Autor zdjęcia: Własne
TURBOKOPACZ: Jest sposób, by Ekstraklasa się rozwijała i jeszcze kosiła hajs. Tylko że większość klubów tak nie chce
Niewielu polskim klubom zależy na tym, by naprawdę się rozwijać. Dlatego trzeba byłoby je zmusić.
Wystartował sezon na transfery, więc kolejne 793 razy usłyszycie, jak to klubom Ekstraklasy źle, bo do polskiej ligi trudno ściągnąć kogoś dobrego. No, dziwne, żeby było łatwo, skoro w rankingu lig jesteśmy w okolicach Białorusi i Estonii. Czyli w kategorii „idziesz tam, jak nie chce cię nikt poważny, no i pod warunkiem, że zaproponują ci dużo hajsu”. Tak oto nasi ekstraklasowi janusze biznesu przepłacają 29-letnich dziadów z Serbii i innych Słowenii. Nierzadko od zaprzyjaźnionego menedżera, więc biznes się kręci, wszyscy zadowoleni.
Droga jest tylko jedna
Tylko liga i kibice w coraz większej dupie. Poziom żenujący i w dodatku nie ma się z kim utożsamiać. Bo przecież nie z 31-letnim Frajeroviciem, który po zwiedzeniu 12 krajów wpadł do Polski i za pół roku rozwiążą z nim kontrakt (o ile najpierw dostanie solidną odprawę). To, co teraz napiszemy, jest więc oczywiste, ale widocznie w naszych warunkach trzeba to powtarzać.
Jedyną drogą dla Ekstraklasy jest stawianie na młodzież.
Oczywiście, że obcokrajowcy też są potrzebni. Jak trafia się jakiś dobry grajek z tej Serbii, to nie można się na taką opcję obrażać. Muszą być jednak zachowane proporcje. Nie sześciu nowych obcokrajowców na sezon, tylko dwóch, którzy dają realną nadzieję, że nie będą ciamajdami. Gdyby jeden z tej dwójki wypalił, to już byłoby świetnie. Na lepszy wynik Ekstraklasy dziś po prostu nie stać.
Zdecydowanie stać ją natomiast na stawianie na młodych Polaków. Ba, przecież to absolutnie najbardziej opłacalna opcja. Poziomu ci młodzi nie obniżą, bo tu nie ma czego obniżać, a gdy któryś wypali, to liga zyska wizerunkowo i klub nieźle zarobi. Zresztą Legia właśnie skosiła gruby hajs za Majeckiego, a zaraz przytuli jeszcze większy za Karbownika. Lista zysków Lecha jest długa (Bednarek, Linetty czy Kownacki), a zaraz będzie jeszcze dłuższa, bo Jóźwiak, Puchacz, Marchwiński, Gumny czy Moder…
Mentalność maminsynka
Nie taki Ramirez, bo choć to naprawdę dobry chłop, to nie na duży transfer. Ma 28 lat i doświadczenie jedynie z niższych lig hiszpańskich i polskiej Ekstraklasy (czyli nadal jesteśmy na poziomie niższych lig hiszpańskich). Nikt 5 milionów euro za niego już nie da. A za 20-latka, nawet jeśli za nim ledwie sezon w seniorskiej piłce, już jak najbardziej.
Niestety polskie kluby w większości wolą tego nie widzieć. Odcięcie się od tych przyzwyczajeń i układów z menedżerami są dla nich jak dla maminsynka wyprowadzka od mamy - niby można byłoby spróbować, ale w sumie wygodniej jest w tym układzie zostać. I dlatego niestety… kluby trzeba uszczęśliwiać na siłę, czyli wymuszać na nich stawianie na młodych.
Jest przepis o jednym młodzieżowcu i OK, ale to za mało. Trzeba iść za ciosem i już teraz wprowadzać przepis o dwójce takich ludzi w składzie, a za jakieś dwa lata podnieść do trójki. Wiadomo, wiele klubów się oburzy i rzuci tradycyjnym argumentem: młody dostanie miejsce za darmo i będzie tylko zaniżał poziom!
Menedżer zawsze odbierze
O obniżaniu poziomu już pisaliśmy - nie można obniżyć czegoś, czego nie ma. A co do tego darmowego miejsca w składzie, to… dokładnie tak będzie, ale tylko w tych w klubach, które na młodych mają wy*ebane. Nie chcą współpracować z akademiami i lokalnymi klubami, nie śledzą swoich zespołów rezerw i juniorskich.
Łatwiej przecież zadzwonić do znajomego menedżera, który z miejsca podsunie trzech Frajeroviciów. Wtedy rywalizacji o to miejsce w składzie dla młodzieżowca rzeczywiście nie ma. Jest jeden pewniak, którego nikt nie naciska, bo reszta to nie ten poziom. Tak, przy obowiązku gry trzema młodzieżowcami te kluby miałyby problem. No i bardzo dobrze. Sęk w tym, że Ekstraklasa (poza nielicznymi wyjątkami) to ten maminsynek, więc na takie rozwiązanie zgody nie będzie.
Czyli co? Dawać kolejnych dziadów po trzydziestce albo po ośmiu zerwaniach więzadeł!