Autor zdjęcia: UK Sports Pics/SIPA/PressFocus
Trening czyni mistrza. „Nieudacznicy” z Atalanty bronią honoru Italii w Lidze Mistrzów
O honor całej Italii i o największe klubowe osiągnięcie. Tak w największym skrócie można streścić, o co zagra Atalanta Gian Piero Gasperiniego z PSG w dzisiejszym ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Zasadne pozostaje pytanie: jak do tego doszło?
Przed losowaniem fazy pucharowej Champions League nie było zespołu, który by nie chciał trafić na ekipę z Bergamo. Dwie kolejki przed końcem fazy grupowej zawodnicy Gasperiniego byli bez zwycięstwa, a jedyne czym mogli się pochwalić, to trzy zdobyte bramki. A i tak udało im się oszukać przeznaczenie i wyjść z grupy, którą dzielili z Manchesterem City i Szachtarem. Dla kopciuszka z Lombardii limit szczęścia miał wyczerpać się po dwumeczu z Valencią, w którym… to ci drudzy połamali sobie zęby, dwukrotnie przegrywając: 1:4 i 3:4. Bo zawodnicy Atalanty nauczyli się jeszcze przed wejściem na murawę rozgrywać mecz w głowach, do których nie dopuszczają myśli o porażce.
Trening – słowo klucz
Fabrizio Romano, włoski korespondent m.in. Guardiana, wytłumaczył w obszernym reportażu fenomen tego zespołu, który w minionej kampanii Serie A strzelił przeciwnikom aż 98 goli. Opiera się on na wycieńczającym treningu – zarówno boiskowym, jak i mentalnym. O tym jednak za chwilę, bo żeby zrozumieć magię Atalanty, najpierw trzeba poznać ich pracowników. Trenera i piłkarzy, których droga na Estadio Atleti Azzurri miała więcej zakrętów niż prostych uliczek.
Kim w ogóle są Gian Piero Gasperini i jego podopieczni? Gdyby kierować się samą przeszłością, ktoś mógłby nawet stwierdzić, że są... nieudacznikami. Josep Ilicić obiecująco prezentował się w Palermo, ale z nieco silniejszej Fiorentiny musiał uciekać chwilę przed trzydziestką. Papu Gómez w 2007 r. z Argentyną wywalczył mistrzostwo świata do lat 20, by potem przepaść na dekadę. Przed definitywnym transferem do Atalanty, Chelsea przez sześć lat pięciokrotnie wypożyczała Mario Pasalicia do zespołów w całej Europie – w większości się nie sprawdził. Mattia Caldara z kolei opuścił Bergamo, żeby podbijać Milan, ale zamiast San Siro odwiedzał głównie gabinety lekarskie. W zasadzie życiorysy większości zawodników sprowadzają się do jednego mianownika – niewykorzystanego potencjału.
Sama Atalanta zaś nie stała się zbieraniną przypadkowych nazwisk dzięki trzeźwemu spojrzeniu Gasperiniego, który też zaznał wielu upokorzeń. Jako trener nigdy niczego nie wygrał, a po zwolnieniu z Interu Mediolan jeździł na staże do 13 lat młodszego Pepa Guardioli. Niejeden na jego miejscu, mając 51 lat na karku, powiedziałby: dość. Ale u Gasperiniego urodziła się wówczas myśl, że jeśli dotychczasowe metody nie skutkują, to… trzeba nadal je realizować w zdwojonej dawce. Włoch stał się zażartym zwolennikiem katorżniczych treningów, a jednocześnie znalazł w sobie pracoholizm na miarę Marcelo Bielsy. Romano pisze nawet, że Gasperini potrafi w środku nocy obudzić żonę stukotem palców o klawiaturę laptopa, a Papu Gómez żartował, że dni meczowe, to najlepsze dni dla jego podopiecznych. Bo wolne od treningów.
