Autor zdjęcia: Własne
TURBOKOPACZ: Trzymajcie nas! Okazuje się, że piłkarzom zarabiającym po kilkadziesiąt tysięcy złotych należy współczuć
Ostatnio co chwilę ktoś stara się przedstawić życie piłkarza Ekstraklasy w innym, lepszym świetle. Pewien doradca finansowy też chciał, ale nie wyszło.
Nadchodzą trudne czasy. Nawet jeśli zawsze uczciwie pracowałeś, nie przepieprzałeś kasy na głupoty, to i tak za chwilę możesz mieć problem albo już go masz. W takiej scenerii jeszcze bardziej w oczy rzucają się więc ci, którzy zarabiają zdecydowanie za dużo jak na to, co oferują. Czyli - umówmy się - między innymi piłkarze Ekstraklasy.
To oczywiście nie ich wina, tylko tego bagna zwanego polską piłką, rozpasania za często nieswoje pieniądze (patrz: kluby dotowane przez miasta), braku pojęcia o zarządzaniu klubem. Gdybyśmy byli takim Fabianem Serrarensem i ludzie z Arki położyliby na stole kontrakt na 50 tysięcy złotych miesięcznie, to też raczej nie poprosilibyśmy o dychę, wiadomo.
Wszystkiemu winna szkoła
Widzimy jednak, że ostatnio co chwilę ktoś stara się przedstawiać piłkarzy w innym świetle. Nie jako tych, którzy na tym całym bagnie zbijają często niemałe fortuny, ale są wręcz… ofiarami. Zresztą sami spójrzcie. To fragment wywiadu, jakiego Przeglądowi Sportowemu udzielił Maciej Zakrzewski, doradca finansowy m.in. zawodników Ekstraklasy.
Popatrzmy na to na chłodno: jaka szkoła przygotowuje do takich sytuacji, z jakimi oni się mierzą w związku z zarabianymi pieniędzmi? Żadna. Który z nich wynosi taką wiedzę z domu? Bardzo nieliczni. Niech zawodnik ekstraklasy dostaje nawet 30 tysięcy złotych miesięcznej wypłaty. To często już jest kwota, na którą jego rodzic musi pracować wiele miesięcy. Chłopak może być z naprawdę dobrego środowiska, ale kiedy nagle na koncie pojawiają się pieniądze, których nikt z rodziny nigdy nie widział na raz na oczy, on zaczyna się radzić otoczenia. Często usłyszy stamtąd kompletnie nietrafne podpowiedzi. Niekoniecznie z powodu czyichś złych intencji. Z niewiedzy. A stawka jest wysoka, bo w ciągu nieco ponad dekady piłkarz musi zarobić na całe życie.
Czytaliście to samo, co my? Przecież tu właśnie okazało się, że jak zarabiasz w Ekstraklasie te 30 kafli na miesiąc, to w zasadzie ludzie powinni ci jeszcze współczuć. W końcu w podstawówce nie uczyli, jak zarządzać takim hajsem.
Główny problem: życie
Dobra, a teraz serio. Pan doradca finansowy sprytnie zauważa, że piłkarze nie są przygotowani na takie zarobki. OK, ale co z tymi, którzy zarabiają minimalną krajową? Czy ich ktoś przygotowywał na to, że ceny w sklepach rosną znacznie szybciej niż ich pensje? Nie. Nam się wydaje, że obie sytuacje wbrew pozorom są do siebie bardzo podobne. To po prostu… życie. Tylko że jeden ma pecha i uczy się w nim przeżyć za symboliczne pieniądze, a drugi uczy się zarządzać setkami tysięcy złotych. Nie widzimy ani jednego argumentu, żeby współczuć temu drugiemu.
No, ale idźmy dalej, bo pan doradca finansowy wspomina o złych podpowiadaczach, którzy nie mają żadnej wiedzy, a tylko szepczą biednym piłkarzom do ucha. Fajnie, ale nasuwa się nam jedno pytanie: czy, do kur** nędzy, panowie piłkarze to nie mają swojego rozumu i muszą słuchać, gdy ktoś im źle podpowiada? To też po prostu życie. Jak słuchasz rad idioty i w efekcie podejmujesz złą decyzję, to musisz ponieść konsekwencje. Ci, którzy zarabiają tę minimalną krajową, takich konsekwencji nie ponoszą? Chyba jednak ponoszą. Nawet większe, bo pan piłkarz za miesiąc dostanie przelew w wysokości kilku/kilkunastu/kilkudziesięciu średnich krajowych i się odkuje, a oni nie. I na koniec jeszcze chyba największy hit tego całego bełkotu:
W ciągu nieco ponad dekady piłkarz musi zarobić na całe życie.
A kto tak powiedział? Jasne, jak jesteś poważnym piłkarzem w poważnej lidze, to ustawisz nie tylko siebie, ale swoje dzieci i wnuków. Ale w polskiej lidze? Za te wszystkie chodzone „mecze walki”? Świetny sposób na życie przedstawił nam pan doradca finansowy. Grasz jakieś 40 meczów w Koronie, w 75 kolejnych kopiesz się po czole w Arce, następnie kontrakt życia w Pogoni i tak już do końca swoich dni masz wywalone.
Facet chciał wziąć piłkarzy w obronę, a trochę nie wyszło. Zrobił z nich ludzi, którzy nie mają pojęcia, jak zarządzać swoim życiem, którymi byle łajza może sterować i którzy są jednak nierobami, bo po 10 latach biegania po boisku chcą już spokojną emeryturę.