Autor zdjęcia: Krzysztof Dzierzawa / Pressfocus
Pierwszy punkt i tempo godne podziwu – Bielsko-Biała wróciła w dobrym stylu. Podbeskidzie 2:2 Cracovia
Jedni szukali rehabilitacji za nieudany (znowu) epizod w pucharach, drudzy witali się z ekstraklasową publicznością po latach przerwy i każdy z tego starcia wyszedł mniej lub bardziej ranny. Choć skłaniamy się ku temu, że to Cracovia może sobie pluć brodę, bo przewagę, jaką miała pod koniec pierwszej i na początku drugiej połowy powinna była wykorzystać lepiej. Przynajmniej dla postronnych kibiców widowisko było przednie, tak przynajmniej sądzimy, bo nudą w Bielsku-Białej dziś bynajmniej nie wiało.
Podczas gdy Podbeskidzie szybko opuściło Zabrze i wróciło do domu po pierwszej ligowej kolejce, Cracovia zagubiła się gdzieś na lotnisku w Malmo nie mogąc znaleźć bramki. Tak pokrótce możemy opisać początek spotkania w Bielsku-Białej. To nie było te same wystraszone, bezradne Podbeskidzie, co przed tygodniem z Górnikiem, kiedy po 45 minutach kibice mogli załamać ręce patrząc na tablicę wyników – wręcz przeciwnie. Utrzymywanie się przy piłce, udane oparcie gry na skrzydłach Sierpina – Danielak i pomoc Bilińskiego (niejako wymuszona brakiem podań do napastnika) w środku pola – 20 minut takiej postawy przebiło już cały ostatni mecz.
Co nie oznacza, że Cracovia przywdziała stroje bielszczan z Zabrza. To byłoby za proste, nawet biorąc pod uwagę stratę bramki w 18. minucie i kilka groźnych akcji – choćby strzał w słupek Komora czy dośrodkowanie i niebezpieczny dla Cracovii kiks Marqueza. Tylko że od mniej więcej 25. minuty role się odwróciły, a gol dla Cracovii był tylko kwestią czasu. Na takie wrażenie wpłynęły szarże Wdowiaka, świetne rozgrywanie w środku przez Loshaja i intensywność ataków przeprowadzonych głównie skrzydłami. Obrońcy sobie nie radzili, z naciskiem na młodego debiutanta Szymona Mroczkę.
Trudno to określić inaczej, ale 19-latek od początku był łakomym kąskiem dla Pasów. Jego stroną kilka razy urwał się i oddał strzał Mateusz Wdowiak, potem prawy obrońca Podbeskidzia zobaczył żółtą kartkę i łącząc to z jego brakiem doświadczenia niestety można było przeczuwać, że tykająca bomba niebawem wybuchnie. To właśnie Mroczko pilnował Jablonskyego przy rzucie wolnym pod koniec pierwszej połowy, ale koniec końców nie upilnował i dał mu się łatwo wyprzedzić. Nie sądzimy by Krzysztof Brede nie brał pod uwagę takiego scenariusza, wszak wiedział, jak trudny egzamin czeka jego młodzieżowca w starciu z szybkimi i doświadczonymi skrzydłami Michała Probierza.
Druga połowa zaczęła się tak, jak kończyła pierwsza. Czyli przewagą Cracovii, ale o ile to za chwilę zostało nieco zweryfikowane przez rywali – pewne rzeczy pozostały niezmienne. Jedną z nich był Ivan Marquez gubiący przy rożnym Aleksandra Komora, tylko że tym razem stoper Podbeskidzia zamiast w słupek, trafił idealnie pod poprzeczkę. Podobno dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi, ale Hiszpan z powodzeniem poszedł pod prąd. Dlaczego nie oddelegowano do Komora wyższego Jablonskyego? To wie zapewne tylko Michał Probierz.
Działo się w Bielsku-Białej!
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) August 30, 2020
Losy spotkania w samej końcówce w #Akcjameczu rozstrzygnął Tomas Vestenicky👀 pic.twitter.com/KTn8NUNKnU
Kolejna kwestia przez większość meczu rzucająca się w oczy, to drugorzędność napastników. Nie żebyśmy byli zdziwieni, że Rivaldinho nie błyszczy jak czyste srebro, ale jednak w meczu żywym i dynamicznym oczekiwalibyśmy większej aktywności jego, czy po drugiej stronie Bilińskiego. A tak zdarzało się, że zapominaliśmy o ich istnieniu w tym spotkaniu. Oczywiście do czasu, bo Michał Probierz w drugiej połowie wymienił ofensywne działa, które w osobie Vestenickyego doprowadziły do wyrównania. Od tego momentu nie mogliśmy narzekać na jakość widowiska – niby 80 minut w nogach, a tempo jakby to był dopiero początek. Na dodatek, gdyby nie minimalny spalony Bilińskiego czy nieskuteczność Thiago, moglibyśmy mieć dziś w Bielsku-Białej prawdziwy grad bramek.
Jeżeli ktoś może dziś czuć niedosyt, to z pewnością są to goście. Mecz z beniaminkiem był idealny do rehabilitacji za nieudane eliminacje do pucharów, tym bardziej, że po pierwszej połowie nic nie wskazywało na to, że Podbeskidzie może odzyskać inicjatywę w tym meczu. Cóż, czasami zapał i zaangażowanie znaczą więcej niż nazwiska. A te Cracovia zdecydowanie ma po swojej stronie.
Podbeskidzie Bielsko-Biała 2:2 Cracovia (1:1)
1:0 – 18’ Danielak (asysta Sierpina)
1:1 – 45’ Jablonsky (asysta Loshaj)
2:1 – 58’ Komor (asysta Sierpina)
2:2 – 82’ Vestenicky (asysta Wdowiak)
Podbeskidzie: Polacek (4) – Gach (4), Osyra (4), Komor (6), Mroczko (3) (74’ Laskowski – bez oceny) – Rzuchowski (4) (67’ Kocsis – 4), Figiel (5) (82’ Bashlay – bez oceny) – Sierpina (7) (74’ Jaroch – bez oceny), Nowak (5) (68’ Ubbink – 5), Danielak (6) – Biliński (4).
Cracovia: Niemczycki (4) – Rapa (5), Marquez (3), Jablonsky (5), Ferraresso (4) (71’ Thiago – bez oceny) – Hanca (5), Dimun (5) (70’ Szymonowicz – bez oceny), Loshaj (6) (59’ Alvarez – 5), Wdowiak (6) (87’ (Gut – bez oceny), van Amersfoort (6) – Rivaldinho (3) (59’ Vestenicky – 6)
Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork).
Nota: 3.
Żółte kartki: Mroczko, Biliński, Ubbink.
Piłkarz meczu: Łukasz Sierpina.
Widzów: 4308.