Autor zdjęcia: Własne
Gol: Koronawirus sprawdził jedność naszej szatni. CBA szuka nieprawidłowości w PZPN. Sykora: Stąd będzie mi bliżej do kadry
Wraca ligowy weekend, w końcu w przeglądzie prasy dominuje temat Ekstraklasy. W piątek dzienniki zasypały nas ciekawymi rozmowami. Szczególnie polecamy te z Janem Sykorą i Januszem Golem. Zbigniew Boniek w obszernym wywiadzie ocenia ostatnie zgrupowanie reprezentacji Polski, a w tle jest przecież głośne wejście CBA do Polskiego Związku Piłki Nożnej!
"PRZEGLĄD SPORTOWY"
„Brzęczek realizuje cele”
„Czego pan oczekuje po kolejnych spotkaniach?
Piłkarze będą na innym etapie przygotowań. Jestem człowiekiem, który lubi wyzwania, pojedynki, nie cierpię marazmu, a to widziałem w Amsterdamie. Wolałbym przegrać 2:5 niż 0:1. Musimy więcej zrobić na boisku niż tylko schować się za podwójną gardą. Naszym największym problemem, nie tylko w reprezentacji, jest to, że nie bardzo wiemy, co zrobić z piłką po odbiorze. Najlepiej urządzilibyśmy wyścig, kto pierwszy wbiegnie z piłką do bramki. To był zawsze kłopot naszego futbolu.
Trener Brzęczek narzeka na krytykę, nawet film o swojej kadrze nazwał „Niekochani”. Musiał pan go uspokajać przed zgrupowaniem?
Prezes, który uspokaja trenera, ma chęć go zwolnić. Nie musiałem tego robić. Jestem w PZPN osiem lat i każdy wie, jak pracuję. Już tego nie zmienię. Dziś wszyscy słusznie chwalą Cześka Michniewicza i jego młodzieżówkę. Ale jakby nie było Bońka, nie byłoby też tego szkoleniowca w PZPN, nikt inny by go nie mianował na trenera reprezentacji U-21. Trzeba było mieć odwagę. Miałem ją z Adamem Nawałką, potem uznałem, że najlepszym rozwiązaniem po nim jest Jurek. Życie pokaże. Na razie możemy narzekać na styl, ale każde postawione zadanie Jurek wykonał. Jak ja bym był pewien, że zamiast Brzęczka powinien być selekcjoner X, to bym się zastanawiał. Ale dziś uważam, że nie ma takiej potrzeby i jest dobrze tak jak jest. Nerwowe ruchy po dwóch meczach? Niech pan da spokój. Chciałbym, żeby w klubach prezesi byli tak cierpliwi wobec szkoleniowców, którzy co do jednego wypełniają postawione przed nimi zadania. Media mogą zwalniać trenera Brzęczka, ja nie widzę takiej potrzeby. I nie muszę go uspokajać. Gdybym miał wątpliwości, że sobie nie poradzi – jak mężczyzna – wziąłbym go na rozmowę i podjął odpowiednie kroki”.
Więcej TUTAJ
***
„CBA szuka dowodów w PZPN”
„W piśmie uzasadniającym wejście CBA do biur PZPN znalazła się informacja, z której wynika, że prokuratura uzyskała dodatkowy materiał dowodowy, powodujący konieczność przeprowadzenia czynności procesowych polegających na zabezpieczeniu kolejnej dokumentacji. „W szczególności uzyskano pismo dotyczące nieprawidłowości w PZPN, a następnie w dniach 22.06.2020 r., 02.07.2020 r. oraz 10.08.2020 r. przesłuchano świadka opisującego szereg nieprawidłowości w działalności PZPN m.in. nieprawidłowości w zakresie rozdysponowania biletów pozostających w gestii PZPN i roli w tym zdarzeniu Stanisława G. oraz w innych zdarzeniach (w tym działalności Mikrotel sp. z o.o.), które muszą być poddane ocenie prawnokarnej”– czytamy w dokumencie”.
„Słonik trochę wystraszony”
„Trener i jego otoczenie się wyobcowuje. Brzęczek po meczu w Amsterdamie wypowiedział zdanie, które oburzyło ludzi – że jest zadowolony. Sądzę, że był to tylko fragment głębszej myśli – że jest zadowolony z gry obronnej, umiejętnego przesuwania się linii. Ale tego już nie był łaskawy dokończyć. Może zrobi to w jakimś filmiku na związkowej stronie, jak to ma w zwyczaju, narzekając na krytykę i niewdzięczność rodaków. A za nim chórek wspierających go, że dziennikarzom pomylili się przeciwnicy, że na Zachodzie szuka się pozytywów, a tylko u nas dziury w całym, i na koniec, że to „nowy Kazimierz Górski na nowe czasy”. Litości!”.
