Autor zdjęcia: Cordon Press / PressFocus
Mistrzostwo ucieka Barcelonie. Setien winowajcą, pechowcem czy ofiarą?
Pod wodzą Ernesto Valverde w lidze Barcelona była pewniakiem i wygrywała z solidną przewagą przez dwa sezony. Aż przyszedł zbawca Quique Setien i wszystko zepsuł. Ale czy to na pewno tylko jego wina?
Real powoli odjeżdża Barcelonie i przed niedzielnymi spotkaniami ma cztery punkty przewagi. Zidane i jego ludzie nie mogą być pewni swego, ale to Quique Setien zasiada na gorącym krześle. Nie Francuz, który z Królewskimi wiele już zdobył, a teraz chce zdetronizować wielkiego rywala. Czy Barca może jeszcze się podnieść i czy wszystkiemu winny jest były trener Betisu?
Kursy na mecz Barcelony znajdziecie w Betclicu. Villarreal - Barcelona: 1- 4,30, X - 4,00. 2 - 1,80.
Piłkarski idealista zbawcą? Otóż nie
A taki był ładny, andaluzyjski, chciałoby się powiedzieć o Quique Setienie. Warto przypomnieć, że jeszcze na długo zanim Kantabryjczyk przejął ekipę z Katalonii, kibice i eksperci spoglądali na niego z podziwem. Obiegowa opinia była taka, że doświadczony szkoleniowiec jest idealny do tego, aby odbudować Barcelonę. Nie jeśli chodzi o sukcesy – bo tu w lidze było bardzo dobrze, a w LM powinęła się noga w ostatnich fazach – ale o sam styl. Tego jego poprzednik nie miał, był pragmatyczny, liczył się wynik, a nie fajerwerki.
Co innego Setien, który był przedstawiany jako człowiek, który antyfutbolem się brzydzi i nie wie, co to gra na wynik. Do tego stopnia, że nie za bardzo odnajdziemy jakieś sukcesu w jego CV. A przynajmniej takie, którymi mógłby się wylegitymować. Ale to byłoby niesprawiedliwe, bo z Las Palmas czy Betisem przez jakiś czas notował naprawdę świetne wyniki. I to tyle.
O zaletach tej decyzji pisaliśmy tuż po ogłoszeniu decyzji – to była życiowa szansa dla idealisty, jakim jest Quique Setien. Oczywiście mieliśmy wątpliwości co do tej kandydatury, bo jeśli Barcelona traktowała tę decyzję jako ratowanie sezonu, to dziwniejszego wyboru niż człowiek, który ma jeden – złożony, bo złożony – ale tylko jeden sposób na futbol, to piłkarskie harakiri. Dla Setiena to był życiowy test, czy jest w stanie poprowadzić wielki zespół. I wydaje się, że z dużą dozą pewności możemy powiedzieć, że zwyczajnie zawiódł, choć czasu nie dostał zbyt wiele. Zanim przejdziemy do przyczyn porażki zastanowimy się nad zarzutem części kibiców – czy faktycznie dzisiejsza sytuacja wynika z tego... jak drużynę prowadził Ernesto Valverde.
Wszystko wina Baska
Aż czternaście punktów przewagi nad Atleti i tylko jedna porażka w całym sezonie. Taki bilans miał Ernesto Valverde w pierwszym sezonie na Camp Nou, a do tego trzeba dorzucić, że porażka nadeszła dopiero w ostatnim meczu rozgrywek. Kolejna kampania – kolejna komfortowa przewaga, czyli 11 punktów i 3 przegrane. Przypominamy o tym, bo zdaje się, że wszyscy, a zwłaszcza kibice Barcelony, już o tym zapomnieli, doszukując się winowajcy obecnej sytuacji w Basku.
Barcelona w lidze w momencie zwolnienia Valverde, Whoscored.
Dwa pierwsze sezony w wykonaniu ekipy Valverde to występy cały czas na równym, wysokim poziomie. Poziomie, który gwarantował przewagę nad przeciwnikami, czy to się komuś podoba, czy nie. Gra może nie zachęcała, aby zasiadać przed telewizorem albo na trybunach, ale zawodnicy bardzo często potrafili przechylać szalę zwycięstwa na korzyść Blaugrany. Valverde wykorzystywał indywidualności, a nie tylko Messiego. Stwierdzenie, że to wszystko zasługa Messiego byłoby zwyczajnym nadużyciem. Pamiętacie jeszcze Barcę sprzed trzech lat? Bardzo ważną rolę pełnił w niej Paulinho. Brazylijczyk zanim zagrał w barwach ekipy z Katalonii był uznawany za pomyłkę... By później stanowić niezwykle ważne ogniwo.
