Autor zdjęcia: Własne
Książkowa niedźwiedzia przysługa. Panie Jurku, dlaczego pan się nie wyprze tego paszkwilu?
Muszę przyznać, że od czasu do czasu lubię obejrzeć sobie kino klasy C. Choć oczywiście tylko przy założeniu, gdy faktycznie wiem, iż nie powinienem nastawiać się na dzieło sztuki. Wtedy można naprawdę nieźle się pośmiać i poprawić humor. Tego manewru jednak nie próbowałem jeszcze z literaturą, ale chyba niebawem to zmienię. Z wypiekami na twarzy czekam bowiem na biografię Jerzego Brzęczka pisaną przez Małgorzatę Domagalik.
– Szanuję Jurka jako człowieka, obserwowałam go w różnych sytuacjach. Spędziłam z nim wiele meczów, wiem, jakim jest człowiekiem. Świetnie tańczy, ma super poczucie humoru, fantastycznie się śmieje, szanuje ludzi, kocha swoją mamę, jest świetnie wychowany. To oczywiście tylko uzupełnienie jego osoby jako trenera – stwierdziła ponad rok temu autorka. W świetle tych słów trudno było nie zastanawiać się, czy proporcje w treści nie zostaną zachwiane i chyba ci, co tak sądzili, mieli rację. Im więcej bowiem dowiadujemy się o nadchodzącym wydawnictwie, tym zapowiada się ono na większy paszkwil.
Paszkwil, mimo że będzie to pozycja po brzegi wypełniona peanami pochwalnymi oraz nieuzasadnionymi komplementami. Ot, jak to bywa po znajomości. Tak to chyba trzeba nazwać, skoro autorka nie kryje iż ona oraz – z przymrużeniem oka – przedmiot jej westchnień pozostają w koleżeńskich relacjach. A co w tym złego? Nic, o ile ktoś potrafi obiektywnie podejść do sprawy, a nie wychodzi z założenia, że o znajomych wypada pisać tylko dobrze. Nawet jeśli ma wyjść groteskowo.
Bo że tak wyjdzie, tego jestem pewien. Wystarczy zerknąć na zajawki, jakimi promowana jest biografia naszego selekcjonera.
1. „Jerzy Brzęczek, bohater jednego z najbardziej sensacyjnych i dyskutowanych medialnie trenerskich transferów w polskiej piłce nożnej ostatnich lat. Atakowany przez dziennikarzy i media społecznościowe jak mało który selekcjoner w historii polskiego futbolu. Mimo że jeszcze przed końcem eliminacji wprowadził nas na EURO 2020. Szyderstwa zamiast konstruktywnej krytyki, emocje, plotki, pomówienia, zaskakujące zwroty akcji, ale i nieoczekiwany sukces. Tak można by streścić wejście Jerzego Brzęczka na szczyty europejskiego futbolu”.
2. „W grze to mocna, zaskakująca, poruszająca, ale i zmuszająca do refleksji, także kibiców, opowieść o człowieku, o którym Domagalik pisze, że jest nowym Kazimierzem Górskim na nowe czasy. Wszyscy, którzy go znają, mówią, że jest porządnym człowiekiem. Kim więc naprawdę jest Jerzy Brzęczek? – zastanawia się autorka książki, Małgorzata Domagalik. Na to pytanie odpowiadają m.in. trenerzy, przyjaciele, dziennikarze, najbliżsi, w tym Kuba Błaszczykowski”.
W obu tych fragmentach zawarto tyle bzdur, że aż nie wiadomo od czego zacząć…
***
„Bohater jednego z najbardziej sensacyjnych i dyskutowanych medialnie trenerskich transferów w polskiej piłce ostatnich lat” - no ale trudno się dziwić, skoro trenerem reprezentacji został gość, którego jedynym większym sukcesem w karierze szkoleniowej było zajęcie 5. miejsca w Ekstraklasie z Wisłą Płock. Bez urazy, wszyscy mieliśmy prawo być w szoku i stawiać różne pytania
***
„Atakowany przez dziennikarzy i media społecznościowe jak mało który selekcjoner w historii polskiego futbolu” - co w tym szokującego? Po pierwsze, wcale nie obrywał mniej niż Nawałka w momentach, gdy na to zasługiwał. Wcześniej zaś dostawało się Fornalikowi, Majewskiemu, Beenhakerowi i innym. Ale też nie sięgajmy zbyt daleko. To jasne, iż na przykład Piechniczka, Apostela czy Łazarka nie krytykowano w mediach społecznościowych, skoro wówczas media społecznościowe nie istniały.
***
„Nieoczekiwany sukces” - jakim według autorki było zakwalifikowanie się na Euro jeszcze przed ostatnią kolejką eliminacji. Przypomnijmy, w grupie mieliśmy Austrię, Macedonię, Słowenię, Izrael oraz Łotwę. Nie było łatwiejszej grupy. To był cholerny obowiązek awansować do fazy grupowej mając takich rywali, żaden wielki triumf. Równie dobrze za sukces można byłoby uznać fakt, iż Robert Kubica umie zaparkować samochód, a Rafał Majka potrafi jeździć na rowerze z dwoma kołami, a nie czterema.
