Autor zdjęcia: pressfocus.pl
Bawarskie nadzieje na potrójną koronę przykrywają wewnętrzne problemy
Za Bayernem Monachium znakomite miesiące. Drużyna prowadzona przez Hansiego Flicka zdobyła mistrzostwo i puchar Niemiec, a do tego prezentowała świetny futbol. Nie ma więc żadnych wątpliwości, że Bawarczycy są jednym z głównych faworytów do zwycięstwa w turnieju Ligi Mistrzów. Nie oznacza to jednak, że Bayern i Flick są kompletnie pozbawieni problemów. Bagaż nieprzyjemnych sytuacji jest w Monachium zaskakująco spory.
Zacznijmy jednak od tego, że humory przed turniejem Ligi Mistrzów są wśród zawodników Bayernu bardzo optymistyczne. Po złym okresie, gdy w klubie pracował jeszcze Niko Kovac, nadszedł czas, w którym Bayern znowu umiał zachwycić swoją grą i to nie tylko w Niemczech. Zwycięstwo w pierwszym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów z Chelsea FC w Londynie aż 3:0 było pokazem siły mistrzów Niemiec, którzy chcą ponownie na stałe zagościć wśród faworytów do triumfu w tych najważniejszych klubowych rozgrywkach w Europie. Bayern do tej pozycji przyzwyczaił się w ostatnich latach i nawet roczna czy dwuletnia przerwa od najważniejszych meczów w Lidze Mistrzów była dla włodarzy i kibiców wielkim bólem. Praca Flicka i postawa drużyny pozwoliły znowu jednak uwierzyć, że Bayern stać na historyczne wieczory w Europie. Te mają nadejść już teraz, podczas turnieju w Portugalii.
O triumfie w Lidze Mistrzów marzy oczywiście największa gwiazda Bayernu i przez wielu główny kandydat do tytułu najlepszego piłkarza tego roku. Mowa oczywiście o Robercie Lewandowskim, który regularnie bije kolejne rekordy w Bundeslidze. Fani Bayernu i wielu ekspertów mają jednak nieco za złe Polakowi, że ten jeszcze ani razu nie potrafił pomóc swoim kolegom w decydujących starciach w LM. Trudno z takim stwierdzeniem się nie zgodzić. Jeśli ktoś aspiruje do pokonania, chociaż w jednym roku, Leo Messiego czy Cristiano Ronaldo, to musi dać coś ekstra nie tylko w rozgrywkach krajowych, ale przede wszystkim tych międzynarodowych. Tutaj „Lewy” ma w Bayernie jeszcze sporo do udowodnienia. Być może Polak okaże się „game changerem” w tym roku. Na razie jest liderem klasyfikacji strzelców Ligi Mistrzów, ale jeśli ponownie nie uda mu się jej zdobyć, to tytuł najlepszego snajpera tych rozgrywek nie będzie miał dla niego żadnego znaczenia.
Rozgrywki kontraktowe w tle
W Monachium nie jest jednak głośno tylko o przygotowaniach do Ligi Mistrzów. W tle włodarze i kibice klubu zastanawiają się nad przyszłością dwóch bardzo ważnych piłkarzy, których będziemy oglądać na pewno w pierwszym składzie Bayernu w nadchodzącym turnieju. Mowa o Thiago Alcantarze i Davidzie Alabie. Hiszpan był już dogadany w sprawie nowej umowy z Bayernem, ale niespodziewanie w ostatniej chwili zrezygnował z jej podpisania i postawił klub pod ścianą. Bayern nie chce zatrzymać Thiago na kolejny sezon i puścić go za rok na zasadzie wolnego transferu. Jak informował ostatnio Karl-Heinz Rummenigge sytuacja nie jest jednak łatwa, bo po Thiago nie zgłosił się jeszcze żaden zainteresowany.