Tak się jednak składa, że Ernesto Valverde, choć jakiś autorytet wśród zawodników miał, to raczej nie miał swobody jeśli chodzi o transfery. Tutaj swoje robił sekretariat techniczny i sam zarząd. Dlatego pozbycie się Paulinho oczywiście nie było ruchem na wniosek Baska, a raczej przeciwko niemu. Valverde od początku miał pod górkę, a mimo to przez 2 sezony radził sobie bardzo dobrze. Poza kilkoma spotkaniami w europejskich pucharach... Czy wobec tego za obecną postawę Barcy można choć częściowo winić Valverde? Zdecydowanie nie. Dlaczego?
Zespół nieuchronnie zbliża się do przemiany pokoleniowej. Stara gwardia odejdzie już niebawem. Ani sam Ernesto nie miał władzy nad tym, jak ta przemiana ma wyglądać, ani sam zarząd i sekretariat techniczny nie podejmowali tutaj dobrych decyzji. A im dłużej ta sytuacja trwała, tym było gorzej. Czy Barca mogła grać ładniej? Oczywiście. Czy mogła osiągnąć więcej? Pewnie tak, ale rywale również wydawali drakońskie kwoty na rynku, a nie byli w lidze w stanie dogonić Barcy. Valverde nie był kapitalnym szkoleniowcem, lecz demonizowanie go w tej chwili jest niesprawiedliwe.
Gdzie zawiódł Setien
Zastanówmy się więc co miał odmienić Setien w stosunku do tego co prezentowała ekipa za Valverde.
Po pierwsze Setien miał odmienić styl gry Barcelony. Kibice pragnęli, aby zespół znowu dominował, grał pięknie piłką i częstował manitami przeciwników z dużą częstotliwością. Czy Barca gra więcej piłką? Statystycznie nie widzimy tak wielkiej różnicy – 61,4% posiadania średnio w poprzednim sezonie, przy obecnym wyniku 62,7%. Zapewne gdyby Kantabryjczyk prowadził ekipę od początku rozgrywek, to dziś ta liczba byłaby jeszcze wyższa, ale czy miałaby przełożenie na wyniki? 72,9% vs Atleti, 67,6% vs Celta, 72,7% vs Athletic, 64% vs Sevilla – tak prezentuje się statystyka posiadania w ostatnich spotkaniach. Ile meczów z tych czterech wygrała Barca? Jeden. Czy mogliśmy składać ręce do oklasków i wzdychać nad jej grą? Oczywiście, że nie. Pierwszy cel został więc niespełniony – bo za samo posiadanie trofeów nie dają.
Po drugie mówiło się – i też o tym pisaliśmy – że Setien ma być dobrym trenerem na okres przejściowy, zanim do zespołu przyjdzie Xavi. Setien miał ekipę poukładać, a wychowanek Barcelony jeszcze ideę typowo barcelońskiego futbolu rozwinąć. No cóż, w tym momencie jest do tego bardzo daleko.
Po trzecie Setien miał mieć zbawienny wpływ na zawodników, zwłaszcza tych, którzy muszą się odbudować. Spodziewaliśmy się, że Firpo zacznie grać jak z nut... i cóż, dobrze, że nie daliśmy sobie uciąć za to ręki, bo już byśmy jej nie mieli.
Po czwarte liczyliśmy na więcej szans dla zawodników z La Masii. Sprawdzamy jak to wygląda i... tutaj również pudło. 251 minut Riquiego Puiga szału nie robi. Trochę lepiej sprawa wygląda z Fatim, na którego Setien odważnie postawił na początku, ale potem, próbując wrócić na odpowiednia ścieżkę, stracił ważną pozycję w składzie. No i mimo tego stawiania, mamy wrażenie że młodzieniec najlepsze spotkania grał jednak pod wodzą Valverde, kiedy zachwycał swoją przebojowością i mądrością w poruszaniu się po boisku. I to tyle tej młodzieży, która hurtowo miała się pojawiać w zespole, bo o kilkuminutowych akcentach nie ma nawet co wspominać.
