Autor zdjęcia: Pixathlon/SIPA/PressFocus
Mistrzostwo Niemiec imienia Hansa-Dietera Flicka. Bayern znowu nieomylny
W niemieckiej części Internetu do znudzenia powtarzający się żart, że niemieckie dzieci urodzone w 2013 roku i wcześniej nie znają innego piłkarskiego mistrza kraju niż Bayern Monachium jest nadal aktualny. Naoliwiona przez Hansa-Dietera Flicka bawarska drużyna zdobyła ósme mistrzostwo Niemiec z rzędu. Jeśli spojrzymy na obecną tabelę wydaje się, że przyszło to bez trudu. Śledzący Bundesligę wiedzą jednak, że wcale tak łatwo nie było.
Gdy w listopadzie Hansi Flick przejmował Bayern wydawało się, że to tylko tymczasowe rozwiązanie. Bawarczycy grali pod wodzą Niko Kovaca bardzo słabo jak na swoje możliwości, a porażka we Frankfurcie aż 1:5 przelała czarę goryczy. W Monachium nie funkcjonowało nic oprócz Roberta Lewandowskiego, który nawet za kadencji Chorwata był w kosmicznej dyspozycji. Można nawet powiedzieć, że to właśnie Polak przez wiele tygodni ratował posadę Kovaca. Słaba gra Bawarczyków i kolejne wpadki sprawiły jednak, że dla chorwackiego trenera nie było już ratunku. Na jego stanowisko wskoczył dotychczasowy asystent Hansi Flick. Nikt nie spodziewał się wówczas, że ten ruch wywróci wszystko w Monachium do góry nogami.
Flick zaczął obiecująco od wysokiej wygranej nad Borussią Dortmund czy efektownym zwycięstwem w Belgradzie w Lidze Mistrzów, gdzie Bayern, owszem na tle słabego przeciwnika, ale jednak wreszcie pokazał radość z gry i chęć zdemolowania przeciwnika, czego bardzo brakowało za kadencji Kovaca. Potem przyszły jednak dwie niespodziewane porażki u siebie z Leverkusen i na wyjeździe z Gladbach. Bayern nie grał w tych meczach źle i zabrakło mu przede wszystkim cierpliwości. Te dwie wpadki nie zakłóciły jednak znakomitej relacji Flicka z piłkarzami, którzy na każdym kroku chwalą do dzisiaj swojego trenera za zdrowe podejście do każdego z nich i przede wszystkim świetne przygotowanie taktyczne. Ba, wśród pochwał dla Flicka pojawiały się nawet dość ostre docinki w kierunku Kovaca, któremu choćby Thomas Mueller zarzucał brak klarownej strategii.
Zachwyty nad pracą Flicka spowodowały, że zarząd Bayernu nie zdecydował się szukać w styczniu nowego fachowca i dał szanse Niemcowi, który dotychczas był znany głównie ze współpracy z Joachimem Loewem w roli asystenta. Flick, facet już grubo po pięćdziesiątce w swojej karierze trenerskiej nie miał żadnej styczności z pracą w roli pierwszego trenera na poziomie profesjonalnym. Owszem próbował swoich sił w TSG 1899 Hoffenheim, ale to jeszcze w czasach gdy klub Hoppa bił się o kolejne awanse w niższych ligach. Flick był więc w listopadzie po prostu świeżakiem, którego kandydatura była zaskoczeniem chyba dla wszystkich fanów Bayernu.
Eksperyment z 55 latkiem okazał się jednak strzałem w dziesiątkę. Bayern z klubu, który wielu wyszydzało za oszczędną politykę transferową i popadanie w szarość na europejskiej arenie, stał się za Flicka jednym z głównych faworytów Ligi Mistrzów co potwierdził jeszcze przed pandemią wygrywając w Londynie z Chelsea FC aż 3:0. Do tego Bawarczycy znowu zaczęli dominować w Bundeslidze. W tym roku w 15 meczach ligowych Bayern zwyciężał aż 14 razy i tylko raz zremisował z RB Lipsk na własnym stadionie. Generalnie bilans Flicka prezentuje się po prostu fantastycznie: 29 meczów, 26 zwycięstw, 2 porażki i remis. Średnia punktów na meczu to oszałamiające 2,72, co czyni go na tę chwilę pod tym względem najlepszym trenerem w historii Bayernu.
Nic więc dziwnego, że Bayern wygrał mistrzostwo Niemiec. Z tak rozpędzoną maszyną nikt w Niemczech nie ma szans, a i pewnie mało kto może się równać w Europie. Oczywiście na weryfikację w Lidze Mistrzów przyjdzie czas w sierpniu, ale wielu ekspertów widzi w Bayernie nie tyle co jednego z głównych, a po prostu głównego kandydata do tytułu. Głośno mówią o tym też piłkarze bawarskiego klubu. Thomas Mueller czy Robert Lewandowski tuż po zdobytym mistrzostwie jasno określili wakacyjne plany FCB: potrójna korona, a w tym wymarzona Liga Mistrzów. Czy to się uda? Terminarz jest tak zwariowany, że trudno cokolwiek przewidzieć. Pewnym jest jednak, że Bayern za Flicka narodził się na nowo i w najbliższych latach znów powinien być topową drużyną w Europie i prawdopodobnie niedoścignioną w Niemczech.
To pewnie smutny wniosek dla niemieckich klubów, ale wydaje się, że zmarnowały one kadencje Kovaca, bo wówczas Bayern był do ugryzienia na własnym podwórku. Zwłaszcza w poprzednim sezonie, kiedy to wielkiej szansy nie wykorzystała Borussia Dortmund. W tym roku było już znacznie trudniej, bo Bayern owszem był słaby jesienią, ale wiosną zademonstrował siłę w lidze godną legendarnego sezonu 2012/2013 za Juppa Heynckesa. Bayern po prostu znowu zagrał we własnej lidze. A to przede wszystkim zasługa Hansa-Dietera Flicka, który został bohaterem całego Bayernu i głównym autorem tak pozytywnej zmiany postawy monachijskiego zespołu. Wszyscy w Bawarii mogą znowu patrzeć pozytywnie w przyszłość.