Więcej TUTAJ
***
„Niech Brzęczek odklei się od schematów”
„Brzęczek nie odmieni polskiej piłki nożnej. Wystarczy jednak, żeby odkleił się od schematów i nazwisk przyporządkowanych do pozycji na długo przed pierwszym gwizdkiem. Środowisko mocno naciera, dziennikarze przedstawiają gotowe rozwiązania, a zawodnicy oczekują, że skoro grali w ostatnim meczu, to w kolejnym też wyjdą w podstawowym składzie. Mieszanie w garnku w odwrotną stronę powoduje duże zamieszanie, lecz tylko takie zachowania mogą być początkiem czegoś nowego. Potrzebujemy zmian w sposobie myślenia. Przegrana 0:1 w fatalnym stylu tylko w statystykach nie wygląda źle. Osobiście wolę przegrać 1:3, kreując kilka(naście) akcji zakończonych strzałem na bramkę. To wygląda lepiej, napawa optymizmem kibica i pozwala rozwinąć skrzydła ekspertom telewizyjnym, którzy po meczu mogą przekazać wiedzę, a nie ziewać z nudów”.
Więcej TUTAJ
„Takie same punkty”
„Przez lata był on zawodnikiem i pracownikiem stołecznego klubu. Z Legią trzy razy wygrywał rozgrywki ligowe i cztery razy sięgał po Puchar Polski. W 1991 roku doszedł z warszawską drużyną do półfinału Pucharu Zdobywców Pucharów. Obecny dyrektor sportowy Nafciarzy występował przy Łazienkowskiej w latach 1988-96 i 2002-05. Później (do 2013 roku) pełnił w Legii różne funkcje. Był m.in. skautem i dyrektorem ds. rozwoju sportowego. Dziś ma podobną rolę w Wiśle Płock. Spotkania z byłym klubem nie wzbudzają już u niego dodatkowych emocji.
– Są to dla mnie takie same mecze, jak pozostałe. Nie traktuje tych spotkań, jak kwestii osobistych. Wyzbyłem się tego dawno. Oczywiście, fajnie jest zagrać z Legią, a jeszcze fajniej jest jak zdobędzie się trzy punkty. To się nam udało już rok temu. Są to jednak takie same punkty, jakie są przyznawane po zwycięstwie na przykład ze Stalą Mielec. Natomiast dla klubu, kibiców, zawodników, trenerów potyczki z mistrzami Polski zawsze podnoszą ciśnienie i jest to dla mnie całkowicie zrozumiałe – mówi Jóźwiak”.
Więcej TUTAJ
***
„Ilość nie dała jakości”
„Artur Boruc zachował czyste konto tylko w spotkaniu z Linfield w I rundzie eliminacji Champions League. W pozostałych spotkaniach obecnych rozgrywek wiele razy naprawiał błędy swoich kolegów, ale mistrz Polski i tak tracił gole. Nie było jednego winowajcy – solidarnie mylili się stoperzy (Mateusz Wieteska w spotkaniu z GKS Bełchatów – jedyny raz bez konsekwencji w postaci porażki i William Remy w meczu z Jagiellonią) oraz boczni obrońcy (Filip Mladenović z Omonią Nikozja oraz Luis Rocha przeciwko zespołowi z Podlasia). Legia pozwalała w tym sezonie rywalom na zbyt wiele”.
Więcej TUTAJ
„Lech ruszył do Góry”
„– No jasne, że już byłem na nowym stadionie we Wrocławiu. Pierwszy raz, gdy Śląsk grał w kwalifi kacjach do Ligi Europy z Hannoverem (3:5). Jak tylko przyjeżdżałem w te strony, starałem się być na meczu Śląska. Klub nigdy nie odmawiał załatwienia dobrej miejscówki na trybunach – uśmiecha się 57-letni szkoleniowiec. Pytanie, dlaczego Lech, a nie Śląsk, musi paść na początku rozmowy. – Szczerze? Jakiś czas temu miałem wstępną ofertę, ale w końcu Śląsk wybrał inną opcję. Nie chcę podawać, kiedy i kto mi to proponował, skoro nic nie wyszło. Podchodzę do tego z dystansem, nie emocjonuję się aż tak bardzo rzeczami, na które nie mam wpływu – mówi Góra. Po chwili milczenia spokojnie tłumaczy: – Przed przyjściem do Lecha oczywiście też miałem kontakt z ludźmi związanymi ze Śląskiem, bo po prostu ich znam, ale żadna propozycja nie padła. Natomiast okazało się, że osoby odpowiedzialne za rozwój sportowy Lecha mają w kwestiach szkolenia poglądy bardzo podobne do moich. Dlatego mam szczęście, że mogę pracować w tym klubie”.
