Autor zdjęcia: Adam Starszynski / PressFocus
Koniec z dziwnymi transferami między pierwszą drużyną a rezerwami
Od wielu lat w polskiej piłce istnieje temat utrzymywania zespołu rezerw. Możliwe, że w niedalekiej przyszłości Polski Związek Piłki Nożnej narzuci twarde zasady funkcjonowania tych zespołów, czym zakończy różne dziwne machinacje sprzed lat.
Na samym początku spróbujmy ustalić sens funkcjonowania klubowych rezerw. W idealnym przypadku jest to miejsce, gdzie ma rozwijać się utalentowana młodzież, której jeszcze brakuje umiejętności na grę w Ekstraklasie, a jej usługami nie są również zainteresowanie drużyny chętne na wypożyczenie. I od razu wymienimy największe nazwiska z historią w „dwójce” i już mające bogatą przyszłość na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Polsce. Mowa tutaj oczywiście o Krzysztofie Piątku i Jarosławie Kubickim z Zagłębia Lubin czy też Łukaszu Zwolińskim i Dawidzie Korcie z Pogoni Szczecin. Patryk Lipski (w barwach Ruchu Chorzów) również zalicza się do tego grona.
Niestety klubowe rezerwy ekstraklasowiczów przez lata służyły jako karne miejsce dla niepokornych członków pierwszego zespołu, w tym miejscu pierwsze kroki stawiali również piłkarze wracający po kontuzji. Bywało też i tak, że niektórych graczy z „jedynki” dołączano do „dwójki” aby wzmocnionym składem ratować miejsce w tabeli III lub IV ligi. Czy tak powinna wyglądać zdrowa rywalizacja? Nie jesteśmy właścicielami żadnego klubu, ale naszym zdaniem nie jest to do końca w porządku.
A przecież nie trzeba daleko sięgać, żeby znaleźć przykłady takiego zachowania. Rezerwy Lecha Poznań w ubiegłym sezonie wywalczyły awans do II ligi, a w ich składzie znaleźli się piłkarze zesłani z „jedynki”. Konkretnie osiem spotkań rozegrał Vernon De Marco, dwa Wołodymyr Kostewycz, tyle samo Maciej Gajos, cztery występy zanotował Piotr Tomasik. Gdybyśmy dłużej pogrzebali to znaleźlibyśmy pewnie pojedyncze mecze kolejnych poznaniaków. W obszernym tekście na Weszło czytamy, że wymienieni powyżej piłkarze mieli być jedynie wsparciem dla tych młodszych graczy z rezerw (oraz Dariusza Dudki), ale przecież na pomoc takich doświadczonych nazwisk na pewno chciałby liczyć trener KKS 1925 Kalisz czy Raduni Stężyca – bezpośrednich rywali „Kolejorza” w tabeli.
To nie jest tak, że uczepiliśmy się tylko Lecha, bo na przestrzeni ostatnich lat dziwne przypadki zsyłek do drugiej drużyny miały miejsce w wielu innych klubach Ekstraklasy. Weźmy tutaj na przykład Jagiellonię Białystok z sezonu 2016/17. Odpaliliśmy sobie skład jej rezerw z marcowego spotkania przeciwko ŁKS-owi Łódź i w wyjściowym składzie Jagi znaleźliśmy: Łukasza Burligę, Dawida Szymonowicza, Jonatana Strausa, Tarasa Romanczuka, Damiana Szymańskiego i Przemysława Mystkowskiego.
Cofnęliśmy się również do sezonu 2015/16 i podejrzeliśmy, kto występował w drugiej drużynie Jagi. Znaleźliśmy Rafała Augustyniaka, Przemysława Frankowskiego, Karola Mackiewicza, Karola Świderskiego, Tarasa Romanczuka, Piotra Tomasika, Łukasza Sekulskiego, Jacka Góralskiego, Marka Wasiluka, Alvarinho, Przemysława Mystkowskiego, Krzysztofa Barana, czyli graczy z mniejszą lub większą (Mackiewicz, Góralski, Świderski, Romanczuk).