Gasperini jest nieugięty w swoich przekonaniach. „Podczas treningu moi zawodnicy muszą walczyć. Przeraża mnie, że ktoś może nie być przyzwyczajony do ciężkiej pracy. Jeśli bowiem nie biegasz podczas treningu, to nie biegasz w trakcie meczu” – słusznie zauważył. 62-letni szkoleniowiec doskonale zdiagnozował problemy, które w przeszłości imały się dzisiejszych liderów Atalanty. Na przykład Gómezowi wprost zadeklarował, że nie zrobił kariery, bo był zbyt leniwy, a żeby zachęcić Ilicicia do większego wysiłku, nazywał go… babcią. Nie chodziło jednak o wysiłek dla samego wysiłku, ale o pobudzenie skostniałych ambicji u dzisiejszych gwiazd zespołu. Ambicji, które wcześniej skutecznie hamował szereg niepowodzeń, a które dziś tym samym piłkarzom dają najlepszy czas w karierze.
Trening mentalny to też trening siłowy
Istnieje jednak wyraźne rozgraniczenie między wymagającym poświęceń Gasperinim, a Gasperinim–sadystą. Od tego drugiego oddala go perfekcyjne przygotowanie mentalne Atalanty. To czym różni się choćby od Felixa Magatha, to cel, który ma osiągnąć za pośrednictwem zajęć, a nie ciężkie treningi tylko dla zasady. Magath słabe ogniwa eliminuje, a Gasperini stara się je wzmocnić. To dlatego od kilku sezonów Atalanta służy jako wzór stosowania wysokiego pressingu, nawet z udziałem siedmiu zawodników. W zgodzie z zasadą „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego” 62-latek wpoił swoim podopiecznym, że wzajemna asekuracja jest jakby nie tylko wymogiem taktycznym, ale też koleżeńską powinnością. To dlatego stoperzy (chyba najsłabsza formacja trzeciej ekipy Seria A w zakończonych rozgrywkach) w rozegraniu zawsze mogą liczyć na obecność wahadłowych i Martena De Roona ze środkowej linii.
Dochodzimy więc do paradoksu, w którym trening mentalny przyczynia się do rozwiązywania problemów boiskowych nawet bardziej niż schematy taktyczne. Tak czy owak sam Gasperini, choć od lat słynie z zamiłowania do gry trójką z tyłu, taktykę uważa za sprawę drugorzędną. „Znaczenie ma raczej to, iloma zawodnikami bronisz lub atakujesz. Bo ja nie wierzę w koncepcję czekania na błąd przeciwnika – musisz mu po prostu ukraść piłkę” – mówił. Kiedy zaraz po zakończeniu pandemicznego lockdown’u Atalanta mierzyła się w lidze z Lazio, w ciągu pierwszego kwadransa straciła dwa gole, ale mimo to przez większość meczu była stroną przeważającą. Wygrali 3:2, a Rzymianie od 65. minuty w zasadzie nie zapuszczali się za własną połowę. To tylko przykład, że w ekipie Gasperiniego nie ma problemu z tym, aby zagrało wszystko to, co miało zadziałać: myślenie i wytrzymałość na boisku. To pierwsze szkoleniowiec – o czym też wspomniał Romano – lubi podsycać chwytliwymi historiami i motywującymi cytatami wielkich mistrzów, np. Michaela Jordana.
A jak to wszystko się ma do dzisiejszego starcia Atalanty z PSG? Podpowiedź możemy znaleźć w piątkowym starciu włosko-francuskim pomiędzy Juventusem, a Lyonem. Wtedy mówiło się o tym, że Stara Dama przystępowała do rywalizacji bez wytrącenia z rytmu meczowego, podczas gdy Ligue 1 przerwała grę już w kwietniu, co miało grać na korzyść mistrza Włoch. Tymczasem Lyon (a kilka dni temu też i Bayern) w mit obrócił taki tok myślenia. Podobną pułapkę będzie próbowało swojemu rywalowi zastawić PSG, choć format tegorocznego final 8 musi podobać się samej Atalancie. O awansie do półfinału zdecyduje jeden mecz, co tylko zwiększa szanse piłkarzy z Lombardii.
Szanse, których jeszcze pół roku temu nikt by im nie dawał. Ale jak mawiał znany filozof Artur Schopenhauer – co pewnie przypadłoby do gustu Gasperiniemu – „nie masz żadnej szansy, ale ją wykorzystaj”.