Autor zdjęcia: Własne
Futbol odmrożony?
Wiadomym było, że wirus wirusem, społeczna izolacja izolacją społeczną, ale „show must go on” i futbol będzie musiał dość szybko, choćby w prowizorycznej formie, powrócić z martwych. Chodzi o za duże pieniądze, by mogło być inaczej.
Oczywiście, że pytań i wątpliwość jest ogrom. A może nawet więcej. Wymienię te najważniejsze:
- Jaki sens ma granie przy pustych trybunach? Nie jednego, dwóch meczów, lecz prawdopodobnie minimum do końca roku.
- Czy moralnie jest uzasadnione, żeby w okresie potężnego zamrożenia gospodarki, „usadzenia” wielu branż (szeroko pojęta rozrywka i kultura, turystyka, eventy itd.), niedoborów środków medycznych w wielu krajach, w uprzywilejowanej roli stawiać właśnie piłkarzy?
- Jak poradzić sobie z zamkniętymi granicami, myśląc o powrocie rozgrywek pucharowych?
Wyliczać by można było jeszcze długo. Rzecz w tym, że zdajemy sobie wszyscy sprawę, iż konsekwencje braku dogrania sezonu 2019/20 byłyby bardzo duże - finansowe to jedno, ale jeszcze istotniejsze są te związane z ostatecznym kształtem ligowych tabel oraz rozstrzygnięć w rozgrywkach pucharowych. Nie można się dziwić temu, że padają kolejne pomysły i idee, to zupełnie naturalne i właściwe postępowanie, bo wszystko jest lepsze od siedzenia i czekania z założonymi rękoma na rozwój sytuacji.
Nie będziemy oszukiwać, dla nas też fakt jak najszybszego powrotu rozgrywek piłkarskich byłby na rękę. Mielibyśmy o czym pisać na bieżąco, odżyłyby też zakłady bukmacherskie i firmy, z którymi współpracujemy. Hipokryzja na bok.
Rozumiem zarazem rozgoryczenie, które często przebija z komentarzy sympatyków futbolu. Punktujących, że to będzie bardziej sztuka dla sztuki, zabawa dla samych piłkarzy i biznesu, a już nie dla kibiców, bo mecze rozgrywane przy pustych trybunach tracą ogrom uroku, a może nawet sensu. Nie da się tych argumentów puścić mimo uszu, bo w dużym stopniu dotykają one tego, co w sporcie jest niezwykle istotne - dopingu naocznych obserwatorów.
Dzień po dniu będziemy z coraz mniejszą uwagą śledzić liczby zakażonych i ofiar, a bardziej te, które związane są z dniami dzielącymi od powrotu do grania i miejscami w tabeli. Show must go on, jak już napisałem na wstępie. Może gdyby nie chodziło o tak ogromne pieniądze, wszystko odbywałoby się trochę spokojniej, wolniej, ale w przypadku współczesnego futbolu każdy dzień bez meczów w telewizji to straty mierzone w milionach euro.
Cholera wie, jak będzie wyglądał świat futbolu po tym wszystkim. I ja też jeszcze nie wiem, czy bardziej mnie ta wizja ciekawi czy przeraża, biorąc pod uwagę wszystkie konsekwencje i perspektywy.