Autor zdjęcia: Lukasz Sobala / Press Focus
Czy Raków naprawdę ma piłkarzy wartych „miliony euro”?
Za ile Raków Częstochowa jest gotów sprzedać latem swoich najlepszych zawodników? Otóż wyłącznie za „miliony euro”. Tak twierdzi właściciel klubu Michał Świerczewski, tak twierdzi trener Marek Papszun, który swoją deklarację złożył na łamach dzisiejszego Przeglądu Sportowego.
Z jednej strony te odważne zapowiedzi mogą się podobać, bardzo dobrze, że w Częstochowie cenią swoich zawodników. Z drugiej można zastanawiać się, czy przypadkiem nie są na wyrost? I czy Raków faktycznie ma w swoich szeregach piłkarzy wartych, bagatela, „miliony euro"?
Raków to oczywiście dobrze zorganizowany i mądrze zarządzany klub, w którym - od akademii po pierwszą drużynę - wszystko ma ręce i nogi. Trener w kilka lat zdołał zbudować niezły zespół, który w przyszłości może namieszać w Ekstraklasie. Jego siłą nie są jednak wielkie indywidualności, a kolektyw i preferowany system gry, który piłkarze konsekwentnie szlifują pod okiem szkoleniowca. Efekty są na tyle dobre, że na najwyższym poziomie rozgrywkowym dobrze dają sobie radę nawet ci, których byśmy o to nie podejrzewali.
To wszystko, z naciskiem na pracę wykonywaną przez trenera i drużynę, przekłada się na nie najgorsze wyniki, co podbija wartość poszczególnych zawodników. Materiału na milionowy transfer w Rakowie jednak nie widać. Tym bardziej że ta sfera rządzi się jasno określonymi zasadami, które w przypadku Ekstraklasy od lat wglądają tak samo. Wystarczy zresztą rzucić okiem na listę najdroższych transferów z naszej ligi, później spojrzeć na skład Rakowa i wszystko z miejsca stanie się jasne.
Najwyżej wycenianym graczem częstochowian jest w tej chwili Jarek Jach, warty 525 tysięcy euro.
Po pierwsze: zagraniczne kluby najwięcej płacą za młodych Polaków. W TOP 10 rekordowych transferów jest tylko 1 obcokrajowiec - Ondrej Duda na 9. miejscu. Reszta to Polacy w wieku 19 - 24 lata.
Jaki jest stan posiadania Rakowa, jeśli chodzi o piłkarzy o takiej „specyfikacji”? Ujmując sprawę delikatnie - taki sobie. Daniela Mikołajewskiego, Kamila Piątkowskiego i Igora Sapały nie ma sensu brać pod uwagę. Bohaterem transferu za siedmiocyfrową kwotę mógł ewentualnie zostać Miłosz Szczepański, ale poważna kontuzja przynajmniej na razie zamknęła temat. Dalej mamy Sebastiana Musiolika, na którym częstochowianie mogą zarobić, ale raczej dużo mniej. Musiolik to oczywiście ciekawy zawodnik, który już zimą cieszył się zainteresowaniem ze strony innych klubów, ale fakty są takie, że „miliony euro” byłby wart tylko wtedy, gdyby był trochę młodszy i nazywał się Bartosz Białek.
Po drugie: obcokrajowcy, których polskie klubu sprzedały drogo, byli względnie młodzi i pokazali się w europejskich pucharach.
W TOP 25 najwyższych transferów z Ekstraklasy jest tylko 4 zagranicznych piłkarzy, ale wszystkich łączą powyższe czynniki. Ondrej Duda? Grał z Legią w Lidze Europy i strzelał tam gole. Artjoms Rudnews? Grał z Lechem w Lidze Europy, strzelał tam gole, i to nie byle komu. Marcelo i Aleksandar Tonew do fazy grupowej europejskich pucharów z Wisłą Kraków i Lechem wprawdzie nie dojechali, ale trochę pokopali w eliminacjach, a to - ze względu na wiek i potencjał - z pewnością przykuło uwagę skautów. Co istotne, cała czwórka w momencie transferu była w wieku 21 - 24 lata.
W Rakowie na upartego widzimy tylko jednego zawodnika, którego być może kiedyś uda się opchnąć za pokaźną sumę. Chodzi o 22-letniego Davida Tijanicia, który ma zadatki na dobrego zawodnika i za rok-dwa pewnie pójdzie wyżej. Dorzucić można jeszcze Frana Tudora, chociaż Chorwat to akurat specyficzny przypadek, który niekoniecznie wyciska maksa ze swojego potencjału. Jego karierę trudno nazwać modelową, a skauci i dyrektorzy sportowi tego nie przegapią. No i we wrześniu skończy już 25 lat.
Przywołane kryteria w kontekście transferów za „miliony euro” nie są więc skrojone idealnie pod Raków. Warto jednak pamiętać, że czasem zdarzają się wyjątki, a zagraniczne kluby płacą dobre pieniądze za zawodników spoza schematu. Idealnym przykładem jest Tamas Kadar, który odchodził z Lecha w wieku 26 lat za 2,5 miliona euro. Czy Węgier grał w naszej lidze lepiej niż taki Tomas Petrasek? Jakoś nie mamy przekonania. To samo dotyczy Petra Schwarza - skoro za okrągłe kwoty odchodzili Richard Guzmics czy Armando Sadiku to dlaczego ktoś nie miałby zapłacić podobnych pieniędzy za obecnego lidera klasyfikacji asyst? Inna sprawa, że w przypadku Czechów „miliony” oznaczałyby raczej przedział 1-2 bańki, nie więcej. Przy baaaaardzo pomyślnych wiatrach, skoro mają już odpowiednio 28 i 29 wiosen na karku.
Na miejscu właściciela i trenera Rakowa bylibyśmy jednak trochę bardziej ostrożni podczas składania kolejnych zapowiedzi transferowych. Zwłaszcza w erze postkoronawirusowej, kiedy wszyscy będą oglądać każdy grosz trzy razy przed jego wydaniem.
Filozofia w stylu „Raków nikomu się kłania” jest fajna i na pewno łechta ego, ale jednocześnie może prowadzić do nieprzyjemnych konsekwencji. Bo co powiedzą Świerczewski i Papszun, jeśli zamiast transferów za „miliony euro”, latem z Rakowa odejdzie - oczywiście za darmo - wyłącznie Babenko? Żeby wydawać, trzeba najpierw też nieźle zarabiać.