***
„Nie zrobiłem kroku wstecz”
„GRZEGORZ RUDYNEK: Przechodzi pan ze Slavii Praga, uczestnika Ligi Mistrzów, do polskiej ligi, z której klub do fazy grupowej europejskich pucharów nie może przebić się już kilka lat, a w rankingu UEFA jest w czwartej dziesiątce.
JAN SYKORA (pomocnik Lecha Poznań): Zdaję sobie z tego sprawę, ale transferu nie odbieram jako degradacji. Uważam go za krok do przodu w mojej karierze. Wyboru nie dokonałem spontanicznie, przedstawiciele Lecha od dawna mną się interesowali, analizowałem, czy dobry kierunek i uznałem, że tak. Brałem też pod uwagę, czy stąd będzie mi bliżej do reprezentacji. Tutaj odpowiedź też jest twierdząca.
Klub z Poznania mocno zabiegał o pana już pół roku temu. Wtedy podobno Slavia była gotowa zgodzić się na transfer, ale pan sam nie był przekonany, czy Lech i polska liga to dobry wybór.
To nie wynikało z tego, że nie ceniłem Lecha lub nie chciałem tutaj przyjść. Po prostu miałem nadzieję, że w Slavii jeszcze dostanę szansę, by się pokazać. Z biegiem czasu zdałem sobie jednak sprawę, że nie mam tam przyszłości i trzeba szukać nowego klubu. A że Lech nie zapomniał o mnie, łatwiej było dojść do porozumienia”.
Więcej TUTAJ
„Karole, duma Jarocina”
„Od początku przygody z piłką słyszał na każdym kroku, że jest za niski. - Musiałem się z tym mierzyć praktycznie wszędzie. Wiedziałem, że to nie jest żaden odnośnik. Nie martwiłem się tymi głosami, one mnie tylko bardziej motywowały – wspomina. Gdy grał w Jarocie czy Chrobrym, nie śledził polskiej ekstraklasy. Nie znał zawodników, trenerów. Oglądał tylko i wyłącznie mecze Barcelony, która stała się jego ulubioną drużyną, gdy przeszedł do niej z PSG Ronaldinho. Zespół z Katalonii pokazywał, że nie potrzeba wzrostu, by grać świetnie w piłkę, a Danielak utwierdzał się w tym przekonaniu. - Pamiętam, jak powiedziałem Czesławowi Owczarkowi, który był trenerem pierwszego zespołu, że w juniorach jest ciekawy chłopak, niski, ale bardzo dynamiczny. Owczarek stwierdził: „Jeśli niski, to nie wiem, czy go chcę”. Nie był początkowo przekonany do Danielaka, ale gdy zobaczył go w akcji, zrozumiał, jaki to talent. I to on dał mu zadebiutować w lidze. Dziś Karolek to duma Jaroty. Choć długo musiał ludziom coś udowadniać, jako pierwszy wychowanek naszego klubu zadebiutował w ekstraklasie, a teraz ma nawet gola. Drugim wychowankiem z debiutem jest Bartek Kieliba z Warty - opowiada nam Sławomir Szybiak, kierownik Jaroty, który pełnił też tę funkcję w latach 2008-2014, gdy Danielak trafiał do pierwszego zespołu”.
Więcej TUTAJ
„Koronawirus powiedział: sprawdzam!”
„Lepiej żyć w nieświadomości, czy lepsza jest gorzka prawda?
Zdecydowanie prawda.
W jakim klubie miał pan taką szatnie, w której ma pan pewność, że do podobnej sytuacji by nie doszło?
Trudno stwierdzić, bo życie nigdy tego nie weryfikowało, wcześniej nie było takiej sytuacji, jak podczas pandemii. Tutaj też wydawało mi się, że wszystko jest ok. Aż koronawirus powiedział: sprawdzam. Więc i w przeszłości mógłbym za kogoś ręczyć, a dziś nie mieć ręki.
Jak się pan czuł, znając już prawdę, wchodząc do szatni z człowiekiem, który złamał waszą umowę?
