Autor zdjęcia: Lukasz Laskowski / PressFocus
„Ci ludzie są jak gangrena, niszczą klub”. Gangsterskie sposoby kiboli Widzewa na przejęcie władzy w klubie
Jedna z najgorszych patologii w polskim futbolu? Bez wątpienia kibole, którzy chcą mieć jak największą władzę w klubach, a najlepiej w ogóle przejąć je we władanie i uczynić z nich gangsterski folwark. Udało się to w Wiśle Kraków, ale na szczęście tam zrobiono porządki. Teraz natomiast o swój klub powinni martwić się fani Widzewa.
Tajemnicą poliszynela jest fakt, że ci chcą się wzorować właśnie na Białej Gwieździe, o czym już w listopadzie ubiegłego roku opowiadał nam Szymon Jadczak, dziennikarz TVN-u, który zdemaskował Sharksów, panoszących się w krakowskim klubie. – Mechanizmy wszędzie są mniej więcej takie same, zmieniają się zaledwie nazwiska i ksywy. Przecież Misiek jeździł do Łodzi i tam starał się sprzedawać kibolom swoje „know how”, by uczyć ich jak powinni przejąć RTS.
Wraz z upływem czasu ataki robią się coraz bardziej zuchwałe. Jak poinformował Jarosław Bińczyk z Gazety Wyborczej, w ostatnim czasie celem takowego został Przemysław Klementowski, który prezesował Widzewowi w latach 2016-2018, gdy rządził nim Murapol. W dużej mierze to właśnie dzięki niemu łodzianie stanęli na nogi, na tle II ligi są istną potęgą i niebawem mogą wrócić do Ekstraklasy. Kto wie, może nawet rok po roku, po awansie na jej zaplecze? Później Klementowski stał się członkiem klubowego stowarzyszenia, z którego jednak zrezygnował w poniedziałek. Dobrze wiedział bowiem, kto w nocy soboty na niedzielę zdemolował mu piekarnię w Konstantynowie Łódzkim. Straty liczy w tysiącach, ponieważ na kilka dni trzeba było zamknąć lokal.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Kibole powybijali szyby, a co najważniejsze, wrzucili do środka kwas masłowy. Ten jest niczym stempel. Jego i nie tylko. Wcześniej równie nieprzyjemna historia spotkała także Rafała Markwanta, łódzkiego radnego, zadeklarowanego fana Widzewa, który od lat starał się działać na jego korzyść. Mimo tego pałano do niego otwartą nienawiścią – w listopadzie sprawcy oblali mu okno i elewację mieszkania tą samą substancją, w tym zrobili to jeszcze raz. Uprzykrzyli mu życie do tego stopnia, że musiał przeprowadzić w domu gruntowny remont uwzględniający wymianę większości mebli i dywanów. Miała to być odpowiedź na „węszenie” radnego w sprawie nieprawidłowości przy dystrybucji biletów na mecze. RTS-u. Oczywiście przestępcy osiągnęli swój cel – Markwant wycofał się z formalnego i jawnego wspierania klubu.
Jedyna pozytywna wiadomość w tym wszystkim, to oświadczenie wydane przez klub. Możecie się z nim zapoznać poniżej:
Wspomniane wyżej historie to jednak wierzchołek góry lodowej problemów, z jakimi od dawna zmaga się Widzew. Kilka lat temu w niewybredny sposób kibole próbowali zablokować przejęcie RTS-u przez Murapol. Na łamach sport.tvp.pl opowiadał o tym Robert Kozielski, łódzki profesor marketingu doskonale zorientowany w lokalnym futbolu. – Zbiera się zarząd klubu, żeby zadecydować o przyjęciu tytularnego jakim miał być Murapol i w pewnej chwili do sali wchodzi 6 kiboli, przerywa naradę, bo oni się nie zgadzają, żeby ta firma współpracowała z Widzewem. O czym my mówimy?! To jest skandal – mówił.
Innym razem jedna z grup kibicowskich otwarcie zaatakowała Klementowskiego i Michała Sapotę, oddanego Widzewowi człowieka, byłego członka rady nadzorczej Murapolu. W manifeście padły groźby pod adresem wspomnianej dwójki, oczywiście nikt się pod nim nie podpisał. Tekst szybko zniknął z internetu, ale smród pozostał. Z kolei kilka miesięcy po starcie RTS-u w w IV lidze celem ataku kiboli został Grzegorz Waraniecki, założyciel stowarzyszenia, dzięki któremu klub w ogóle został reaktywowany. – Ci ludzie są jak gangrena. Widzew służy im tylko do zarabiania pieniędzy i w ten sposób go niszczą – mówił wówczas, cytowany przez „Gazetę Wyborczą”.
Cóż, nie sposób się z nim nie zgodzić. Sytuacja robi się coraz poważniejsza, sprawcy coraz bardziej zuchwali, ludzie z klubowe środowiska zaś coraz bardziej się boją. Co jest oczywiście zrozumiałe i po wycofaniu się z życia klubu nie należy dziwić się nikomu. W idealnym świecie wypadałoby jakoś sprzeciwić się całemu bałaganowi i niebezpieczeństwom, zaczynającym zbierać się wokół Widzewa, lecz w takiej sytuacji zawsze łatwo tylko mówi się o odwadze….