Po piąte pisaliśmy również o tym, że Setien powinien poradzić sobie z trudnymi piłkarzami. Bo potrafił ułożyć Boatenga i kilku innych urwisów. Jak to wyglądało w Barcelonie? Ten temat można byłoby równie dobrze z szacunku do Setiena przemilczeć. W ostatnich dniach zawodnicy wręcz buntowali się przeciwko trenerowi, który stracił u nic szacunek. Brak autorytetu to argument, który był od początku poruszany w kontekście Quique w Barcelonie, ale zagłuszany był przez zachwyty nad piękną i ofensywną grą jego Betisu i Las Palmas. Tutaj najbardziej liczono chyba na „wskrzeszenie” Dembele. Pech jednak chciał, że Francuz szybko doznał kontuzji i Setien w zasadzie nie mógł korzystać z jego usług.
***
To zestawienie przewidywań z tym, co jest w rzeczywistości. Czy jednak obecna sytuacja to tylko wina Setiena? Nie. W tym trenerze zobaczono kogoś, kim nie jest. Faceta, który jest w stanie poradzić sobie w trudnej sytuacji i powalczyć na najwyższym poziomie. Kto wie, być może w spokojniejszych warunkach, przejmując zespół przed sezonem, byłby sobie w stanie poradzić choć trochę lepiej. W tej jednak sytuacji ten wybór był kompletną pomyłką. Trudno sobie wyobrazić w tym momencie nagły zryw ekipy jeszcze pod wodzą obecnego szkoleniowca...
Barca nowym AC Milan? Jest jeszcze czas, ale to ostatni gwizdek
Przed Barcą jednak znacznie poważniejszy problem niż utrata mistrzostwa w zaledwie jednym sezonie. Pamiętacie czasy przed Pepem Guardiolą? Wtedy mistrzostwo nie było czymś, co ekipa z Katalonii zdobywała z łatwością i taką samą częstotliwością. Dziś ta era się kończy i to czy nowa generacja będzie równie udana co zespół z Messim, zależy od tego, jak do tematu podejdzie zarząd klubu.
Żaden trener nie będzie w stanie zbudować nowej Barcelony, jeśli w każdym spotkaniu będzie musiał grać na wynik. Jeżeli rezultat jednego spotkania czy dwumeczu (bo będziemy się upierać, że to porażki w Lidze Mistrzów przypieczętowały los Valverde) może spowodować, że wszyscy będą mówić o ewentualnym zwolnieniu trenera, to nie będzie się dało wprowadzić zmian, które uchronią Barcelonę przed tym, co spotkało AC Milan. Czyli przed osunięciem się w futbolową otchłań po zestarzeniu się złotej generacji. Messi, Pique, Busquets czy nawet Alba. Oni grają swoje ostatnie sezony w profesjonalnym futbolu. Już teraz powinni mieć swoich następców. Tymczasem co robi klub? Wymienia Arthura na Pjanicia. Oczywiście, jak to miało miejsce choćby z Paulinho, bez jakiegoś szczególnego konsultowania tego z trenerem.
Setien jest winny wielu porażek i nie jest bezbłędny. Być może nigdy nie powinien zostać trenerem Barcy, ale największym problemem tej ekipy jest brak myślenia na przyszłość. A za to możemy obwiniać tylko zarząd klubu. Liczy się tylko tu i teraz, czyli to kurczowe trzymanie się tego, co dzieje się w danym momencie. A przez takie podejście, przebudowa zespołu zamiast przejść płynnie, może być traumą pamiętaną przez lata. Wobec tego jeśli zapytacie nas, czy Barca traci punkty do Realu przez Setiena, odpowiemy – również. Prawda jest taka, że szkoleniowcy Blaugrany mogą pomarzyć w tym momencie o takiej pozycji jaką ma Zinedine Zidane. I być może dlatego Xavi jest dobrym wyborem na kolejnego trenera. Nie dlatego, że coś już udowodnił, bo nie wiemy, czy będzie dobrym szkoleniowcem. W tej chwili nie można tego stwierdzić. Niewątpliwie jednak legenda Barcelony nie byłaby tylko pionkiem dla zarządu i zawodników, jak jest teraz w przypadku Setiena i było zwłaszcza pod koniec przygody Valverde.