Autor zdjęcia: Własne
TURBOKOPACZ: Dramat prezesa klubu. Tak bardzo chce stawiać na młodzież, że aż ściąga wagony zagranicznego szrotu
Tąpnięcie w Kielcach. Prezes Krzysztof Zając, wielki zwolennik stawiania na polską młodzież, wyjawia prawdę o sytuacji w Koronie.
Różne widzieliśmy dramaty w polskiej piłce, ale to, co w Koronie Kielce przechodzi prezes Krzysztof Zając, to już przegięcie. Chłop jest tak przeczołgany przez życie, że z miejsca powinien dostać jakąś rentę. Jakimś cudem znalazł jednak siły, by opowiedzieć o tym w wywiadzie dla sport.pl. Chociaż ostrzegamy: czytając to możecie mieć łzy w oczach. My mieliśmy. Dobra, to lecimy.
Turysta i tandeta z Chin
- Słyszałem już od redaktora Mateusza Borka, że Korona to bazar czy komis. Bazar to by był jakby był tu obrót pieniędzmi. Ja przez te wszystkie lata brałem graczy za darmo, takich, którzy nie mieli kontraktów. Jakbym płacił za nich wszystkich po 100, 200 tysięcy euro, to rzeczywiście byłby bazar. Dlaczego przez Koronę przeszło tylu graczy? Bo robiliśmy im umowy roczne. Po pierwszym roku chcieliśmy proponować dłuższe kontrakty tym, którzy nam się podobają i unikać wiązania się z tymi, którzy się nie sprawdzili. Wszystko rozbijało się jednak o pieniądze, bo z sumy x robiła się nagle suma y, na którą już klub nie było stać. W ten sposób traciliśmy graczy. Z drugiej jednak strony, ryzykowne było też dawanie komuś, kogo nie byliśmy pewni umowy na trzy lata.
Aha, czyli polityka transferowa pana prezesa wygląda mniej więcej tak:
1. Brać wagony jakichś 30-letnich typów, bo tani.
2. Niby oszczędzać, ale tak naprawdę to wywalać pieniądze w błoto, bo jak tani, to prawdopodobnie nie potrafią grać w piłkę.
3. A jak już trafi się ktoś, kto potrafi, to oddawać go za darmo.
Wiadomo, niewypały transferowe zdarzają się nawet najbogatszym, a co dopiero w Polsce. Korona pod wodzą Zająca przekroczyła jednak jakiekolwiek granice. Te wszystkie Duranovicie, Kukicie, Janjicie, Theobaldsy… Czyli nazwiska, o których kibic Korony słyszy zazwyczaj tylko dwa razy: jak podpisują kontrakt i jak go rozwiązują.
Zupełnie jakby Zając był uzależniony od podpisywania szrotu. Wiecie, taki turysta, który gdziekolwiek nie pojedzie, to kupuje najbardziej tandetne pamiątki. Niby wie, że to złom z Chin i że po powrocie do domu wywali to na strych, ale jakoś nie potrafi się powstrzymać. No bo przecież tanio. Tylko że w sumie wydał już na to tyle, że zrobiło się drogo.
Ci niedobrzy trenerzy
Ale jeszcze lepiej robi się, gdy Zając dostaje pytanie o klubową młodzież.
- Ja jako prezes nigdy nie ingerowałem żadnemu trenerowi w skład, ale zawsze pytałem, dlaczego tak mało gramy młodzieżą? Odpowiedź zawsze była ta sama. Bo ta młodzież nie była na Ekstraklasę gotowa. Niektórzy po tych moich pytaniach o młodych, to chcieli się ze mną zamieniać na funkcję. "To pan teraz będzie trenerem i tymi młodymi zagra" - słyszałem.
Mistrz! Tak bardzo chce stawiać na młodych, pewnie nawet płacze po nocach oglądając zdjęcia juniorskich zespołów Korony. Tylko że jak przychodzi co do czego, to nie może się oprzeć kolejnemu 35-letniemu Tzimopoulosowi. No, gość uzależniony na bank.
Dlatego Koronie życzymy nowego prezesa. Może wtedy w tej I lidze nie będzie aż tak źle.