Autor zdjęcia: Xinhua / Press Focus
Gwiazda, która dojrzała do bycia liderem
Paris Saint-Germain zakwalifikowało się do finału Ligi Mistrzów po raz pierwszy w historii i stoi przed wielką szansą na długo wyczekiwany triumf w tych rozgrywkach. Klub notuje swój najlepszy sezon, a do pełni szczęścia brakuje zwycięstwa nad Bayernem Monachium. Wygraną tą może dać Neymar, który z gwiazdy grającej według własnych upodobań stał się prawdziwym liderem, myślącym o całej drużynie i niezadowalającym się jedynie sukcesami na krajowym podwórku.
Przybył do Paryża, aby być numerem jeden
3 sierpnia minęła trzecia rocznica przybycia Neymara do stolicy Francji. Paryż z otwartymi rękoma powitał jednego z najlepszych piłkarzy świata, wierząc, że ten da im upragnione sukcesy nie tylko w Ligue 1 czy Pucharze Francji (te osiągali bez niego), ale przede wszystkim w Lidze Mistrzów. To właśnie na europejskiej scenie kibice klubu przeżywali ciągłe rozczarowania – akurat podczas powitania Brazylijczyka byli oni świeżo po słynnej kompromitacji w postaci remontady Barcelony w 1/8 finału. Przyjście zawodnika właśnie z tego klubu, mającego ambicję i umiejętności do zostania najlepszym piłkarzem globu, nie bez powodu rozbudziło apetyty stołecznych.
- Witamy największego piłkarza na świecie. Naszą ambicją jest wygranie Ligi Mistrzów, zawsze tak było – chwalił się Nasser Al-Khelaifi podczas prezentacji gwiazdora. „Zawsze”, czyli od 2011 roku, gdy katarscy szejkowie wymyślili sobie, że przy okazji bliskiej współpracy z Francją i przy pomocy prezydenta Sarkozy’ego zbudują w Paryżu nową piłkarską potęgę. Wówczas również ściągnięto wielkie nazwisko – Zlatana Ibrahimovicia, ale Ligi Mistrzów nie udało się zdobyć. Ba, Szwed nie potrafił nawet ani razu doprowadzić kolegów do półfinału tych rozgrywek.
Po tym gdy napastnik odszedł z zespołu, znowu wydano miliony euro, aby wreszcie zacząć coś znaczyć na Starym Kontynencie. One również nie przyniosły korzystnych rezultatów, ale wspomnianą kompromitację w dwumeczu z Barceloną, a nawet ulegnięcie w lidze AS Monaco. Wówczas zdecydowano się wrócić do pomysłu zatrudnienia jednej megagwiazdy, na której będzie zbudowany zespół. Wydanie 222 milionów euro za Neymara było ruchem va banque, a Brazylijczyk stał się nową twarzą katarskiego projektu. Graczowi podporządkowano wszystko, na co w pierwszych miesiącach nie godził się chociażby Edinson Cavani, czyli legenda klubu, który w szatni miał niepodważalną pozycję. W mediach można było czytać przeróżne rewelacje, mówiące chociażby o podziale w kadrze Unaia Emery’ego na dwie grupy. Z tej mąki nie można było upiec dobrego chleba.
Ambicje niepoparte logicznymi decyzjami
Swoje można było również usłyszeć o jego początkowych relacjach z Kylianem Mbappe, który został kupiony z AS Monaco za 170 milionów euro. Brazylijczyk miał go nie traktować z szacunkiem i choć miało to występować jedynie na początku współpracy, to i tak przebiło się do mediów. Abstrahując już od umiejętności hiszpańskiego szkoleniowca (z którym Neymar również nie do końca się dogadywał), na murawie widywaliśmy Paris Saint-Germain, które nie potrafiło stworzyć prawdziwej drużyny. Umiejętnościami zespół przeganiał ligową stawkę o lata świetlne, ale żeby ugrać coś w Europie, nie wystarczały indywidualne popisy.
W Paryżu jednak nie potrafili tego dość szybko zrozumieć. Nawet jeśli zdecydowano się wymienić trenera na Thomasa Tuchela, to problem wąskiej i źle zbalansowanej kadry nadal pozostał. Dlatego też PSG nikogo nie zdziwiło odpadnięcie w Lidze Mistrzów z Realem Madryt, a w rywalizacji z Manchesterem United powróciły stare demony oraz nieumiejętność potwierdzenia roli faworyta dwumeczu. Mistrzowie Francji byli wówczas jedynie pośmiewiskiem na europejskiej scenie, bo choć w fazie grupowej ogrywali każdego, to blokada przychodziła w 1/8 finału, na której swój udział kończyli aż trzykrotnie w ostatnich trzech latach. Największym sukcesem było zaś dotarcie jedynie do ćwierćfinału. Jak na drużynę złożoną z piłkarzy za kilkadziesiąt, a później nawet kilkaset milionów – to było zdecydowanie za mało.
