Autor zdjęcia: Lukasz Sobala / Press Focus
„Ma grać ktoś dobry, czy Polacy?” Ech, żeby chociaż ci obcokrajowcy rzeczywiście byli jacyś wybitni...
Gdybyśmy mieli utworzyć listę ludzi związanych z polską piłką, którzy w ostatnich latach najbardziej zagorzale walczyli słowem o poziom jej szkolenia, Michał Probierz spokojnie znalazłby się w top3, jak nie na samym szczycie. Można się śmiać, że wywiad z trenerem bez wspomnienia o bazach to wywiad stracony, że wspominanie o braku lotniska w Białymstoku w pewnym momencie brzmiało śmiesznie, ale w szerszej perspektywie we wszystkim miał rację. Rzecz w tym, że czas brutalnie zweryfikował jego własne idee.
Oczywiście znamy te powiedzenia, że „tylko krowa nie zmienia poglądów” i „należy się zmieniać by jakim jest się pozostać”. Pamiętamy też wszystkie lamenty polskich działaczy, którzy dowodzą, iż Polak prezentujący solidny poziom ekstraklasowy bywa dwa-trzy razy droższy niż ściągany akurat obcokrajowiec. Jest w tym wszystkim jakaś racja, nie odbieramy jej, lecz w przypadku Cracovii Probierza są one zasadne? Mamy coraz większe wątpliwości.
CZY CRACOVIA POKONA DZIŚ POGOŃ SZCZECIN? ZAREJESTRUJ SIĘ W BETCLIC Z KODEM 2X45INFO I SPRAWDŹ KURSY!
Od kogo jak kogo, ale akurat od niego wymagamy większej konsekwencji. Tymczasem przy Kałuży doświadczony szkoleniowiec niekoniecznie przekuwa słowa na czyny. Z człowieka, który może przypisać sobie zasługi w wypromowaniu wielu przyzwoitych polskich ligowców, stał się gościem, który z chęcią wystawiałby co kolejkę drużynę stworzoną z samych zagranicznych zawodników, lecz przepis o młodzieżowcu mu w tym przeszkadza.
Coby nie było, że uprawiamy gołosłowie – zerknijmy na wyjściowe jedenastki z 5 ostatnich meczów Cracovii:
- vs Śląsk: Pesković – Hanca, Helik, Dytjetjew, Pestka – Dimun, Lusiusz – Fiolić, van Amersfoort, Wdowiak – Lopes
- vs Jagiellonia: Pesković – Rapa, Jablonsky, Dytjatjew, Pestka – Dimun, Loshaj – Hanca, van Amersfoort, Thiago – Lopes
- vs Wisła Płock: Pesković – Rapa, Jablonsky, Dytjatjew, Pestka – Dimun, Loshaj – Hanca, van Amersfoort, Thiago – Lopes
- vs Lechia: Pesković – Rapa, Jablonsky, Dytjatjew, Pestka – Dimun, Loshaj – Hanca, van Amersfoort, Thiago – Lopes
- vs Pogoń: Pesković – Rapa, Jablonsky, Helik, Pestka – Loshaj, Gol – Fiolić, van Amersfoort, Thiago – Lopes
Trzy razy naszą ojczyznę w podstawowym składzie reprezentował sam Pestka, dwukrotnie Probierz dołożył mu kilku rodaków, chociaż z powtarzających się nazwisk oprócz lewego obrońcy mamy tylko Helika. Pewnie trafiłby się jeszcze Janusz Gol, gdyby nie to, że jego obecne relacje z Cracovią najlepiej definiuje facebookowy status związku „to skomplikowane”.
Jednakże niezależnie od przyczyn trend w drużynie Pasów zrobił się niepokojący. I pal sześć, gdyby tak się działo przy jednoczesnym wykręcaniu świetnych wyników i gonieniu Legii z dużą szansą na wymarzone mistrzostwo. A jest wręcz przeciwnie – znowu słyszymy o kwasach w szatni, a gdy przyszedł czas, zespól Probierza znów nie potrafi postawić wisienki na torcie.