***
„Szyderstwa zamiast konstruktywnej krytyki, emocje, plotki, pomówienia” - wiecie co? Od dłuższego czasu odnoszę wrażenie, że ludzie totalnie mylą hejt z krytyką, a Jerzy Brzęczek jest jedną z takich osób. Nie zgadasz się z nim? Jesteś hejterem! Uważasz poszczególne decyzje za błędne? Jak możesz, hejterze! Nie podoba ci się gra jego drużyny? Czemu zioniesz nienawiścią, hejterze? Nieważne, że zarówno dziennikarze oraz kibice przedstawiali całe multum konstruktywnych wniosków oraz argumentów świadczących przeciwko selekcjonerowi. HEJ-TE-RZY! Okej, w pewnych momentach rzeczywiście bywało ostro, może czasem aż za bardzo, do czego również sam się przyznaję. Z drugiej strony jednocześnie sądzę, iż sam trener oraz pani Małgorzata mocno przejaskrawiają temat. Jakkolwiek spojrzeć to z ich strony ciągnie się narracja o „plotkach, pomówieniach, szyderstwach zamiast konstruktywnej krytyki” i tym podobnych. Jerzy Brzęczek wolał zbudować wokół siebie twierdzę i udawać, że jest ona oblężona przez dziennikarzy oraz kibiców hejterów. No i jak tu dyskutować na argumenty, kiedy druga strona nawet nie chce zrozumieć żadnych naszych, swoich nie ma wcale i jedyne czym się potrafi bronić to tekstami w stylu cytowanego?
***
„Tak można by streścić wejście Jerzego Brzęczka na szczyty europejskiego futbolu” - Nie no, bez jaj… To tak, jakby wleźć na Nosal i twierdzić, że jest się na tym samym poziomie co goście zdobywający zimą himalajskie szczyty. W takim razie ja jestem wybitnym taternikiem po wejściu na usypaną górkę koło najbliższej stacji benzynowej na Kozinach w Łodzi.
***
„Domagalik pisze, że jest nowym Kazimierzem Górskim na nowe czasy” - Na miejscu rodziny pana Kazimierza chyba oskarżylibyśmy panią Domagalik o zniesławienie świętej pamięci szkoleniowca.
Sukcesy trenera Górskiego:
- 3. miejsce na mundialu w 1974,
- mistrzostwo olimpijskie w 1972,
- wicemistrzostwo olimpijskie w 1976,
- pięć mistrzostw Grecji (z Panathinaikosem, Olympiakosem)
- cztery tamtejsze puchary (Panathinaikos, Olympiakos, AGS Kastoria).
Największe sukcesy Jerzego Brzęczka?
- 5. miejsce w Ekstraklasie z Wisłą Płock
- Utrzymanie GKS-u Katowice w I lidze zamiast wywalczenia oczekiwanego awansu
- Bycie wujkiem Kuby Błaszczykowskiego
Dobrze, że wydawnictwo nie uraczyło nas jeszcze trzecim akapitem zajawki książki o Brzęczku, bo nie wiem, czy nie umarłbym z odwodnienia i zadławienia na raz. Śmiech przez łzy, moi drodzy.
Ja rozumiem – zbliża się przełożone Euro, selekcjoner dostał dodatkowy czas na pracę, wierzy w niego PZPN i spora część kibiców wciąż także. Generalnie to jest ten czas, w którym przeważnie ociepla się wizerunek trenera. Ale, na litość boską, to też trzeba umieć robić. Małgorzata Domagalik natomiast zupełnie tego nie potrafi, skoro stworzyła coś, co można nazwać odwróconą karykaturą. Te zazwyczaj obracają w żart wady ludzi. W zapowiedziach biografii (a więc zapewne i w niej całej) przypadkowo uwypuklono raczej jego wady, a w żart obrócono, owszem, lecz zalety Brzęczka.
Dziwię się tylko, że sam szkoleniowiec nie zaprotestował w jakiś sposób. Okej, pewnie nawet z nim tego wszystkiego nie skonsultowano, nie autoryzował zajawek. Ludzka przyzwoitość nakazywałaby jednak odnieść się do tematu w jakiś sposób. Mógłby na przykład powiedzieć po prostu, że Małgorzata Domagalik przecukrzyła i opinia publiczna tylko by mu przyklasnęła. Brawo, wreszcie głos rozsądku!
Mało tego, gdybym był piłkarzem, Jerzy Brzęczek właśnie mocno straciłby na wiarygodności w moich oczach. Zwyczajnie straciłbym wiarę w jego autentyczność, mając na uwadze fakt, iż nie przeszkadza mu cały ten teatrzyk, nawet dobrze się w nim bawi, a biografia tylko łechce jego ego. Chociaż smutna prawda jest taka, ze wielu zawodników reprezentacji niestety podziela poglądy selekcjonera o byciu ofiarami hejtu. Z jednej strony to lepiej dla drużyny. Przynajmniej wiemy, że jest skonsolidowana, a przynajmniej na taką wygląda z zewnątrz. Z drugiej źle to świadczy o świadomości tych graczy.
Ogólnie rzecz biorąc jednak w tej chwili trudno mi dostrzec jakiekolwiek pozytywy płynące z planowanej premiery biografii Jerzego Brzęczka. Jemu chyba muszą pasować te zdecydowanie przesadzone pochlebstwa. No naprawdę, to trzeba mieć ego zawieszone równie wysoko co wierzchołek wieżowca Burj Khalifa. Przecież to jest niedźwiedzia przysługa, nie zaś faktyczna pomoc w poprawianiu wizerunku selekcjonera. Chcę przez to powiedzieć, że osiągnięto efekt odwrotny do oczekiwanego – teraz trener Biało-czerwonych stał się postacią jeszcze bardziej absurdalną.