Autor zdjęcia: RAFAL OLEKSIEWICZ / PRESSFOCUS
Taktyka świeżej ławki. Kadra nie zyskuje, (młodzież)ówka traci
Zastanawiamy się – czego nowego dowiedzieliśmy się po tym zgrupowaniu? Jakie nowe warianty wypróbowaliśmy? Linetty jak był odsunięty od gry, tak dalej jest, na środku obrony niezmiennie Glik z Bednarkiem, dyskusja o obsadzie lewej obrony taka sama od początku kadencji Brzęczka. A młodzież tylko patrzy. Szkoda, że większość z nich z ławki.
Pierwsze zgrupowanie po 10 miesiącach, selekcjoner musiał więc przez ten czas coś nowego wykombinować – myślimy. Nadzieję dała zresztą lista powołanych. Jakże wielkie było nasze zdziwienie rozczarowanie, gdy po 180 minutach tylko o jednej nowej twarzy (choć też niezupełnie, bo debiut miał już za sobą), mogliśmy powiedzieć cokolwiek. O tyle dobrze, że były to słowa pochwały, bo Kamil Jóźwiak jako jeden z nielicznych w obu spotkaniach pokazał się na tle kolegów przyzwoicie. Nie napiszemy, że świetnie, bo okoliczności są nie do wymazania z pamięci – słabiutki mecz z Holandią i trochę lepszy z drugim garniturem Bośni jako kolektyw to nie było coś, co chcielibyśmy oglądać regularnie.
Ale ważne jest to, co wokół Jóźwiaka. Nie licząc niego na kadrę przyjechało jeszcze czterech świeżaków bez odbębnionego debiutu. I uwaga – niespodzianka – wszyscy razem wzięci zagrali 13 minut na możliwych 720. To trochę tak, jakby zabrać dzieciaka do Energylandii, przejść przez bramę wejściową, kupić mu jedną gałkę lodów bakaliowych i stwierdzić, że „tatuś musi coś załatwić, ale możesz popatrzeć przez siatkę, jak inni się bawią”. Jedyny Moder wszedł na końcówkę spotkania w Amsterdamie, kilka razy poholował piłkę, wykonał parę rożnych i tyle go widziano. Co rzecz jasna nie jest żadnym przytykiem, po prostu by przez 13 minut się czymś wyróżnić w tak smutnym dla nas meczu, trzeba być albo niesamowitym partaczem, albo Leo Messim.
Ogródek Jerzego Brzęczka już teraz jest pełny kamyczków, ale jednym z tych cięższych jest z pewnością marnowanie zarówno czasu, jak i potencjału kadrowego. Chcąc wypracować nowe rozwiązania przed Euro 2021, siłą rzeczy trzeba Ligę Narodów potraktować trochę mniej poważnie, bo później, gdy zderzymy się z eliminacjami do mundialu, na który pojedzie tylko 13 drużyn z Europy, na eksperymenty nie będzie czasu ani miejsca. Mecze towarzyskie będą rzadkością, więc kiedy, jak nie teraz? Miesiąc przed turniejem, kiedy będzie po herbacie? Dlaczego zamiast tysięczny raz dyskutować, czy na lewej obronie powinien zagrać Rybus czy Bereszyński, nie można postawić na Karbownika? Co złego by się stało, gdybyśmy zagrali w środku obrony Bednarkiem i Walukiewiczem, który od czerwca jest w rytmie meczowym, a nie niemrawym i od marca nieaktywnym meczowo Glikiem? Skoro już ciągamy Modera na zgrupowanie, to może danie mu tych 45 minut z Bośnią B nie sprowadziłoby na Polskę plag egipskich?
Do betonowych muszkieterów Brzęczka zdążyliśmy co prawda przywyknąć. Jesteśmy w stanie od biedy zrozumieć, że selekcjoner X może mieć inny pomysł niż stawianie na młodych w takich spotkaniach, nawet na podstawie swojego widzimisię. Tylko po co w takim razie Karbownika, Walukiewicza, Modera i Drągowskiego zabiera na wycieczkę krajoznawczą po Europie w momencie, w którym kadra U-21 gra szalenie ważny (na szczęście wygrany) mecz eliminacyjny do Euro z Rosją? Strzelamy: żeby poczuć tę mityczną atmosferę pierwszej reprezentacji, usiąść na stołówce obok Grosickiego, pograć w siatkonogę z Glikiem i na treningach podpatrywać Lewandowskiego, Błaszczykowskiego Krychowiaka. I może za te kilka miesięcy dostaną wreszcie swoje 5 minut na Gibraltarze przy 0:7.
Jeżeli w rodzinnym domu mam barek z alkoholem i na imprezowy stół biorę wszystko co w nim jest ostatecznie pijąc tylko wódkę, to jak wyglądam w oczach brata, który na wypadzie z kumplami musi zadowolić się marnym Somersby? Co najmniej niepoważnie. Co gorsza, minione zgrupowanie to nie był dla Brzęczka wcale wypadek przy pracy. W identycznej sytuacji rok temu był Robert Gumny, któremu przepadły wrześniowe mecze młodzieżówki oraz Radosław Majecki, który w imię dorosłej ławki rezerwowych opuścił trzy spotkania (październik-listopad) drużyny, która wówczas przegrała 0:3 z Bułgarią i zremisowała z Rosją, a minimalnie pokonała jedynie Serbię. Obaj – jak możecie się domyślać – w seniorach nie zadebiutowali do dziś.
Interesujący był też casus Kamila Jóźwiaka, który w młodzieżówce zagrał 70 minut z Bułgarią na wyjeździe i od razu dojechał na zgrupowanie seniorów na spotkanie ze Słowenią, w którym dostał oszałamiającą liczbę czterech minut! Nie dość, że hojny ten nasz selekcjoner, to jeszcze potrafi pokazać zawodnikowi, jak bardzo jest ważny dla zespołu. A tak całkiem poważnie – chcielibyśmy dożyć dnia, w którym Brzęczek albo jakikolwiek inny selekcjoner będzie rozsyłał powołania według sensownego klucza i zabierał naprawdę tych, których uważa za potrzebnych.
Po objęciu posady selekcjonera słyszeliśmy, że Brzęczek chce chętniej wprowadzać młodych. Rzecz jasna mamy Szymańskiego, teraz poważniejszą szansę dostał Jóźwiak, a przed kontuzją wykazać mógł się Bielik. Doceniamy poszukiwania, ale jednak przychylamy się ku stwierdzeniu, że więcej pożytku piłkarzom przyniesie mecz kadry U-21 niż ławka na Narodowym, w Chorzowie czy przejażdżka za granicę tylko po to, by wybiec na przedmeczową rozgrzewkę. Obok barwnych konferencji to marnowanie czasu jest Brzęczka znakiem rozpoznawczym. Swojego, bo nie testuje, a ryzykuje tylko dobrem młodzieżówki. Naszego, bo musimy to oglądać. Ale przede wszystkim – tych młodych chłopaków, którzy chcieliby się rozwijać.