywalizować z akademiami mogącymi liczyć na sowite wsparcie PZPN? Czy to jest finansowe fair play? Czy to jest uczciwe? Zwolnienie nas z opłat za zgłoszenie drużyny funkcjonuje od dwóch lat, dlatego nie mówmy, że to zapis mający uratować juniorską piłkę. Polską piłkę powinno się ratować od podstaw! Zwracając się do tych, którzy szkolą efektywnie, a nie tych, którzy wielokrotnie wydawali pieniądze byle jak, niemądrze. My czy SMS Łódź, Polonia Warszawa, nie dostaniemy nic. Nasza federacja w statucie określa, że chroni interesy swych członków. Jestem takim samym członkiem jak Legia i Górnik, które mogą dostać po 2 miliony. I OK: dobrze, że dostaną. Ale dlaczego zapomniano o nas?
Z kolei wiceprezes Rozwoju Katowice, Marcin Nowak, proponował: – Zasilenie klubowych kont przez PZPN byłoby teraz istotne zwłaszcza dla tych klubów, które są wyłącznie akademiami. PZPN wsparłby w ten sposób kilkadziesiąt najlepszych juniorskich drużyn w kraju, od U-15 do U-19. Wychodzę z założenia, że skoro nie da się pomóc wszystkim klubom amatorskim i młodzieżowym, to należy zastosować rozwiązanie wykorzystane już w pakiecie pomocowym – wesprzeć kluby szczebla centralnego, tyle że rywalizujące na poziomie juniorskim. To by się logicznie wpisywało w pakiet pomocowy (…)
Ostatecznie PZPN postanowił i w tej sferze wyjść naprzeciw oczekiwaniom. Wczoraj odbyła się bowiem wideokonferencja zarządu związku, podczas której debatowano właśnie na temat dodatkowego wsparcia dla piłki juniorskiej. Co prawda taka forma obrad sprawia, iż nie posiada ono mocy prawnej, czyli nie może podejmować uchwał, ale już samo to, że coś ruszyło się w temacie powinno choć minimalnie zadowolić akademie.
Jaki jest zatem największy konkret, który ustalił PZPN? Związek zamierza zawiesić w czerwcu jeden z flagowych projektów, czyli Akademię Młodych Orłów. Swego czasu Zbigniew Boniek mocno się nim chwalił, w całym kraju powstało ponad 30 AMO, które zrzeszały rzekomo najzdolniejszych młodych piłkarzy w trzech kategoriach wiekowych (6-7; 8-9; 10-11) selekcjonowanych przez oddelegowanych do tego trenerów. Inicjatywa była darmowa dla dzieciaków, a finansowały go samorządy miejskie, wojewódzkie ZPN-y oraz oczywiście najważniejsza centrala. W praktyce zresztą program ten budził różne wątpliwości, a niektóre kluby zakazywały swoim zawodnikom uczestnictwa w AMO, bo bały się, że ktoś podbierze im najzdolniejszych. Eksperci z kolei wielokrotnie wskazywali na mnogość problemów organizacyjno-logistycznych, przez które AMO było nieefektywne. A przynajmniej nie na tyle, by kalkulowało się ogromnymi nakładami finansowymi, jakie w nie pakowano.
myślę, że z tą mobilną akademią, będzie taki sam efekt
— Maciej Kruk (@maciej_kruk) April 10, 2020
To już spekulacje, ale nikogo nie powinno zaszokować, gdyby w najbliższej przyszłość los AMO podzieliły także ich mobilne odpowiedniki.
Ale to nie koniec oszczędności, które zamierza wdrożyć PZPN. W tym roku nie odbędzie się także Puchar Syrenki dla reprezentacji U-17, dotychczas organizowany nieprzerwanie od 1986 roku. Oprócz tego mówi się również o wstrzymaniu aktywności młodzieżowych i juniorskich kadr wojewódzkich. Zaoszczędzone na tych wszystkich projektach pieniądze związek zamierza przeznaczyć dla uczestników Centralnej Ligi Juniorów. Kluby otrzymają także zawieszone dotychczas „startowe” za rundę wiosenne, wynoszące około 19 tysięcy złotych na drużynę.
Wszystkie te ruchy wydają się tyleż logiczne, co konieczne. W tej chwili przede wszystkim liczy się przetrwanie, o które przy dotacjach powinno być znacznie łatwiej. Pieniądze nie zostaną zawieszone w próżni – skoro ich pierwotne przeznaczenie nie mogłoby zostać zrealizowane, skorzystają z nich akademie. I bardzo dobrze, bo w piłce młodzieżowej nawet w normalnej sytuacji nie ma kokosów, a co dopiero teraz. Tradycje tradycjami, ale obecnie najważniejszy był pragmatyzm i solidarność, która niebawem zagości na wszystkich poziomach.