Jak na tego typu krytykę reaguje sam zainteresowany? – Czepianie się o to, uważam za szukanie dziury w całym. W innych klubach Polacy też mało grają. Wiem, że kiedyś mówiłem coś innego o młodzieży, ale czasy się zmieniły. Dawniej można było sprowadzić Świderskiego z SMS-a, teraz każdy młody chłopak od razu jest oferowany za granicę. Skoro wyjeżdżają coraz młodsi piłkarze, w pierwszej lidze gra bardzo dużo obcokrajowców, to tak być musi. Zachodnie kluby biorą dziesięciu zawodników na zasadzie, że jak jeden wypali, to i tak im się opłaci – mówił w „Przeglądzie Sportowym”. Oprócz tego dopytywał retorycznie:
– Ma grać ktoś dobry czy Polacy?
Bez wątpienia to ostatnie zdanie jest intrygujące w kontekście Cracovii. O ile rzeczywiście na niektórych pozycjach Probierz nie ma dobrej polskiej alternatywy a i rynek w danej sferze został akurat wydrenowany – powodzenia z szukaniem wartościowych polskich napastników, także w tabeli strzelców Ekstraklasy – o tyle co do paru obcokrajowców nie jesteśmy przekonani.
Poniekąd z pomocą przychodzą nam oceny, które wystawiamy zawodnikom po każdym meczu. Na ich podstawie moglibyśmy zapytać na przykład:
- Czy Dytjatjew (4,94) jest rzeczywiście dużo lepszy od Helika (4,74)?
- Czy Dimun (4,00) przerasta umiejętnościami Lusiusza (4,09)?
- Czy nie lepiej uczyć futbolu młodego Rakoczego (3,80) niż ukształtowanego już Loshaja (3,17)?
- Czy Fiolić (3,63) daje zespołowi coś ekstra, czego nie oferuje Wdowiak (4,00)?
- Czy van Amersfoort (4,38) jest lepszy niż przynajmniej ¾ ofensywnych pomocników Ekstraklasy?
- Czy Vestenicky (3,29) wnosi jakiś koloryt do tego zespołu? Poza szarością oczywiście…
- Czy Pasy straciłyby jakkolwiek na odejściu Ferrareso (4,30)?
- Czy oddany bez żalu do Pogoni Dąbrowski nie byłby dziś wartościowym członkiem zespołu, zwłaszcza kiedy przeżywa on kryzys pod kątem własnej tożsamości i atmosfery w szatni?
Nie zamierzamy was trzymać w niepewnego, bo na każde z tych pytań da się szybko i jednoznacznie odpowiedzieć – nie.
Widząc jednak podejście Probierza raczej nie powinniśmy spodziewać się przestawienia wajchy w kontekście dalszego kształtowania kadry. Ale w takim razie za obecny stan rzeczy trudno krytykować kogokolwiek innego w Cracovii niż jego. Jakkolwiek spojrzeć, w małopolskim klubie pełni trzy funkcje na raz – wiceprezesa, dyrektora sportowego i szkoleniowca pierwszej drużyny. Nie może użyć argumentu na zasadzie „korzystam z takim zawodników, jakich podsuwają mi przełożeni”. Wręcz przeciwnie, to on jest w 100% odpowiedzialny za każdy atut i każdą przywarę zespołu. Niestety tych drugich w ostatnim czasie nawarstwiło się znacznie więcej niż pozytywów.
Z perspektywy kibiców musi to wyglądać kiepsko. Idzie sobie taki Kowalski na mecz i myśli: „ech, przecież większość z nich to przypadkowi goście, to już nie ta sama radocha z kibicowania co kiedyś...” Jego syn natomiast: „fajnie byłoby mieć jakiegoś idola w mojej drużynie, ale kogo? Pewnie połowa składu odejdzie latem i zaraz zapomni o istnieniu Cracovii...”
Zresztą, ten wieczny plac budowy to w poruszanym kontekście też nie jest argument na obronę Probierza i Pasów. Z tą drużyną jest jak z katedrą Sagrada Familia w Barcelonie – jest w wiecznej budowy i końca prac nie widać. Szczerze powiedziawszy, mając na względzie powyższą wyliczankę, nie zdziwilibyśmy się zbytnio, gdyby latem przy Kałuży znów zaszła rewolucja kadrowa, a cała wyżej opisana historia się powtórzyła.