Autor zdjęcia: Własne
Odmrażanie w trybie przyspieszonym
Jeszcze kilka tygodni temu nudziliśmy się setnie, oglądając coraz to kolejne powtórki meczów i te same gadające głowy. Powiedzieć, że piłka nożna była w zawieszeniu, to nic nie powiedzieć. Wydaje się jednak, iż za moment nie będziemy już o tym specjalnie pamiętali.
Najpierw ruszyli Niemcy i ani się obejrzeliśmy, a mamy za sobą już trzy kolejki odmrożonej Bundesligi. Od tego tygodnia tygodnia gramy też u nas i… zanim jeszcze powróciła liga, okazało się, iż za trzy tygodnie będą ją mogli oglądać na żywo kibice. Coś, co wydawało się niedawno jakimś odległym marzeniem, w try miga przeobraziło się w coś na wyciągnięcie ręki.
Prezes Ekstraklasy S.A. Marcin Animucki podziękował premierowi @MorawieckiM za współpracę przy wznowieniu rozgrywek #Ekstraklasa. Stadiony będą częściowo otwarte dla kibiców już od 19 czerwca. pic.twitter.com/4IfcbmgjgU
— PKO BP Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) May 29, 2020
Fajnie? Pewnie, że fajnie! Oczywiście nie brakuje obaw, nie brakuje też malkontentów, którzy najpierw narzekali na to, iż bez kibiców to nie futbol, potem przypuścili szturm na stacje telewizyjne za to, że postanowiły one w transmisjach dodawać podłożony głos imitujący atmosferę meczu rozgrywanego w normalnych warunkach. Teraz sporo osób narzeka, że jednak za szybko to odmrożenie, no i nie wiadomo, jak podzielić bilety, pomiędzy kogo, a poza tym to przecież podczas każdego spotkania dojdzie do rażących uchybień w temacie bezpieczeństwa.
W sumie doskonale to wszystko rozumiem. Te obawy, te nerwy, ale i najzwyczajniej w życiu poczucia w środku ciągłego przechylania liny - to w jedną, to w drugą stronę.
Zapominamy jednak często, iż mamy do czynienia w tym roku z sytuacją absolutnie bezprecedensową. Że jesteśmy wszyscy w pewnym stopniu uczestnikami operacji na żywym organizmie. Błędy będą się zdarzały, niektóre decyzje historia oceni na pewno negatywnie.
Wydaje mi się jednak, że lepiej jest próbować coś robić niż stać w miejscu i czekać z założonymi rękoma na rozwój sytuacji. Trzeba wierzyć ludziom, którzy mają więcej wiedzy od nas i przede wszystkim muszą być świadomi konsekwencji swoich decyzji, że podejmują je słusznie. Jakkolwiek czasem z tym trudno, bo nie raz i nie dwa okazywało się, iż jest zupełnie inaczej.
Tymczasem po prostu cieszmy się tym, co jest. Wystarczyło kilka dni futbolu po odmrożeniu, by przekonać się, że Legia i Lech nie zapomniały, jak grać fajnie w piłkę. Wystarczyło niespełna dwie godziny w Szczecinie, by upewnić się, iż Białek z Zagłębia Lubin to materiał na kapitalnego grajka. Że Pogoni bez Buksy, Kozulja i Spiridonovicia nie można jeszcze w ciemno umieszczać w pierwszej ósemce, bo przy jej terminarzu, a może przede wszystkim wiosennej dyspozycji, to chyba za ryzykowne założenie.
Za to stadion w Szczecinie rośnie jak na drożdżach i wypada tylko pogratulować oraz mieć nadzieję, że gdy zostanie oddany - nawet częściowo - do użytku, nic nie stanie na przeszkodzie, by na trybunach zasiadł komplet widzów. No i że Pogoń się poprawi, bo aż trudno uwierzyć, patrząc na tabelę, w jej bilans ostatnich dziesięciu meczów. 9 punktów, raptem dwa zwycięstwa i pięć porażek, przy 6:12 w bramkach. Słabo, oj słabo!