Dziwnie, choć w pewnym sensie rozumiem chłopaków, którzy w tej sytuacji sobie coś ugrali, załatwili. Każdy miał swoje powody. Byłem z nimi w kontakcie, znałem kulisy, rozumiałem ich powody. Ja byłem w innej sytuacji: niezależny. Mogłem sobie pozwolić na to, by postawić weto”.
Więcej TUTAJ
„Chodź, pomaluj mój świat”
„W trakcie przerwy między lekcjami zadzwoniła mu komórka. Na ekranie wyświetlił się numer trenera Piotra Łęczyńskiego, więc Kacper Smoliński spodziewał się, że chodzi o popołudniowe zajęcia juniorów starszych Pogoni. Może zostały odwołane? Jednak nie, to nie to. Usłyszał, że za mniej więcej dwie godziny ma się stawić w klubie na zbiórce pierwszego zespołu, który zagra w Policach sparing z Chemikiem. Kiedy wszedł do szatni z innymi młodymi, nawet nie mieli gdzie usiąść. Wszystkie miejsca zajęte. Jeszcze z tym był kłopot, jakby i tak wystarczająco się nie denerwował. Wreszcie Jarosław Fojut nieco się przesunął, zaprosił młodzież i jakoś się wcisnęli. Tamtego październikowego popołudnia w 2018 roku Smoliński po 10 latach w Portowcach zadebiutował w najważniejszej drużynie Granatowo-Bordowych”.
***
„Po trzykroć cierpliwość”
„Cierpliwością do młodziana musieli się też wykazać starsi koledzy. Bo choć Lipski nigdy nie wdawał się w pyskówki, zdarzało mu się chodzić własnymi ścieżkami i nie do końca przestrzegać regulaminu drużyny. – To nie były duże przewiny, raczej drobne sprawy. A to się delikatnie spóźnił, a to nie chciał nosić bramki po treningu. Tego typu rzeczy. W pewnym momencie śmialiśmy się z Łukaszem Surmą, że Lipa jak mnie widzi w korytarzu, przeklina pod nosem i zastanawia się, o co tym razem będę się czepiał – wspomina z uśmiechem Grodzicki. – Patryk momentami był bezczelny. Ale w taki pozytywny sposób. Nie przejmował się tym, że ktoś w niego nie wierzy. Raczej był pewny tego, na co go stać. Chciał udowodnić wszystkim, że da radę w ekstraklasie i w końcu postawił na swoim – dodaje Surma. Kiedy pytamy naszych rozmówców, czy Lipski prosił o rady, obaj odpowiadają zgodnie: – Nie. Ale tu nie chodziło o jego buńczuczność. To po prostu bardzo inteligentny gość, który podpatrywał pewne rzeczy i sam wiedział, co może poprawić”.
„Raków poczeka na Iviego”
„Czego można się spodziewać po nowym nabytku Rakowa? Na pewno nie tego, że z marszu wejdzie do wyjściowego składu. Jest na innym etapie przygotowań niż reszta i musi nadrobić zaległości. Ponadto trener Marek Papszun preferuje dość oryginalną taktykę, z którą każdy zawodnik musi się oswoić. Nie do końca wiadomo, na jakiej pozycji będzie występował były gracz Getafe i Sevilli. Z tego co usłyszeliśmy w częstochowskim klubie, to Hiszpan może występować na wszystkich ofensywnych pozycjach, nawet jako wahadłowy”.
***
„Opaska w ręce Koja”
„Wygląda na to, że Brosz wyrwę po stracie Bochniewicza będzie chciał zasypać z pomocą kogoś z obecnej kadry, więc być może dotychczasowy zastępca stanie się następcą lidera górniczej defensywy. Oprócz wspomnianego Koja jest 20-letni Krzysztof Kubica, który wrócił z wypożyczenia do Chrobrego Głogów i rok młodszy Aleksander Paluszek już po debiucie w ekstraklasie. Gdyby jednak nikt z „grupy rezerwy” nie podołał, to nie można wykluczyć, że do gry na środku obrony przyjdzie ktoś z zagranicy. Na razie Brosz przed tym się wzbrania, bo skoro jego zespół miał stać się bardziej polski, to szansę jako pierwsi dostaną zawodnicy do tej pory pozostający w cieniu. A tak się składa, że akurat mają paszport z orłem w koronie”.
