Autor zdjęcia: Norbert Barczyk / Press Focus
Wróciły czasy ustalania wyników przy zielonym stoliku?
„Wałek”, „wróciły czasy Fryzjera” czy też „awans przy zielonym stoliku” – między innymi takie określenia pojawiły się po sobotniej decyzji Lubelskiego Związku Piłki Nożnej. Organ prowadzący rozgrywki IV grupy III ligi postanowił, że w związku z zakończeniem sezonu awans do wyższej klasy rozgrywkowej wywalczy Motor Lublin, choć w tabeli na pierwszym miejscu (z takim samym dorobkiem punktowym, ale lepszym bilansem meczów bezpośrednich) widniał Hutnik Kraków.
Cała sytuacja, niezależnie od rozwiązania, jest niełatwa. Z jednej strony Hutnik wygrał bezpośredni mecz z Motorem rozgrywany w Krakowie, ale nie ma pewności, że lublinianie nie zwyciężyliby na swoim stadionie. Poza tym być może któraś z tych drużyn potknęłaby się z innymi rywalami i na koniec sezonu nie byłoby równej liczby punktów. Z drugiej strony mocno nie fair jest zmiana regulaminu w trakcie rozgrywek. Jeśli przy równej liczbie oczek decyduje mecz bezpośredni (do takiego przecież doszło) to przy ustalaniu końcowej tabeli powinno to mieć największe znaczenie.
Hutnik może czuć się skrzywdzony, choć sami przedstawiciele klubu zapewne spodziewali się takiego rozwiązania. Trudno się dziwić, że LZPN starał się zrobić wszystko, żeby awans do drugiej ligi wywalczył klub z tego regionu. Tym bardziej, że Zbigniew Bartnik, prezes związku to były działacz Motoru. Poza tym, w podobnym tonie wypowiadał się Zbigniew Boniek w rozmowie z portalem Interia.pl.
- Jeśli nie było rewanżu, to wydaje mi się, że trudno mówić o tym, aby bezpośrednie mecze były brane pod uwagę. Przepisy muszą być jasne, ale sytuacja jest ekstremalna. Rozegrano dopiero po 19 meczów, a powinny być 34, zatem brakuje 15 kolejek. Gdyby je rozegrano, to awans do zawodowej II ligi mogłyby zyskać rezerwy Korony Kielce albo nawet Wólczanka Wólka Pełkińska, która ma tylko o punkt mniej niż Hutnik z Motorem – stwierdził prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej.
Chyba przez okno... Cirkus i skandaloza. I to w sytuacji, gdy najbardziej sensownym, ale i najprostszym rozwiązaniem - jeśli będą warunki do gry - wydawał się baraż...
— Adam Godlewski (@AdamGodlewski) May 17, 2020
Hutnik nie zamierza jednak odpuszczać. Artur Trębacz, prezes krakowskiego klubu, wypowiedział się o całej sytuacji dla serwisu Weszło.com.
- Ciężko to skomentować, brak mi słów. Wszelkie prawa, regulaminy nie są potrzebne. Bo po co? Potem i tak decyduje jednoosobowo prezes danego związku i robi, co chce. Mam nadzieję, że da się tę decyzję zmienić, bo inaczej będzie to kompromitacja. Z jednej strony wyszliśmy z piłki korupcyjnej, rywalizacja wydawałoby się odbywa się na boisku, a okazuje się, że ona jednak odbywa się w gabinetach prezesów związku. Rywalizacja na boisku nie ma przełożenia na miejsca w tabeli, decyduje ustalanie tabeli według własnego widzi mi się.
W tej chwili dotarła do mnie ta bezprawnie orzeczona decyzja Lubelskiego ZPN o wyrolowaniu Hutnika i próba wystawienia statusu II-ligowca! Haniebna praktyka na rympał nawiązuje do najgorszych wzorów korupcyjnej doby. Spotka się z należnym odporem prawnym!
— Ryszard Niemiec (@NiemiecRyszard) May 16, 2020
Zespół z Małopolski zapowiada, że będzie do końca walczył o wyrównanie i naprawienie strat – zarówno finansowych, jak i sportowych. Co z tego wyjdzie? Czas pokaże. Z zaistniałej sytuacji cieszą się natomiast w Lublinie. Nie ma zaskoczenia w tym, że Motor uważa – parafrazując jednego z polskich polityków – że awans po prostu im się należał.
Nie mamy jednak wątpliwości, że kwestia awansu będzie ciągnęła się za Motorem przez długie lata. Podobnie jak wielu kibiców do tej pory wypomina lublinianom fakt, że w 2010 roku wykupili licencję od Spartakusa Szarowola na grę w II lidze, żeby w ten sposób oczyścić się z długów. Pamiętamy wiele lat obietnic, wielkie plany i transfery, które miały pomóc Motorowi awansować z III ligi. To jednak przez długi czas się nie udawało, a o wszystkich nieudanych próbach można by napisać książkę. Dlatego taki awans z jednej strony na pewno wszystkich cieszy, bo zarówno władze jak i kibice chcieli wreszcie wyrwać się z tego szczebla rozgrywkowego. Zapewne każdy chciałby jednak awansu wywalczonego na boisku.
Naszym zdaniem najsprawiedliwszym rozwiązaniem byłby mecz barażowy na neutralnym terenie (lub ewentualnie dwumecz). Wiadomo, można tłumaczyć, że nie da się zagrać spotkania ze względu na zagrożenie związane z koronawirusem, ale to typowe alibi. Czemu bowiem obydwie drużyny nie mogłyby zmierzyć się np. w czerwcu lub lipcu? A jeśli nawet nie mogłyby rywalizować to dlaczego nie dałoby się powiększyć drugiej ligi na jeden rok, żeby w ten sposób nikogo nie krzywdzić i przyznać promocję obydwu ekipom? Tym bardziej, że podobne zamieszanie będzie nas czekać już za kilka dni w pierwszej grupie III ligi, gdzie o awansie myśli nie tylko Sokół Ostróda, ale również rezerwy Legii Warszawa. I tam też będzie bardzo ciekawie, bowiem obydwie ekipy nie rozegrały bezpośredniego meczu (najpierw został przełożony w listopadzie, a potem w kwietniu)…