Autor zdjęcia: Własne
Najspokojniej do wyników Legii podchodzi sam Vuković. To dobrze
“Będę powtarzał to do znudzenia płkarzom w szatni, bo znam ten klub od lat: nigdy nie jest tak dobrze, ani tak źle, jak może się wydawać” - słowa Aco Vukovicia wypowiedziane 19 kwietnia 2019 roku powtarzam często. I powtórzę jeszcze nieraz.
Coraz mniej mamy wątpliwości, kto zostanie w sezonie 2019/20 mistrzem kraju. Bardziej na miejscu wydaje się w tym momencie pytanie: kiedy to nastąpi? Na osiem kolejek przed końcem sezonu Legia ma już dziesięć punktów przewagi nad Piastem, gra niezwykle efektownie (średnia bramek 2,17 na mecz), potrafi na spokojnie odwracać losy meczów, w których natrafia na przeszkody.
“Wojskowi” pod wodzą Vukovicia przeszli w ostatnich miesiącach ogromną przemianę. Przypomnę, że nie dalej jak w październiku psioczyliśmy (zaliczam się do tej grupy, a jakże) na styl gry drużyny, decyzje personalne Serba, przytaczaliśmy jego niefortunne wypowiedzi. Legia grała w kratkę, miała problemy ze strzelaniem goli z gry i konia z rzędem temu, kto przypuszczał, że od meczu z Lechem w 12. kolejce złapie taką formę.
Oczywiście, że dopóki piłka w grze, wszystko jest jeszcze możliwe, tylko jakoś trudno wyobrazić sobie nagły kryzys w Legii. Nie ma ku temu żadnej racjonalnej przesłanki. Vuković dysponuje naprawdę szeroką kadrą, w której każdy ma swoją rolę do odegrania. Przecież już w trakcie tego sezonu trener Legii stracił Carlitosa, Niezgodę i Kulenovicia, a czy jakkolwiek zaburzyło to rytm drużyny? Za odpowiedź świadczy tabela wklejona powyżej.
Co więcej, w Warszawie nawet ostatnio sytuacja nie była idealna - do gry nie wrócił Kante, który najpierw pauzował za kartki, a potem doznał kontuzji. Podobnie jest z Novikovasem, mającym w tym sezonie być jednym z motorów napędowych Legii.
Vuković nie narzeka, gdy wypadają pojedynczy gracze, tylko szuka rozwiązań. Wprowadzał młodych, odsyłał na ławkę rezerwowych do niedawna jeszcze murowanych kandydatów do gry przez 90 minut. To działa, buduje drużynę, korzystnie wpływa na atmosferę. W poczynaniach Legii widać pewność, sto procent świadomości, w jakim kierunku podąża drużyna.
Nade wszystko widać to, iż jest to drużyna przez duże D, a nie zbiorowisko gwiazdek.
Najspokojniej do tego wszystkiego podchodzi sam Vuković. “Nigdy nie jest tak dobrze, ani tak źle, jak może się wydawać” - myśl trenera jak ulał bowiem pasuje do obecnej sytuacji.
Jestem przekonany, iż najdłuższe w roku wieczory nie upływają Aco na rozmyślaniach, jakiego to potwora zbudował, a raczej na rozważaniach, kim zastąpić lada moment Majeckiego, jakie są alternatywy dla Karbownika i jak tutaj pogodzić Slisza, Gwilię, Martinsa oraz Antolicia?
Vuković zdaje sę być człowiekiem bardzo twardo stąpającym po ziemi, pragmatycznym. Te cechy bardzo się przydadzą, gdy przyjdzie moment kolejnych roszad osobowych - bo te przecież lada moment znowu nastąpią - a także łączenia gry na krajowym podwórku i w Europie. Mądrzejszy o porażki, które już ma za sobą, ale przede wszystkim o pełną wiedzę, w jakim środowisku pracuje i jakie rządzą nim prawidła, może stać się, chyba nie do końca oczekiwanie, trenerem, którego w Warszawie wypatrywano od lat.