Nieco inaczej wygląda sytuacja z Alabą, którego kontrakt również wygasa w czerwcu 2021 roku. Austriak po przejęciu zespołu przez Flicka stał się absolutnym liderem defensywy i gra na pozycji środkowego obrońcy, która podobno mu bardzo odpowiada. Negocjacje kontraktowe z agentem Pinim Zahavim są jednak bardzo trudne, ponieważ oczekuje on gigantycznej podwyżki dla swojego piłkarza, który miałby inkasować około 20 milionów euro brutto i stać się obok Lewandowskiego najlepiej zarabiającym piłkarzem w klubie. Na to absolutnie nie zgadzają się władze Bayernu, które po prostu zawiesiły negocjacje i jasno dały do zrozumienia, że została przekroczona pewna bariera. Wokół 28-latka jest zatem w ostatnich tygodniach mnóstwo szumu, chociaż ostatnie doniesienia mówią jednak o tym, że Alaba jest gotów pójść na ustępstwa, ponieważ chciałby pozostać w swoim ukochanym Bayernie, w którym wyrósł na gwiazdę światowego formatu. Sytuacja ta jednak absorbuje klub, kibiców i przede wszystkim piłkarza.
O zamieszaniu można mówić też w sprawie Ivana Perisicia, który przed pandemią miał być pewniakiem do wykupienia, ale przerwa w rozgrywkach nieco zmieniła optykę Bayernu. Włodarze z Monachium oczekują po pierwsze, że Chorwat zgodzi się na obniżkę pensji, a po drugie, że Inter znacznie opuści swoje oczekiwania dotyczące kwoty transferowej. Na tę chwilę wiele wskazuje na to, że Perisić opuści jednak Bawarię i będzie musiał szukać sobie nowego klubu. Podobnie jak Coutinho, którego numer dziesięć został już przekazany Leroy’owi Sane.
Wygląda więc na to, że w kadrze Bayernu na turniej Ligi Mistrzów jest aż czterech piłkarzy, którzy są niepewni swojej przyszłości. Z jednej strony można mówić o pełnym profesjonalizmie i wielkiej stawce o jaką przyjdzie im wkrótce grać, ale z drugiej można się zastanawiać jaki będzie miało to wpływ na atmosferę w drużynie i jedność w ewentualnych trudnych sytuacjach. Dla włodarzy i kibiców jest to na pewno niewygodna sytuacja. Czy dla Flicka i jego drużyny? Przyjdzie nam się dopiero dowiedzieć.
Dramat Pavarda
Bardzo dużym osłabieniem dla Bayernu przed turniejem w Portugalii jest kontuzja Benjamina Pavarda, który doznał jej podczas jednego z pierwszych treningów po przerwie urlopowej. Francuz był pewniakiem na prawej stronie obrony i podobnie miało być w Lidze Mistrzów. Uraz kostki sprawił jednak, że mistrz świata z 2018 roku na pewno nie zagra już w tym sezonie. Dla Flicka oznacza to ogromny ból głowy, bo zmusza go do improwizowania.
Oczywiście jeśli napiszemy, że Pavarda zastąpi Joshua Kimmich, to niektórzy mogą popukać się głowę i pomyśleć o jakim problemie piszemy. Ten jednak jest, bo Kimmich to w tym sezonie król środka pola Bayernu i na tej pozycji będzie zapewne grał już do końca swojej kariery. Niemiec tworzył świetny duet z Leonem Goretzką i tak miał wyglądać środek FCB w Portugalii. Kontuzja Pavarda sprawiła jednak, że obok Goretzki będzie grał Thiago, który w ostatnich meczach sezonu Bundesligi leczył kontuzje. Hiszpan, który myślami jest przy transferze do innego klubu, będzie musiał znowu w pełni skupić się na Bayernie i odegrać być może kluczową rolę w walce o triumf w Lidze Mistrzów. Nie jest to na pewno na rękę Flickowi.
Nieprzyjemne tło przygotowań Bayernu do Ligi Mistrzów nie przebija się jednak przez wielkie nadzieje, które są w Monachium. Szansa na drugą w historii potrójną koronę jest naprawdę realna, choć konkurencja niesamowicie mocna. Bawarczycy na jej tle wyglądają jednak znowu godnie, a nie jak miało to miejsce choćby w ostatniej edycji Ligi Mistrzów.