Autor zdjęcia: Pawel Andrachiewicz / PressFocus
Zwycięstwo na stojaka. Śląsk się nie wysilał, a i tak wygrał w Krakowie. Wisła – Śląsk 1:3
W Krakowie wydarzeniem tygodnia był negatywny wynik badań na obecność koronawirusa u Jakuba Błaszczykowskiego. Kapitan Białej Gwiazdy był więc w sobotę do dyspozycji Artura Skowronka, ale nie był w stanie uchronić Wisły od porażki.
Już początek spotkania zwiastował, że gospodarze mogą mieć z zespołem Vitezslava Lavicki ciężko. W pierwszych dziesięciu minut wiślacy popełnili ogromną ilość błędów, co zaowocowało aż trzema strzałami gości (dwie próby Mateusza Praszelika i jedna Roberta Picha). A już po sytuacji z 17. minuty kibicom nie pozostało nic innego jak tylko załamać ręce.
Najpierw źle ustawiony w środku pola Maciej Sadlok źle obliczył tor lotu piłki, przez co został przelobowany. Sytuację na lewej stronie starał się uratować Rafał Janicki, ale wślizgiem zagrał piłkę przed pole karne, wprost pod nogi znakomicie prezentującego się Praszelika. Były gracz Legii wtargnął w szesnastkę, gdzie powalił go Dawid Szot. Rzut karny na bramkę zamienił Pich. W 23. minucie mieliśmy jeszcze małe deja-vu z poprzedniego tygodnia, gdzie znów oglądaliśmy świetną akcję duetu Piasecki-Praszelik. Tym razem podawał ten pierwszy, a strzelał drugi, ale piłka nieznacznie minęła bramkę Wisły. Kto wówczas przypuszczał, że to była ostatnia godna odnotowania akcja wrocławian w pierwszej połowie.
Śląsk bowiem nagle się cofnął, a wiatru w żagle nabrała Wisła. Rej w zespole gospodarzy wodził przede wszystkim debiutujący w Ekstraklasie Yaw Yeboah, który napędzał akcję krakowian. Przez chwilę zastanawialiśmy się, czy w czerwonej koszulce na pewno biega były gracz CD Numancia czy też karierę wznowił jego słynny rodak, były zawodnik między innymi Eintrachtu Frankfurt czy Hamburger SV, Anthony Yeboah. Wspaniały drybling, dobra technika, łatwość w panowaniu nad piłką – to cechowało Yeboah starszego, ale też i Yeboah młodszego.
To właśnie Ghańczyk w 29. minucie oddał pierwszy celny strzał na bramkę Śląska. Putnocky jeszcze wówczas zdołał to uderzenie obronić, ale 11 minut później był już bezradny, gdy ten sam zawodnik huknął zza pola karnego. Nie on jednak był autorem bramki, gdyż piłkę do własnej siatki wpakował Mariusz Pawelec. Bez echa w Polsce przeszła zatem zmiana hymnu Wisły Kraków. Od sezonu 2020/2021 zdaje się to być utwór The Beatles „With a little help from my friends”. W starciu z Jagiellonią Białystok tor lotu futbolówki po strzale Błaszczykowskiego zmienił bowiem Błażej Augustyn, teraz z małą pomocą przyszedł Pawelec.
𝗥⚽️⚽️𝗕𝗘𝗥𝗧 𝗣𝗜𝗖𝗛 🚀#WISŚLĄ 1:3 pic.twitter.com/IUVXzpiSeR
— PKO BP Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) August 29, 2020
Pierwszy kwadrans drugiej połowy to męczarnie dla oczu w postaci chaosu i dużo niedokładnych zagrań. Jedyna godna uznania akcja to strzał z dystansu Jakuba Łabojki, ale nad bramką Wisły w 57. minucie. Chwilę później, Biała Gwiazda mogła mieć stuprocentową okazję. Zawodzący do tej pory Stefan Savić, popędził skrzydłem i w polu karnym jak na tacy wyłożył piłkę Fatosowi Beqirajowi. Wystarczyło tylko oddać strzał. Czarnogórzec zaczął jednak dryblować, przekładać piłkę z nogi na nogę, czym niewątpliwie ułatwił zadanie obrońcom Śląska.
W 68. minucie w końcu można było złożyć ręce do oklasków. Na lewej stronie „na przebój” poszedł Sadlok. Zwiódł trzech graczy Śląska i huknął z narożnika pola karnego, wyjątkowo prawą nogą. Znów jednak na posterunku był Putnocky. Jedyny gracz gości, który po 23. minucie, nie obniżył lotów.
Im bliżej było końca, tym częściej zastanawialiśmy się czy dzisiejszy występ Śląska to jakiś prank, zakład, czy można zdobyć punkt, w ogóle nie przejawiając chęci gry, a tymczasem w 75. minucie przebudził się Praszelik, który prostopadłym podaniem uruchomił Picha. Słowak wykorzystał złe ustawienie defensywy rywali i niezdecydowanie w bramce Mateusza Lisa, po raz drugi umieszczając piłkę w siatce.
Gospodarze po stracie gola kompletnie się załamali. Nie potrafili w ciągu 10 minut stworzyć żadnego zagrożenia pod wrocławską bramką. A co gorsza, w 84. minucie, w naprawdę niegroźnej sytuacji, Lukas Klemenz sfaulował Picha, zatem Szymon Marciniak podyktował kolejny rzut karny. Tym razem do piłki podszedł kiepsko prezentujący się Waldemar Sobota i silnym strzałem nie dał szans Lisowi.
Oceniając na gorąco, za przełomowy moment meczu można uznać zmianę Yeboah. Skowronek w ten sposób pozbawił swojego zespołu jedynego kreatywnego zawodnika. Do gry Wisły nic nie wniósł jego zastępca Jean Carlos, podobnie jak drugi ze skrzydłowych Michał Mak. Kompletnie w środku pola zgasł też Jakub Błaszczykowski. Trudno marzyć choćby o remisie, gdy brak chętnych do wzięcia odpowiedzialności za grę. W Śląsku, mimo naprawdę słabego występu, takich piłkarzy jednak nie brakowało.
Wisła Kraków – Śląsk Wrocław 1:3 (1:1)
0:1 Pich 17' (rzut karny) (asysta Praszelik)
1:1 Pawelec 40' (gol samobójczy)
1:2 Pich 75' (asysta Praszelik)
1:3 Sobota 84' (rzut karny) (asysta Pich)
Wisła Kraków: Lis 3 – Sadlok 4, Klemenz 3, Janicki 3, Szot 4 (85' Burliga) – Yeboah 6 (73' Jean Carlos 4), Basha 4, Błaszczykowski 5, Żukow 4 (88' Buksa), Savić 3 (64' Mak 3) – Beqiraj 2.
Śląsk: Putnocky 6 – Celeban 5, Puerto 4, Pawelec 4, Golla 5 – Łabojko 5, Sobota 4, Praszelik 7 (84' Pałaszewski), Musonda 5 (57'Samiec-Talar 4), Pich 7 (90' Bargiel) – Piasecki 4 (57' Scalet 4).
Sędzia: Szymon Marciniak.
Nota od www.2x45.info: 3.
Żółte kartki: Szot – Puerto, Celeban.
Piłkarz meczu: Mateusz Praszelik.