Autor zdjęcia: Własne
O dziwo, jest postęp!
Ja wiem, że to zabrzmi jakoś tak - przepraszam bardzo za słowa - z dupy, ale fakty są faktami: w tamtym sezonie w europejskich pucharach aż trzy polskie kluby potknęły się już na pierwszej przeszkodzie. Teraz udało się tego uniknąć.
Jakby na to nie patrzeć, jakiś tam postęp jest. Trudno bronić Legii, która z Omonią zagrała bardzo słaby mecz, natomiast nawet to tąpnięcie nie zmieniło celu klubu na ten sezon. W Warszawie liczyli na fazę grupową i ta, tyle że w Lidze Europy, wciąż jest do wzięcia.
Dla stołecznego klubu blisko miesiąc, który czeka ją od kolejnego starcia pucharowego, może się okazać bezcenny. O ile wróci do pełnej dyspozycji kilku zawodników, na których Vuković liczyć w środę nie mógł oraz - a być może przede wszystkim - zostaną wyciągnięte mityczne wnioski.
Nie ma się co oszukiwać, kac po występie mistrzów Polski był naprawdę solidny. Legia bardzo szybko zabrała sobie margines błędu na europejskich arenach. Przyjdzie jeszcze pora, by do tego wrócić. Na razie fakty są dwa: Wojskowi przeszli w el. LM pierwszego przeciwnika, co jest w stosunku do ubiegłorocznego występu Piasta plusem. Dobre chociaż to…
Czwartek był całkiem znośnym remedium na kaca pośrodowego. Mógł się przede wszystkim podobać mecz Piasta, który w końcu awansował w europejskich pucharach.
Waldemarowi Fornalikowi często zarzucano, że to trener idealny na ligę, na kluby spoza medialnej czołówki. Takie, w których nie ma też za wielkich oczekiwań, poza jako-taką ligową stabilizacją. Pisałem już tutaj nie raz i nie cztery, iż uważam te opinie za krzywdzące.
Fornalik osiągał wyniki ponad stan, przez co wyprzedawano mu najlepszych piłkarzy i europejskie rozgrywki rozpoczynał trochę w proszku. Teraz zabrakło najskuteczniejszego snajpera Piasta w ubiegłym sezonie, wypadł zawsze solidny Korun, ale kilku zawodników doszło i trener świetnie wkomponował ich do składu. Gole strzelili Lipski i Świerczok, asystę zaliczył Żyro, który w ogóle zanotował kapitalną zmianę.
Nie przypadkiem kilka tygodni temu opublikowaliśmy tekst o piłkarzach, którzy pod ręką pana Waldemara wrócili do wysokiej formy. Fajnie by było dopisać nowe rozdziały.
Fajnie by też było, żeby Piast nie wylosował kogoś z najwyższej półki i powalczył o awans, a nie tylko o - ekhem - honorową porażkę. Tę drużynę naprawdę stać na coś więcej niż tylko przejście Dynama Mińsk, a naszemu futbolowi klubowemu po prostu potrzebna jest kroplówka z choćby najmniejszych sukcesów.
Ten tytułowy postęp to na razie co najwyżej figura retoryczna. Poprzedni pucharowy sezon był tak żenujący, że gorzej być zwyczajnie nie mogło. Do tego, byśmy mogli na dłuższą chwilę zagościć w euopejskiej elicie, potrzebne jest jednak więcej. Znacznie więcej.