Z problemem wąskiej kadry uporał się wreszcie powracający do klubu dyrektor sportowy, Leonardo, który dokładnie rok temu sprawił, że Tuchel wreszcie nie musiał drżeć o kontuzję każdego zawodnika, posiadając najmocniejszą ławkę rezerwowych od dawna. Głębia składu sprawiła również, że Niemiec znany ze swojej elastyczności i częstej rotacji ustawień i planów taktycznych, mógł ustawić drużynę całkowicie po swojemu. Transfery Keylora Navasa, Pablo Sarabii, Idrissy Gueye, Abdou Diallo i Ander Herrery sprawiły, że PSG mogło wznieść się na jeszcze wyższy poziom.
Neymar liderem, którego PSG potrzebowało
Thomas Tuchel w obecnym sezonie sprawił, że drużyna faktycznie złożona jest z jedenastu zawodników. Każdy walczy za każdego, co bardzo dobrze widać właśnie w turnieju finałowym w Lizbonie. Taktyka 1-4-4-2 przynosi zamierzone efekty, tym bardziej, że ofensywne nastawienie z Neymarem i Angelem Di Marią na skrzydłach nie sprawia, że między obroną a atakiem nie jest zachowany balans. Wręcz przeciwnie, taki system jest wręcz stworzony dla drużyny złożonej z tak bajecznego ataku, ale przy założeniu, że nawet takie gwiazdy jak Neymar, Mbappe czy Icardi wykonają swoją pracę w defensywie.
I wreszcie on – paryscy kibice długo czekali na ujrzenie prawdziwego lidera zespołu, jakim stał się w ostatnich miesiącach Brazylijczyk. 28-latek dojrzał, zarówno jako piłkarz jak i człowiek. Jednym z kluczy do sukcesu było pokochanie Paryża, co zajęło graczowi sporo czasu. I nawet jeśli nie zawsze było mu w stolicy Francji łatwo, a mowa chociażby o gwizdach kibiców na początku sezonu, gdy wiele mówiło się o jego powrocie do Barcelony, to Neymar wreszcie czuje się dobrze tu gdzie jest. I podkreśla to na każdym kroku.
Neymar en #UCL
— Actu Foot (@ActuFoot_) August 18, 2020
⚽ 35 buts
🎯 24 passes décisives
Impliqué dans 59 buts en 59 matches. 🤯
ROI. 👑 pic.twitter.com/YeqP7KDvKc
Druga sprawa to brak kontuzji w kluczowej części sezonu. Nawet jeśli jego skuteczność pozostawia wiele do życzenia, to wydaje się, że nigdy jego gra nie sprawiała takiej lekkości i łatwości. A przecież ze względu na złamanie prawej stopy, drużyna musiała radzić sobie bez niego wiosną 2018 i 2019 roku. PSG podporządkowane swojej największej gwieździe na najważniejsze mecze rozgrywek grało w osłabieniu, co też miało przełożenie na formę graczy oraz ich mentalność.
Neymar stał się mniej egocentryczny, a w tym francuskie media dostrzegają również odejście z zespołu Daniego Alvesa, które pozwoliło Brazylijczykowi bardziej dotrzeć do innych zawodników w szatni. Paryscy kibice mogli narzekać, że kilkadziesiąt godzin po porażce z Borussią Dortmund w pierwszym meczu 1/16 finału, piłkarze hucznie świętowali urodziny kilku graczy na imprezie. Ale to przyczyniło się do zwarcia grupy i zwiększenia samopoczucia w szatni. Kylian Mbappe jest zachwycony nastrojami w szatni, którą tak bardzo zjednoczoną widział podczas mundialu w Rosji.
Aby znaleźć się w finale Ligi Mistrzów, PSG musiało zmienić swoją politykę transferową, ale także potrzebowało lidera, który będzie grał na rzecz drużyny, dbał o atmosferę w szatni, ale także myślał o młodszych graczach, dla których podstawowy skład jest dopiero melodią przyszłości. Wzięcie większej odpowiedzialności za swoją grę i rolę w drużynie spowodowało, że Neymar nie tylko wprowadził paryżan do finału Ligi Mistrzów, ale także byłby w tym roku faworytem do zgarnięcia Złotej Piłki. Brazylijczyk jest w życiowej formie i już dzisiaj może poprowadzić swój zespół do historycznego zwycięstwa. Zwycięstwa, na które liczono od przeprowadzki Neymara do Paryża i do którego może poprowadzić najdroższy piłkarz świata, który wreszcie stał się prawdziwym liderem swojej drużyny.