Autor zdjęcia: Własne
TURBOKOPACZ: Boniek znów broni Brzęczka i znów robi z kibiców idiotów
Naprawdę rozumiemy, że Zbigniew Boniek musi stawać w obronie Jerzego Brzęczka. Szkoda tylko, że tradycyjnie już robi to w absurdalny sposób.
Ze Zbigniewem Bońkiem od zawsze mamy problem. Generalnie to przecież bardzo inteligentny gość, który ma ciekawe spostrzeżenia i nie boi się mówić tego, co myśli. No, chyba że to co prawdopodobnie myśli, akurat nie potwierdza jego zajebistości. Wtedy „Zibi” sprzedaje ludziom jakieś bzdurne tłumaczenia.
Piszemy o tym dlatego, że przeczytaliśmy wywiad, jakiego udzielił TVP Sport. Wywiad, który idealnie pokazuje, to co napisaliśmy wcześniej.
Prezes mówi jak jest
OK, to najpierw dowód tego, że Boniek często jest konkretnym gościem. Zapytany o rzekome duże ryzyko wielu kontuzji po powrocie Ekstraklasy, mówi bowiem tak: - Ja tego nie rozumiem. Bo niby dlaczego ma być więcej kontuzji? Po prostu trzeba się dobrze przygotować. Wydaje mi się, że trzy, cztery tygodnie plus wcześniej dwa miesiące indywidualnych zajęć, bo nikt nikomu nie zabraniał ćwiczyć w taki sposób, to wystarczający czas, żeby zacząć grać.
No i brawo. Pisaliśmy już o tym, ale powtórzmy: ryzyko znacznie większej liczby kontuzji naszej ligi nie powinno dotyczyć. Z dwóch powodów. Po pierwsze, natężenie do końca sezonu wcale nie będzie takie duże jak chcą nam to wmówić panowie piłkarze i trenerzy. Chodzi o mecz średnio co 4,6 dnia. Rzeczywiście, dramat nieprawdopodobny. Po drugie, tempo Ekstraklasy jest bardzo niskie, spacerowe. Półamatorka. I oczywiście, że będą kontuzje, bo zawsze są. Jeśli jednak w którymś z zespołów będzie ich nagle 10, to będzie oznaczało, że albo ktoś tam się wcześniej opieprzał, albo źle rozplanował przygotowania. Czasu na nie było, tak jak mówi Boniek, naprawdę niemało.
Prezes nie powie jak jest
Dobra, a teraz ta druga strona pana prezesa, któremu wydaje się, że jak nie chce mu się przyznać do błędu, to głupim kibicom może wcisnąć każdą kretyńską historyjkę. O Jerzym Brzęczku mówi więc w ten sposób:
- Ja mam do Jurka stuprocentowe zaufanie i uważam, że gdyby nie nazywał się Brzęczek, tylko np. "van Brenk" czy coś takiego i mówiłby w innym języku, to byłby inaczej odbierany. Reprezentacja wygrała osiem z 10 meczów w ostatnich eliminacjach. Oczywiście zawsze można lepiej grać. Słyszę jakieś teorie, że mamy najlepszą grupę zawodników w całej historii polskiego futbolu i odpowiadam - nie przesadzajmy... Mamy dwóch, trzech piłkarzy światowej klasy, kolejnych trzech, czterech znakomitych i wielu dobrych. Mamy fajny, mocny zespół, który jednak - żeby dobrze funkcjonować - musi grać na maksymalnym spięciu psychicznym. Pamiętam twarze naszych piłkarzy, gdy wygrali z Niemcami 2:0 w eliminacjach Euro 2016 albo po rzutach karnych ze Szwajcarią w 1/8 finału tego turnieju.
Czyli mamy tu dwa solidne absurdy.
Gdyby Brzęczek był obcokrajowcem, to miałby fajnie.
Przeszłoby, gdyby nie to, że w reprezentacji trafił się ktoś taki jak Adam Nawałka. Człowiek, który na początku swojej pracy był ostro jechany, bo kadra wyglądała bardzo słabo, a powołania dostawali tacy wirtuozi jak Rafał Kosznik czy Adam Marciniak. Kiedy jednak Nawałka się ogarnął, a drużyna zaczęła grać naprawdę dobrą piłkę, facet stał się niemal narodowym bohaterem. Podsumujmy więc: kiedy nie dawał rady, to go krytykowano, a kiedy dawał radę, to go chwalono. Logiczne i całkiem sprawiedliwe, prawda? A mówimy przecież o Polaku z krwi i kości, urodzonym w Krakowie. Coś więc z tą teorią spiskową Bońka mocno nie gra.
Żeby kadra funkcjonowała dobrze, to musi grać na maksymalnym spięciu psychicznym
Tu nawet nie do końca wiemy, o co chodzi Bońkowi. Jeśli o to, że nasza reprezentacja potrzebuje wielkich meczów, by się spiąć, to… jesteśmy zaskoczeni. Tak to można by powiedzieć o jakichś Francuzach, którzy są na szczycie, więc spotkanie ze Słowenią czy Austrią rzeczywiście może dawać im zbyt mało. Ale Polakom? Mówimy o zespole, który zaliczył jeden (!) udany turniej i to już cztery lata temu. To nie jest ekipa, która może sobie wybierać mecze, tylko drużyna dopiero aspirująca do jakiejś tam pozycji. Zresztą gdy ostatnio grała wielkie mecze, przy których „mogła się psychicznie maksymalnie spiąć” (z Senegalem, Kolumbią i Japonią), to był wstyd. Argument Bońka więc idiotyczny.
Chyba że chciał zarzucić Brzęczkowi, że ten nie potrafi swojego zespołu odpowiednio nastawić? Nie, tę wersję odrzucamy, bo przecież panu prezesowi chodzi o jedno: wmówić ludziom, że wybór Brzęczka na selekcjonera się broni. No nie, zdecydowanie się nie broni.
Jasne, nie możemy wykluczyć, że nagle w grze reprezentacji zacznie być widać jakiś pomysł i że na Euro wyjdzie z grupy (oby!), ale tego po prostu nie wiemy. Możemy mówić o tym, co jest dziś. A dziś mamy zespół, który przeszedł przez eliminacje bez ładu i składu. Gdyby nie indywidualności, to strach się bać.
Mógłby więc Boniek powiedzieć: - Wiem, że do tej pory nie wyglądało to dobrze, ale mimo to wierzę w Jurka.
Takie stawianie sprawy byśmy zrozumieli i nawet pochwalili. No ale nie, Boniek woli robić z ludzi idiotów.