Autor zdjęcia: Piotr Matusewicz / PressFocus
Miał być skautem, a pokopie w okręgówce. Peszko połączy przyjemne z pożytecznym
Po niemiłym i pełnym przeciągania liny rozstaniu z Lechią Sławomir Peszko pożegnał się też z Gdańskiem. Mimo że miał nad morzem perspektywy i wieloletni kontrakt, to resztę kariery spędzi w Wieczystej Kraków. Taką emeryturą chyba nikt by nie pogardził, a sam transfer jest rzecz jasna gorącym newsem.
Bo dla tych którzy nie wiedzą – gwoli przypomnienia – Wieczysta gra w okręgówce. Jest ambitnym projektem z kompetentnymi ludźmi i dużą gotówką w kasie, ale, mimo wszystko, gra na szóstym poziomie rozgrywkowym. I transfer 44-krotnego reprezentanta Polski z przeszłością w Bundeslidze i ponad 260 występami w Ekstraklasie musi być rozpatrywany w kategoriach hitu, wszak takie rzeczy nie zdarzają się co okienko. W klubie są co prawda takie nazwiska, jak Przemysław Cecherz czy Michał Miśkiewicz, ale Peszko to jednak zupełnie inny kaliber.
Nie ma przypadku w tym, że 35-latek trafił akurat tam. Właśnie – wiek odgrywa tu na pewno niebagatelną rolę. Peszko pewnie mógłby pośmigać po boiskach Ekstraklasy jeszcze przez rok, może dwa lata, ale w dłuższej perspektywie musiał myśleć o piłkarskiej emeryturze. A ta w Wieczystej jest idealna – zero stresu, poziom piłkarski niski, miasto piękne, a pieniądze większe niż w części klubach Ekstraklasy. Polsatsport.pl informuje, że były zawodnik Lechii będzie zarabiać 40 tysięcy złotych netto miesięcznie przez rok kontraktu. Albo i dwa – jeśli zdecyduje się go przedłużyć.
Ja - Sławomir Peszko idę do Wieczystej i chcę temu klubowi pomoc w dwóch awansach! Witamy w klubie Sławek!https://t.co/1o7ZTSWw1Z pic.twitter.com/xDFVTCHSUT
— KS Wieczysta Kraków (@wieczysta) June 15, 2020
Ale tak jak wiek był ważny, tak i osoba, która za tym projektem stoi. Wojciech Kwiecień jako zadeklarowany kibic Białej Gwiazdy, płacił kontrakt Peszki, gdy ten w ubiegłym roku przebywał w Krakowie na wypożyczeniu. Temat pozyskania go przez Wieczystą przewijał się przez media już w październiku, ale wtedy skrzydłowy był pewny, że chce pozostać w Lechii. Wiązał z nią swoją przyszłość. Ale widzimy, jak wiele może się zmienić w ciągu kilku miesięcy.
- Przyszedłem do Wieczystej dla pana Kwietnia, któremu chcę pomóc w dwóch awansach. Teraz było blisko i wiem, że gdyby rozgrywki były dokończone, to drużyna zrobiłaby awans. Trzeba o niego powalczyć w następnym sezonie. Chcę zrobić dwa awanse rok po roku i potem zobaczymy, co dalej. Nie przyszedłem tu, żeby stać z boku i co miesiąc patrzeć na konto. Chcę grać w piłkę i bardzo mi się tu podoba – powiedział Peszko po transferze cytowany przez Sportowe Fakty.
A jeszcze pod koniec roku mało kto taki scenariusz realnie brał pod uwagę, również sam Peszko. 6 miesięcy kontraktu w Lechii, zbliżająca się 5-letnia praca jako skauta i spokojne życie na sportowej emeryturze. W styczniu na kanale FootTruck mówił tak: - Mam w kontrakcie zagwarantowane 5 lat pracy w skautingu Lechii. Chciałem tu zostać na stałe.
Dwa miesiące później nie był już piłkarzem Lechii. Zaległości w wypłatach sprawiły, że złożył wniosek o rozwiązanie kontraktu z winy kluby. Ten został rozpatrzony pozytywnie, a Peszko mógł już do czerwca wylegiwać się w domu (bo nie na plaży, szanujmy obostrzenia!) brzuchem do góry i pobierać pensję taką, jaka mu przysługiwała w Gdańsku. Albo przynajmniej jej oczekiwać, bo finanse Lechii mają to do siebie, że są nieprzewidywalne.
Nie pokusimy się o stwierdzenie, czy wyjdzie na tym lepiej niż na stanowisku skauta. Może psychicznie tak, skoro o Piotrze Stokowcu wypowiedział się w następujących słowach: - Tak śliskiego człowieka nigdy nie spotkałem. Bardzo odetchnąłem, że odszedłem z Lechii i mam nadzieję, że już nie spotkam Stokowca na swojej drodze. Obu panom było wyraźnie bardzo nie po drodze, co zresztą okazało się główną przyczyną wypożyczenia do Wisły Kraków – spięcie na linii Peszko – sztab szkoleniowy poskutkowało zesłaniem piłkarza do rezerw.
W Lechii Peszko miał różne okresy, ale kibice zapamiętają go raczej pozytywnie. My z uwagą będziemy śledzić jego popisy strzeleckie w okręgówce, może uda się wykręcić jakiś rekord? Byłoby fajnie, ale każdy mówi głośno, że celem numer jeden są dwa kolejne awanse i właśnie w tym ma pomóc Peszko. Trzeba przyznać, że emeryturę wykombinował sobie całkiem ciekawą i oryginalną.