Dodatkowo opierając się tylko na sezonie 2015/16 znaleźliśmy takich zawodników jak Bartosz Rymaniak (Cracovia), Michał Buchalik (Wisła Kraków), Mateusz Bąk, Rudinilson i Tiago Valente (wszyscy Lechia Gdańsk), Radosła Janukiewicz (Górnik Zabrze), Dobrivoj Rusov (Piast Gliwice), Mateusz Machaj (Śląsk Wrocław).
Jaki z tego płynie wniosek? Ano taki o którym pisaliśmy na samym początku: w zdecydowanej większości utrzymywanie zespołu rezerw jest korzyścią dla pierwszej drużyny.
Zbliża się koniec drużyn rezerw w obecnej formie. Bliżej będzie do wersji hiszpańskiej, gdzie albo jesteś zawodnikiem "jedynki", albo "dwójki", a nie że sobie skaczesz zależnie do nastroju i formy. Nie będzie zrzucania 10 zawodników, bo akurat taki jest interes "dwójki".
— Krzysztof Stanowski (@K_Stanowski) June 2, 2020
Zgodnie z tym, co napisał na Twitterze Krzysztof Stanowski w najbliższym czasie, czyli zapewne od następnego sezonu, wprowadzone zostaną regulacje sztywno precyzujące zasady funkcjonowania zawodników w obrębie pierwszej i drugiej drużyny. Jak wyglądałaby sytuacja tych młodszych, którzy wyróżniają się w rezerwach? Szkoleniowiec „jedynki” mógłby wykorzystać go na poziomie Ekstraklasy, ale po pięciu występach zostałby z nim do końca sezonu.
Ciekawią nas dodatkowe szczegóły tego rozporządzenia, bo jeśli PZPN chce całkowicie zlikwidować sytuację ze zsyłaniem graczy do gry na najniższym poziomie, trzeba sztywno narzucić zakaz przesuwania ich z pierwszego zespołu do drugiego. Czyli przykładowo, żeby nie dopuścić do przypadku Gajosa z sezonu 2018/19.
Jakie mogą być skutki wprowadzenia takich zasad? Jeśli ligowa centrala wdroży podobne regulacje do tych opisanych powyżej, w najbliższym czasie możemy być świadkami masowego likwidowania zespołów rezerw (co pojedyncze kluby i tak robiły, jak przykładowo Jagiellonia po sezonie 2017/18). Jeśli którykolwiek z nich zostanie, to tylko ten, który ma prężnie rozwijającą się akademię, potrafiącą dostarczyć odpowiednia liczbę graczy.
Ważnym czynnikiem mogą być również pieniądze z Pro Junior System. Po wprowadzeniu tego projektu w III lidze sporo trenerów mniejszych klubów narzekało, że nie są w stanie rywalizować z rezerwami wielkich drużyn, bo ci potrafią dostarczyć większą liczbę piłkarzy (spełniających warunek). Być może po rozwiązaniu „dwójek” mniejsze ośrodki odważnie stawiające na swoich wychowanków otrzymają większą szansę na rywalizacje o związkowe pieniądze.
Zanim jednak ostateczne decyzje, przed nami wojna na argumenty o sensowność takich regulacji. Naszym zdaniem aktualna sytuacja wywołana pandemia koronawirusa i doniesienia o pomyśle stworzenia limitu płac w Ekstraklasie łączą się również z planem o uregulowanie funkcjonowania rezerw. Przecież gdyby wszystkie te plany doszły do skutku, być może skłoniłoby to kluby do odważniejszego postawienia na młodych polskich graczy?
Poziom nie spadnie, bo i tak jest dramatycznie niski. A jeśli mamy do wyboru podziwianie fajtłapowatego Słoweńca i naszego nastoletniego rodaka dopiero uczącego się futbolu, zdecydowanie wybieramy tę drugą opcję.