"SPORT"
„Liczą na Manneha”
„- Nie jesteśmy zaskoczeni jego postawą, bo wiedzieliśmy, że potrafi grać w piłkę. Pytanie było tylko takie: kiedy zaskoczy? Początki specjalnie łatwe nie były, uczył się tego naszego systemu gry, naszej ligi, do tego u trenera Brosza nie wystarczy dobrze grać w piłkę, ale trzeba też spełnić określone wymagania, które są przed zawodnikami stawiane. On tego wcześniej w klubach nie robił. Potrzebował czasu na wszystko, do tego ostatni sezon był zwariowany. Przypuszczam, że gdyby liga grała normalnie, być może dzisiaj oglądalibyśmy jeszcze lepszego Manneha, bo na pewno ta dwumiesięczna przerwa ujemnie wpłynęła na jego postawę, podobnie jak innych zawodników”.
„Na osiedlu czasem komuś odpalało”
„Zerka pan na to, jak wiedzie się (nie)dawnym znajomym z Mielca? Jeszcze niecały rok temu grał pan w Stali, która dziś jest w ekstraklasie, a pan występuje w III lidze. To pokazuje, jak cienkie granice bywają w futbolu...
- Byłem świadomy tego, że idę do III ligi, z chęcią i aspiracjami, by Ruch jak najszybciej piął się do wyższych klas rozgrywkowych. Jasne, że obserwuję to, co się w nich dzieje. Nie tylko w Mielcu, ale też w Lubinie, gdzie mam sporo kolegów.
Kontrakt ze Stalą rozwiązał pan z winy klubu. Jesteście już na czysto?
- Jeszcze długa droga do tego, trochę to potrwa... Trzeba być cierpliwym. Ta sprawa będzie się toczyła, pandemia też na pewno jej nie przyspieszyła. Chwilę muszę poczekać, by odzyskać to, co jest mi należne.
„SUPER EXPRESS”
„CBA w siedzibie PZPN”
„O co chodzi? „Funkcjonariusze szczecińskiej delegatury CBA prowadzą postępowanie w jednym z wątków w tzw. aferze melioracyjnej. 100 funkcjonariuszy Biura w niemal 30 lokalizacjach na terenie kraju zabezpiecza obszerny materiał dowodowy, w tym liczne nośniki danych elektronicznych, które będą przedmiotem analizy śledczych. Realizacja czynności obejmuje m.in. siedzibę PZPN, 16 wojewódzkich związków oraz szereg miejsc zamieszkania osób fizycznych i siedzib podmiotów” – czytamy w komunikacie CBA”.
„Vuković nie daje sobie rady”
„– Trener Aleksandar Vuković nie daje sobie rady – uderza Tomaszewski. –Rzuca składem, sam nie wie, czego chce. Z kim Legia odpadła z Ligi Mistrzów? Zoldbojami zCypru! Jak to jest, że wpolskiej lidze mistrz poprzedniego sezonu stracił ponad 40 pkt! Zachwycali się wszyscy Vukoviciem, a teraz widać, że te wymagania go przerosły. Ale cóż, nie mój cyrk, nie moje małpy – uśmiecha się”.
***
„Dziczek może być jak Pirlo”
„– Jaka będzie przyszłość Dziczka we Włoszech?
– Decyzja zapadnie niebawem. Na razie miał się stawić w Rzymie, aby rozpocząć treningi z Lazio. Ale czy zostanie w tym klubie na sezon, to się okaże na dniach. Być może będzie ponownie wypożyczony do Salernitany.
– To będzie kolejny zawodnik, którego niebawem zobaczymy w pierwszej reprezentacji Polski?
– Bardzo bym się z tego cieszył, ale wszystko w odpowiednim czasie. Jest nam bardzo potrzebny. To dojrzały zawodnik. Przerasta mądrością innych chłopaków, którzy dopiero wchodzą do zespołu. To widać w jego grze, jakie podejmuje decyzje, jak się ustawia, jak „czyta” grę. Przychodzi mu to w naturalny sposób”.
„GAZETA WYBORCZA”
„Miłość do Ronaldo rodziła się w bólach”
„Do 30. roku życia CR7 zdobył dla reprezentacji 52 bramki. Okres wielkiego strzelania dla Portugalii zaczął więc właściwie po trzydziestce. A przecież nawet gole nie są tak ważne jak przywództwo drużyny. Na Euro 2016 Ronaldo był tym, dla którego grał cały zespół. Portugalia nigdy nie wydała piłkarza większego od niego: Eusebio i Luis Figo sięgali po Złotą Piłkę raz, CR7 pięciokrotnie. I pięć razy wygrał Ligę Mistrzów. Nie ma większego autorytetu w portugalskiej piłce, toteż po finale Euro 2016 przemawiał w szatni właśnie on, a nie selekcjoner. Koledzy przyjęli jego słowa owacyjnie”.
Więcej TUTAJ